Wczoraj miałem przedziwny sen, przedziwny nie w sensie treści ale konstrukcji, gdyż miał on budowę szkatułkową jak one opowieści w XVIII czy też XIX wieku spisywane. W których ktoś opowiada o wydarzeniach by nagle jeden z bohaterów opowieści zaczął snuć swa opowieść, a w tej zaś opowieści jeden z jej uczestników zaczął opowiadać swoja i tak dalej, zależnie od inwencji autora i jego umiejętności nie zapętlenia się w kolejnych "szkatułkach". Choćby "Rękopis znaleziony w Saragossie" jest eo modo pisany a dawniejszych czasów sięgając "Opowieści z tysiąca i jednej nocy" maja budowę szkatułkową. I tak też chyba pierwszy raz za pamięci mojej sen który śniłem miał taką właśnie szkatułkową budowę.
Albowiem śniło mi się, że jestem na wycieczce w pewnym mieście, chodzimy zwiedzamy rozmawiamy. A podczas rozmowy wspominam swój pobyt wcześniejszy w tym mieście z grupą znajomych i wszystkie zdarzenia które wtedy nastąpiły, a które układały się w ciekawa historię. O tych innych zdarzeniach w moim śnie częściowo opowiadałem na tej wycieczce a częściowo śniło mi się, że tylko w umyśle je sobie przypominam i we własnym umyśle rozważam. Co więcej nawet w tej historii w pewnym momencie opowiadałem, że opowiadam pewna inną historię. Poza tym należy nadmienić nigdy nie byłem ani na tej wycieczce, ani też nie zdarzyło się w moim życiu realnym to co niby opowiadałem innym na tej wycieczce i wspominałem że się zdarzyło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz