środa, 29 lutego 2012

CLXXVII. Chińskie znaki - sen


Na starym blogu wielokrotnie zdarzało mi się sny swoje opisywać czy to w polskim czy to w łacińskim języku.  Lubię sny bo mają one dziwny swój własny świat coś na kształt średniowiecznych wyobrażeń, gdzie realia z rzeczywistego, autentycznego świata mieszają się w jakiś sposób surrealistycznymi wręcz z dziwnymi fantazmatami, baśniowymi stworami, postaciami, które nigdy nie istniały. I dwa te światy, ten realny i ten urojony tak bardzo ze sobą są splecione, że bardzo trudno granice ścisłą określić gdzie jeden z nich się kończy drugi natomiast zaczyna.

Ten świat średniowiecznej wyobraźni przeciwny jest zupełnie do XVIII-XX wiecznego świata w którym to co realnie istniejące próbowano bardzo ściśle, jasno oddzielić od tego co nierzeczywiste. Choć mam wrażenie, że w XXI wieku wraz z powstaniem wirtualnej rzeczywistości świat średniowiecznej wyobraźni wraca na nowo bo rzeczywistość tak zaczyna tak bardzo przenikać nasze życie, przenikać tak bardzo, że trudność mamy aby realny świat od świata wirtualnego oddzielić. Dokładnie w ten sam sposób jak ludzie średniowiecza trudno mieli oddzielić istnienie realnych bestii jak niedźwiedź czy wilk od baśniowych stworów jak na ten przykład jednorożce czy też wilkołaki. Wszystko to tak splatało sie w ich umysłach jak dziś coraz częściej splata się rzeczywistość realna z wirtualną i jak splata się wszystko w czarownym świecie snów. Ale rzeczywistość wirtualną na inne opowieści zostawmy, bo temat to ciekawy wielce sam w sobie a do świata snów powróćmy, chyba po raz pierwszy na nowej wersji mojego bloga.

Po raz pierwszy bowiem ostatnimi czasy jakoś nie miałem ciekawych snów a przynajmniej nic z nich nie pamiętałem bowiem świat snów to takie dziwo, że nie mieć snów a ich nie znaczy to to samo. Bowiem czasem zdarza mi się, że rano budzę się i snu nie pamiętam, a potem np. po godzinie lub później jeszcze sen mi się przypomina i jest on jak żywy jakbym go jako obraz na płótnie wymalowany albo film jaki widział. A przecież gdyby mnie kto jeszcze godzinę wcześniej zapytał co mi się sniło? Rzekłbym mu i rzekłbym zgodnie z prawdą a raczej z tym mniemaniem które wtedy za prawdę bym miał, że nic mi sie nie śniło. A przecież to nic wcale nie było niczym tylko nicość złudzeniem jest bo faktycznie sen był tylko przypomniał się później. Tak też mogę wiec stwierdzić, że przez pewien czas wydawało się mi że nic ciekawego mi się nie śni, bo czy sie nie śniło prawa to inna i wielce skomplikowana.

W każdym razie jeśli weźmiemy pod uwagę pamiętanie snów to mam w życiu takie okresy trwające po kilka tygodni naprzemiennie. W jednym okresie codziennie mam jakieś sny fabularne, pełne obrazów, jak żywe. W kolejnym natomiast okresie wydaje mi się, że nic mi się nie śni, albo nic z mych snów nie pamiętam.

Ostatnio wszak sny znów wróciły. Wróciły i ciekawe obrazy w głowie powstały, zwłaszcza dwa które mi się w ostatnich dniach śniły z których jeden dziś po polsku drugi natomiast innych razem raczej w łacińskim języku opisać się postaram.

Pierwszy sen był dziwaczny i dotyczył chińskich znaków a raczej tego, że pewien chińczyk uczył mnie pisać chińskie znaki. Byłem w sali, coś w rodzaju klasy lub sali wykładowej w której byłem tylko ja i pewien chińczyk. W sali były dwie białe tablice na które można było rzucać coś na rzutniku lub pisać po nich. Chińczyk pokazywał mi po kolei chińskie znaki i uczył mnie ich pisać, pisząc je kreska po kresce pędzelkiem na tablicy. Ale chińczyk ten n.e uczył mnie współczesnego pisma chińskiego, tak zwanego pisma uproszczonego takiego jak w Chinach, ale pisma tradycyjnego, wprost pochodzącego od starożytnych chińskich znaków, takiego jak obecnie używa się na Tajwanie,

Pamiętam zwłaszcza jeden znak – konia – konia w galopie, szykującego się do galopu z podniesionymi przednimi nogami. Chińczyk najpierw z rzutnika wyświetlił mi obrazek konia, potem starożytny chiński znak, a następnie pokazywał jak ten obrazek z obrazka konia przemienił się przez kolejne wieki w chińskie pismo i znak oznaczający konia. Następnie wziął pędzelek i kreska po kresce wymalował chiński znak oznaczający konia na tablicy. Następnie powiedział do mnie abym ja spróbował. Ja również wziąłem w rękę chiński pędzelek do kaligrafii i kreska po kresce naśladując chińczyka wymalowałem znak konia. A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że nigdy w życiu ani trochę nie uczyłem się chińskiego i nie mam zupełnie pojęcia tak naprawdę jak wygląda chiński znak konia. Jakim więc sposobem znak ten w śnie moim rysować mogłem. Może mi ktoś powiedzieć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Link within

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...