- ciągle jedną z najsłabszych "części" mojego ciała do biegania są przywodziciele uda, wystarczy dwutygodniowa przerwa i mam w nich potężne "zakwasy" pomimo, że nie ma ich w reszcie nóg,
- szybkościowo biegam podobnie jak w zeszłym roku i pewnie nigdy nie zostanę szczególnie szybko biegajacym ale w zasadzie do niczego mi to nie potrzebne, bo mistrzem zawodów i tak nie zostanę a sport uprawiam dla przyjemności i dlatego, że poprawia on również formę umysłowa a nie dla jakiegoś wyniku, który jest drugorzędny,
- zdecydowanie po zimowych ćwiczeniach jeszcze wzrosła mi kondycja, przy podobnych prędkościach biegam na znacznie mniejszych tętnach niż w zeszłym roku, biegnąc na prostej mam tętno poniżej 150 a jak nie biegnę zbyt szybko spada nawet do 140-142, jeszcze kilka lat temu takie miałem na rowerze, a moje początki biegania to było tętno ponad 160 non stop. Skutej jest taki, że jestem po bieganiu mniej zmęczony i spalam mniej kalorii, w zeszłym roku przez dwie godziny biegu spalałem 1300-1500 kalorii, obecnie mniej więcej 1000-1250. Ponieważ gdzieś w okolicach 1500-1600 kalorii spalonych jednorazowo na dużym tętnie leży granica wytrzymałości mojego organizmu, zmniejszenie tętna spowodowało, że mogę biec dłużej, dziś np. biegłem 2,5 godziny robiąc 24,5 km i byłym w stanie biec dalej. Dobrze byłoby dojść w tym roku do granicy 30km w jednym biegu.
- Bieganie pod górę zwłaszcza ostrą dalej znacznie zwiększa moje tętno, muszę więcej pobiegać w górzystym terenie, tylko skąd taki w mojej okolicy wziąć?
Blog poświęcony, przemyśleniom, okolicy, Czeladzi, Jurze, i wszystkiemu co tylko przyjdzie mi do głowy.
środa, 3 maja 2017
MDLIV. Bieganie
Wiosna dalej tak paskudna jakiej nie pamietam od początku czasów jak uprawiam sporty. Ale, że temperatura trochę wyższa zabrałem się ponownie w tym tygodniu za bieganie. W związku z tym mam kilka obserwacji dotyczących zachowania mojego organizmu:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz