środa, 26 grudnia 2012

CCCLXVI. Ensiferum

Zespół Ensiferum, o którym pisałem kilka dni temu strasznie mi się spodobał. rewelacyjny folk metal, melodyjny, strasznie szybki i bojowy, czyli to co lubię, a jeszcze ciekawe teksty. Normalnie zakochałem się w nim :d Poza tym bardzo dobrze się przy tym ćwiczy szybkie ćwiczenia aerobowe myślę, też że jak tylko przyjdzie wiosna to bardzo nada się do słuchania na rowerze. Przy takiej dzikiej muzyce wyprzedzę wszystko co się rusza na drodze :d  A ze z roku na rok mam coraz lepsza formę do jeżdżenia to powinno być fajnie przyda się jako zamiennik do Sabatonu, który w tym roku na rowerze słuchałem. Już Sabaton dawał niezłego kopa ale to jest jeszcze bardziej szybkie, dzikie i szalone. A tak w ogóle to już nie mogę doczekać się jazdy na rowerze, jej jak mi go brakuje. przez te wszystkie egzaminy i zdawanie nie jeździłem we wrześniu więc już 4 miesiąc bez jazdy na rowerze, jak to wytrzymać :d

CCCLXV. A6W

Od pewnego czasu trwa moje kolejne podejscie do aerobicznej 6 Weidera. Na razie dotarłem do 8 z 42 dni. Przy czym miałem dzień przerwy, a poza tym kilka razy nie dałem rady zrobić całego cyklu więc zrobiłem część nie licząc tego jako dzień. Ciekaw jestem czy uda mi się tym razem skończyć całość. Nawet nie w 42 dni koniecznie ale więcej ważne by dojść do końca :d. Jak dotąd dotarłem kiedyś do 10 dnia. Ale mam nadzieję, że teraz będzie lepiej.

Ciekawy jestem również czy te ćwiczenia faktycznie tyle dają ile pisze w opisach. Bo po 8 dniach wykonanych efekt jest jakiś ale jakiś rewelacyjny to nie :D Ale pewnie jak zawsze zbyt wiele bym chciał od razu. Cóż nie można mieć wszystkiego. Mam nadzieję, że jakieś efekty w każdym razie będą, bo same ćwiczenia są jak dla mnie dość nudnawe i to chyba w nich męczy najbardziej. Wolę coś robionego w szybszym tempie, bardziej skakanego i szalonego niż takie dość wolne i monotonne ćwiczenia. Ale postaram się wytrwać, aby się przekonać co z tego wyjdzie. Trzeba być twardym jak stal :P

niedziela, 23 grudnia 2012

CCCLXIV. Mortiferens de caelo - translatio


Mea translatio in linguam latinam versus a Ensiferum scripto et “Deathbringer from the sky” intitulato de qua in notationae infrascripta lectoribus dicebam. Sed cavete non semper translatio mea est expresis verbis scripta sed bene res quae in illo versus scripte sunt narrat.


Mortiferens de caelo


Super terram in excelsis
Infra nubibus nunc densis
Vides umbram nunc volentem
Olim vere perhorrentem
Multi putant fabulam veteram
Sed tu eam spectabis veram

Mortiferens de caelo munera nocte capit
Time quamdo ille in igne ea sapit
Non est turres tam alta neque specus tam profunda
Nihil te salvare potest - bestia vere iracunda
Itaque supplicium fac et mortem tuum expecta!

Spelunca divitibus et auro impleta
Sed mens bestiae non est valde quieta
Tempus adest ad confligendum
Omnia clamoribus implendum
Igne caeci homines, fumus astra celat
Draco caelum antiquum properat!

Omnia chaos devorabit
Et hominies trucidabit
Nomine meo animae mortalium erunt timentes
Igne urebo corpora et ossa quamvis non volentes

Semper scient fabulam fuisse veram
Ardebunt videns bestiam mortiferam

Mortiferens de caelo munera nocte capit
Time quamdo ille in igne ea sapit
Non est turres tam alta neque specus tam profunda
Nihil te salvare potest - bestia vere iracunda
Itaque supplicium fac et mortem tuum expecta!

Vestrae clamores meos mores non mutant
Invidia magna cor meus impletus
Igne firmior et potentior ero multi putant
Igne mundum devorabo ut sit totus quietus

CCCLXIII. Mortiferens de caelo

Jako że kilka razy na przestrzeni pisałem o smokach to zamieszczę utwór Ensiferum o smokach. Deathbringer from the sky - też ciekawa i bardzo bojowa piosenka. Bestiam magnam videre malum non est. Itaque bonum est se ipsum bestiam esse. Dragonum magnum qui omnes devorat omnes vicit victurusque est. Et quasi dragonus ille de cantione hic posita semper omnes devorare terrificare et vincere volo ;) Dragonum qui mortem fere et vere eum mortiferentem dragonum nominare potes si velis. Mortiferens dragon non solum in legendis esse possit sed etiam in vero mundo. Vides ut volat vides ut appropinquat, vides ut te devorabit? vides? Vides dentes eius magnas horrendasque? Vides caudam et squammam eius? Vides vocem horriblem, vides alas magnas apertasque? Vides bestiam? Appropinquam ad te ut te devoret, ut omnia devoter. Mortiferens de caelo,  in tenebris et nocte victimas suas querens.



Tekst oryginalny:

High above the ground
Beyond the thunderclouds
A Black shade is flying alone
Once so feared among men
Now the legend is becoming too old
But finally the horrifying truth is about to unfold

Deathbringer from the Sky
Hunting victims in the night
Feel the terror as flames are burning bright
There is... No tower as high or a cave so deep
That can save you from its endless spite
So bow down and face your wretched destiny

A Den filled with treasures and gold
No longer calms his spirit so cold
Again it is time to spread the wings of doom
A Growl shakes the ground
Flames blind men and smoke covers the stars
As he rises towards an ancient sky

The era of total chaos will arrive
Men shall flee in fear
My name will haunt their mortal souls
I'll burn their flesh and I'll crush their bones

Now they shall know
That every myth told is true
They shall burn on my blazing gallows

Deathbringer from the Sky
Hunting victims in the night
Feel the terror as flames are burning bright
There is... No tower as high or a cave so deep
That can save you from its endless spite
So bow down and face your wretched destiny

Your screams can't make me feel pity or regret
I only feel furious hatred
With fire my dominion is gained
So burn away and let my kind rule the world again

Tłumaczenie za stroną:
http://www.tekstowo.pl/piosenka,ensiferum,deathbringer_from_the_sky.html

Wysoko ponad ziemią
Poza burzowymi chmurami
Czarny cień szybuje samotnie
Niegdyś budzący takie przerażenie
Teraz legenda staje się zbyt stara
Ale ostatecznie straszliwa prawda wyjdzie na jaw

Niosący Śmierć z Niebios
Łowi ofiary w nocy
Poczuj grozę, gdy płomienie jasno płoną
Nie ma wieży tak wysokiej ani groty tak głębokiej
Która ocaliłaby cię od jego nieskończonej złośliwości
Więc padnij na twarz i przygotuj się na swój paskudny los

Leże wypełnione skarbami i złotem
Nie może dłużej utrzymać jego ducha w zimnie
Znowu nadszedł czas, by rozwinąć skrzydła fatum
Ryk wstrząsa ziemią
Płomienie oślepiają ludzi i dym zakrywa gwiazdy
Gdy on wzbija się w starożytne niebo

Nadejdzie era całkowitego chaosu
Ludzie uciekną w przerażeniu
Moje imię będzie prześladować ich śmiertelne dusze
Spalę ich ciała i skruszę ich kości

Teraz się dowiedzą
Że każdy opowiedziany mit był prawdziwy
Spłoną na moich jarzących się szubienicach!

Niosący Śmierć z Niebios
Łowi ofiary w nocy
Poczuj grozę, gdy płomienie jasno płoną
Nie ma wieży tak wysokiej ani groty tak głębokiej
Która ocaliłaby cię od jego nieskończonej złośliwości
Więc padnij na twarz i przygotuj się na swój paskudny los

Wasze krzyki nie wzbudzają we mnie żalu ni litości
Czuję jedynie palącą nienawiść
Moje panowanie wzmocni się przez ogień
Więc wypal się i daj memu rodzajowi podbić świat ponownie

czwartek, 20 grudnia 2012

CCCLXII. Ensiferum - Iron

Kolejny zespół jaki mi się ostano spodobał Grający lubiany prze mnie gatunek Vikiński Metal. Muzyka pełna woli walki, tak, że słuchając ją prawdziwie ma się ochotę chwycić miecz w swą rękę, i słyszeć głos wołający na swój widok - A furore Normanorum libera nos Domine!
Rewelacyjna i klimatyczna muzyka. Oczywiście tylko jak ktoś lubi coś takiego ;)

Wiec Ensiferum i piosenka Iron




Tekst angielski i tłumaczenie, znalezione w necie z moimi licznymi zmianami, bo nei wszytsko mi sie podobało.

The silence breakes the ground
a shadow is riding the horizon
An arcane man arrives to town
remoresless and condemned
Tasted the snake´s poison
broken every bone
Felt a thousand gunshot wounds
but there´s nothing that whiskey can´t cure

Ride Through the crossfire
Ride Through the flames, like a predator in the night
The eagles fly into eternal sunset
The heroes die, dying for their pride

Awoken to heavy galloping
I heard the blasting whiplash
Eyes are filled with lust to kill
Beware, he´s crying out your name
Now the time has come
when the Iron tears the heart
And the trumpets will ring loudly
as the stars are painted with blood

Blazing fire under the moon
burning taste of lead
We´ll ride forever
cause´ the Iron is stronger than death



Cisza przełamuje ziemie
Cień galopuje przez horyzont
 Tajemniczy człek dociera do miasta
 Bezlitosny i skazany
 Zatruty węża trucizną
Z połamanymi wszystkimi koścmi
Pokryty tysiącem ran postrzałowych
Ale nie ma niczego, czego whisky nie mogła by wyleczyć

Pędzić przez straszliwą bitwę
Pędzić przez płomienie, jak drapieżnik w nocy
Orły fruną w wieczny zachód słońca
 Bohaterzy giną, umierając za swoją dumę

Obudzony ciężkim galopem
Usłyszałem dźwięk miażdzonych szyj
Oczy wypełnione są żądzą mordu
Strzeż się, on woła Twoje imię
Teraz czas nadszedł
Gdy żelazo rozdziera serce
I trąby będą dąć głośno
 Jak gwiazdy są one pokryte krwią

 Pod księżyca światłem wybucha ogień
Smak spalonego ołowiu
 Będziemy galopować po wieczność
Ponieważ żelazo jest silniejsze od śmierci

sobota, 15 grudnia 2012

CCCLXI. Grudniowe chmury

Pokrywa chmur niebo ciężka powłoka
Grudniowe dni szare jak brudna szmata
Ptak dziś nie śpiewa w jasnych obłokach
A w brudnych roztopach nawet śnieg nie lata

Zaś umysł pomimo zimnego świata
Spętany śniegiem i brakiem zieleni
Jak z łuku strzała ponad świat wylata
Jak bursztyn w pyle srebrzyście się mieni

Bo świat jest tylko złudzeniem, powłoką
Która jak senna mami  codzień mara
Zamiast się ponieść niebiańskim widokom
W  błocie go zawsze utaplać się stara



poniedziałek, 10 grudnia 2012

CCCLX. Drzewo we mgle

Ptaki, mgławica, księżyca  mroczna
Strona nam świeci gdy mgła osiada
I choć na zdjęciu nie jest widoczna
Ujrzeć ją można gdy noc opada

Drzewo ugina się pod naporem
I stado ptaków do niego leci
Mgłą pochłonięte jak strasznym stworem
A księżycowe światło nie świeci

Liście opadną jak mgły świetliki
Ptaki pochłonie ziemia złowieszcza
Lecz dalej będą mgły tej promyki
Przenikać ziemię w której duch mieszka




niedziela, 9 grudnia 2012

CCCLIX. Versus de frigore

Nunc autem in Polonia nostra frigus magnus est. Itaque ego versuum de frigore composui :)

Terra nive est operta
Mea mens autem non certa
Nescio possit nix durare
Dei festum expectare

Vides terram et frigorem
Vel fortasse tu dolorem
Sentis magnum si properas
Manibus aliquid geras

Et sunt nudae tuae manae
Tradentes hodie silvanae
Arboris pulchri vigorem
patribus sequentem morem

Mundus nive operitur
Vocem nec avis auditur
Nemo frigus nunc auditur
Nemo sapienter ducitur

Frigus magnus et horrendus
Nunc a me vobis dicendus
Ut sentiatis eum fortem
Ne nobis ducat ad mortem
Ne nobis ducat ad mortem ;)



piątek, 7 grudnia 2012

CCCLVIII. Somnus de meipso bestias necante

Hodie denuo vere permirum somnum habui.  Eram in loco quidam ubi licanthropi et aliae bestiae habitabant cum allis hominibus. Erat fortasse deversorium. Et ego  ibi fui habitavique. Nocte nonullis homines in bestis se mutarent et aliis necarent. Horrende bestie et terribiles ert. Sed ego a bestiis perhorrendus non fui, sed ego bestias necavi. Me bestiae imebant et a me necabantur. Quid sentitis smnus signifiare potest videre meipso bestias necante. Ego multas bestias necavi et omnes postea me timebant et bestiae et alli homines me verebnt sed quoquae timebant. Non est mirum tales res in somnis videre. Ego spatham magnam longamque habui et ea bestias necavi.

niedziela, 2 grudnia 2012

CCCLVII. W jesieni

Kolejny piękny wiersz Kazimierza Przerwy-Tetmajera jakże pasujący do jesiennego nastroju i jakże piękny.

O cicha, mglista, o smutna jesieni!
Już w duszę czar twój dziwny, senny spływa,
przychodzą chmary zapomnianych cieni,
tęsknota wiedzie je smutna i tkliwa,
ileż miłości, och, ileż kochania
umarła przeszłość z naszych serc pochłania,
z naszych serc biednych, z naszych serc bezdeni...

Zamykam oczy... Blade ciche cienie
suną się w liści posępnym szeleście -
jak obłok światło: niesie je wspomnienie...
O dni umarłe! o dni! gdzież jesteście?...
co pozostało po was?... Ach! daleko,
daleko kędyś toczycie się rzeką
szarą i mętną w głąb puszcz i w milczenie...


CCCLVI. Róża w śniegu

Róża zmarznięta na śnieg upadła
Gdy zima mrozem na ziemię siadła
Kolor ma czarny jak toń głębiny
Z jakiej pochodzi ona krainy?

Zielone płatki w szronie zmarznięte
Łodygi ciało całe ściśnięte
Martwa zasycha na tafli białej
Soki nie krążą w szyi stwardniałej

Lecz wiosną znowu zakwitnie rosa
Gdy ptak zaśpiewa w złocistych kłosach
Łodyga w górę wzleci do słońca
Kolejną zimą doczeka końca



sobota, 1 grudnia 2012

CCCLV Gorzki smak

Choć sztandary twe srebrzyste
W słońcu głoszą zew zwycięstwa
Myśli  nie są pozłociste
Gorzki smak ma tak jak klęska

I choć wszyscy Ci zazdroszczą
W sercu gości smutek blady
Twarze ich dzisiaj mnie złoszczą
Bo to wstrętne ścierwojady

A nienawiść mnie przenika
Serce me jak ogień pali
Choćbym chciał ona nie znika
Do tych co nas najechali

Zdrajcy jak żmije wijące
Winkli w ciało, w duszę jad
I wypala mnie jak słońce
Gniewu tego wielki gad

Pali mnie jak piętno w twarzy
Wypalone gdzieś żelazem
A w mej głowie zło się żarzy
By ich zmiażdżyć wielkim głazem

Jako w starej rzekli pieśni
Gdzieś przed wiekiem napisanej
Jak w czerwonej gdzieś czereśni
Lecz robakiem przewiercanej

Która rzecze takie słowa
Jakże bliskie  mi niezmiennie
Które ciągle moja głowa
Wypatruje gdzieś daremnie

"Jedzie, jedzie rycerz z dali,
młody rycerz w lśniącej stali,
a po hełmie laur mu pnie się,
dank i chwałę z pola niesie.

Jedzie, pyta: co się dzieje?
w domu nie był czas niemały.
Rozpoczęły się turnieje,
męże idą szukać chwały.

Wstali starsi, młodsi wstają,
w szranki idą całą zgrają,
idą w szranki z piersią wrzącą,
laury twoje sen im mącą.

Idą w szranki całą zgrają,
laury twoje sen im mącą,
ciebie tylko tam czekają
hej, rycerzu z zbroją lśniącą.

Jedzie, jedzie rycerz z dali,
młody rycerz w lśniącej stali;
czerpiąc siłę z krwi i bólu,
dank i chwałę zdobył w polu.

Jedzie, wieje z hełmu kitą,
orle skrzydła świecą w godle,
chrzęści zbroja, grzmi kopyto,
lecz się rycerz chwieje w siodle.

Stanął, szepce: Przyjacielu,
zawodników widzę wielu,
niby z sobą walczą kopią,
ale we mnie oczy topią.

Ze mną, ze mną to na próbę
wyjechali tam do słupa
i te drzewce wzięli grube -
a ja wiozę w sobie trupa.

Upiór patrzy w moje oczy,
świat mi cały kirem mroczy,
zimne ręce na mnie wkłada,
wyje za mną: biada! biada!

Co mi moc ma, chwała warta,
cóż, choć imię niesie grozę -
na ramionach moich czarta,
w ciele moim trupa wiozę.

Lecz na Boga! zanim runę,
jeszcze skrzeszę mieczem łunę,
jeszcze laury zerwę świeże
choćby na grób!... W bój, rycerze!..."




[Wiersz w cudzysłowu to  wiersz Kazimierz Przerwy Termajera - Rycerz]









niedziela, 25 listopada 2012

CCCLIV. Twarz księżyca

Twarz twoja trupio blada
W jeziorze się odbija
I gdy na wodzie siada
To senność szybko mija

Świeci blaskiem srebrzystym hen na niebie daleko
Kraterami pokryta biała jak świeże, zsiadłe mleko

Wpatruję się w twarz twoją
Na niebie ona i wodzie
Lecz nigdy nie będziesz moją
Gdy wodę ruszy przechodzień

Księżyc luną zwany, kochany i znienawidzony
Przez wilki w niebo patrzące on zawsze utęskniony

Czasem tak blisko świeci
Że ręką chciałbyś twarz jego
Dotknąć, lecz ona uleci
I nie dokonasz tego

Bo i ta luna na niebie i twarz jej w jeziora toni
Daleka i niedostępna przed mym dotykiem się broni

Lecz chociaż świeci daleko
I dotknąć jej nie zdołasz
To jak wilk siedząc nad rzeką
Przeciągłym wyciem ją wołasz



czwartek, 22 listopada 2012

CCCLIII. Senne majaki o świecie

Przekraczając snu firmament
Nad rozlanym stawem marzeń
Jak świecący nieba diament
Skrzy się złotem wir wydarzeń

Sen, szaleństwo, mara, czarty
Zjawy, duchy i umrzyki
Cichy głos ze snu wydarty
Słychać jego nieme krzyki

Choć nie lęgną się koszmary
Choć minęła ich nawała
To się nowe tworzą mary
Pełna strzyg jest ziemia cała

Wszystko tylko cieniem cienia
Mało warty jest świat cały
Jak gasnący knot płomienia
Jak kot który, wyliniały

Siedzi gdzieś koło śmietnika
I na dźwięk psiego jazgotu
Wnet na drzewo dziś umyka
Bojąc się sprawy nawrotu.

Ale może jest inaczej
Może jak po deszczu tęcza
Może on jest powiedz raczej
Czymś co myśli Ci upiększa.

Czy jest brudem, prochem, gnojem?
Czy też perłą w mórz błękicie?
Może śledzisz z niepokojem?
Może kochasz go nad życie?

Czym jest zatem ten świat cały
Który w koło nas otacza?
Czy jest wielki i wspaniały
Czy małością mnie osacza?


piątek, 16 listopada 2012

CCCLII. Z tamtego drzewa

Jako że widzę, iż Karpatia się spodobała :) To zamieszczę jeszcze jeden ciekawy utwór tego zespołu też w takim balladowym stylu.



Znaleziony w Internecie tekst węgierski wraz z polskim tłumaczeniem. Aby ktoś nie pomyślał, że znam węgierski ;)

Abból a fából vágjátok az én keresztem, amit akkor ültettek amikor
születtem. -

Zbuduj mi krzyż z tego drzewa, posadzonego gdy się narodziłem.

Abból a fából legyen majd az én koporsóm, amelynek árnyéka alatt
írták meg a sorsom. -

Zbuduj mi trumnę z tego drzewa, w cieniu którego zapisało się moje
przeznaczenie.

Gallyaiból rakjatok egy olyan nagy tüzet, Ami még egyszer táplálja
kihűlő szívemet. -

Wznieć ogień z patyków tego drzewa. On ogrzeje serce moje chłodne.

Földbe' nyugvó gyökeréből faragjatok pipát, Szabad lelkem az égbe
szálljon mint a füstkarikák. -

Jego korzenie dobre są na fajkę, moja wolna dusza ulatuje do nieba
niczym okręgi z dymu.

Sudár ágai jók lesznek vaskaszák nyelének, Mely arat, de fegyver is
a Magyar kezének, -

Te gałęzie pasują na trzon kosy, a to też broń w dłoniach węgra.

Fának apró forgácsát vessétek a szélnek... Viszik messze majd
hírünket ahol földet érnek. -

Rzuć wióry na wiatr, zaniesie je daleko... a one ogłoszą naszą
chwałę tam gdzie wylądują.

Egy árva szűz rügyéből új élet sarjadjon, Ne hagyjátok soha, soha,
hogy nemzetetek kihaljon, -

Z samotnego pączka na nim, nowe życie się zaczyna. Nigdy, przenigdy
naród nasz nie wymrze.

Legszebbik részéből végül bölcsőt készítsetek, Hogy szebb jövőről
álmodjon minden magyar gyermek. -

Z najpiękniejszej części drzewa, zbuduj ładną kołyskę. Wtedy
wszystkie węgierskie dzieci będą mogły śnić o lepszej przyszłości.

czwartek, 15 listopada 2012

CCCLI. Kiedy nasze lato się skończy

Nawet nie wiedziałem, że piosenki po węgiersku są takie piękne.  Dopóki nie posłuchałem Karpatii. Tym razem wojenna ballada.




I znalezione w internecie angielskie tłumaczenie:

When our summer is finally over, the snow will silently fall
I would love to be sweet and good for you a little more.

In the silent bachelor flat the clock is waving goodbye
Outside the streets are noisy, loud is the cheering, the cry.

Do you hear the music, d'you hear the sound of the horn?
They are crying "alert", they're crying "forward, go on".

Lie on my shoulder, by night you can be someone else's darling,
By night the regiment will move on, by night I'll also get going.

As the dusk falls, our regiment is marching
Kiss me one last time sweetheart, who knows where we are going.

By the gentle campfire the regiment stops for a breath
The lieutenant cannot sleep, he asks for paper and pen.

At home someone waits for him, he thinks he can hear her cry
With his head on his arm, he silently begins to write.

The next day, on the hospital-bed, the poor lieutenant lies
The bullet hit his lungs, there is no hope for life.

"Doctor, I wish to write, though I don't even know why,
I wish to see a girl, who by now probably isn't even mine."

Doctor, for the love of God, give me back my uniform,
I won't lie on this bed, I'll defend my Hungarian home."

"You cannot leave" the doctor says "You are still sick, sir"
The lieutenant, in the dead of night, escaped from the hospital.

The sun goes down in blood, the battle is over,
The priest is praying at the lieutenant's stretcher.

The silent encouraging the lieutenant can hear no longer,
His soul goes to heaven as his heart beats in fever.

The post brings a letter about the lieutenant's end
The captain reads it and then silently says:

"Tell the girl to not wait for his lieutenant
Here they are digging his grave, digging his eternal bed".

The drums are sounded, the night quietly falls,
But that someone weeps at home, not one knows.

In the silent bachelor flat a beautiful girl died
She stabbed a blade in her heart, and followed her lieutenant.

wtorek, 13 listopada 2012

CCCL. Życie to tylko jeden dzień

Vitam unum diem tantum esse

Ciekawy utwór węgierskiego zespołu Karpatia, ze scenami z węgierskiej historii. I mile brzmiącym oraz niezwykle oryginalnym językiem węgierskim. A wszystko to połączone z bojową muzyką jaką lubię :)


niedziela, 11 listopada 2012

CCXLIX. Hymnus Poloniae - Hymn Polski po łacinie

Hymn Polski po łacinie. Moje tłumaczenie hymnu Polski na łacinę. Nie jest to dosłowne tłumaczenie i nie zawsze oddaje wszystkie obrazy oryginału. Starałem się, jak to ja, raczej zapewnić zachowanie ducha oryginału nie całkiem zwracając uwagę na literę. Bo cóż litera fluxa et vana est, anima autem sempiterna.

Hymnus Poloniae a me in lingua Latina scriptus (non est translatio accutara). Itaque non semper idem res in hymno et hac translatione legere possitis, sed ego potius anima quam literam servare volui.

Non perdita est Polonia nobis viventibus
Quid hostes vi surripuerunt gladio vicerimus

De Italia in Poloniam, Dąbrowski propera!
Exercitibus Tuis terram nostram libera!

Post Vistulam et Vartam Poloni erimus
Bonapartis exemplo hostes superavimus


De Italia in Poloniam, Dąbrowski propera!
Exercitibus Tuis terram nostram libera!

Ut Carnecius ad Posnaniam tempore bellorum
Mare trasncurremur contra vim ventorum


De Italia in Poloniam, Dąbrowski propera!
Exercitibus Tuis terram nostram libera!

Dicit pater filiae suae oculis flentibus
Audi, sonant cornua, nostris properantibus!


De Italia in Poloniam, Dąbrowski propera!
Exercitibus Tuis terram nostram libera!

CCCXLVIII. Lisowczycy II

Kilkanaście dni temu napisał byłem post o Lisowczykch ciekawy utwór na temat ten przez Hortynicę nagrany zamieszczając. Dziś chodząc po internetu ostępach, jako zwierza w leśnej głuszy filmik o Lisowczykach wypatrzyłem na stronie owej youtubem zwanej gdzie filmiki de variis rebus, gdzie zamieszczać zwykli. Postanowiłem więc i tu go zamieścić jako że ciekawy on wielce.

Podoba mi się stwierdzenie, choć przesadą dużą obarczone, że była to najsławniejsza jazda całej Europy, której bali się nawet Ci pod której sztandarami szła do boju.
I jak jej sława może jest lekko przesadnie przesadzona, bo nawet za najsławniejszą polską jazdę uważam husarię, tu z Radkiem Sikorą zdecydowanie się zgadzając, niemniej nie powiem, że samo stwierdzenie, że "bali się jej nawet Ci pod którymi sztandarami szła do boju" podoba  mi się wielce. Ale to chyba moje warcholstwo przeze mnie przemawia.

Pelicula de mirabili equitatu polonorum "Lisowczycy" nominato. Etar vere memorabilis equitatus quem timebant himones in multis terris Europe ad Moscoviam usque ad flumibem Rhenum. Et nonulli dicebant multos etiam quibus serviebant eorum timuissent, tam Equites Lisowcici  terribiles fuissent. Erant vere ut hodie dicimus "canites belli", vel more romano "filli lupae". Omnes eorum timebant et illi non timebant neminem. Semper certabant et ut fulgut ad hostes incidebant.


CCCXLVII. Denuo de somnis


Hodie denuo somnum mirum habui. Ego in domo meo eram et tum tempestas magna imberque factus est. Vidi imbrem permagnum quasi Dei omnem aquam qua in mundo esse  in imbrem mutavissent et hoc in loco ubi ego habito de caelo deiecissent. Ad fenestram properavi, spectavi, imbrem vidi, guttae eius magne erant, et in via quam de fenestra videre possum vere rivi aque fluebant, rapidi et profundi. Et tum in caelum spectavi. Et rem vere mirificam vidi. In caelo luna erat, luna plena, pulchra, luminosa, candida. Quid mirum? Hm, re vera non una, duae vel tres lunae fuerant. Duae magnae et tertia parva. Omnes pulchre, omnes luminosae, omnes candidae, omnes spectavi oculis apertis. Lunae per caelum fluebant currentes inter se, tum una post aliam tum secunda post primam inter se latebant. Mirifica visio. Tales lunae tam pulchrae tam magnae, sed quare tres? Dicite mihi quare tres non una? Unam lunam videre nihil mirum sed tres?

Legi in pagina ubi descriptiones interpretationesque somniorum sunt - imbrem magnum videre rem esse bonam, quoque luna praesterim, luna pulchra, candida et speciosa nihil malum sed bonas res significat. Sed una luna. Nihil autem descripsit quid duae vel tres significant, fortasse raro aliquis de duas lunas somniavit. At ego somniavi. Vidi autem in una pagina interpretationem duas lunas videre est duas feminas cognoscere et dificultates habere quam earum eligere :D Qui scit. Sed lunes eae quas vidi clare et manifestae erat. Possum mones et crateres in superficie eius videre spectareque quasi in telescopum spectarem, nam luna non parva ut in caelo esse solet, sed magna aliquoties maiora quam solita erat. Tam magna ut eam spectare quisque voluisset, si talem vidisset. Vere dicere posuum velim talem pulchram lunam die aliquo in vero mundo quoque videre non in somnis tantum. Sed spes res vana et fluxa est, et numquam vitam veram talem quam somnios esse nominare possum. 

sobota, 10 listopada 2012

CCCXLVI. Po co wolność - quare libertas

Dzisiaj coś w zupełnie innym klimacie, choć nie do końca, ale przecież na świecie de facto wszystko powiązane jest ze wszystkim. Stary dobry Kult i piosenka o wolności.
I choć nagrana dawno to bardzo prawdziwa. Bo zawsze każda władza, zawsze i wszędzie, to jedno wielkie gówno, bez względu jak się nazywa i jaką formę przyjmuje. I dlatego zawsze należy słuchać tylko siebie i nigdy nikogo nie słuchać :) NIGDY.

Cantilena Polona a Kult cantata. Res est de libertate et dicit de rebus quae in Polonia erant tempore MCMLXXX-MCMLXC. Tum multi iuvenes pro democratia certabant. Et quamquam ego non sentio democratiam semper rem bonam esse nam saepe re vera eam non democratiam at oligarchiam nominare debes,et non illa regina libertas sed regina nummorum regnat ;),  tamem sentio libertatem rem magni momenti esse. Et nos Poloni semper liberi esse amabamus, amamus et amabimus usque at mortem!





piątek, 9 listopada 2012

CCCXLV. My rose desire

Jako że ostatnimi czasy i w tematach wierszy i utworów przejawiał się temat róż wrócę do niemieckiego zespołu Coronatus, którego utwory kilka razy tu zamieszczałem. Tym razem utwór o różach  "My rose desire" czyli "Moje różane pożądanie".  Fajny tekst i ciekawe wykonanie.

Filmik z nagraniem z youtube i pełny tekst.


Blue young lady came across
The fire of my burning heart
Tombs of a candy rose, that young heart
Cold desire, fading with her last breath
Fading with her last breath, my rose
Desire, my rose desire

My rose desire, my rose desire

She never had roses from a lover's hand
She never knew the breaking that a heart can do

Wild, wild, wild, she keeps her love and stays alive
Wild, wild, wild, she keeps her love and stays alive

She never had roses from a lover's hand
She never knew the breaking that a heart can do
She never cried bitter tears when feelings died
She never knew the tenderness of me and you

Find me rose, desire
Find me rose, desire
Come reflect my fire
Search you heart's desire

CCCXLIV. Mirabilitas

Valde permotus sum videns veruum quum heri hoc in blogo posui cantilenam habet in pagina illa youtube nominata. Non sentio versionem illam pulchram nominare posse, non placet mihi, sed omnia latina cantata digna sunt ad posuendum et videndum audiendumque. Itaque cantilenam illam hoc in loco dare possum ut videatis et si non delectetis fortasse non odiatis.



czwartek, 8 listopada 2012

CCCXLIII. Nubes et zjawy

Wiersz napisany eksperymentalnie po polsku i łacinie naprzemiennie wersami.

Caelum durum nubes onerant
Szare i cięzkie jak stal kowadła
Mares autem mentes vulnerant
Choć mara mroczna właśnie przepadła

Et mens non potes quieta clamare
Wirują wkoło myśli ogniste
Ocului ignem magnum spectare
Mogą, gdy myśli mają nieczyste

Et omnia volat sine sapientia
Nie wiedzieć czemu biorą się zjawy
Fortasse eae gignuntur neglegentia
Chyba je rodzi mózg dla zabawy



CCCXLII. Lepus et rosa

Versiculus a me scriptus de rosa et lepore

Rosa in prato pulchra nunc crescit
Anima videns eam silescit
At ventus lente rosam mulgescit
Lepus in prato tum erubescit

Set regio quieta diu non erit
Aquila magna volat in caelo
Mox ea leporem in unguis gerit
Terra spargitur leporis pelo

Non currit lepus sed vivit rosa
Ventus digitis eam palpitat
Virudum pratum ornat formosa
Sortem leporis ne lapis gritat

CCCXLI. Vanitas

Nawiązując jeszcze do mojej walki ze smokiem;) opisanej kilka postów temu, przyznać muszę, że zwycięstwo czasem ma gorzki smak. I w pewnym sensie odziera z resztek złudzeń, jeśli takowe w ogóle jeszcze miałem.  Et omnia nihil esse i chociaż necavi draconem horrendum neque gaudeo. Semper cogitavi si vinam gaudebo, sed id verum non est. Non sum laetus non sum tristus non sentio nihil. Ale też po tym aliquid in animam meam się wżarło co mam czasem wrażenie devorat eam. I czasem timeo ne crescat ut semen malum, semen malum. Viri periti dicere solent malam herbam cito crescere, ne crescat. Ne crescat, ne cor meus quoque niger fiat. I najciekawsze jest, że tak było w tym wszystkim od początku dulce cum asperis misui et nescio jaki jest jego smak. Fructus victoriae meae valdae amarus est sed amrus et dulcis.

CCCXL. Quid de alienis nationibus Polonus quidam iudicaverit

Pons, polonicus, monachus moravicus,
Miles australis, bavarica monialis,
Fides bohemica, devotio italica,
Pruthenorum homagia, ruthenorum consilia,
Almanorum ieiunia flexus valent omnia


Sąd pewnego polaka o obcych narodach

Polski most, mnich morawski,
Rycerz z południa, bawarska mniszka,
Czeska wiara, włoska pobożność,
Pruskie hołdy,
rady Rusinów,
Niemieckie posty - wszystko nic nie warte

tłum. E. Głebicka

środa, 7 listopada 2012

CCCXXXIX. Smocza krew

Jeszcze na starym blogu napisałem pewien mój sen, sen dziwny, który śniłem ponad dwa lata temu dokładnie w nocy z 1 na 2 stycznia 2010. Opisałem go na moim poprzednim blogu:

http://keraunos.blog.onet.pl/2,ID397549834,index.html

Aż dziwne, że pamiętam go tak dobrze, ale był bardzo wyraźny. Sen, że byłem smokiem, leciałem nad lasem i w pewnym momencie zaatakował mnie inny smok. Wielki, większy od smoka, którym ja byłem, starliśmy się w walce, a mój smok zwyciężył tamtego smoka i poleciał dalej. I w pewnym sensie był to sen proroczy. Bo były to dziwne dwa lata, pełne stresu, nerwów, huśtawki nastrojów, nadziei i zwątpienia i dziwnych zdarzeń, zarówno w zawodowych jak i innych sprawach, ale jako że te drugie w pewnym sensie zostały na poprzednim blogu w miarę opisane, co prawda w łacińskim języku, coby niepowołani barbari ich czytać nie mogli, niemniej jednak opisane jakoś zostały. Ale przecież nie tego sen dotyczył, a spraw innych.

I było jak we śnie, stanąłem do walki ze smokiem i choć smok był potężny, choć wszyscy pewnie stawiali, że on zwycięży, to mój smok pokonał starego smoka. I wieki smok jak niepyszny w strachu i wściekłości umknął do swej nory. A mój smok zwyciężył, nie ulękł się niczego, pomimo walki i wycia starego smoka, zachował spokój i wyrwał mu jego czarne, przeżarte jadem serce. Zwyciężył, choć pewnie mało kto wierzył, że da radę. Zwyciężył, choć stanął sam przeciw wielu, zwyciężył bo w jego żyłach płynie smocza krew.

wtorek, 6 listopada 2012

CCCXXXVIII. De monacho et confitente illi

Jeden z wierszy Krzyckiego. Bardzo przyjemna faraszka, i jakże aktualna do dzisiaj :D


Confessum explorat monachus, num daemona quando
Crederet, an diris cantibus usus erat?
Parce, pater, confessus ait, tam indigna putare;
Daemona quis credam qui male credo Deum?


Pyta zakonnik penitenta, czy czasem w demony nie wierzy,
Czy nie uprawia czarodziejskich zaklęć?
Jak można, ojcze, penitent rzecze, tak sądzić niegodnie;
Czyż mógłbym wierzyć w demony, ja co słabo wierzę w Boga?


tł. Ignacy Lewandowski

czwartek, 1 listopada 2012

CCCXXXVII. Młoty Thora

Wiruje wicher i Fenrir wyje,
Ziemia pod grozy naporem jęczy,
A Thor w swej kuźni dziś młotem bije,
Ciężki, stalowy z reki mu sterczy,

Wykuci młotem tym wojownicy,
Nic im nie straszne ni bramy piekła,
Miecze trzymają w swojej prawicy,
By zła moc na ich widok uciekła.

Bo kogo ręką Thora wykuli,
W magicznej kuźni  bijąc  Mjöllnirem, 
To jeśli tylko nic nie zepsuli,
 Ten jest prawdziwym Odyna synem.

Nic mu nie straszne, nic nie przeraża,
Gotów do walki stanąć  ze smokiem,  
Wzrok jego zjawy wszelkie zamraża,
Gdy spojrzy zimnym, diabelskim okiem.



środa, 31 października 2012

CCCXXVI. Hymn do róży

W porze wiosny strojnej kwieciem,
Sławię różę delikatną,
A ty druhu, śpiewaj ze mną,
Ona tchnieniem jest od bogów,
Ona ludziom radość niesie,
Chlubą Charyt jest co roku
I igraszką upragnioną
Dla Erosów uwieńczonych.
Często temat opowieściom
Daje wdzięczna Muz wybranka.
By ją zdobyć, słodko nawet
Zakosztować ostrych cierni.
Słodko pochwycić ją dłońmi,
Pieścić lekko i do twarzy
Ów Erosa kwiat przybliżyć.
Jakież uczty i zabawy,
Jakie święto Dionizosa
Mogą obyć się bez róży?
Eos - zważ? - różopalcana,
Nimfy - różanoramienne,
Afrodytę - też różaną
Zwie się w pieśniach u poetów.
Innym róża równie miła:
Ona chorym ulgę sprawia,
Ona także zmarłych strzeże,
Nawet czas ujęła w jarzmo:
Pachnie nadal, jak za młodu,
Pora rzec jak kwiat ten powstał:
Kiedy morze pośród piany
Wyłoniło z fal błękitnych
Kytherejkę w kroplach rosy,
Gdy Atena wojownicza
Wyskoczyła z Zeusa głowy,
Budząc grozę na Olimpie,
Wtedy cud ów, pęd różany,
Ozdobiła kwieciem ziemia,
- Dziecię swoje niezrównane.
By roślinę upodobnić
Do szczęśliwych bogów, nektar
Rozlał na nią bóg Lyajos,
Każąc ciernią się przemienić
W nieśmiertelną, pyszną różę,


Carmina anakreontyka
tł. Jerzy Danielewicz

niedziela, 14 października 2012

CCCXXXIV. Hijo de la luna

Hiszpańska ballada, o cygańskim pochodzeniu mówiąca o tym skąd wziął się księżyc. Tym razem styl dużo spokojniejszy, mniej metalowy od wcześniej zamieszczanym materiałów :)
Piosenka grana przez hiszpański zespół MEcano.

Tytuł po polsku brzmi "Syn księżyca"




Przedstawiając treść za Wikipedią:
Tekst piosenki przedstawia historię cygańskiej kobiety, która błaga przez całą noc boginię Księżyca o męża. Pod koniec jej prośby zostają wysłuchane, ale w zamian bogini żąda, żeby oddać jej pierworodne dziecko, które urodzi się z tego związku. Kiedy dziecko przychodzi na świat okazuje się, że nie przypomina z wyglądu ojca. Jego skóra jest biała niczym grzbiet gronostaja a oczy są szare. Mąż oskarża żonę o cudzołóstwo i zabiją ją nożem. Następnie zanosi noworodka na szczyt góry i tam go porzuca. Księżyc zabiera dziecko. Kiedy dziecko jest szczęśliwe księżyc jest w pełni, a kiedy płacze – księżyca ubywa w celu ukołysania dziecka.

I w oryginale:

Tonto el que no entienda
cuenta una leyenda
que una hembra gitana
conjuró a la luna hasta el amanecer
Ilorando pedia
al llegar el dia
desposar un calé


Tendrás a tu hombre piel morena
desde el cielo hablo la luna llena
Pero a cambio quiero
el hijo primero
que le engedres a él
que quién su hijo inmola
para no estar sola
poco le iba a querer

Luna quieres ser madre
y no encuentras querer
que te haga mujer
dime luna de plata
que pretendes hacer
con un nino de piel
hijo de la luna

De padre canela nació un nino
blanco como el lomo de un armino


con los ojos grises
en vez de aceituna
nino albino de luna
maldita su estampa
este hijo es de un pajo
y yo no me lo cayo

Luna quieres ser madre
y no encuentras querer
que te haga mujer
dime luna de plata
que pretendes hacer
con un nino de piel
hijo de la luna

Gitano al creerse deshonrado
se fue a su mujer cuchillo en mano
¿ de quién es el hijo ?
me has enganao fijo
y de muerte la hirio
luego se hizo al monte
con el nino en brazos
y alli le abandono


Luna quieres ser madre
y no encuentras querer
que te haga mujer
dime luna de plata
que pretendes hacer
con un nino de piel
hijo de la luna


Y en las noches que haya luna llena
sera porque el nino este de buenas
y si el nino llora
menguara la luna
para hacerle una cuna
y si el nino llora
menguara la luna para hacerle una cuna...

sobota, 13 października 2012

CCCXXXIII. Cienie nocy

Ciemnym wieczoru kształtem smutnym
Wrony klekocą dziobami mrocznie,
Nad snu krawędzią wyciem okrutnym,
Paszczę rozwiera ptaszysko żarłocznie,

I chce pochłonąć światła promienie,
Chce swej ciemności oparem zgnieść,
Na świecie zgasić całe istnienie,
I żywot mroczny po wieki wieść.

Walczą siły ciemności ponure,
Słychać syczenie jak węża jęki,
W krzakach kolczastych zmienia skórę,
Opodal krzaków widać wnęki,

Tam jadem kąsa on swą ofiarę,
Zaciska na niej oślizgłe zwoje,
A dalej widać śmierci marę,
Gdzie dąb rozwija swoje powoje.

Ciemność i mara śmierć i zgnilizna,
Krew na twych rękach ,
Krew na twej twarzy,
Woda smakuje dziś jak trucizna,
Ogień nie grzeje, a lód mnie parzy.

Czy czarne mary niebo zakryją?
Czy pętla ujmie szyję wisielca?
Czy wilki które w oddali wyją,
Wyszarpią promień z mojego serca?

Czy mara czarna, która przebiega
Zęby swe szczerząc w trupim mroku?
Pies upiorny do niej przylega,
Jej pocałunek zapewnia spokój.

Czy może promień w niebo wzleci?
Na skrzydłach smoków ogniem zionących,
Twarze upiorów płomień oszpeci,
W tańcu ostatnim  się wijących. 


wtorek, 2 października 2012

CCCXXXII. El conscriptio

Każdy naród chcąc kogoś zachęcić do wojska nagrywa różne piosenki, zagrzewające do walki, marsze wojskowe, takie jak nasza polska rezerwa ;) i znane marsze niemieckie czy anglosaskie. Mniej znane są tego typu utwory z innych krajów. To ja zamieszczę sympatyczną piosenkę o poborze z dalekiego Ekwadoru :)  Nie, żebym myślał o zasileniu szeregów Ekwadorskiej armii ;) ale tak jakoś natknąłem się na tą piosenkę.


poniedziałek, 1 października 2012

CCCXXXI. Lisowczycy

Jako żem jest człek leniwy ;) nie chce mi się rozpisywać kim byli Lisowczycy, kto by reczy nie wiedział, niech w encyklopedie jakowąś, np. ową in Interrete Wikipedią zwaną siegnie. Ja zaś zamieszczam, idąc obyczajem pastów moich ostanich, piosenkę o Lisowczykach. Wczoraj ją usłyszałem i od razu mi się spodobała, jest w niej moc i uczucie pędzących po stepie koni. Piękne.



czwartek, 27 września 2012

CCCXXX. Arbor et lux

Hodie parvvus versiculus quam aliquando scripsi.

Lux lucet sol silescit,
Tera pulchra nunc requiescit,
Caelum super ramos pendet,
Nullus homo tempus spendet 
Ut videat lux arboris,
Pulchris vesperinis horis. 

środa, 26 września 2012

CCCXXIX. Róża według Wiliama Blake

Skoro już zacząłem wątek "różany" czyli inaczej mówiąc wierszy różnych róż dotyczących, dziaisj zamieszczę jeszcze inny ciekawy wiersz o róży, tym razem tłumaczenie S. Barańczaka wiersza Wiliama Blake. Bardzo ciekawy wiersz musze przyznać, i w fajny metaforyczny sposób łączący kika tematyk, przemijania, miłości i paradoksów otaczajacej nas rzeczywistosci. A wszytsko to w zwiazku z różą.

Różo, tyś chora
Czerw niewidoczny,
niesiony nocą
Przez wicher mroczny,

Znalazł łoże w szcześliwycm
Szkarłacie twego serca
I ciemną, potajemną
Miłością cię uśmierca




poniedziałek, 24 września 2012

CCCXXVIII. Juana Inez de la Cruz - Rosa

Taki mój przekładzik, a właściwie trawestacja aby dało się uzyskać rymy, innego, mniej znanego wiersza o róży Juany Iniez de la Cruz.


Rosa divina que en gentil cultura
eres, con tu fragante sutileza,
magisterio purpúreo en la belleza,
enseñanza nevada a la hermosura.

Amago de la humana arquitectura,
ejemplo de la vana gentileza,
en cuyo ser unió naturaleza
la cuna alegre y triste sepultura.

¡Cuán altiva en tu pompa, presumida,
soberbia, el riesgo de morir desdeñas,
y luego desmayada y encogida

de tu caduco ser das mustias señas,
con que con docta muerte y necia vida,
viviendo engañas y muriendo enseñas!


Różo o boska, delikatna,
Tyś sublelnością obdarzona,
Piękna jesteś, cała szkarłatna,
Urody twojej ziemia uczona.

Ludzkiej architekturze wzór dajesz,
Przykładem arystokratycznej próżnosci służysz,
Z naturą w pięknie złączona zostajesz,
W kołysce i mogile oczy  mrużysz.

W swej próżnosci tyś wyniosła i chełpliwa,
Pyszna, o końcu myśleć nie chcesz wcale,
Zaraz potem tyś omdlała i lękliwa,
Przemijając, wyblakła mówisz jak się czujesz,
Głupio żyłaś, śmierć zrobi cię mądrą doskonale,
Gdy umierasz nas uczysz, żyjąc oszukujesz.

niedziela, 23 września 2012

CCCXXVII. De musica et dracone

Placet autem mihi musica illa in lingua polona "metal" sive in latine musica ferrea. Est modus modernus sed sentio valde moedievali modo similis si cantiones a Coronatus factas audis poene ut in tempore moedievali esses sentis, et celum spectans quid vides - vides draconem magnum, antiquum volare, clamare ignem vomitare. Draco magnus est spectat me oculus spectat caput summum sursit et ignem vomis. Non placet Tibi visio mea? Dlacones Tibi non placent? Itaque imaginationem tuam parvam dicere posse. Si magna esset draconem videre ante oculis tuis posses, draconem volare, caudam movere et homines devorare ;)

Diu latine non scribebam, nescio quare, sed mihi videtur denuo placet mihi illa lingua aliquid describere, fortasse somnos? Non habui satis interestos ultimis diebus sed fortasse erunt mihi somni ad scribendum digni :) Fortasse de dracone, qui sciat.

CCCXXVI. Coronatus III

Tym razem Coronatus z utworem po niemiecku ale podoba mi się tak samo jak poprzednie, które tu zamieściłem.



wtorek, 11 września 2012

CCCXXV. Reguła wtorków

Ostatnimi czasy wiele postów nie pisałem, dlatego zaciekawiło mnie to dlaczego z 8 dni w których od dłuższego czasu posty zamieszczałem aż 6 to były wtorki. Przypadek to jedynie, czy wtorek ma w sobie jakąś osobliwą właściwość, że częściej wtedy piszę, a jeśli tak to dlaczego. I co to oznacza, że posty akurat takiego dnia tygodnia, pozornie tak zwyczajnego, zamieszczam. Hm, problem to ciekawy i wielce osobliwy. Zastanawia mnie w jaki sposób dzieje się tak, że wena ma do pisania tu postów akurat w taki niepozorny dzień, ani poczatkiem, ani końcem tygodnia ani żadnym weekendem nie będący przychodzi. Czy to jakieś znaki coś do mnie wysyła, żebym akurat wtorkowego dnia pisać na blogu coś zaczął. Ciekawe i osobliwe wielce, ciekaw jestem czy to tylko ostatnio tak jest czy trend ten dalej sie utrzyma.

CCCXXIV. Coronatus II

Co prawda tym razem Coronatus nie po łacinie tylko po angielsku, ale jak to usłyszałem pomyślałem - cudowne, pulchrum, miraculosum. Niesamowicie mi się spodobała ta piosenka, więc muszę ją tu zamieścić, w końcu ten blog zamienia się i tak w śmietnik mojego umysłu :D Własciwie nie wiem nawet czemu mi się tak podoba ale ma w sobie coś niezwykłego, tajemniczego, jakąś dziwną głębię, która wciąga jak czarna dziura, jak lotne piaski, jak wliczy zew w nocnym lesie.




wtorek, 28 sierpnia 2012

CCCXXIII. Spleen II


W gąszczu posępnym mokrym i smętnym,
Pełnym splatanych starych gałęzi,
Podąża wodząc wzrokiem obłędnym,
Szkielet którego widok mnie mierzi.

Spływa jad trupi, kłapią mu kości,
Czaszka się rusza na kręgach oparta,
Bulgota stęchły zapach wnętrzności,
W górę gdzieś idzie, ręka zadarta.

Idzie i słucha jak wiatr krąży w koło,
Porusza kręgi jego jestestwa,
Idzie a głos mu się śmieje wesoło,
Do piekielnego on dąży królestwa.

Jak zombi wolnym podąża krokiem,
W ziemię śmierć wbija stopy kościste,
Zostawia na niej trupią posokę,
Kreśli na liściach znaki ogniste.

A wszystko, drzewa i domy, płonie,
W piorunach błyska niebo, świat cały,
Lecz trup podąża, wyciąga dłonie,
Jakby oczy widzieć nie chciały.

Wtem na płonącą głownię wdeptuje,
Na ziemię spada szkieletu postać,
Spalone kości, popiół wiruje,
Będzie na wieki tu musiał zostać.


Link within

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...