Na kształt
porannego z nad mgieł moczaru
Wyłania się rankiem szczyt wśród mlecznych chmur,
Gdy wiatr je niesie z sennego koszmaru,
Budzić się trzeba, choć porą nocną jakiś lemur
Wyłania się rankiem szczyt wśród mlecznych chmur,
Gdy wiatr je niesie z sennego koszmaru,
Budzić się trzeba, choć porą nocną jakiś lemur
Poszarpane
kształty rodzi,
Wśród głowy zwojów zakręconych,
Lecz wtem poranny sen odchodzi,
Ścieżką głuchą wśród myśli szalonych,
Wśród głowy zwojów zakręconych,
Lecz wtem poranny sen odchodzi,
Ścieżką głuchą wśród myśli szalonych,
I biała
postać w śniegu brodzi,
Czy duch to zimy znowu nadchodzi?
Co widzieć ducha Tobie szkodzi?
Po co on znowu tu przychodzi?
Czy duch to zimy znowu nadchodzi?
Co widzieć ducha Tobie szkodzi?
Po co on znowu tu przychodzi?
Podąża kształt
w głębokim śniegu,
Po chwili widać tylko ślady,
A potem nawet nie ma śladu,
Lśnią przezroczyste gwiazdy.
Po chwili widać tylko ślady,
A potem nawet nie ma śladu,
Lśnią przezroczyste gwiazdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz