ТЫ
- МОЯ НАДЕЖДА, ТЫ - МОЯ ОТРАДА
Музыка Александры Пахмутовой
Слова Николая Добронравова
Слышится нам эхо давнего парада,
Снятся нам маршруты главного броска...
Ты - моя надежда, ты - моя отрада,
В сердце у солдата ты, моя Москва.
Мы свою победу выстрадали честно,
Преданы святому кровному родству.
В каждом новом доме, в каждой новой песне
Помните ушедших в битву за Москву!
Серые шинели. Русские таланты.
Синее сиянье неподкупных глаз.
На равнинах снежных юные курсанты...
Началось бессмертье. Жизнь оборвалась.
Мне на этом свете ничего не надо,
Только б в лихолетье ты была жива...
Ты - моя надежда, ты - моя отрада,
В каждом русском сердце ты, моя Москва.
Все, что было с нами, вспомнят наши дети, -
Все, что потеряли, что для них спасли...
Только б ты осталась лучшим на планете,
Самым справедливым городом Земли.
Старых наших улиц трепетные взгляды.
Юных наших песен строгие слова.
Ты - моя надежда, ты - моя отрада,
В каждом нашем сердце ты, моя Москва.
W temacie poprzedniej notki przyszło mi jeszcze do głowy, że ten sen w jakiś sposób obrazował też mój stosunek do świata. Raczej obserwacja świata wokół i spokojne wyrabianie zdania sobie o wszystkim i wszystkich wokół niż angażowanie się w coś. Co by nie myśleć o sobie nie jestem w żaden sposób człowiekiem działania. Owszem jak coś bardzo chce jestem w stanie też "działać" ale nie jest to mój naturalny sposób odbierania i przeżywania świata i zawsze jest to w jakiś sposób sztuczne, jest to swego rodzaju poza i maska. Naturalna jest dla mnie obserwacja i analiza świat myśli i wiedzy a nie świat czynu. I gdy tak spokojnie patrzyłem jak w tajemniczym domu wszyscy giną jeden po drugim z ciekawością i opanowaniem, to jakbym widział swoją normalną typową postawę wobec świata.
A gdy tak wszystko obserwuję i analizuję to gdzieś tam zawsze wszystko to się analizuje w mojej głowie i odkłada. W pewien sposób można powiedzieć "testuję" otoczenie, często mówiąc coś tylko po to aby zobaczyć jak rozmówca zareaguje na to co powiem. Przez to dość łatwo mój umysł wykrywa każdą niespójność, czasem widzę, ze ktoś mówi coś sprzecznego z tym co powiedział kiedy indziej nawet gdy to było dawno temu, nawet zanim to wiem, to to czuję. A niespójność jest jedną z rzeczy których najbardziej nie lubię w ludziach, wręcz nie cierpię. Należy odrzucić od siebie wszytsko i wszytskich co nie przeszło testów i jest niespójne. Patrzeć na świat, nie odzywać się bez potrzeby, analizować, wyciągać wnioski i na tej podstawie podejmować decyzje :)
Miałem dzisiaj dziwny sen. Śniło mi się, że byłem wraz z grupą ludzi w pewnym domu w którym zaczęły dziać się rzeczy jak w horrorze. To znaczy jeden po drugim wszyscy lub prawie wszyscy zaczęli ginąć w dziwnych okolicznościach. Zastrzeleni, znajdowani martwi w pokojach, wciągani w ścianę. Przy czym ja nie byłem w tym śnie przestraszony, chodziłem po budynku spokojnie, z tego co pamiętam z pistoletem w ręce, spokojnie i bez emocji przypatrując się temu co się dzieje, zaciekawiony, zaintrygowany ale bez strachu. W śnie prawie wszyscy (lub wszyscy tego nie pamiętam dokładnie) zginęli, mnie się nic nie stało, ale wszystko odbywało się dziwnej mrocznej, atmosferze wyjętej rodem z horrorów. Ciekawe.
W poprzednim poście pojawił się temat pragmatyzmu. Ta postawa zawsze była częścią mnie na dobre i na złe. Pewna osoba, której zdanie szanuję powiedziała mi, w tym roku że ja zawsze byłem "skrajnie pragmatyczny" (ciężko powiedzieć czy uznać to za wadę czy za zaletę, komplement, czy oskarżenie ;), wszystko zależy od sposobu patrzenia na problem) :D. I coś w tym jest bo bez względu jak bardzo moja postawa nie byłaby idealistyczna w wielu aspektach mojego sposobu postrzegania świata i tak gdy idealizm staje w konflikcie z realiami zawsze wygrywa we mnie przyziemna, realistyczna postawa. Przez to muszę często robić wiele rzeczy z którymi się głęboko nie zgadzam, ale cóż gdybym robił to z czym się zgadzam pewnie nie skończyłbym nawet szkoły, ani nie byłoby mnie tu gdzie jestem. Przez co też nie zawsze może i zadowolony jestem z mojej postawy i stosunku do świata, ale cóż poradzić.
Tym co udało mi się z pewnością, zwłaszcza w drugiej połowie tego roku jest ograniczenie aktywności na Facebooku, zwłaszcza tej mało wnoszącej do mojego życia. Nie chodzi o jego dezaktywację, bo to zapewnia kontakt z wieloma osobami, dostęp do informacji czy też możliwość reklamy nietkanych działań. Choć jego format jest moim zdaniem zupełnie bez sensu walczenie z rzeczywistością nigdy nie było tym co lubię robić, na to jestem zbyt pragmatyczny. Niemniej samo ograniczenie oglądania tam zbędnych treści to dobra rzecz. Po rezygnacji z oglądania z telewizji sporo lat temu, rezygnacji z oglądania portali informacyjnych w zeszłym roku, rezygnacja z nadmiernego korzystania z Facebooka to kolejny dobry ruch. Świat jest zbyt bez sensu aby się nim zbytnio przejmować, bo przecież wszystko co potrzebne do szczęścia jest w naszej duszy a nie na zewnątrz. Szukanie go poza sobą samym to jedna z większych głupot jakie można robić.
Czekanie, aż będzie się gotowym, to straszna rzecz. Tak naprawdę nikt nie jest gotowy do zrobienia czegokolwiek. Właściwie nie ma czegoś takiego jak gotowość. Jest tylko tu i teraz.
Musze przyznać, że jak nie było od kilku lat z pewnym niepokojem czekam nowego roku. Nie to, że wcześniej mało robiłem ale teraz liczba rzeczy do zrealizowania przytłacza samym wyliczeniem. Wątpliwe, aby się to wszystko udało napisać i zrobić, ale trzeba marzyć nie tylko o tym co jest na wyciągnięcie ręki, bo inaczej po co byłoby niebo :)
Niepokój, ciekawość i pragnienie działania to czuję przez te dziwne dni, gdy czekam na nadejście roku tylu dużych spraw do załatwienia. Niemniej zawsze wiedziałem, że jedyną szansą na zrobienie czegoś jest po prostu to zrobić, bez strachu i wahania. Jeśli chcesz zwyciężać, musisz iść pewnym krokiem po zwycięstwo nawet jeśli tym samym dojdziesz do porażki. Ale nie ma innej drogi.
Wyszedłem sobie wczoraj i dzisiaj na spacer a przy okazji porzucać nożami i shurikenami. Moje doświadczenia rzucania nimi są takie, że z bliska łatwiej trafić i wbić nóż - ma większą siłę. Natomiast z większej odległości zdecydowanie łatwiej trafia się i wbija shurikeny. Fajna broń, nigdy z tego nie korzystałem dotną, a daje się rzucać celnie bardzo szybko i przy pewnej wprawie łatwo wbija w cel. Muszę to dalej poćwiczyć :)
uzupełniając ją potem o nową serię ze słownikiem - znacznie gorzej opracowaną bo zawierająca tylko słownik bez żadnych opisów kontekstu, historii itp. oraz mającą ten słownik dość "mechaniczny" moim zdaniem robiony automatem, ale zawierającą spory i rosnący wybór tytułów jak również także nadającą się do łatwego wpisywania słówek w programie Anki.
Od mają, gdy pisałem poprzednią notkę przeczytałem:
Seria Poltextu
-Błękitny zamek
-A Christmas carol
-Wechikuł czasu
-The hound of Baskervilles
Seria ze słownikiem:
-The life and Adventures of Robinson Crusoe
-The Joungle Book
-Polyanna
-Camp Nel
-The secret garden
-Przemiana
-The house and a brain
-Venus in fur
-Treasure island
-The world of the worlds
-Around the world in eighty days
-Journal to the center of earth
-A study in scarlet
Aby zapewnić sobie zadowolenie nie należy mieć zbyt dużych oczekiwań. Ten, kto niczego nie oczekuje, nie naraża się na rozczarowanie. Albo na odwrót: ten kto zawsze chce zrobić wszytsko perfekcyjnie i zadowala go tylko najlepsze, nigdy nie jest zadowolony.
Nie powinniśmy się starać wygrać, ale powinniśmy się starać zagrać najlepiej, jak potrafimy. Różnica jest fundamentalna. Wynik jest rzeczą od nas niezależną, a nasze staranie zależną. Nie trzeba dodawać, że taka postawa zwiększa ostatecznie nasze szanse na zwycięstwo: łatwiej unikniemy zdenerwowania i utraty wiary w sens gdy, a co za tym idzie błędów mogących pogorszyć naszą sytuację. Jeśli nie będziemy się troszczyć o to co od nas nie zależy zagramy lepiej.
Jeśli chcemy żyć dobrze i szczęśliwie - muśmy skoncentrować się na tym co od nas zależy. Wszystkie nasze myśli, całą energię i całe działanie musimy zogniskować na rzeczach od nas zależnych. Wobec rzeczy niezależnych powinniśmy być obojętni, nie przejmować się nimi i nie troszczyć o nie - powinniśmy uważać je za nieistotne.
Sztuka życia według stoików
Odwrócenie się plecami do świata i koncentracja tylko na tym co od nas zależy to najlepsze co można zrobić bo jakiekolwiek zajmowanie się tym co od nas nie zależy powoduje, że składamy w inne ręce klucz do naszego szczęścia lub nieszczęścia co jest zupełnie bez sensu.
Nie wolno mówić, że jesteśmy nieszczęśliwi, bo coś się stało - trzeba mówić, że jesteśmy nieszczęśliwi, bośmy uznali, że to dla nas źle, że tak się stało.
Sztuka życia według stoików
Szczęście lub nieszczęście jest tylko naszą interpretacją istniejącej rzeczywistości a nie tą rzeczywistością. Jedynie naszym wyobrażeniem o niej.
Bo tylko ten, kto we własne działanie włącza pomyłki, jest w stanie prędzej czy później stworzyć coś nowego. Ten natomiast, kto za wszelką cenę starałby się myśleć możliwie "poprawnie", pozostałby na poziomie komputera, czyli byłby szybki, wydajny i precyzyjny - a jednocześnie mało twórczy nudny i przewidywalny.
We współczesnej Europie można odnieść wrażenie, że inteligentni i wykształceni ludzie uważają za swój obowiązek nie wzmacniać i chronić kulturę, w której się wychowali, ale czynnie ją negować, krytykować i na wszelkie inne sposoby postponować. O sobie myślimy źle, ale jesteśmy gotowi myśleć wyjątkowo dobrze o wszystkich innych.
To przedziwne zjawisko chyba nigdy na taką skalę nie wystąpiło w historii poza końcówką Rzymu gdy rzymscy chrześcijanie krytykowali całą swoją przeszłą kulturę z takim samym obłędem jak teraz liberałowie, którzy opanowali Europę. To jest swoisty paradoks, że antychrześcijańscy lewacy walczą o to samo co w późnym antyku chrześcijanie - o negację swojej własnej kultury, a chrześcijanie walczą o to samo co rzymscy poganie. Okrutny i straszny paradoks historii. Yin i yang splecione w opętanym tańcu.
Ta paralela jest tak wyraźna, ze nie dostrzegać jej można tylko jeśli się nie chce patrzeć. Mamy trzy strony wtedy i teraz.
Problem jest trudny do udowodnienia, ale intuicyjnie wyczuwalny i przedstawia się mniej więcej tak: życie we współczesnych demokracjach liberalnych jest powierzchowne, zwłaszcza życie we współczesnej Europie Zachodniej straciło poczucie celu. Co ja tutaj robię? Czemu służy moje życie? Czy ma jakiś szerszy sens? Tego rodzaju pytania zawsze motywowały ludzi, zawsze je sobie zadawaliśmy i nadal zadajemy. Wydaje się jednak, że dla Europejczyków Zachodnich wyczerpały się odpowiedzi, które obowiązywały przez stulecia. Samo zadawanie takich pytań uchodzi dziś za niekulturalne, w związku z czym istnieje coraz mniej miejsce gdzie można je zadać, a te które pozostały, oferują mniej ambitne odpowiedzi.
A jednak przy całej trafności wielu myśli zawartych w tej książce myślę, że autor nie rozumie sedna sprawy - to nie odejście od religii czy jakiejś tam nie wiadomo jak rozumianej tradycji zgubiło Europę a jej odejście od Łacińskiej tradycji i kultury. To delatynizacja zniszczyła Europę i to ona jest przyczyną całego zła które się dzieje, i to delatynizacja Europy z przełomu XIX i XX wieku ją zabije.
Przeczytałem przedziwną śmierć Europy Douglasa Murraya - świetna książka, tak bardzo potwierdzająca wszystko to co od lat myślałem o naszym kontynencie, a zwłaszcza jego zachodniej części, który wyzbyty z sensu życia, skuty kajdanami politycznej poprawności i zwykłej głupoty dryfuje ku samozagładzie. Jak kiedyś Rzymskie Imperium tak dziś Europa pewnym śmiałym krokiem zmierza ku zbiorowemu samobójstwu.
Większość ludzi poza Europą i kultur, nie podziela tych lęków, nieufności i wątpliwości. Nie podważa własnych odruchów ani działań. Ludzie nie boją się działaś we własnym interesie, ani nie uważają, że nie wolno dążyć do realizacji własnych interesów. Kultura zwątpienia w siebie i nieufności do samej siebie wyjątkowo nie nadaje się, aby przekonać innych do przyjęcia jej wartości.
Nie znaczy to jednak, że nie lubię samego morza i nad nim też nie chodziłem. Drugiego dnia przed odjazdem rano wybrałem się na wschód słońca idąc wzdłuż wybrzeża aż do początku Gdańska.
Byłem w związku z pracą na wyjeździe do Sopotu na 3 dni a w zasadzie w samym Sopocie spędziłem niecałe dwie doby, z tego część będąc jeszcze zajęty. Niemniej i tak udało mi się w te trzy dni przejść na nogach około 80km, w tym 3 razy dojść do pierwszych dzielnic Gdańska, oraz nie byłbym sobą gdybym nie spróbował znaleźć jakichś gór do wejścia (chodzenie po płaskim jest dla durni, nudne, i bez sensu :D ). I znalazłem jedno wzgórze koło Opery Leśnej z widokiem na Sopot i jeszcze ładniejsze Zajęcze Wzgórza z panoramą Sopotu. Sam też Trójmiejski Park Krajobrazowy był piękny. Byłem tam między 6:30 a 9:30 rano i w lesie nie było żywej duszy poza mną. Były tylko wzgórza, ziemia pokryte złotymi dębowymi liśćmi i dzikie piękno. Cudnie.
Świat, w którym żyjemy i którego doświadczamy, nie jest światem rzeczy i zdarzeń, ale światem naszych wyobrażeń o nich. By być szczęśliwym, trzeba zrozumieć, że o naszym życiu i szczęściu decydują wyobrażenia, a nie rzeczy, których te wyobrażenia dotyczą. Przyczyn naszego szczęścia i nieszczęścia nie należy nigdy szukać w świecie zewnętrznym, ale w naszych wyobrażeniach o nim. Bardzo często cieszymy się z rozmaitych rzeczy lub lękamy uch, zanim staną się one faktem.
Break thy silence oh grey, turbulent sea! Impart thy secrets, whisper them to me My eyes are focused out of this world Where three hundred voices sing of glories old... Drakkars in the mist Vikings are sailing to plunder in the East! Drakkars in the mist With sails full of wind, come, let us take to the sea! I journeyed back in time, When offerings were rich on the shrines, Of Freyja and Odin alike And runes were still young on the monoliths... "Blood we spill in the name of Thor, and the roar of thunder is our delight We are the sons of battle, warriors of heathendom... Our hearts are made of steel and our swords of iron!" Drakkars in the mist Vikings are sailing to plunder in the East! Drakkars in the mist With sails full of wind, come, let us take to the sea! But long years have gone by and all that remains is a darkened sky... I begged the waves to breathe a mist So the drakkars may return anon one day!
Będą w Krakowie wybrałem się w zupełnie nieznaną mi cześć miasta do dzielnicy Pogórze. Do ciekawszych miejsc które można tam zobaczyć zalicza się na pewno kopiec Krakusa na który wyszedłem.
Widoki były ładne, acz dzień mglisty i horyzont się mocno rozmywał. Poniżej widok Wawelu z kopca Krakusa.
Podobał mi się również Para Bonarskiego i miejscowe wiewiórki których biegło tam kilkanaście i zupełnie nie bały się ludzi do tego stopnia, że odchodziły do nogi patrząc się na mnie. Niestety coś mi się zacięło w aparacie telefonu i wszystkie zdjęcia z wiewiórkami nie wyszły :(
Kilka dni temu trafiłem na stronę Memrise i wciągnęło mnie :) Bardzo fajna strona i apka na smartfona do nauki słówek językowych. Nie wiem czyn na dłużej mi się nie znudzi, ale póki co bardzo mi się podoba - duży wybór kursów z różnych języków na wszelkich poziomach a już wstawiając angielski jako bazowy mamy dostęp do prawdziwego ogromu materiałów. Wątpię aby w ten sposób dało się jakiś język opanować na wyższym poziomie ale do opanowania / powtórzenia podstaw i przećwiczenia słownictwa myślę, że się dobrze nadaje.
Natalia Oreiro zawsze kojarzyła mi się z piosenką Cambio Dolor całkiem fajną, ale znaną i nie byłem nawet świadomy, że nagrała coś poza tym. Trochę przez przypadek youtube doprowadził mnie do jej innych piosenek i odkryłem, że wiele mi się bardzo podoba, nie wiem. Poniżej kilka które póki co spodobały mi się najbardziej:
Dziś udało mi się zrobić cały 30 minutowy trening z Chalean Extreme nie biorąc do ręki ciężarków poniżej 7km. Moja siła autentycznie wzrosła całkiem solidnie. Podoba mi się to bardzo.
Nawiązując do poprzedniego wpisu o moim wzroście siły świadczy figura jaką udało mi się zrobić w tańcu na konferencji na imprezie, na której byłem ponad tydzień temu. To znaczy w zasadzie prawie całkowite trzymanie partnerki w powietrzu, która wisi jedynie na nogach wokół bioder i trzeba ją trzymać za plecy i okręcić wokół siebie (nie mam pojęcia jak się to fachowo nazywa :D). Oczywiście trzeba do tego dość lekkiej i odważnej partnerki do tańca, ale wyszło mi i to kilkanaście razy więc znaczy się, że to opanowałem. Wcześniej kiedyś ponad rok temu próbowałem, ale miałem jeszcze braki siłowe a teraz jest z tym zdecydowanie lepiej.
Ponieważ moja kondycja w zasadzie jest już bardzo dobra (co nie znaczy, że nie da się jej poprawić, ale mam wrażenie że siła za nią nie nadąża) zmieniłem od października plan treningowy. Postanowiłem nieco zmniejszyć ilość robionych treningów kondycyjnych nie przekraczając 1 dziennie opierając się o Maxout - na razie faza 1 potem w listopadzie mam zamiar zrobić fazę 2 a potem je przeplatać co tydzień. Do tego około 3 razy w tygodniu dołożyłem program siłowy ale nie szybki tylko tym razem wolniejszy wzięty z treningu Chalean Extreme - na razie, aby za bardzo nie szaleć, robiłem program z ciężarkami 4kg czasami do niektórych ćwiczeń biorąc 10kg. Program trwa około 30 minut prawie cały czas z ciężarkami więc na początek to chyba ok. Ale dobrze byłoby w kilka tygodni dojść do robienia przynajmniej większości 7kg ciężarkami a tylko tam gdzie nie daję rady brania 4kg. Zobaczymy w praktyce jak wyjdzie ale taka jest przynajmniej moja koncepcja treningowa na najbliższy czas. A potem przejście na kolejne filmiki z ciężarkami z Chalean Extreme. Powinno to rozbudować moją siłę która i tak nie jest najgorsza a czasem nawet wiele osób dziwi, przynajmniej w porównaniu do mojej postury, ale zdecydowanie nie jest na poziomie, który mnie zadowala :) Trzeba trochę nadgonić z siłą za kondycją.
Uczę w tym semestrze pierwszy raz w zasadzie poza wyjazdami Erazmusowymi grupę studentów międzynarodowych. Ciekawe doświadczenie muszę przyznać mocno rozwijające. Gdybym kiedyś miał możliwość wziąłbym więcej takich godzin choćby dla rozwijania mojego poziomu angielskiego ale też dla ogólnego poczucia, że się nie nudzę tylko robię coś co mnie rozwija, co powoduje, że staję się coraz doskonalszy. W końcu pragnienie własnej doskonałości to główna siła napędowa mojego życia :) Nigdy nie pragnąłem uczynić doskonałym otaczającego świata i mało mnie on prowadził pragnąłem natomiast i dalej bardzo tego pragnę uczynić jak najdoskonalszym pod każdym względem samego siebie.
Dziwne jest, że ostatnio mało chce mi się pisać na moim blogu mam jakiś kryzys ogólnie blogowania. Może to spowodowane nawałem pracy, ale chyba nie aż tak do końca nie wiem czemu. Czyżby brak kreatywnych myśli.
Zastanawiające jakie poczyniłem postępy w treningu w ostatnich latach. W tym roku treningi Maxout30 z pierwszego miesiąca idą mi bez żadnego problemu a gdy wracam do jakichś ćwiczeń Focus 25 łącząc je z maxoutem to w wielu wypadkach robię film z odważnikami 1,25 w ręce bo bez nich jest za prosto - pewnie dałbym radę z większymi ale nie chcę przesadzić jak kilka razy tej wiosny z nadmiernym przetrenowaniem pleców. Niemniej w każdej w zasadzie dziedzinie treningowo wydolnościowej jest postęp do zeszłego roku a jak porównam stany z przed 3-4 lat to wręcz niewiarygodny postęp.
W zeszłym tygodniu po wielu latach odwiedziłem szczyt Błatni. Nie zmieniło się tam zbyt wiele, ale wycieczka w góry w jesiennym klimacie zawsze jest fajna. Samotne chodzenie po górach też jest przyjemne. Dzień wcześniej wyszedłem rano na Klimczok w prawie całkowitych ciemnościach, z latarką (rozwidniło się dopiero jak zbliżałem się do szczytu), szkoda jedynie, że niebo nie było rozgwieżdżone, bo byłoby jeszcze przyjemniej, ale dzień był trochę pochmurnawy.
I cała okolica była przykryta mgłą, mgłą nieprzeniknioną, może zbyt małą nie aż taką jak lubię, aby w lesie nie było prawie nic widać i czuło się cień tajemnicy i szaleństwa nad sobą, ale jednak mgłą a mgła jest piękna, gdy spowija świat swym mlecznym całunem jak ręka złych duchów owijająca ziemię i wciągająca wędrowców w otchłań ;) Piękna jesienna mgła, śliczna.
Ludzie często mylą to, kim są, ze swoim majątkiem, osiągnięciami, albo pracą. Trzeba zdawać sobie sprawę z różnic i nie mylić tego, co masz, lub tego co robisz, z tym, kim jesteś. Ta świadomość stwarza szanse na stworzenie prawdziwego wizerunku samego siebie.
Zgadzam się zdecydowanie z tym stwierdzeniem. Bardzo często ludzie wyobrażają sobie, że posiadane przez nich rzeczy czy sprawowane stanowiska definiują ich osobę, co jest bardzo śmieszne i żałosne. Nawet nie tyle mnie tacy ludzie denerwują co raczej bawią i zawsze czują do nich głęboką pogardę jak do czegoś w rodzaju włochatego karalucha ubranego w garnitur. Przemądrzałość pompatyczne zachowanie i ukrywanie własnej miernoty i duchowej pustki za posiadanymi rzeczami, tak bardzo charakterystyczna postawa dla współczesnego świata. Zwykle czym większa pustka tym większa chęć pokazania się aby ją w jakiś sposób zapełnić.
Niby zawsze wiedziałem, że korelacja jest dość zawodnym narzędziem, ale dopiero lektura książki Jordana Ellenberga "Podstawy matematycznego myślenia" uświadomiła mi jak bardzo, i jak bardzo często różnego rodzaju wyliczenia znajdujące się w naukowych publikacjach mają niewielkie pokrycie w faktach. Ciekawe.
W życiu zazwyczaj jest tak, że jedyną osobą odnotowująca twoje sukcesy i porażki jesteś ty sam, a okazji do nauki jest bardzo wiele, nawet jeśli poniesiesz porażkę za pierwszym (albo za piątym) razem. Najlepszy sposób postępowania jest zawarty w metodologii myślenia projektowego - nastawić się na działanie i nie obawiać porażki. Kiedy uświadomimy sobie, że większość wyborów to nie sprawa życia i śmierci, możemy podejmować je bez zbędnego stresu.
Tego samego zaś dnia tylko trochę później wybrałem się na dłuższą wycieczkę w Dolinę Morawki - około 26 kilometrów. Razem wiec do obiadu poszło prawie 40 kilometrów. Szkoda jedynie, że po objedzie nie miałem czasu przejść się na kolejną wycieczkę, bo kondycyjnie byłem do niej przygotowany tylko czasu nie było :( Szkoda zwłaszcza o tyle, że gdybym zrobił jeszcze raz tego dnia jakieś 26km nawet spokojnym tempem to pobiłbym swoje wszystkie rekordy robiąc ponad 60km. I wtedy nie jak w zeszłym roku poprawiłbym swój rekord przejścia w jeden dzień minimalnie o kilometr czy dwa, ale byłem w stanie go kompletnie zmiażdżyć poprawiając o co najmniej kilkanaście kilometrów. A tak rekord będzie musiał sobie poczekać na lepszą okazję do innego roku.
Niemniej sama wycieczka była fajna, zwłaszcza, że nigdy jeszcze nie chodziłem po Morawskim Beskidzie, bo choć byłem tam już kilka razy zawsze miałem pecha do pogody, więc sama możliwość pochodzenia sobie po górach była bardzo bardzo fajna.
Będąc na wyjeździe w Horni Lomnej pochodziłem trochę po górach. Jednego dnia wybrałem się na spacer wchodząc na Murnikowy Wierch. Na szczycie zaś Murnikowego Wierchu można znaleźć kapliczkę na zdjęciach poniżej.
Brak pogody spowodował, że wróciłem do treningów domowych i ze zdziwieniem widzę, że moja forma w przeciwieństwie do poprzednich lat w niewielkim stopniu jedynie spadła. Bez większego problemu weszłem w domowe treningi co mnie lekko zaskoczyło bo nawet w zeszłym roku było z tym trochę kłopotów. Tymczasem teraz od razu zaczynając od trudniejszego Max Out a nie łatwiejszego Focusa radzę z tym sobie bez większych problemów. Moja forma powoli z roku na rok się jeszcze poprawia. Fajne :)
Aż dziwne jak łatwo przeoczyć coś fajnego pomimo tego, że gdzieś bywa się setki razy. Pogoria III jest chyba jednym z najczęściej odwiedzanych przez mnie miejsc na rowerze i byłem tam przez lata dosłownie niezliczoną ilość razy. Pamiętam ją jeszcze, gdy wokół nie było ani metra dzisiejszych wybetonowanych ścieżek rowerowych a jeździło się ziemno żwirowymi "dzikimi" ścieżkami. A jednak w jakiś dziwny i tajemniczy sposób umknął mi pewien cypel położony od strony wschodniej, na który koniec można dojechać rowerem. Nie mam pojęcia, może nie było tam ścieżki?, może było to zarośnięte krzakami? może jakaś moja ślepota? Ale żeby gdzieś być dziesiątki razy a nie dostrzec takiego fajnego miejsca trzeba mieć jakieś zaćmienie umysłu. Pojechałem tam pierwszy raz przez przypadek kilka dni temu w zeszłą niedzielę i rozciąga się końca wspaniały widok na całe jezioro. A przed wczoraj odwiedziłem cypel znowu. Zastanawiające, jak to możliwe, że wcześniej go nigdy nie dostrzegłem, nie mam pojęcia.
Przeczytałem w sierpniu z greckiego oryginału Prawdziwą Historię Lukiana. Dziwię się, że nie jest ona współcześnie szerzej znana, gdyż można by ją uznać za prekursorską książkę w zakresie fantastyki i Fantazy. Podróż na księżyc, dziwne ludy, jeźdźcy sępów, itp. niesamowite, wymyślone przez Lukiana bestie. Gdy grało się w jakiekolwiek gry komputerowe osadzone w świecie fantazy to ten sam klimat można spotkać u Lukiana w książce napisanej w II wieku naszej ery. Językowo to też bardzo fajna książka, ładna komunikatywna i nie z trudna greka pomimo naszpikowania dziwnymi nazwami niesamowitych ludów i bestii, może słówek nieznany mnie było sporo, ale gramatycznie czytało się spokojnie. Zdecydowanie polecam na średnim poziomie zaawansowania antycznej greki. A sarkastyczno parodystyczny styl Luiana to coś co chyba bardzo dobrze odpowiada mojej osobowości.
"Nawyk osiągania" Bernadra Rotha to interesująca książka o zastosowaniu myślenia projektowego i Design Thinking do w pewnym sensie projektowania samego siebie. Może nie jakaś bardzo odkrywcza, ale czyta się przyjemnie i kilka rzeczy mi się w niej spodobało.
Zaliczyć do nich można choćby poniższy cytat, z którym się mocno zgadzam.
Ludzie nienawidzą w innych tych rzeczy, i tylko tych rzeczy, których nienawidzą w sobie samych. Można nie zgadzać się z innymi w racjonalny, beznamiętny sposób, ale nienawiść jest aktem irracjonalnym i pełnym pasji. Ta pasja zdradza ukrytą pogardę dla samego siebie. Źródło nienawiści tkwi w próbie wyparcia przez człowieka określonych własnych możliwości.
Ilekroć uświadamiam sobie, ze zaczynam obstawać, kto ma rację, a kto nie, wycofuję się z gry. Następnym razem, gdy sam podejmujesz taką rozgrywkę, przypomnij sobie jedno: to ty nadajesz wszystkiemu znaczenia, możesz wiec zdecydować o zakończeniu gry. Nieistotne jest, jak bardzo masz słuszność albo jak bardzo tamci się mylą, porażką jest samo przystąpienie do gry.
Bernard Roth -"Nawyk osiągania"
Zgadzam się mocno z tym stwierdzeniem. Zawsze zastanawiało mnie czemu ludzi aż tak bardzo interesuje aby mieć rację. Często tak mocno, że dla wykazania tej racji są w stanie działać wbrew swemu długofalowemu interesowi, już nie mówić o stresie i zdenerwowaniu jakie to powoduje. Racja, mam rację! A co ci przychodzi z tego, że ktoś ci tą rację przyzna? Zwykle kompletnie nic bo sami nadajemy wszystkiemu znaczenie i to czy inni uważają że mamy rację czy nie jest kompletnie pozbawione znaczenia, niech tam sobie myślą co tylko im się podoba.
Tak jak napisałem w poprzedniej notce w książce Sebastiana Leitnera w zasadzie nie znalazłem wiele nowego czego bym nie wiedział (ale pewnie wynika to z fakty, że o teorii uczenia się, funkcjonowania pamięci, mózgu, itp. sporo czytałem) poza jedną interesująca metodą, którą muszę wypróbować bo wydaje się wartościowa i perspektywiczna, a nigdy o niej nie słyszałem.
Według Leitnera aby informacje przeszły z pamięci ultrakrótkiej do krótkiej trzeba ubrać je w słowa - czyli inaczej mówiąc trzeba wyrobić w sobie nawyk ubierania w słowa obrazów czyli tego co się widzi.
Pisze o tym tak: Nawyk ubierania natychmiast wszystkiego co się zobaczy w słowa zasługuje na szczególne uznanie. To podstawowy warunek każdego uczenia się bez środków pomocniczych. To jedna z cech, które odróżniają osoby z dobrą pamięcią od tych ze słabą. Jednak do tego rodzaju uczenia się, w ogóle - do każdej efektywnej formy uczenia się, potrzeba kilku chwytów umysłowych, które jedynie pośrednio można zidentyfikować i opisać. Przykładem takiego chwytu, który ujawnił się dzięki eksperymentowi Sperlinga, jest natychmiastowe przetłumaczenie wrażeń wizualnych na słowa. Kto chce zapamiętać wrażenia wizualne i obrazy, powinien wyrobić w sobie nawyk natychmiastowego ubierania w słowa tego co widzi. Kto będzie ten nawyk dostatecznie intensywnie trenował, znacznie poprawi wydajność swojej pamięci.
Przy czym sam proces ubierania obrazów widzianych w słowa należy dokonywać w myśli. Ciekawe i inspirujące - zdecydowanie do wypróbowania :)
Przeczytałem właśnie książkę Sebastiana Leitnera - Naucz się uczyć. W zasadzie poza jedną sprawą większość innych kwestii w niej zawartych był mi już wcześniej znana, więc była to bardziej powtórka pewnych teorii - choćby fiszek które stosuję, ale w postaci komputerowe programu Anki. Sam Leitner ma raczej sceptyczny stosunek do komputera jako narzędzia w zakresie fiszek, ale trzeba czytając tą książkę brać pod uwagę, że jej oryginalna wersja powstała około 40 lat temu gdy słowo komputer znaczyło co innego niż dziś. Dziś w świecie smartfonów stosowanie tradycyjnych fiszek wydaje mi się mało praktyczne, zwłaszcza jak ktoś ma pismo podobne mojemu którego potem ciężko przeczytać ;)
Zacytuję podsumowanie książki znane mi co do koncepcji wcześniej bo przecież na tym w zasadzie opera się cała moja "filozofia" życia, bo gdybym nie wierzył, że mogę z wiekiem być coraz mądrzejszy sprawniejszy umysłowo i fizycznie to po co właściwie cokolwiek robić?
Większość ludzi po opuszczeniu murów szkolnych sądzi, że dosyć się już nauczyli. Nie uczą się niczego więcej lub co najwyżej dokształcają się w jakiejś wąskiej dziedzinie. W najlepszym wypadku ograniczają się do rozwijania kompetencji w swojej specjalności, poza tym jednak ich inteligencja obumiera na całej linii. Ich wiek nie jest temu winien. Winę ponoszą jedynie brak ćwiczenia, wygoda i gnuśność. Dla sfery przypadków o wysokiej wydajności, statystycznie może rzadszych, obowiązują podobne ustalenia. Ci ludzie z własnej wolu, dzięki osobistemu zaciekawieniu, zachowali trzeźwy i żywy stan ducha, wytrwale trenują żądze i ciekawość wiedzy, nie poruszają się jedynie po jednokierunkowej ulicy swojej zawodowej rutyny i nie zabijają otwartości mózgu deskami. Tacy ludzie uczynili wbrew "mądrości" przysłowia o Janie, który już niczego się nie nauczy.
Bardzo słuszne, i bardzo prawdziwe dziś tak jak było 40 lat temu gdy Sebastian Leitner pisał swą książkę.
Facebook to straszne narzędzie bo masa osób zamieszcza tam wpisy o polityce. Zawsze tak było ale teraz to już przesada. Zacząłem więc akcję zaprzestania obserwacji wszystkich, którzy często umieszczają polityczne wpisy. Przez te internetowe portale społecznościowe trudno się uwolnić od współczesnego świata. :/
Hodie multum birotavi properavi, paene centum triginta kilomertos. Tempus erat amenus sol solebat, caelum serenum pratumque floris pulchribus opertum. Ita que et birotavi pulchre nam in tale trmpestate birotare amo.
Zastanawia mnie po co dzisiaj ludzie szukają daleko rzeczy które mają koło siebie. Jadą do Afryki, Azji czy kto wie gdzie tam jeszcze np. pomagać chorym dzieciom jakby takowych nie mieli we własnym mieście. Modne są różne azjatyckie filozofie jak np. Buddyzm, przeciw któremu absolutnie nic nie mam, ale zupełnie nie wiem po co on Europejczykowi skoro te same koncepcje znaleźć można w poglądach greckich filozofów, jak choćby wedrówkę dusz u Pitagorejczyków czy niektórych Neoplatników, wyzbycie się uczuć i cierpienia w szkołach stoickich itp. Na co więc odwoływać się do obcych nam kulturowo filozofii, żeby znaleźć to samo co znaleźć można we własnych? Albo ludzie np. ludzie z koncernów rzucają wszytsko i jadą do Tybetu szukać oświecenia i spokoju ducha jakby tego samego spokoju nie można było znaleźć w domu, w swej jak uczyli stoicy "twierdzy wewnętrznej", bo przecież spokój ducha jest w twej duszy i umyśle a nie w świecie który jest wokół ciebie, tam go nie znajdziesz, co wiec za różnica w jakim miejscu świata go szukać? A skoro i różnicy nie ma do to po w tym celu jechać na drugi koniec świata? Doprawdy nie wiem.
Przypomina mi to człowieka, który dowiedziawszy się np. że liście mlecza są zdrowe pojechał na drugi koniec świata, aby je zbierać zamiast wyjść przed dom i sobie narwać. Oczywiście pojechanie po nie na drugi koniec świata nie jest niczym złym, tylko po co? Jest to dla mnie jakiś przerost formy nad treścią i jakaś odmiana szpanerstwa, nawet jeśli cel jaki te osoby realizują jest szczytny i dobry, gdy szukamy gdzieś na dalekich kontynentach czegoś, co możemy znaleźć tuż obok siebie, często w zasięgu ręki lub w sobie samym. Wszystko co potrzebujesz bowiem do szczęścia jest w Tobie i NIGDZIE nie musisz po to się udawać poza wędrówką w głąb samego siebie.
Hodie per pulchrum regionem birotavi in regione Juracensi ubi duo castella medievalia sunt. Unum in vico Miroviensi et alterum in Boboliciensi duo kilomertos ab primo. Imprimis spectare debet castellum Bobolicensem nam aliquot abhinc anons redtauratum est et nunc magno castillo speciem habet. Sed ego id castellum desolatum et paene dirutum memini. De reconstructione facta multe sunt controvesiae inter hominibus nam sunt qui putant reconstructionem male factam esse, sed mihi videtur etiamsi non omnia optime facta est castellum pulchrum et dignum ad videndum esse.
Hodie somniavi me ridere. Ultimis diebus saepe habeo vario somnos. Scripsi aliqod ante menses me rarius quam ante somniare et non habere in somno nullas visiones. Sed ab aliquod semanas res mutatae sunt et paene cotidie aliquam visione in somno vidi et res miras et hodiernas somniavi. Placet mihi somniare nisi somni aliquid malum nuntiarent. Sed gratum est mihi cum expergisco memini quid somniavi et sentire cogitareque quid tales visiones significare posse quamquam saepe somnus nihil significat, quod ut poeta dicit: "suynt gemini somni portae" et tu somnians nullo modo scire potes qua ex porta somnus venit. Soli Dei possunt id scire.
Ultimis diebus pedes meae dolebant nam mense Maio et Iunio nimis multum currebam birotebamque. Itaque debebam parvius lentiusque exercere, non cuurrere prope viginti kilometros ut mos est meus sed parvo minus. Quoque tempus non favet nam me caelo serene et pulchrio, sole solescente currere placet. Sed animam homini audenti nihil turbare debet et quamquam paulo minor etiam currebam hodie paene 13 kilometros. Timebam ne imber fiat et longe ab domo meo abesse currere nolui. Sed per meam urbem et urbem viciniam quod urbs Siemianovicensi nomen habet currebam. In urbe Siemianovicensi est hortus nominatus in lingua polonorum Pszczelnik quod Latine Hortus Apum nominare posse. Hortus ita nominatur nam olim multae apes ibi curabantur. Nunc autem in loco ubi ad hortum intrare posse sunt duae imagines apium magnitudine hominis, pulchris coloribus picte et ornate. Quisuqe apis aliquas res ad athleticam pertinentes tenet, itaque altera tenet pilam vel pedifolium altera autem manubriatum ad teniludum aptum. Videte autem in horto apes non per flores volare sed ludere, none id mirum viderur? Ipse autem hortus non est magnus sed prope tres milia passuum ab meo domo abest itaque si a hortum et retro curres pulchrum exercitationem facere potes. Sed satis de horto, de apibus et de curratione mea, nam revertendum est mihi ad librum quam lego.
Myślę że tym co zgubiliśmy z "prawdziwej" polskości I Rzeczpospolitej poza łaciną (polskość bez łaciny to jej parodia) jest idea wolności. Współczesne mózgi, zatrute rozbiorami dały sobie wmówić, że władza powinna być silna bo przez jej słabość Polska upadła. Tymczasem to dzięki wolności Polska była tym czym była, to idea wolności było tym co odróżniało zawsze nasz kraj od wszelkich tyranii z zachodu i wschodu. Te współczesne kompleksy i danie sobie wmówić obrzydliwej narracji przez zaborców :/ Regina libertas niech nam panuje.
Grzmią huczne dzwony ze Kremla szczytów,
Car świętej słucha ofiary,
A u wyniosłych cerkwi sufitów
Chwieją się polskie sztandary.
"Sława! o! Sława!" zagrzmiały chóry,
"W pęta car zakuł czerń laszą!" I zaszumiała odpowiedź z góry:
"Za naszą wolność i waszą!"
"O! buntownicy carskiemu słowu,
Przysięglim na zgubę laszą!"
I zaszumiało u góry znowu:
"Za naszą wolność i waszą!"
Umilkły śpiewy, zgasły ofiary -
Car słucha: szmery go straszą.
Spojrzał - nad głową szumią sztandary:
"Za naszą wolność i waszą!"
Po raz kolejny w ostatnich dniach potwierdziło się, że o ile upały świetnie znoszę na dworze, to źle w zamkniętych pomieszczeniach a najgorzej w autobusach. Konieczność jeżdżenia autobusami w ostatnie 3 dni i długiego przebywania na różnych zebraniach w zamkniętych przestrzeniach spowodowała, że byłem jakiś śnięty a w autobusie rano było mi nawet niedobrze. Starczyło przejść się po południu dziś na rower i po trzygodzinnej jeździe wszystko przeszło a ja zrobiłem się rześki i naładowany energią :)
Interesujący wywiad niemniej nie ze wszystkim zgadzam się z rozmówczynią - choć ogólnie co do wartości łaciny się zgadzam, jak pewnie rozumie każdy kto czytał choć fragment mojego bloga (bo przy ilości wpisów jakie opublikowałem nie bardzo wyobrażam sobie, że istnieje ktoś co czytał wszytsko).
Co w takim razie na nie:
- zbytni pesymizm - tak charakterystyczny dla Polski a tak bardzo bez sensu :D
- problemy z konkretami, póki rozmowa o ogólnikach wszystko super jak autorka ma powiedzieć konkretny przykład to się gubi, ja rozumiem, że to bez przygotowania, ale że jestem człowiek konkretny, inżynier i pół-cyborg :D lubię konkrety,
- problem z przetłumaczeniem zdania o dziale, no bez żartów, że zawodowy specjalista filolog klasyczny ma kłopoty z marszu proste zdanie powiedzieć po łacinie.
Tam cito pede tempus currit quod tempus non habui ut scriberem aliquid in blogo meo. Mirabile est videre quam is celeriter properat, quamvis ego non multas horas dormire soleo semper nimis magnum temporem non habeo imprimis vere et aestate propter quod iis anni temporibus multum birotare et currere amo :) Hoc anno diu tempus figidus fuit itaque cum calidior fiat multum exercebam et in Iunio iam paene CD kilometros perbirotavi.
Za to w bieganiu miałem fajny wynik. przebiegłem 23,5 km, w tym 21km zrobiłem w 1:52min co daje mój najlepszy wynik w tym roku. Zawsze co dla wielu paradoksanlne najlepiej mi się biega czy jeździ rowerem w upale, jak czuje na sobie palące słońce jestem jak niesiony jakąś siłą, której mi brak gdy jest chłodniej i są chmury. Zawsze tak miałem i to mi chyba zawsze pozostanie.
Obejrzałem dziś filmik o zdobyciu Konstantynopola przez Turków od tureckiej strony i zrobiło mi się smutno, upadek Świętego Miasta jak mało co zawsze wywołuje we mnie smutek i nostalgię za utraconym na zawsze Imperium Romanum :(
Out of the darkness there comes a new foe
hate and brutality is what they show
marching in line and gathering up
that's what they do, they cannot be stopped
Awoken by greed that fills up your heart
they picture the hate you've had from the start
there is no way out as they're coming for you
they are the threat, you know what to do
They make no convicts that is their code
this is the destiny that you evoke
can you see the deadly gaze in their eyes?
Your ears will hear their battlecries
Listen to what I have to say
hear my words as I will lead the way
Follow me and well never be apart
just stab your blade right into their hearts
They are the shadows that nobody knows
the annihilation that constantly grows
merciless they are now seeking for blood
lifeless bodies sink clown in the mud
There's no escape and you cannot hide
there is no cure, only one glimpse of light
you know that they are now ending your lies
the last thing you hear is their battlecries
Listen to what I have to say
hear my words as I will lead the way
Follow me and we'll never be apart
just stab your blade right into their hearts
All of your longing for power and gold
is decaying, there's nothing to hold
they can soon fulfill their horrible quest
until they've reached it, they will not rest
Look at your hands, they're bloody and red
isn't that what the prophecy said?
You are the chosen one who ends their lives
let them hear your battlecry
Listen to what I have to say
hear my words as I will lead the way Follow me and we'll never be apart
just stab your blade right into their hearts
The time for battle has come
For Greece to crash the Persians
In Boeotia in 479 B.C.
They formed alliances of mighty strength
Of Sparta, Corinth, Megara, Athens
The future of their descendants
Lies upon their hands March, march with shields of steel
Break the enemy in the fields
Raise your swords, take their heads
Holocaust, realities of war
Dark is their spell
Hover the mist
Hollow the wheel carries on
Over and over and over again
Life is devoured by the war
Silent and deadly the fall
The Persians fought with rage in war
The Greeks instead
They fought with might and soul
They killed Mardonius the leader
A slaughter so untold
Revenge for Thermopylae finally came
But what cam after was the Marathon
The one that finally put an end
To this war, to this war
Przeczytałem dziś, że ludzie bardzo często nie lubią przebywać sami z sobą bo odczuwają wtedy pustkę. Dla mnie to totalnie dziwne, bo nigdy nie miałem takiego problemu. Mogę godzinami przebywać sam z sobą i bardzo to lubię, a raczej męczy mnie i większe poczucie pustki wywołuje we mnie nadmierne przebywanie z ludźmi. Bycie sam na sam z sobą i swoimi myślami to piękna sprawa i zawsze dla mnie to niejako stan naturalny, a raczej kontakt z ludźmi to tylko coś chwilowego, okresowego, przelotnego. Lubię być sam na sam ze sobą i nigdy mnie to nie nudzi, to raczej wśród ludzi nieraz się nudzę, bo nie mam wtedy czasem co zrobić, a głosy ze świata powodują, że nie słyszę własnych myśli.
Filozofowie hellenistyczni, zwłaszcza stoicy, twierdzili, że nie należy przywiązywać się do niczego, co zewnętrzne (ani do nikogo - to zastrzeżenie dotyczy także ludzi), ponieważ nad tym co zewnętrzne, nie mamy żadnej władzy, w każdej chwili może nam to zostać odebrane. Jedynie to, co wewnętrzne - pamięć, wiedza - należy do nas i mamy na nie wpływ.
za: Wszystkie drogi prowadzą do łaciny, Sub Lupa, Warszawa 2015.
Po eksperymencie z Amerykanką, która pisze u mnie doktorat i dużą ilością pisania po angielsku mimo wszystko nie przekonałem się do tego języka. Mogę go używać, nawet dużo, mogę w nim czytać, i obie rzeczy przychodzą mi z coraz większą łatwością, ale nic nie zmieni myślę, tego że zawsze będzie to dla mnie jedynie narzędzie, narzędzie któremu brak pociągającego piękna jakie mają języki romańskie. Z jednej strony wiem, że warto i trzeba go znać, a drugie żal, że to nie łacina albo chociaż hiszpański został językiem międzynarodowym.
Myślę, że książki i poszukiwanie wiedzy i pragnienie posiadania wiedzy zawsze było największą i jedyną miłością mojego życia. Wszystko inne jest tylko cieniem mniej lub bardziej pozbawionym znaczenia.
Wreszcie dzisiaj udało mi się do południa pójść pojeździć na rowerze. Nie jeździłem od 10 kwietnia i tak długiej przerwy o tej porze roku nie miałem odkąd mam jakiekolwiek dane w kompie czyli na pewno od lat 2008/2009 a pewnie i dłużej. Dlatego jak już wyszedłem od razu przejechałem 85km :)
На горе стоял казак - он Богу молился.
За свободу, за народ низко поклонился.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
А еще просил казак Правды у Бога.
Будет Правда у людей - будет и Свобода.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
За друзей просил казак - чтоб их на чужбине
Стороною обошли алчность и гордыня.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Чтобы жены дождались, и отцы, и дети
Тех, кто ищет Правду-Мать да по белу свету.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Для людей просил казак да благословенья,
Чтобы были хлеб да соль во мирных селеньях.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Чтобы крови не лилось у отчего порога,
Чтобы кривде не жилось - он молился Богу.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
А еще просил казак Правды у Бога.
Будет Правда на земле - будет и Свобода.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Так молился тот казак за землю родную,
Что б не горе, не слеза ее не коснулись.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
На горе стоял казак - он Богу молился.
За свободу, за народ низко поклонился
На горе стоял казак - он Богу молился. За свободу, за народ низко поклонился.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся. Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся.
А еще просил казак Правды у Бога. Будет Правда у людей - будет и Свобода.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся. Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся.
За друзей просил казак - чтоб их на чужбине Стороною обошли алчность и гордыня.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся. Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Чтобы жены дождались, и отцы, и дети Тех, кто ищет Правду-Мать да по белу свету.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся. Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Для людей просил казак да благословенья, Чтобы были хлеб да соль во мирных селеньях.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся. Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Чтобы крови не лилось у отчего порога, Чтобы кривде не жилось - он молился Богу.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся. Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся.
А еще просил казак Правды у Бога. Будет Правда на земле - будет и Свобода.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся. Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Так молился тот казак за землю родную, Что б не горе, не слеза ее не коснулись.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся. Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся. Я тебя не трону - ты не беспокойся.
На горе стоял казак - он Богу молился.
За свободу, за народ низко поклонился.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
А еще просил казак Правды у Бога.
Будет Правда у людей - будет и Свобода.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
За друзей просил казак - чтоб их на чужбине
Стороною обошли алчность и гордыня.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Чтобы жены дождались, и отцы, и дети
Тех, кто ищет Правду-Мать да по белу свету.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Для людей просил казак да благословенья,
Чтобы были хлеб да соль во мирных селеньях.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Чтобы крови не лилось у отчего порога,
Чтобы кривде не жилось - он молился Богу.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
А еще просил казак Правды у Бога.
Будет Правда на земле - будет и Свобода.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Так молился тот казак за землю родную,
Что б не горе, не слеза ее не коснулись.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
На горе стоял казак - он Богу молился.
За свободу, за народ низко поклонился.
На горе стоял казак - он Богу молился.
За свободу, за народ низко поклонился.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
А еще просил казак Правды у Бога.
Будет Правда у людей - будет и Свобода.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
За друзей просил казак - чтоб их на чужбине
Стороною обошли алчность и гордыня.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Чтобы жены дождались, и отцы, и дети
Тех, кто ищет Правду-Мать да по белу свету.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Для людей просил казак да благословенья,
Чтобы были хлеб да соль во мирных селеньях.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Чтобы крови не лилось у отчего порога,
Чтобы кривде не жилось - он молился Богу.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
А еще просил казак Правды у Бога.
Будет Правда на земле - будет и Свобода.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Так молился тот казак за землю родную,
Что б не горе, не слеза ее не коснулись.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
На горе стоял казак - он Богу молился.
За свободу, за народ низко поклонился.
На горе стоял казак - он Богу молился.
За свободу, за народ низко поклонился.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
А еще просил казак Правды у Бога.
Будет Правда у людей - будет и Свобода.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
За друзей просил казак - чтоб их на чужбине
Стороною обошли алчность и гордыня.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Чтобы жены дождались, и отцы, и дети
Тех, кто ищет Правду-Мать да по белу свету.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Для людей просил казак да благословенья,
Чтобы были хлеб да соль во мирных селеньях.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Чтобы крови не лилось у отчего порога,
Чтобы кривде не жилось - он молился Богу.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
А еще просил казак Правды у Бога.
Будет Правда на земле - будет и Свобода.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Так молился тот казак за землю родную,
Что б не горе, не слеза ее не коснулись.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
Ой-ся, ты ой-ся, ты меня не бойся.
Я тебя не трону - ты не беспокойся.
На горе стоял казак - он Богу молился.
За свободу, за народ низко поклонился.
Po raz drugi pobiegłem w tym roku bez bluzy w samej koszulce i od razu lepszy wynik. 10km zrobiłem w niecałe 52 minuty co jest moim 2 wynikiem w historii, a w sumie ponad 16km w 1:28. Po ostatnich bieganiach mało bolą mnie nogi a za to mocno plecy, gdyby nie one myślę, że dąłbym radę dziś zejść poniżej 50 minut na 10km.
Post odnoszący się do poprzedniego i jego komentarzy. Oto jak Hiszpanów w tamtym czasie oceniali inni. Cytat z Pierre de Bourdeille pana na Brantome - Francuza i przeciwnika Hiszpanów.
Podbili oni Indie Wschodnie i Zachodnie, słowem cały Nowy Świat. Zwyciężyli nas i wypędzili z Neapolu i Mediolanu. Wkroczyli do Flandrii i do samej Francji, zdobyli nasze miasta i pobili nas w otwartym polu. Zwyciężyli Niemców, których nie pokonał żaden cesarz od czasów Juliusza cezara/ Przepłynęli morza i zajęli Afrykę. Choć tylko ich niewielkie załogi stacjonują po cytadelach i zamkach to jednak oni dyktują prawa władcom Włoch i stanom Flandrii.
Człowiek o walecznym sercu wzbogaci się szybciej i bardziej honorowo poprzez wojnę niz poprzez pracę, człowiek o walecznym sercu nie spoczywa na laurach po zdobyciu bogactw, lecz walczy dalej, gdyż zawsze znajdą się niewierni do nawrócenia, zdobycze do pozyskania i waleczne czyny do spełnienia.
Czytam ostatnio kolejne książki serii wydawnictwa Poltexu "z angielskim" - głównie klasyka opracowana ze słówkami, co powoduje, że się łatwo czyta no i nowe słówka ma do wrzucania do programu Anki. Że to literatura piękna, to słówek jest dużo i teksty czasem ciężkawe, ale to dobrze bo tylko robiąc rzeczy trudne można robić jakieś postępy i tylko z w miarę ciężkich tekstów jestem w stanie wydobywać dużo nowych słówek :D
Póki co przeczytałem z tej serii:
-Alicję w krainie czarów
-Bajki Christiana Andersena
-Anię z Zielonego Wzgórza
-Dwie części przygód Sherlocka Holmesa
-Opowiadania autora Wielkiego Gatsbiego
Wiosna dalej tak paskudna jakiej nie pamietam od początku czasów jak uprawiam sporty. Ale, że temperatura trochę wyższa zabrałem się ponownie w tym tygodniu za bieganie. W związku z tym mam kilka obserwacji dotyczących zachowania mojego organizmu:
ciągle jedną z najsłabszych "części" mojego ciała do biegania są przywodziciele uda, wystarczy dwutygodniowa przerwa i mam w nich potężne "zakwasy" pomimo, że nie ma ich w reszcie nóg,
szybkościowo biegam podobnie jak w zeszłym roku i pewnie nigdy nie zostanę szczególnie szybko biegajacym ale w zasadzie do niczego mi to nie potrzebne, bo mistrzem zawodów i tak nie zostanę a sport uprawiam dla przyjemności i dlatego, że poprawia on również formę umysłowa a nie dla jakiegoś wyniku, który jest drugorzędny,
zdecydowanie po zimowych ćwiczeniach jeszcze wzrosła mi kondycja, przy podobnych prędkościach biegam na znacznie mniejszych tętnach niż w zeszłym roku, biegnąc na prostej mam tętno poniżej 150 a jak nie biegnę zbyt szybko spada nawet do 140-142, jeszcze kilka lat temu takie miałem na rowerze, a moje początki biegania to było tętno ponad 160 non stop. Skutej jest taki, że jestem po bieganiu mniej zmęczony i spalam mniej kalorii, w zeszłym roku przez dwie godziny biegu spalałem 1300-1500 kalorii, obecnie mniej więcej 1000-1250. Ponieważ gdzieś w okolicach 1500-1600 kalorii spalonych jednorazowo na dużym tętnie leży granica wytrzymałości mojego organizmu, zmniejszenie tętna spowodowało, że mogę biec dłużej, dziś np. biegłem 2,5 godziny robiąc 24,5 km i byłym w stanie biec dalej. Dobrze byłoby dojść w tym roku do granicy 30km w jednym biegu.
Bieganie pod górę zwłaszcza ostrą dalej znacznie zwiększa moje tętno, muszę więcej pobiegać w górzystym terenie, tylko skąd taki w mojej okolicy wziąć?
Wiele rzeczy poszło źle, i żal nie dotyczy już tylko pogody :( I choć nie idzie wprost o mnie, to jednak male est, vere male. Non speravi res tam male esse possint :(
Jeśli chodzi o pogodę to póki co najgorsza wiosna odkąd jestem w stanie sięgnąć pamięcią :(:( Odkąd mam dane w komputerze o kilometrach przejechanych na rowerze nigdy o takiej porze roku nie miałem ich tak mało, a prognozy póki co nie pokazują żadnej nadziei na większą poprawę. Żal i smutek :(
Po przeczytaniu książki o nawykach Zen o czym pisałem parę wpisów temu postanowiłem zastosować metody tam opisane realnie, do rugowania tego czego nie chcę w moim życiu. W pierwszej kolejności tego co nie chcę bo pozbywanie się tego przychodzi mi trudniej niż robienie tego co chcę. Na pierwszy plan przeszło zaprzestanie picia napojów słodzonych w szczególności kolowych. Zgodnie z opisaną metodą oznaczam krzyżykiem każdy dzień w którym tego nie zrobiłem. Na razie jedno bo pisało, żeby nie łączyć kilku oduczań zanim nie wypracuje się jednego nawyku. Jak się uda zajmę się zmniejszeniem wchodzenia na Fejsa, sprawdzania maili i kilkoma innymi sprawami, które są mi zbędne.
Eliminacja oglądania wszelkich wiadomości to coś pięknego. Dzisiaj dopiero dowiedziałem się przypadkiem od moich rodziców o tym, że są jakieś wybory we Francji :D, a wczoraj na urodzinach u kumpla kilku rzeczy, które dzieją się w Polsce. Brak wiedzy na co dzień o tym całym gównie to cudo, od razu świat robi się piękniejszy :)
Korzystając z brzydkiej pogody przeczytałem również w ostatnich dniach The Great Game. On Secret Service in High Asia, Petera Hopkirk. Istnieje polskie wydanie ale wolałem korzystać z oryginału, w ostatnich latach rzadko czytam dłuższe teksty po polsku bo za prosto jest i mnie to nudzi :) Ciekawa książka o anglo-rosyjskiej rywalizacji o Azję centralną w XIX wieku. Bardzo ciekawa i mało znana tematyka - tajni szpiedzy, wyprawy w nieznane, przemierzanie ogromnych gór, walka wywiadów i klęski anglików w Afganistanie. Setki ludzi, którzy poświecili swe życie i opisali swe bajeczne przygody w setkach książek które leżą dziś w pyle bibliotek, bo to o co walczyli, czyli angielska Azja nie istnieje :D:D
A poza tym w zasadzie to co tam opisane i cały mechanizm rywalizacji mocarstw to w zasadzie to samo tylko w innej szacie co obecnie dzieje się obecnie w Azji i na Bliskim Wschodzie. Mechanizmy rywalizacji mocarstw niewiele się zmieniają od czasów Hettycko - Egipskiej rywalizacji o Lewant.
Poza czytaniem o nawykach Zen, jako że mamy czas Wielkanocy postanowiłem sięgnąć również po bardziej pasująca do tego czasu lekturę i wczoraj i dzisiaj przeczytałem kolejny raz wybór tekstów z Nowego Testamentu po grecku - wydany przez JACT - New Testament a Reader.
Co do Nowego Testamentu zdecydowanie polecam jego lekturę po grecku bo wszystkie tłumaczenia zdecydowanie nie oddają ducha i stylu tego tekstu - zwłaszcza odnośnie do Ewangelii. Wszystkie tłumaczenia czy to na polski, czy to na łacinę - a w wersji Vulgaty czytałem wszystkie Ewangelie swego czasu są pisane językiem poważnym podniosłym, czasem patetycznym. Jedne wersje mają bardziej taki charakter inne mniej ale zawsze są pisane w tym stylu. Czyli stylu kompletnie sprzecznym z tym jak jest napisana Ewangelia po grecku. A napisana jest, że użyję dość obrazoburczego wyrażenia mocno "luzacko" zwłaszcza w partiach gdzie wypowiada się sam Jezus. Greka jaką używa jest prosta, zrozumiała, to greka prostych ludzi którą używali na co dzień. To nie patetyczna i poważna greka ale koine i to w mocno ludowej odmianie. Jak się to czyta po grecku nie sposób tego szybko zauważyć. Luz, lekkość wypowiedzi i prosty acz klarowny i nie prostacki styl. Mało patetyczności i wyniosłości, sporo humoru, zupełnie inny odbiór niż w tłumaczeniach.
Przeczytałem ostatnimi dniami książkę Leo Barbuty Zen habits - po angielsku w wersji wydawnictwa ze słownikiem (dobry sposób na pozyskiwanie nowych słówek, które dodaję do programu Anki, acz akurat ta książka była na tyle prosta, że wiele słówek nieznanych tam nie znalazłem).
Interesująca książka ucząca sposobów w jaki można kształtować w sobie nawyki korzystne, które chcemy u siebie zaszczepić a jak pozbywać się tych, których nie chcemy mieć. W zasadzie z pewnych metod jak odhaczanie wykonanych zadań często stosowałem np. w zakresie treningu czy niektórych działań naukowych, ale nie pomyślałem, że można to użyć również do innych nawyków, a to niegłupi pomysł. Książka jak to amerykańskie poradniki czasem lekko przesadza i ma przerost formy nad treścią ale niemniej wiele ciekawych informacji można z niej wyciągnąć i pewne metody wykorzystać do dalszego doskonalenia samego siebie i swego życia :)
Śniło mi się, że idę z grupą osób na wycieczkę w góry. W pewnym monecie chcieli pojechać kolejką, ja nie bardzo chciałem woląc iść pieszo (to w sumie zgodne z moim zachowaniem normalnym w realnym świecie, raz, że nie lubię kolejek, a dwa zawsze wolę iść pieszo jak jest okazja :D) no ale mnie skłonili do jechania ta kolejką :D
Słońce świeci, drzewa owocowe kwitną, magnolie kwitną, na jeziorze pełno łabędzi i mew, a jego niebieska tafla połyskuje w promieniach słońca, a ja robię 80 km na rowerze, takie dni powinny być przez cały rok :)
Destined! This is - predetermined, if you follow, through! Follow through every byway follow fate on your journey. River deep mountain high. Through daylight and darkest nights.
Though my tale starts cold and lonely the promise that I heard coloured my world to the - outline of a greater spectrum where chances are revealed fate will be sealed.
Walk the path ford the stream 'till reach my dream
This is the moment my redemption This is the day that all the stars align I gain my momentum Every endeavour every measyre led the way to overcome and say: I've answered to thee call of destiny
Not a course for the faint-hearted this journey that I'm on demands my all. I will - overthrow my tributations and value what they're worth let it be heard:
Gain control self-esteem 'till I reach my dream
This is the moment my redemption This is the day that all the stars align I gain my momentum Every endeavour every measyre led the way to overcome and say: I've answered to thee call of destiny
Follow through every byway. Follow fate on your journey River deep mountain high through daylight and darkest nights
I'll walk the path every stepping stone! Oh! I'll ford the stream! Time to live my dream!
This is the moment my redemption. This is the dary that all the stars align I gain my momentum Every endeavour every measure led the way to overcome and say: I am here today!
The moment's now here and mine! My fate fulfilled and defined! Oh call of destiny. Call of destiny
Utwór Maraudera o Aleksandrze Wielkim, pierwszy raz słyszę, a całkiem fajny. Sam grecki zespół Marauder gra świetną metalową muzykę poprawiającą różne wydarzenia z historii Grecji. Świetne teksty i niezła muzyka.
Alexander
Back in time after the Persian Wars A child was born, was the son of the storm He was a fighter, a warrior Glory's all over his mind When his father was murdered His army was ready to fight Macedonian son with intractable heart Leaves his country His home and he prays to the Gods And the journey through Asia begins And he wins any war and he wins any fight Alexander the Great, the King of the Kings His empire extends from Greece to the East He's marching out, victory in any battle Persian lands, Kings & Queens are surrendered It's time for North Africa Then comes the India's disease But his army is tired and sick Took the way back to Greece Decides to keep on going with the mercenaries But death's waiting in Babylon He's 33 years old The Greatest King who ever lived on this Earth is gone...
Po przeczytaniu książki Roberta Fergusona "Młot i krzyż. Nowa historia wikingów" - świetnie napisana książka, i wysłuchaniu serii wykładów po angielsku o Wikingach, coraz bardziej podoba mi się historia Epoki Wikingow, choć dotrą leżała na marginesie moich zainteresowań historycznych. Smocze statki, tajemnicze morza i dzika nieokiełznana furia normandzka - furor normanorum, któremu nikt i nic nie jest w stanie się oprzeć:):)