Pocisk wystrzelony pancerz przebija
Krwawiąc chwieje się Giustiniani obficie
Jatagan janczarów wszystkich zabija
Święte miasto pada o świcie
Śmierć na murach, gdzie kiedyś śmiech
Poranną porą szła cichym krokiem
Tam gdzie na kamieniu rośnie mech
Stoi i cieszy się cynicznie pod bokiem
Ktoś spojrzał wzrokiem na stare mury
Kędy Kekroporty widnieje brama
Patrzą obrońcy miasta do góry
A tam tureckiej chorągwi plama
Krzyk się unosi - Miasto wzięte
Panika przenika serca obrońców
Mury stare są już pęknięte
Janczarzy w szturmie wezmą je w końcu
Konstantyn patrzy na tłum janczarów
Który na mury powoli wchodzi
Wdrapują się na kształt ogarów
Nic im w zwycięstwie nie przeszkodzi
Dzień to ostatni Świętego Miasta
Które tysiące lat tutaj stało
Nie chce on przeżyć swojego państwa
Tylko mu umrzeć jeszcze zostało
Rękę podaje Jan Dalmata
Teofil rusza do walki
razem
I to jest koniec starego świata
Obalonego tureckim żelazem
Tłum Janczarów naprzód uderza
Ruszają na nich ostatni obrońcy
Jak, gdy drewniana obali się wieża
Wszystko przyjmuje kształt płonący
I nikt nie widział jak cesarz umierał
By zginąć w tłum janczarów ruszył
Pijany turek jego głowę poniewierał
I bardzo się swym męstwem puszył
Tylko skarpetki z orłem dwugłowym
Wyhaftowanym, pięknego kształtu
Tyle zostało po mocarstwie światowym
Na którym Mehmed dokonał gwałtu
Święte Cesarstwo August założył
Konstantym przeniósł nad Złoty Róg
Mehmed zaś w grobie dzisiaj je złożył
Nie uratował miasta Bóg
Powstań cesarzu świętego miasta
Śpiący cesarzu z legend starych
Na jego grobie nic nie wzrasta
I on nie wstanie, panie bajarzu
Leży spokojnie zamordowany
A z nim Imperium co lat tysiące
Dwugłowy orzeł, wyhaftowany
Krwią zamazany nie świeci jak słońce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz