niedziela, 12 lutego 2012

LXIII. Lycanthropus VIII

Leżała w miejscu, gdzie zostawił ją razu poprzedniego, na stole, starym, potężnym, nogi w kształt gryfów z włosami jakby wiatrem rozwianych ozdobionym, gdzie kilka dużych inkunabułów na górze jego bezładnie, jakby przez małpę jakowąś, która wcześniej nimi bawiąc się, to co zwierzęciu nie spodobawszy się pozbyć postanowiło na strony wszelkie rozrzucić i jabłkiem obok nogi leżącym się zając postanowiła. Z ksiąg tych starych jedna otwarta była, natomiast pozostałe, w tym i ta, o której mich rzeczony myslał i której obejrzenia chęć go w miejsce to przygnała.

Z pozoru wyglądała, księga owa niepozornie, ot stary manuskrypt lat temu ze CC a może CCC spisany przez mnicha wcześniej w klasztorze żyjącego. Historia jakich setki i jaką prawie każda księga starej klasztornej biblioteki posiada. Dlatego też, że w pierwszej chwili nic szczególnego byś w niej zobaczyć nie był w stanie, tako i długo, lat kilkaset leżeć sobie mogła i mało kto do niej zaglądał. Opasłe tomiszcze pokryte było grubą skórą na której wyryty był krzyż pętlą na górze zakończony. Mnich kształtu takiego krzyża jak dotąd nie widział jeszcze i dziwił się wielce czemu razu poprzedniego na szczegół ten uwagi żadnej nie zwrócił. Krzyż ten formę szczególną mający mógłby jakimś znakiem diabelskim się zdawać jednak wiadomo wszystkim przecie, że szatan krzyżem odwróconym się legitymuje i w takim sobie upodobanie swej znajdywać zwykł, tymczasem ten jak by nie patrzeć odwrócony nie był, tak też i na pozór z mocami diabelskimi nic wspólnego mieć nie mógł. Górna cześć jego wszak zamiast na boki się rozchodzić, jako i normalnie w krzyżach bywa, koło jakoweś, jako ten wąż co pono ogon własny swój pożera zataczała, łącząc się u szczytu.

Mnich podszedł do stołu, potykając się o szmaty stare, zatęchłą won wydzielające, które w kłęby różne, jako chmury na niebie skłębione przed burzą bywają podłogę zalegające. Do ręki księgę wziąwszy, powoli ruchem niespiesznym jakby lęku pełen a z drugiej strony i ciekawości, która zajrzeć co w środku jest każe stronę okładki na bok odsunąwszy na kartę księgi pierwszą spojrzał. Był tam tytuł czcionką starą napisany, który z łaciny przetłumaczywszy tak mniej więcej brzmieć by mógł: Opowieść o rzeczach widzianych i słyszanych, które w życiu swym a takoż i innych którzy mi rzeczy owe opowiadali się wydarzyły lubo wydarzyć mogły które to rzeczy jako pamięci godne, coby historia ich w czasu otchłaniach nie zaginęła a pokoleniom następnym mądrym ku pouczeniu a głupim ku przestrodze przekazana została Maciej frater Ordinis Sanctae Pauli Primi Eremitae scripsit. Anno Domini 1444.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Link within

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...