Blog poświęcony, przemyśleniom, okolicy, Czeladzi, Jurze, i wszystkiemu co tylko przyjdzie mi do głowy.
poniedziałek, 15 maja 2017
MDLXIV. ...
Po eksperymencie z Amerykanką, która pisze u mnie doktorat i dużą ilością pisania po angielsku mimo wszystko nie przekonałem się do tego języka. Mogę go używać, nawet dużo, mogę w nim czytać, i obie rzeczy przychodzą mi z coraz większą łatwością, ale nic nie zmieni myślę, tego że zawsze będzie to dla mnie jedynie narzędzie, narzędzie któremu brak pociągającego piękna jakie mają języki romańskie. Z jednej strony wiem, że warto i trzeba go znać, a drugie żal, że to nie łacina albo chociaż hiszpański został językiem międzynarodowym.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kobieta to Amerykanka, zaś amerykanka to mebel [coś a la kozetka], więc może ten doktorat to może by tak na amerykance? Inaczej radzić nie śmiem...
OdpowiedzUsuńRacja racja już poprawiam :)
OdpowiedzUsuńDoktorat na Amerykance na amerykance... Też nieźle... Easy Rider...
OdpowiedzUsuńCóż :)
OdpowiedzUsuń