sobota, 31 grudnia 2016

MDCXLVI. Znajomość literatury

Przy rozmowie z pewnym znajomym dowiedziałem się, że na angielskich uniwersytetach można studiować literaturę łacińską po angielsku bez znajomości łaciny. Doprawdy nie mam pojęcia w jaki sposób można znać literaturę łacińską bez znajomości łaciny? To tak jakby ktoś nie znający ani słowa po polsku powiedział, że jest świetnym znawcą literatury polskiej. Co można na takie dictum zrobić  innego jak wybuchnąć salwą śmiechu? Bo przecież w jakiejkolwiek literaturze, a zwłaszcza pięknej, nie da się oddzielić formy od treści. Na ten przykład wiersz przetłumaczony na inny język to w zasadzie całkiem nowy wiersz, a nie tylko jego tłumaczenie, zwykle gorszy od oryginału, może być że i lepszy, ale bez wątpienia inny. Co wiec zna "znawca" literatury, który poznał ją jedynie w przekładach na inny język?  Cała tego rodzaju zabawa przypomina lizanie lodów przez szybę :D

MDCXLV. Wymarsz uderzenia

Wymarsz uderzenia, w pięknym wykonaniu Contra mundum. Świetny zespół, nigdy jeszcze nie słyszałem tak wzruszającego wykonania powstańczych i wojennych piosenek.


 Wymarsz uderzenia

A jeśli bzy już będą, to bzów mi przynieś kiść
i tylko mnie nie całuj i nie broń, nie broń iść.
Bo choć mi wrosłaś w serce, karabin w ramię wrósł
i ciebie z karabinem do końca będę niósł.
To wymarsz Uderzenia i mój i mój i mój
w ten ranek tak słoneczny piosenka nasza brzmi —
słowiańska ziemia miękka poniesie nas na bój —
A Polska gdy powstanie, to tylko z naszej krwi.
A Polska gdy powstanie, to tylko z naszej krwi.
A jeśli będzie lato, to przynieś żyta kłos
dojrzały i gorący i złoty jak twój włos
i choćby śmierć nie dała bym wrócił kiedy żyw,
poniosę z twoim kłosem słowiańskich zapach żniw.
To wymarsz Uderzenia i mój i mój i mój...
A jeśli będzie jesień, to kalin pęk mi daj
i tylko mnie nie całuj i nie broń iść za kraj.
Bo choć mi wrosłaś w serce, karabin w ramię wrósł
i ciebie z karabinem do końca będę niósł.
To wymarsz Uderzenia i mój i mój i mój...
Poniosę nad granicę kaliny, kłosy, bzy —
to z nich granica będą — z miłości, a nie z krwi,
granice mieć z miłości, w żołnierskich sercach U —
nasz kraj się tam gdzieś kończy, gdzie w piersiach braknie tchu.

piątek, 30 grudnia 2016

MDCXLIV. ...

Ciekawym doświadczeniem było dla mnie spotkanie z pewną osobą o tyle, że nigdy nie miałem większych kontaktów z introwertycznymi kobietami, ponieważ sam jestem tego rodzaju osobą i w zasadzie wszystkie moje koleżanki, osoby z którymi współpracuje itp. są mocno rozgadane i ekstrawertyczne, co nie dziwi bo osobiście z dużym trudem nawiązuje swobodny kontakt z nowymi osobami, zwłaszcza jak je mało znam i jestem raczej zamknięty w sobie. Normalnie wolę siedzieć sobie słuchając co inni mówią lub zagłębić się we własnych myślach niż dużo gadać, chyba ze kogoś dobrze znam, a i wtedy nie zawsze. Przynajmniej tak jest w prywatnych rozmowach, bo w zakresie występowania publicznego to jak mam w tym jakiś interes jestem w stanie "rozsmarować po podłodze" 95% oponentów, ale to kompletnie inna bajka, że tak powiem.  To ciekawe, ze zwykle bycie wycofaną osobą zwykle wiąże się również ze strachem przed wystąpieniami publicznymi a tego we mnie nie ma nic a nic, raczej im większe audytorium tym mnie to bardziej nakręca. Podsumowując przyznać muszę, że doświadczenie oceniam pozytywnie bo osoba była na tyle na ile moglem ją poznać (czyli póki co niewiele ;) ) bardzo interesująca, sympatyczna i ładna. I o ile  ładnych osób można spotkać sporo, to ciekawe i mające swoje zainteresowania kobiety są wielką rzadkością.

MDCXLIII. ...

Jako introwertyczny i schizoidalny osobnik  (choć moja introwertyczność jest lekko reformowana o tyle, że czasem umiem się maskować w niektórych okolicznościach i nie zawsze można to poznać, jak gdzieś się "rozkręcę", ale wystarczy "wsadzić" mnie w nowe okoliczności i ludzi i i tak to zaraz wychodzi, nie zrobisz z samotnego wilka stadnego zwierzęcia) z każdym rokiem coraz bardziej dochodzę do wniosku, że poza kontaktem z nielicznymi ludźmi których lubię i na których mi zależy jedyne czego oczekuje do świata to to aby się ode mnie odpieprzył, im mniej mam z nim kontaktu tym jestem szczęśliwszy :D

MDCXLII. Sport

Sportowo - ćwiczeniowo to był piękny rok. Przejechałem na rowerze 4000km, przebiegłem 1020km, przeszedłem po górach 355km a dodatkowo 115 godzin interwałowych treningów w domu. Pobiłem wiele swoich rekordów: rekord na 10 km, na 21km, przejście najdłuższej trasy w życiu po górach, najdłuższy ciągły bieg pod górę w życiu. Pięknie, przepięknie :) Wiele razy czułem się jakby mi u ramion wyrastały skrzydła, a ja dziki i wolny pędził poprzez toń błękitnego nieba do gwiazd, jak bardzo uwielbiam to uczucie endorfinowego haju, prawdziwie jak narkoman heroinę.
Choć ciągle wiele rzeczy mi się nie udaje i zwłaszcza w zakresie sprawności ogólnej mam ogromne braki, które dostrzegam, ale tak jest jak ktoś zabrał się za trenowanie mając ponad 20 lat a na poważnie ponad 30, będą w podstawce i średniej szkole w ogóle nie wysportowany i potem nie wraca do dawnej formy, ale wszystkiego uczy się na nowo. Ale nie powinno być to usprawiedliwieniem, bo nie ma usprawiedliwień dla własnej słabości a granicą jest jedynie niebo, można być lepszym, można, można, można, można. W zakresie formy mam jeszcze tyle do zrobienia jak choćby:
- pompka pilometryczna z klaskaniem za plecami - cudo, zakochałem się w tym od pierwszego wejrzenia, taki bajer, na razie doszedłem do poziomu pompki pilometrycznej z uderzeniem się w piersi jak mi wyjdzie w boki, ale posuwam się na przód :) 
Ale w końcu nie ma się gdzie spieszyć, co prawda podręczniki  twierdzą, że z wiekiem forma słabnie, ale na własnym przykładzie widzę, że empiria temu zaprzecza, a teoretycy niech tam sobie wypisują co chcą :D:D

MDCXLI. Guttae perfluant lente

Guttae per frondem perfluant lente
Cum eas spectas vere urgente
Et pulchra terra silescit, spectat
Nam imbrem silva illa expectat


środa, 28 grudnia 2016

MDCXL. Obraz uczonego

Stereotypowym obrazem uczonego jest mężczyzna mówiący szybko i zwykle o czymś za zakresu swojej specjalności, ale niemający bladego pojęcia o otaczającym go świecie. Bez zająknięcia opisuje genom muszki owocówki, w roztargnieniu smarując sobie krawat masłem. Normy towarzyskie i powszechne czynności życiowe są mu całkowicie obce i wprost go przerastają. 

Dean Burnett, "Gupi muzg"

Zawsze mi się taka wizja uczonego podobała. Może poza tym "niemający bladego pojęcia o otaczającym go świecie". Ale reszta jest super :D:D

MDCXXXIX. Contra mundum - Chłopcy twardzi jak stal

Ciekawe wykonanie powstańczej piosenki, a do tego zespół nazywa się po łacinie, co bardzo mi się podoba :)


wtorek, 27 grudnia 2016

MDCXXXVIII. ...

Quid autem? Dicere me posse valde interestus sum qualis ea sit nam ab multos annos nulla tam interesta mihi videbatur. Spectabimus quid sit, spectabimus.

niedziela, 25 grudnia 2016

MDCXXXVII. Trening świąteczny

Nie ma nic lepszego po tym jak dwa dni jadło się więcej niż normalnie, jak zaaplikować sobie godzinny szybki, trening oparty o tabatę, interwały, burpee, pajacyki itp. Od razu czuje się lepiej :)
Burpee zwłaszcza szybkie i w bardziej skomplikowanych odmianach np. na jednej nodze, z pompką, itp. to jednej z moich ulubionych ćwiczeń, nic innego w domu nie jest w stanie tak szybko podnieść tętna i zmęczyć, nie przez przypadek ćwiczenie to jest jednym z podstawowych elementów treningu wszelkich wojskowych oddziałów specjalnych na całym świecie. 

piątek, 23 grudnia 2016

MDCXXXVI. Wolność

W odniesieniu do utworu zamieszczonego w poprzednim poście muszę kilka słów jeszcze napisać o rozumieniu wolności, która uważa dziś jest często rozumiana błędnie. W odniesieniu do mądrze rozumianej wolności nie idzie przecież o wolność absolutną - która w rozumieniu wielu osób oznacza w praktyce wolność do czynienia zła - alkohol, promiskuityczy sex, żądza pieniądza - to nie wolność - to niewola własnych popędów, to zakucie swej duszy w kajdany jak niewolnika. Cyceron napisał, że Wszyscy służymy prawom, abyśmy mogli być wolni, oraz że z Największej wolności powstaje tyrania. Dlatego prawdziwa wolność to wolność w służeniu zasadom i wartościom w które się wierzy to wolność w czynieniu dobra a nie w czynieniu zła. Zło nigdy nie jest wolnością i nasze popędy nie są wolnością. Wolność to obojętność o czym już pisałem w kilku notkach oraz wolność w zakresie tego w jaki sposób chcemy kroczyć słuszną i właściwą ścieżka. Przynajmniej tak ja to rozumiem.

MDCXXXV. Dziki i swobodny

Piękne



Radosny każda chwila
Jakby to był ostatni raz

......
Widzę go ponad mgłą 
świat przemierza drogą swą

.......

Żyje tak jak chce żyć,
Z czystych źródeł wodę pić


czwartek, 22 grudnia 2016

MDCXXXIV. Ważka na wodzie

Ważka na wodzie

W czarodziejskim ogrodzie 
Bluszczem porosłym starym
Tańczy ważka na wodzie
I przegania komary

Skrzydłami szybko porusza
Niebieską barwą objęta
Krąży jak ognika dusza
Tchnieniem wiatru muśnięta

Stopą dotyka toni
I kręgi w koło wzbudza
Za owadami goni
I wcale się nie utrudza

 Skrzydła się poruszają
Że ich nie widać, szybko
Błyski wokół igrają
Tak się porusza gibko

Ponad taflą szybując
Przegląda twarz w jeziorze
 Jak szybowiec pikując
Myśląc, że to jest morze 

 W czarodziejskim ogrodzie
 Który w studni jest marzeń
Ujrzałem ważkę na wodzie
 Wśród innych dziwnych zdarzeń







wtorek, 20 grudnia 2016

MDCXXXIII. Adam Asnyk - Letni wieczór

Letni wieczór

Już zaszedł nad doliną
Złocisty słońca krąg -
Ciche odgłosy płyną
Z zielonych pól i łąk.

Dalekie ludzi głosy,
Daleki słychać śpiew
I cichy szelest rosy
Po drżących liściach drzew.

Promieni gra różana
Topnieje w sinej mgle,
A świeży zapach siana
Skoszona łąka śle.

Wraz z wonią polnych kwiatów,
Z gasnącym blaskiem zórz
Cicha poezja światów
W głąb ludzkich spływa dusz.

W półcieniu pierś olbrzymią
Podnoszą widma gór,
Nocnymi mgłami dymią,
Wdziewają płaszcze chmur.

I wiążą swoje skrzydła,
Podarty kryjąc stok,
Jak senne malowidła
Powoli toną w mrok.

Wieczoru blask niepewny
Oświetla obraz ten -
Ludzie w zadumie rzewnej
Gonią piękności sen.

MDCXXXII. ...

Wymienianie okien zimą jak ja lubię taki syf i rozpierdziel. blee

poniedziałek, 19 grudnia 2016

MDCXXXI. Gwiazd odblaski

Gwiazd odblaski

Na niebie nieprzebytym widać gwiazd odblaski
Poprzez mroki czarne żeglują  w przestworzach
Widziałem jak ich oczy błyszczą poprzez maski
Gdy rankiem odgania je jutrzenka hoża

Poprzez sen nieprzespany, poprzez burz zawieje
Przepaścistą krainą błąka się hypnos zły
Co za horyzontem wśród czerni widnieje
To wilkołak krwi głodny ostrzy swoje kły

Wśród śnieżnej zamieci, gdy świecą na niebie
Latem poprzez dusznego upału opary
Wśród snu i mar dzikich się wszystko pogrzebie
Gdy z piekła przybędą diabelskie ogary

Co wyją wśród gniewu okrutną cantatę
I skrzeczą swych dziobów potwornym wrzaskiem
Śpiewają upiory piekielną sonatę
By uciec daleko ze słonecznym blaskiem

Sol Invictus zasię zwycięża upiory 
Rankiem ukazując twarz swą poprzez mgły
Wracają demony do swej brudnej nory
Zostawiając jedynie stęchły, zapach mdły

A słońce w rydwanie konie szybko spina
Szybując wysoko, iskry krzesząc z kół
I w jego promieniach kompie się kraina
Choć ciemność i słońce dzielą ja na pół






niedziela, 18 grudnia 2016

MDCXXX. Fetysz użyteczności

Dzisiejsze czasy mają jakiś fetysz, manię robienia tego co jest użyteczne. Nie, żeby wcześniej ludzie nie czynili tego co użytecznie, ale dzisiaj ten utylitaryzm stał się jakimś nowym bożkiem. Bardzo często więc w przypadku łaciny, ale i wielu innych spraw, każdy pyta po co to robić skoro to nieużyteczne? Albo do czego może być to użyteczne? Z drugiej strony obrońcy wymyślają dziesiątki dziwacznych argumentów szukając dlaczego coś użytecznym jest, aby drugą stronę przekonać. Albo co jeszcze większym jest obłędem, niektórzy piszą a na co to - przecież pracodawca o to nie spyta.

Jasne, w wielu sprawach użyteczność i przydatność tego co robimy jest ważna, i ja nie zamierzam tego negować. Ale gdzie podążamy jeśli życie sprowadzamy tylko do sumy tego co użyteczne? Czy w zasadzie jeśli przy każdej wykonywanej czynności zadajemy sobie pytanie do czego to użyteczne i czy przyda się to w pracy jesteśmy jeszcze ludźmi? Czy życie jest pracą? Pewnie wielu osób jest, co smutne, ale dla mnie takie podejscie jest chore.

To właśnie to co nieużyteczne jest zawsze najpiękniejsze. Jest najpiękniejsze ponieważ pożądamy go tylko dla niego samego, bez żadnych innych korzyści. De facto jeśli to co robisz, robisz dla jakichś korzyści jakie z tego mieć będziesz, to znaczy że to jest tak brzydkie, że inaczej byś na to nie spojrzał :d Czyli samo w sobie, poza korzyściami które przynosi nie ma w sobie nic interesującego, nie pięknego, nic pociągającego, nic wzniosłego. Natomiast, gdy coś korzyści nie przynosi, a mimo tego ktoś to robi, to wtedy znaczy, że coś wartościowego jest w tym samym, w ten sposób jest to wartościowszym, niż w sytuacji, gdyby robiło się to dla korzyści.

I już nie idzie przecież tylko o łacinę, przy okazji której taka dyskusja mi wyszła kilka dni temu, w oparciu o którą te moje przemyślenia tu dziś zapisuję, ale w rzeczy samej wszystkiego co najpiękniejsze trzeba się by w życiu wyzbyć, gdyby robić tylko to co korzyść przynosi: bo po co poezja? po co patrzeć na przyrodę? po co zastanawiać się nad światem? po co patrzeć na chmury? i po co chodzić po górach? po co? A jeśli nie ma po co to po co byłoby w ogóle żyć?

MDCXXIX. Adam Asnyk - Przeminął czas

Przeminął czas

 Przeminął czas! przeminął czas
Tęczowej cudów powieści,
Już opustoszał święty las
I czarów w sobie nie mieści.

Już w nim nie mieszka żaden bóg,
Faun płochy ani Driada,
Na skrzyżowaniu ciemnych dróg
Żadne już widmo nie siada.

Zaklęty zamek poszedł w dym,
Postrachu więcej nie szerzy...
I Meluzyna głosem swym
Nie wabi błędnych rycerzy.

Już czarodziejski prysnął krąg,
Serc widzeniami nie pieści -
Wyrwał się nagle z ludzkich rąk
Geniusz cudownych powieści!

* * *
Przeminął czas! przeminął czas
Rapsodów sławy i miecza,
Zmalały pieśni pośród nas,
I pierś zmalała człowiecza!

Wolności także zamarł śpiew -
Nie ma skrzydlatej husarii,
Co za ojczyznę lała krew,
Padając z imieniem Marii.

A bohaterstwa jasny cud,
Co niegdyś blasków lśnił tęczą,
Dzisiaj wyklina biedny lud,
Żelazną ściśnion obręczą.

Niezrozumiałym już się stał
Orężny szczęk epopei -
Dla znikczemniałych, smutnych ciał
Bez męstwa i bez nadziei.

*  * *
Przycichła pieśń i kona już,
Nie budząc żadnego echa...
Próżno się czepia zwiędłych róż,
Na próżno w łzach się uśmiecha.

Próżno na grobach w cichą noc
Skarży się smutna i blada,
Straciła dawną swoją moc,
Sercem człowieka nie włada.

On się już wyrzekł złotych mar,
Jasnego zaparł królestwa -
I nieśmiertelny ducha dar
W otchłanie strącił nicestwa.

I runął cały wielki gmach,
Wzniesiony wiarą pokoleń...
Została nędza - niemoc - strach
I ojców spróchniała goleń!

* * *
Lecz błyśnie dzień! lecz błyśnie dzień,
W którym duch ludzki na nowo
Ożywi zeschły życia pień
Girlandą kwiecia różową

I z prochu, w który dziś się wpił
Na dawnych marzeń ruinie,
Zaczerpnie zapas twórczych sił
I znowu w niebo popłynie.

A ideału jasny kwiat,
Z zbutwiałych obrany liści,
Napełni znowu wonią świat,
Zakwitnie pełniej i czyściej.

I żywych natchnień złota nić
Przewiąze prawdy zdobyte -
Co nieśmiertelne, musi żyć!
Choć zmienia kształty zużyte.

* * *
A wtenczas pieśń powstanie znów,
Cudowną moc swą odświeży
I z labiryntu ciemnych snów
Na światło dzienne wybieży.

Rozpostrze tęczę rajskich farb
I nowe jutrznie zapali,
Najczystszy - ludzkich natchnień skarb
Na śpiewnej unosząc fali;

I nieśmiertelną życia treść
Dobędzie z prochu i kału,
I rzeczywistość zdoła wznieść
Za sobą - do ideału.

A bohaterstwo dawnych dni
Uświęci w walce ostatniej,
Gdzie miłość zmaże plamy krwi
I uścisk zwycięży bratni.


MDCXXVIII. Sabaton o husarii



When The Winged Hussas arrived

 A cry for help in time of need, await refief from holy league
 60 days of siege, outnumbered and weak
 Sent a message to the sky, wounded soldiers left to die
 Will they hold the wall or will the city fall

 Dedication
 Dedication
 They're outnumbered 15 to one
 And the battle's begun

 Then the Winged Hussars arrived
 Coming down the mountainside
 Then the Winged Hussars arrived
 Coming down they turned the tide


 As the days are passing by and as the dead are piling high
 No escape and no salvation
 Trenches to explosive halls are burried deep beneath the walls
 Plant the charges there and watch the city fear

 Desperation
 Desperation
 It's a desperate race against the mine
 And a race against time

 Then the Winged Hussars arrived
 Coming down the mountainside
 Then the Winged Hussars arrived
 Coming down they turned the tide

 Cannonballs are coming down from the sky
 Janissaries are you ready to die?
 We will seek our vengeance eye for an eye

 You'll be stopped upon the steps of our gate
 On this field you're only facing our hate
 But back home the sultan's sealing your fate

 [Solo]

 We remember
 In september
 That's the night Vienna was freed
 We made the enemy bleed!

 Then the Winged Hussars arrived
 Coming down the mountainside
 Then the Winged Hussars arrived
 Coming down they turned the tide [x2]

 [Chór]
 Stormclouds, fire and steel
 Death from above make their enemy kneel
 Fighting, power and grace
 Death from above, it’s an army of wings [x4]

 We remember
 In september
 When The Winged Hussars arrived!

sobota, 17 grudnia 2016

MDCXXVII. ...

Czasami wydaje mi się, że za dużo myśli w głowie powoduje wielki mętlik, a to co jest naszą największą siłą jest jednocześnie największa słabością splecione jak ying i yang, waż Urorobos zjadający własny ogon on zawsze tam jest i uśmiecha się ironicznie płonącymi oczami. Jak na coś mam plan i coś jest policzalne jestem jak strzała zmierzjaca prosto w cel której nic nie jest w stanie zatrzymać, a jak czegoś nie da się zaplanować i policzyć jestem jak dziecko błąkające się we mgle.

piątek, 16 grudnia 2016

MDCXXVI. Tetmayer - podczas burzy

 Podczas burzy

Wciągam wicher jak rumak, gdy na step wybieży,
wicher od Tatr wiejący, bystry, ostry, świeży - -
zda mi się, że potargam wszystkie ziemskie sidła,
że mi u ramion rosną długie orle skrzydła
i poniosą mię w przestwór... Słońce się zachmurza,
śmignął z chmur wąż płomienny, zahuczała burza,
wodospadem deszcz lunął. W tym olbrzymim szturmie
wichru, deszczu, piorunów: duszy mej muzyka-
budzi się - głos w niej zagrzmiał jak w wojennej surmie,
melodia ją napełnia szalona i dzika,
a skrzydła orle, co mi u ramion wyrosły,
w niszczących potęg chaos duszę mą poniosły.

MDCXXV. Sabaton - Sparta

Cóż za piękna piosenka :)
Muszę ją sobie puścić wiosną na rowerze. Rower zresztą jest ogólnie tym czego zimą brakuje mi najbardziej. W ostateczności pobiegałbym po jakichś górach :)

 

Many many years ago, when Persia came ashore
 Heeding Leonidas' call, the spartans went to war

 Joined by their brothers, a few against the fateful horde
 Hellenic hearts are set aflame, the hot gates calls their name

 A final stand, stop the persians, spear in hand
 Form a wall, live to fall, and live forever

 Sparta! Hellas!
 Then, and again. Sing of three hundred men
 Slaughter! Persians!
 Glory and death, spartans will never surrender

 Morning has broken, today they're fighting in the shade
 When arrows blocked the sun they fell, tonight they dine in hell

 By traitor's hand, secret passage, to their land
 Know his name, know his shame will last forever

niedziela, 11 grudnia 2016

MDCXXIV. Piękno i brzydota

Słuchając innego wyglądu Vetulaniego dowiedziałem się, że neuronauka potwierdza to co zawsze czułem intuicyjnie, że lepiej koncentrować się na tym co piękne niż na tym co brzydkie. Okazuje się, że brzydota i piękno choć wydawać by się mogło, że wypływające z tego samego źródła mają zupełnie innym mechanizm. A dokładniej zupełnie inne obszary mózgu zapalają się gdy patrzymy na coś co oceniamy jako brzydkie a inne gdy patrzymy na to co piękne. Gdy patrzymy na to co brzydkie zapala się część naszego mózgu, którą mamy wspólną z innymi zwierzętami - ergo jesteśmy wtedy zwierzęciem. A gdy patrzymy na to co oceniamy jako piękne zapala się część mózgu, którą ma rozwiniętą jedynie człowiek :) Czyż to nie jest piękne, że jest to kolejna cecha odróżniająca nas od zwierząt, ze postrzegamy piękno. A ponieważ jak napisałem w notce "Rzymianie i barbarzyńcy" cechą człowieka cywilizowanego powinno być wyeliminowanie ze swej duszy wszelkiej zwierzęcości zwracanie uwagi na piękno a jak najmniejsze zwracanie uwagi na to co brzydkie jest właśnie eliminację pierwiastka zwierzęcego z siebie?
I czyż nie jest ciekawe, że antyczni Hellenowie byli chyba jedną z nielicznych jeśli nie jedyną cywilizacją, która w kanonie artystycznym stawiała na pierwszym miejscu piękno i ogólnie lubiła piękno we wszystkim. I stąd taki magiczny czar hellenizmu. Jak wspaniale wiele odkryć współczesnej neuronauki potwierdza to co mówili antyczni Grecy.

MDCXXIII. Wyklady prof. Vetulaniego

Bardzo ciekawy wykład prof. Vetulaniego - o tym jak długo zachowywać sprawność umysłowa i fizyczną. Ogólnie można powiedzieć - dużo się uczyć, uprawiać sport i mało jeść :)
Zaskoczyło mnie to, że aż tak pozytywny efekt mają głodówki, zwłaszcza dłuższe głodówki, chyba się kiedyś będę musiał się za to zabrać kiedyś.



sobota, 10 grudnia 2016

MDCXXII. Łacina w Europie

Ostatnio podlinkowałem na Facebooku petycję znajomego w wprowadzenie łaciny jako jednego z jezykow urzędowych w Unii Europejskiej.
Gdyby ktoś był zainteresowany zamieszczam link

https://www.change.org/p/parlamento-europeo-latin-as-official-language-of-european-union-latino-come-lingua-ufficiale-dell-ue?recruiter=40987706&utm_source=share_petition&utm_medium=facebook&utm_campaign=share_page&utm_term=des-lg-share_petition-no_msg

O ile nie mam złudzeń, że coś to da, to uważam to za szczytną ideę, a fakt, iż Europa jako jednego z urzędowych języków nie ma łaciny, języka bez którego w obecnej postaci nie miała by żadnej szansy zaistnieć i który do XVIII wieku a gdzieniegdzie dłużej był podstawowym językiem międzynarodowej komunikacji w Europie, za wyraźnie pokazujący jak bardzo odeszła ona od swych korzeni.

Jeszcze bardziej symptomatycznym jest fakt, iż autor petycji nie napisał jej po łacinie. Jest po angielsku - i ok bo to język najlepiej dziś zrozumiały i jest po włosku bo to język autora. Ale brak łacińskiej wersji petycji o wprowadzenie łaciny jako języka urzędowego jeszcze lepiej pokazuje jaka jest smutna kondycja języka, który spowodował, że jesteśmy tym kim jesteśmy.


MDCXXI. Xandria - Forevermore


Once there was a time of a never-ending dream
Of being free, of immortality
When a song was a mystery
And the stars so easy to reach
But something changed, now the sand’s trickling slow
The time of innocence is over now

I know the rivers won’t be flowing on forevermore
The wind of time blows right into my eyes
My flower withers and so do they all
Nothing lasts forevermore

Why is my fate that I will never see
The story’s end, the final truth to be
And to you lights that help me through the dark
My greatest fear is losing your spark

I know the rivers won’t be flowing on forevermore
The wind of time blows right into my eyes
My flower withers and so do they all
Nothing lasts forevermore

I see the days go by and feel the snow is falling down
I’ve seen the end is waiting by my side
The dream is lost, once I was told
It’s gone forevermore


środa, 7 grudnia 2016

MDCXX. Przemiany Rzymu

Ile razy bym nie czytał jakiejś kolejnej historii Rzymu to zawsze smutek mnie ogarnia, gdy dochodzę do czasów późnego cesarstwa i czytam jak wspaniali, dzielni, niewzruszeni "Synowie Wilczycy", zmienili się w jakichś dziwnych durni.

MDCXIX. Trening

Po ponad tygodniowej przerwie spowodowanej najpierw wyjazdem a potem sprzątaniem po pożarze powrót do regularnych treningów od wczoraj był czymś pięknym. Jak nie ćwiczę to aż się dziwnie czuję, a moje niewyżycie powoduje, że jeszcze bym komuś przylał ;)

poniedziałek, 5 grudnia 2016

MDCXVIII. Osobowość

Zawsze na większości testów psychologicznych jakie robiłem wychodziło mi, że mam w mniejszym bądź większym stopniu schizoidalną osobowość. Gdy czytam opisy osobowości schizoidalnej to w większości przypadków tak jakbym czytał dość dokładną charakterystykę mojej osoby.

Osobowość schizoidalna to typ osobowości cechujący się tendencją do izolowania się, niewytwarzania silnych związków oraz wycofywania się z kontaktów emocjonalnych i społecznych, uznawania ich za niepotrzebne. I w zasadzie nigdy mi specjalnie nie były potrzebne jakiekolwiek związki i kontakty z ludźmi. I nie idzie o nielubienie ludzi - to osobowość mizoginiczna, osoba schizoidalna natomiast może lubić ludzi po prostu są mu oni niepotrzebni, jest tak samo zadowolony jak ich nie ma jak i wtedy gdy są, a czasem nawet bardziej.

Osoby schizoidalne charakteryzują się również dystansem uczuciowym a w skrajnym przypadku zupełnym brakiem uczuć. W moim przypadku też to się dość dobrze sprawdza, bo rzadko miewam jakieś uczucia zarówno pozytywne jak i negatywne. Rzadko też kieruje się nimi. Zwykle mam plan, który po prostu punkt po punkcie jak maszyna wykonuję. Dokładnie, metodycznie i bez wahania.

Również mała wrażliwość na pochwały i nagany się świetnie sprawdza. Nie mówię, że w ogóle, bo poza skrajnym schizoidem chyba każdy woli jak go pochwala, ale najczęściej bardziej kieruję się tym co sam o sobie myślę niż tym co mówią o tym co robię inni. Jeśli jakieś swoje postępowanie uważam za słuszne wtedy mało mnie obchodzi, czy inni to chwalą, czy gania i co tam sobie myślą. To bez znaczenia. Idzie za tym mała wrażliwość na normy i konwenanse społeczne. Oczywiście zwykle ich przestrzegam bo tak jest wygodniej, ale raczej z wygody i chęci uniknięcia kłopotów niż z wiary w nie bo jedynymi regułami jakie przestrzegam są te które sam sobie postawiłem.

Może jedynie niemożność odczuwania przyjemności - anhedonia nie jest u mnie specjalnie obecna, bo wiele rzeczy sprawia mi przyjemność, co zresztą dowodzi, że jakieś tam uczucia jestem w stanie odczuwać.

MDCXVII. ...

Miałem ostatnio okazję poćwiczyć, czy jestem już stoickim mędrcem i o ile pewnie do doskonałości mi jeszcze bardzo daleko to wydaje mi się, iż test na stoika zdałem dobrze. Gdy bylem na wyjeździe na konferencji w domu wybuchł pożar w łazienka cała spalił a i mieszkanie częściowo okopciło i trzeba je remontować. Gdy rodzice dzwonili z tym jakoś nie zdeprymowało mnie to wielce, nawet nie wróciłem wcześniej do domu i ogólnie mnie to nie zdenerwowało czyli zachowałem się jak prawdziwy Rzymianin :D
Przez chwilę nawet, bo tak to mówili, myślałem że nie spaliła się łazienka tylko całe mieszkanie i choć kocham moje książki chyba najbardziej ze wszystkiego na świecie, to pomyślałem sobie w tamtej chwili, że trudno i nawet jakby się tak stało to przecież nie byłby to powód aby jakoś się specjalnie martwić bo i jaki pożytek przychodzi z martwienia się?

niedziela, 4 grudnia 2016

MDCXVI. Z mądrości stoicyzmu

Ten z was, kto machnawszy z pogardą reką na rzeczy zewnetrzne, wszelkim staraniem otacza swoją προαιρεσις, tak ją zaprawia, tak ją hartuje i w rezultacie doprowadza ją do takiego stanu doskonałości, iż jest ona prawdziwie zgodna z naturą, prawdziwie wyniosła, wolna, niezależna od wszelkich trudności i przeszkód, wierna i skromna. 

Epiktet, Diatryby, I, 4, 18


MDCXV. Chodnik przed posesją

Ciekawe jest, iż pr5awo, że właściciel danej posesji ma obowiązek utrzymania w dobrym stanie chodnika przed nią jest bardzo starej proweniencji. W Historii Rzymu autorstwa Mary Beard wyczytałem, że zasada ta została ustanowiona przez cesarza Augusta.

sobota, 3 grudnia 2016

MDCXIV. Z mądrości stoicyzmu

Wszytsko, co może cie uczynić doskonałym jest w tobie.

Seneka, Listy moralne do Lucyliusza 80, 4

MDCXIII. Z mądrości stoicyzmu

Określenie mędrzec to ucieleśnienie beznamiętności .. obojętnej na to co na zewnątrz.

Przede wszystkim mędrzec ex definitione jest w sposób doskonały obojętny i nieczuły wobec wszystkiego, co go spotyka.

piątek, 2 grudnia 2016

MDCXII. Łacina w Polsce

Bardzo ciekawy tekst na temat nauczania języka łacińskiego w Polsce. Polecam:

http://ptf-spp.blogspot.com/2016/11/nauczanie-jezyka-acinskiego-w-polsce.html

Świetnie pokazuje jak daleko jesteśmy od tak zwanego "zachodu" jeśli chodzi o łacinę, nawet biorąc pod uwagę, że zachód w tym zakresie funkcjonuje źle, a to uważa się za "znajomość" łaciny jeśli chodzi o poziom o szkoły średniej jest często znajomością jedynie paru sentencji regułek gramatycznych.

MDCXI. ...

Zabawnym jest zarzut jaki czasem niektórzy mają wobec mojej osoby, że żyję w swoim własnym świecie. A w niby jakim świecie mam żyć? W cudzym? Dla mnie raczej dziwnym jest czemu tyle osób żyje na codzień nie swoim życiem, nie swoimi sprawami, nie swoimi wartościami, nie tym co ich cieszy i bawi. Stają się przez to smutni, wyzbyci marzeń i młodzieńczej radości życia. Nie wszyscy rzecz jasna, ale większość osób jakie znam. Być może to naturalna kolej rzeczy, ale jako że ja mam własny świat do życia całkowicie autonomiczny od świata rzeczywistego, to mnie to nigdy póki co nie spotkało. I nie chciałbym, aby mnie spotkało. Wolę swój świat i robienie tego co mnie bawi niż niby jakieś pseudo "realne" życie, które z realnością i tak ma niewiele wspólnego bo całe życie jest irrealne, i jest tylko pyłem na wietrze.

czwartek, 1 grudnia 2016

MDCX. Per portam

Per portam

Per portam properare per frondes
Quam via tortuosa vertitur
Quid post arcum videbis respondes
Mox silentia in silva auditur


Link within

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...