Świecił księżyc. Jego blask rozświetlał drogę wiodąca w dal, wśród sosnowego lasu. Na horyzoncie na oko patrząc w odległości III-IV mil widać było góry. Góry, tak ktoś rzec by mógł, który gdzieś tam na nizinie się wychował. Ale Kwintus Krassus kilka razy Alpy przemierzał, więc to co zobaczył, choćby do Karpat, które kilka dni temu przez przełęcz przekroczył porównując trudno było górą nazwać. Ot coś jak pagórek z ziemi usypany.
A jednak w wiosce, którą mijał nazywali to górami. A zresztą kto ich wie jak nazywali, dogadać się z miejscowymi ciężko. Jeszcze w większym grodzie czasem i kto po łacinie jak człek gada. Ale po wioskach to nieraz i trudno o to aby choć jedno słowa kto w jakimś cywilizowanym języku powiedział. Kwintus pewnie z własnej woli nie jechałby w tak dziką i dziwną okolicę. Ale cóż, miał pewne zobowiązania wobec jednego z kupców succinum tutaj jantarem zwanym handlującym i trzeba było je wypełnić. Zresztą cóż mówić wiele, każdy wszak wie, że lepiej by było gdzieś w Grecji siedzieć i wino popijać, albo choćby w Judei, choć pełno tam różnych zwariowanych proroków interesy załatwiać. Ale skoro trzeba to i w tą krainę się zapuścić musi.
Zresztą lat temu V, było to jeszcze gdy cesarz Tyberiusz panował, był na północy, choć inną trasą droga jego wiodła. Ale cóż o starych trasach opowiadać, skoro góry na horyzoncie, a ściemniać się poczęło. Zamiast zostać tu i w polu nocować dotrzeć chciał do grodu najbliższego. A jak miejscowi powiadali, o ile coś z ich gadki zrozumiał, za górami gródek niewielki na wzgórzu się znajduje. Jak to go nazywali? Olstum, olstinum, olstenum, a kto by, na Hermesa ich nazwy wymówił. W każdym razie gród jest i podobno mieszka tam stary czarownik, zielarz który cos po łacinie gadać umie, i drogę na północ zna.
Kwintus co prawda w tą znajomość łaciny przez wyimaginowanego zielarza wątpił nieco, bo nieraz już mówiono o takich co w grodzie łaciną władają. A jak się okazywało tak ją znali że czasem ledwo Salve i vale niejeden rzec potrafił. Ale o dziwo bywali i tacy z którymi nawet ciekawą rozmowę prowadzić się dało, jak jeden tygodni temu kilka który nawet praemium do Aeneidy znał. Skąd znał? Twierdził niby, że wędrowiec jakiś tych wierszy go nauczył. Ale nie ma co czasu marnować na rozmyślanie próżne, kiedy droga czeka. Tak też i w gór stronę pospieszył.
Minuty z wolna mijały, a koń piaszczystym gruntem krokiem niespiesznym przez las się posuwał. Kwintus czas na rozmyślania mając jeszcze raz zastanawiać się zaczął cóż to w ostatniej wiosce usłyszał. Poza informacją o grodzie, mówili jeszcze coś o tych górach. Niby, żeby na około pojechał i drogi nadłożył, bo w górach złe jakoweś czyha. Dokładnie zrozumieć nie mógł, pewnie jakieś ich barbarzyńskie zabobony, ale przecież nie dalej jak wczoraj Hermesowi ofiarę złożył, więc i jakim sposobem barbarzyńskie zło imać by się go miało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz