Jako że właśnie czytam sobie Historię nudy, Petera Tooheya to kilka kawałków z niej tutaj zacytuję. Choć problem nudy mnie jakoś nigdy nadmiernie nie dręczył bo na świecie tyle jest ciekawych rzeczy do zrobienia, tyle książek do przeczytania, tyle rzeczy do napisania, że nie problem nudy ale krótkości doby jest tym co to bardziej mi na go przeszkadza. Już za czasów gdy jeszcze w średniej szkole byłem chciałem nie spać najlepiej wcale aby czasu mieć więcej. I choć dziś już nie wierzę, że jest to możliwe (a robiłem swego czasu nawet takie eksperymenty na sobie ), to jednak i tak gdzieś tam w głowie myśl powstaje, żeby nie spać bo wtedy doba dłuższa by być mogła. A przecież marzenie to od wieków ludziom towarzyszyło, bo już w babilońskich legendach występuje motyw w którym Utnapisztim (pierwowzór Noego) wyprawiając się po ziele wiecznej młodości postanowił razu pewnego nie spać. Ale co mu z tych eksperymentów wyszło innym razem może opiszę, bo o nudzie a nie o niespaniu miałem pisać, ale moje pisanie jakoś, wzorem starożytnych, średniowiecznych lub tez barokowych tekstów, w miejsce tego jak współcześnie uczą tematu się trzymać i w zdaniach krótkich dziwnie porwanych rzecz ujmować, jak meandrująca rzeka zakola tworzy i to tu to tam się między zielonymi pagórkami z myśli utkanymi wije, dziwne treści nieraz bardzo luźny związek z tematem mające obejmując. I wije się, wije, tworząc obrazy dziwne. Ale jakoś taki styl i, że tak to nazwę poetyka , bardziej mi odpowiada od tych współczesnych zwyczajów, krótkimi zdaniami mającymi mało złożoną budowę pisania. Bo to tak jakby ktoś zamiast złożonego i wielokondygnacyjnego budynku w chacie liśćmi pokrytej zamieszkać wolał, dziwne zwyczaje te XX wieczne z tego co wiem po raz pierwszy w Stanach Zjednoczonych powstały więc co się dziwić barbarzyńcom, ale dziwić się można, ze tylu ludzi współcześnie lubi naśladować dzikich. Może to powrót do natury w stylu Rousseau, nie rozumiem tego dziwactwa? Ale znów od tematu odbiegam, wróćmy wiec do nudy.
Bo z jednej strony problem ten jak pisałem jakoś specjalnie mnie nie dręczy. Ale z drugiej. Z drugiej zaś wczytajmy się w słowa, które znalazłem w onej wymienionej tu księdze, a raczej książeczce bo rzecz to stosunkowo cienka i literami dużymi wydrukowana, wiec księga ją nazwać byłabyż to przesada.
I znalazłem tam takie zdanie "Wiele osób przechwala się, że nigdy się nie nudzą. Niemal wszystkie te osoby kłamią". Wiec tak na to patrząc może wydaje mi się tylko, ze nie nudzę się a w rzeczywistości nudzę się tak strasznie, że z nudy już żyć nie mogę. Może i tak być, bo życie tez nieraz bardzo nudnym i bezsensownym mi się zdaje, więc może to że się nie nudzę złudzeniem jest tylko wynikającym z tego, że nudzę się zbyt bardzo, tak bardzo, że już nawet nudy odczuwać nie jestem w stanie.
A z opisywanej książki taki wierszyk:
O dziesiątej z rana dokańczają śniadania
Mija jedenasta, może dotrą do miasta
A gdy południe oznajmią, wreszcie się praca zajmą
Pierwsza i druga mijają, żmudnie zajęcia szukają
Jednakowoż do trzeciej przewidzieli już przecie
Że do godziny czwartej nuda ich całkiem ogarnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz