Na starym blogu wielokrotnie zdarzało mi się sny swoje
opisywać czy to w polskim czy to w łacińskim języku. Lubię sny bo mają one dziwny swój własny
świat coś na kształt średniowiecznych wyobrażeń, gdzie realia z rzeczywistego,
autentycznego świata mieszają się w jakiś sposób surrealistycznymi wręcz z
dziwnymi fantazmatami, baśniowymi stworami, postaciami, które nigdy nie
istniały. I dwa te światy, ten realny i ten urojony tak bardzo ze sobą są
splecione, że bardzo trudno granice ścisłą określić gdzie jeden z nich się
kończy drugi natomiast zaczyna.
Ten świat średniowiecznej wyobraźni przeciwny jest zupełnie
do XVIII-XX wiecznego świata w którym to co realnie istniejące próbowano bardzo
ściśle, jasno oddzielić od tego co nierzeczywiste. Choć mam wrażenie, że w XXI
wieku wraz z powstaniem wirtualnej rzeczywistości świat średniowiecznej
wyobraźni wraca na nowo bo rzeczywistość tak zaczyna tak bardzo przenikać nasze
życie, przenikać tak bardzo, że trudność mamy aby realny świat od świata
wirtualnego oddzielić. Dokładnie w ten sam sposób jak ludzie średniowiecza
trudno mieli oddzielić istnienie realnych bestii jak niedźwiedź czy wilk od
baśniowych stworów jak na ten przykład jednorożce czy też wilkołaki. Wszystko
to tak splatało sie w ich umysłach jak dziś coraz częściej splata się
rzeczywistość realna z wirtualną i jak splata się wszystko w czarownym świecie
snów. Ale rzeczywistość wirtualną na inne opowieści zostawmy, bo temat to
ciekawy wielce sam w sobie a do świata snów powróćmy, chyba po raz pierwszy na
nowej wersji mojego bloga.
Po raz pierwszy bowiem ostatnimi czasy jakoś nie miałem
ciekawych snów a przynajmniej nic z nich nie pamiętałem bowiem świat snów to
takie dziwo, że nie mieć snów a ich nie znaczy to to samo. Bowiem czasem zdarza
mi się, że rano budzę się i snu nie pamiętam, a potem np. po godzinie lub
później jeszcze sen mi się przypomina i jest on jak żywy jakbym go jako obraz
na płótnie wymalowany albo film jaki widział. A przecież gdyby mnie kto jeszcze
godzinę wcześniej zapytał co mi się sniło? Rzekłbym mu i rzekłbym zgodnie z prawdą
a raczej z tym mniemaniem które wtedy za prawdę bym miał, że nic mi sie nie
śniło. A przecież to nic wcale nie było niczym tylko nicość złudzeniem jest bo
faktycznie sen był tylko przypomniał się później. Tak też mogę wiec stwierdzić,
że przez pewien czas wydawało się mi że nic ciekawego mi się nie śni, bo czy
sie nie śniło prawa to inna i wielce skomplikowana.
W każdym razie jeśli weźmiemy pod uwagę pamiętanie snów to
mam w życiu takie okresy trwające po kilka tygodni naprzemiennie. W jednym
okresie codziennie mam jakieś sny fabularne, pełne obrazów, jak żywe. W
kolejnym natomiast okresie wydaje mi się, że nic mi się nie śni, albo nic z
mych snów nie pamiętam.
Ostatnio wszak sny znów wróciły. Wróciły i ciekawe obrazy w
głowie powstały, zwłaszcza dwa które mi się w ostatnich dniach śniły z których
jeden dziś po polsku drugi natomiast innych razem raczej w łacińskim języku
opisać się postaram.
Pierwszy sen był dziwaczny i dotyczył chińskich znaków a
raczej tego, że pewien chińczyk uczył mnie pisać chińskie znaki. Byłem w sali,
coś w rodzaju klasy lub sali wykładowej w której byłem tylko ja i pewien
chińczyk. W sali były dwie białe tablice na które można było rzucać coś na
rzutniku lub pisać po nich. Chińczyk pokazywał mi po kolei chińskie znaki i
uczył mnie ich pisać, pisząc je kreska po kresce pędzelkiem na tablicy. Ale
chińczyk ten n.e uczył mnie współczesnego pisma chińskiego, tak zwanego pisma
uproszczonego takiego jak w Chinach, ale pisma tradycyjnego, wprost
pochodzącego od starożytnych chińskich znaków, takiego jak obecnie używa się na
Tajwanie,
Pamiętam zwłaszcza jeden znak – konia – konia w galopie,
szykującego się do galopu z podniesionymi przednimi nogami. Chińczyk najpierw z
rzutnika wyświetlił mi obrazek konia, potem starożytny chiński znak, a
następnie pokazywał jak ten obrazek z obrazka konia przemienił się przez
kolejne wieki w chińskie pismo i znak oznaczający konia. Następnie wziął
pędzelek i kreska po kresce wymalował chiński znak oznaczający konia na
tablicy. Następnie powiedział do mnie abym ja spróbował. Ja również wziąłem w
rękę chiński pędzelek do kaligrafii i kreska po kresce naśladując chińczyka
wymalowałem znak konia. A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że nigdy w życiu
ani trochę nie uczyłem się chińskiego i nie mam zupełnie pojęcia tak naprawdę
jak wygląda chiński znak konia. Jakim więc sposobem znak ten w śnie moim
rysować mogłem. Może mi ktoś powiedzieć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz