Istnieje znane powiedzenie o królu Hiszpanii Filipie II zapisane pierwszy raz przez anglika Williama Camdena „sol mihi semper lucet”. Najczęściej tłumaczy się je jako „w moim królestwie nigdy nie zachodzi słońce”. Stąd też wywodzi się określenie XVI-XVII wiecznego imperium hiszpańskiego jako imperium nad którym nigdy nie zachodzi słońce. Twierdzenie to ma pewne podstawy zasadności niemniej jednak warto rozważyć pewne wątpliwości, jaki nasunęły mi się w tym przypadku.
Po pierwsze w sformułowaniu łacińskim „sol mihi semper lucet” nie ma słowa na temat „zachodu” słońca. Dosłownie znaczy ono „zawsze świeci dla mnie słońce”. I nie wynika to z braku sformułowania w łacinie odpowiadającego naszemu określeniu „zachód słońca”. Wręcz przeciwnie „Solis occasus” to określenie bardzo często spotykane w literaturze antycznej by dla przykładu zacytować słynny fragment 5 pieśni Catulusa „soles occidere et redire possunt: nobis cum semel occidit breuis lux, nox est perpetua una dormienda”. Tak wiec, gdyby Filip chciał stwierdzić, że nad jego państwem słońce nie zachodzi przypuszczam, że użyłby słówka occasus.
Co w takim razie znaczy zdanie „sol mihi semper lucet”. Znaczy z jednej strony że imperium było rozległe, ale można wyczuć w nim jeszcze inne znaczenie. W języku łacińskim wyrażenie „sol alicuius lucet” oznacza, że mamy szczęście, że dobrze się nam wiedzie. Jak np. w stwierdzeniu „sol mihi umbra tibi” – dosłownie „dla mnie słońce dla ciebie cień” a znaczeniowo – dla mnie szczęście, powodzenie, dla ciebie pech, kłopoty. Tak więc twierdząc „sol mihi semper lucet” Filip podkreślał najprawdopodobniej własny szczęsny los własne powodzenie, a nie tylko stwierdzał fakt rozległości własnego państwa. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo nie jestem w tym zakresie na tyle znawcą aby twierdzić to z całą pewnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz