Blog poświęcony, przemyśleniom, okolicy, Czeladzi, Jurze, i wszystkiemu co tylko przyjdzie mi do głowy.
poniedziałek, 19 marca 2012
CCXXVI. Przemiany świata czyli szkice o niestnieniu
Świat się zmienia, przemienia swą postać, ale czy faktycznie, czy nowy świat który nadejdzie, będzie rożny od tego świata, który istniał od wieków. A może jednak nie.
Rzeczy minione rzucają światło na przyszłe, świat zawsze był taki, to co jest i będzie, zdarzyło się już kiedyś wcześniej, te same rzeczy powracają, lecz pod innymi nazwami i w innych barwach, nie wszyscy je rozpoznają, lecz tylko ci, którzy są mądrzy bacznie je obserwują.
Fransesco Guicciardini
I tak też czytanie o czasach dawnych - starożytnych i średniowiecznych zawsze pozwala znaleźć wiele rzeczy paralelnych z naszym światem. Który tylko pozornie jest tak inny, tylko przez swa cienka warstewkę techniki po której starciu okazuje się tak bardzo podobny do dawnych czasów, ta sama polityka, to samo szaleństwo te same ludzkie namiętności. Tak pozornie inni a tak naprawdę tacy sami. A możne nawet nie tylko tacy sami.
Często czytając bowiem teksty ludzi z dawnych wieków miałem poczucie, że oni sami i ich poglądy są mi bliżsi niż większość ludzi współczesnego świata. I czy to ja nie pasuję do świata, czy świat nie pasuje do mnie, czy wszystko to pozór jedynie, a świat faktycznie nic się nie zmienił? Nie wiem, wiem tylko że często czuję się we współczesnym świecie jak podróżnik z innej epoki który faktycznie w nim nie żyje tylko, ot tak stoi sobie z boku i mu się przypatruje. uważnie, ciekawy wszystkiego co się na nim dzieje, ale jednak jakiś nieobecny, jakby wszystko to co się działo filmem jedynie było, który oglądam, a nie życiem prawdziwym. Jakby mnie w nim nie było, a tylko mój duch gdzieś tam patrzył jak świat się dzieje. Skąd takie złudzenie?
I może trochę z stąd się bierze mój brak zaangażowania we wszystko i poczucie bezsensu. Bo właściwie czy zrobię coś czy nie, a co za różnica? Przecież na nic i tak to nie ma wpływu a ja płynę tylko jak liść unoszony na tafli wody, albo pył rzucony na wiatr ręką Bogów, który wiruje, krąży ale nie wie dokąd leci. Wiec może dlatego to poczucie bezsensu.
A może jako obserwator zgodnie z nauki zasadami w świat mieszać się nie należy, bo przecież obserwator w świat który obserwuje, jak prawa fizyki mówią, mieszać się nie powinien. Bo gdy w niego ingeruje, to go zmienia, a jeśli go zmienia to nie jest już to ten sam świat. A skoro nie ten sam to jak można go obserwować, i który świat wtedy obserwujemy?
I czasem dziwię się dlaczego tak bardzo mi nie zależy. Często zupełnie na niczym. Jakbym nie umiał odczuwać żadnych uczuć, może i tak dziś odczuwam ich trochę więcej niż kiedyś, ale nadal mało. Jakbym nie żył naprawdę a tu unosił się mój duch jedynie, eteryczna i dziwna powłoka. Chyba tylko jak na rowerze jeżdżę to jakieś uczucia zadowolenia się pojawiają. A tak to zwykle nie cieszy prawie nic, nie smuci prawie nic. Dziwne uczucie, wielkiej pustki, jakby mnie tu nie było naprawdę. A wiec jestem czy mnie nie ma? I kim właściwie jestem i po co jestem? Jaki ma to wszystko sens? I jest tylko pustka, która wciąga jak dal, jak czarna dziura, otchłań. Można by umrzeć. Ale nawet tego się nie chce. Lepiej stać sobie z boku i obserwować, świat w sumie jest nawet ciekawy dopóki się w niego nie angażujemy. Bo i po co? Skoro i tak od nas nic nie zależy, najlepiej mieć to w dupie.
Chyba najlepszą rzeczą jaką można zrobić w tym dziwny świecie czy to w sprawach zawodowych czy osobistych jest nieangażowanie się w nic. I to zawsze najlepiej mi służyło, a jakiekolwiek wyjście poza ten schemat ściągało kłopoty. czemu tak jest? A może to dobrze, może właśnie to jest ścieżka do buddyjskiej nirwany w której nie ma już nic? I dlatego lepiej stać z boku od wszystkiego, od zgiełku świata, od ludzi, od dziwnych wydarzeń, które dzieją się w koło mnie. Na co mi to? Tylko stać z boku i przypatrywać się, w nic nigdy nie angażując tak do końca.
Czasem mam nawet dziwne wrażenie, że to wszystko nie dzieje się naprawdę, że to jedynie wielkie złudzenie. Sen z którego się obudzę, majaki kogoś kto wziął narkotyki. Czy ja naprawdę istnieję?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak to pasuje do "Doktora Żywago" i jego stosunku do świata. :P
OdpowiedzUsuńA co on też miał podobny stosunek do świata jak ja? :D
OdpowiedzUsuńOglądałem swego czasu film i w pewnym sensie tak, ale film jednak pewnie nie oddaje wszystkich wątków i myśli książki, jak to zwykle bywa.
;)
OdpowiedzUsuńCalderon, czy Konstanty Ildefons?
A może staruszek P, ze swoją jaskinią z cieniami?
Ale poetyckie ujęcie Zasady Nieoznacziności - urocze :)
Chodzi o ten cytat? To - Fransesco Guicciardini z XV wiecznej Florencji. A reszta to moje dywagacje ;)
OdpowiedzUsuńnie cycat ;)
OdpowiedzUsuńcałokształt - Calderon - "życie jest snem" - to tytuł
a wujciu Konstanty pisał, że "życie to sen wariata śniony nieprzytomnie.."
A co do staruszka P.(latona) - to ten pomysł, że siedzimy w ciemnej ...dziurze i świat, który widzimy to tylko cienie prawdziwego świata gdzieś tam poza tą dziurą...
że pragniemy, walczymy, wyrywamy sobie pazurami co ? - cienie ulotne..;)
A "La vida es sueńo" Calderona, jasne. Całokształt tak, ja często mam takie wrażenie jakby życie było czymś nierzeczywistym i tylko mi się wydawało, że ono jest, nie mam pojęcia czemu :D
OdpowiedzUsuń