wtorek, 30 kwietnia 2013

DXLII. Lana Del Rey - Lucky Ones

A skoro tak wyszło, że zamieszczam dziś te utwory Lany - to moja ulubiona piosenka, jak na razie, po przesłuchaniu wszystkiego. Świetna, spodobała mi się od pierwszego razu jak ją usłyszałem.  Wśród piosenek Lany jak dla mnie absolutny numer jeden.

Jest jeszcze jeden ciekawy aspekt. Piosenka mi się spodobała bez wsłuchiwania się w słowa, ale jak się w nie wczytałem, to potwierdziło się to co zawsze -  o ile lubię smutne mroczne lub cyniczne wiersze, to piosenki zdecydowanie do mnie przemawiają bardziej jak mają pozytywny nastrój i są o "wygrywaniu" a nie o przegrywaniu.


Let's get out of this town, baby we're on fire
Everyone around here seems to be going down, down
If you stick with me, I can take you higher, and higher
It feels like all of our friends are lost
Nobody's found, found, found

I got so scared, I thought no one could save me
You came along scooped me up like a baby

Every now and then, the stars align
Boy and girl meet by the great design
Could it be that you and me are the lucky ones?

Everybody told me love was blind
Then I saw your face and you blew my mind
Finally, you and me are the lucky ones this time

Bugging into my car, got a bad desire
You know that we'll never leave if we don't get out now, now, now
You're a careless con and you're a crazy liar
But baby, nobody can compare to the way you get down, down, down

I tried so hard to act nice like a lady
You taught me that it was good to be crazy

Every now and then, the stars align
Boy and girl meet by the great design
Could it be that you and me are the lucky ones?

Everybody told me love was blind
Then I saw your face and you blew my mind
Finally, you and me are the lucky ones this time

Feels like, feels like, you know, it feels like
Falling in love for the first time
Feels like, you know, it feels like
Falling in love

Every now and then, the stars align
Boy and girl meet by the great design
Could it be that you and me are the lucky ones

Everybody told me love was blind
Then I saw your face and you blew my mind
Finally, you and me are the lucky ones this time

DXLI. Lana del Rey

Muszę przyznać, ze po przesłuchaniu utworów Dany bardzo mi się podobają. Świetny, taki głęboki i nietypowy głos, i bardzo ciekawe brzmienia a jednocześnie nastrojowe filmiki na ypu tube. Świetne, choć trochę wolne jak na klimaty, które zwykle lubię, niemniej balladowe utwory też są fajne. W domu się tego dobrze słucha i chyba polubiłem jej styl. Niemniej na rower zupełnie by się te piosenki nie nadały, bo po ich puszczeniu chyba myślę, że ślimaki zaczęłyby mnie wyprzedzać ;) Ale słuchając w domu bardzo ładne.

Na przykład to:
Chelsea Hotel No 2


I remember you well in the Chelsea Hotel
You were talking so brave and so sweet
Giving me head on the unmade bed
While the limousines wait in the street

Those were the reasons and that was New York
We were running for the money and the flesh
And that was called love for the workers in song
Probably still is for those of them left

Ah, but you got away, didn't you babe
You just turned your back on the crowd
You got away, I never once heard you say

I need you, I don't need you
I need you, I don't need you
And all of that jiving around

I remember you well in the Chelsea Hotel
You were famous, your heart was a legend
You told me again you preferred handsome men
But for me you would make an exception

And clenching your fist for the ones like us
Who are oppressed by the figures of beauty
You fixed yourself and said, "Well, never mind
We are ugly but we have the music"

And then you got away, yeah, didn't you babe
You just turned your back on the crowd
You got away, I never once heard you say

I need you, I don't need you
I need you, I don't need you
And all of that jiving around

I don't mean to suggest that I loved you the best
I can't keep track of each fallen robin
I remember you well at the Chelsea Hotel
That's all, I don't even think of you that often

DXL. Born to die

Po raz kolejny mam wrażenie dziwnych doświadczeń. Przeczytałem sobie wczoraj pewien artykuł o Lanie del Rey wiec postanowiłem posłuchać jej muzyki. I nawet mi się spodobała, przynajmniej dużo jej utworów, ale nie w tym rzecz. Zdziwiło mnie, że jej płyta ma tytuł "Born to die" a kilka dni temu napisałem wiersz zatytułowany - Urodzeni by umrzeć, czyli tak samo :D Chyba powinienem zostać jakimś medium.

No więc skoro tak wyszło, to zamieszczę tu tą piosenkę Lany, w końcu pewnie chciała być tu zamieszczona i dlatego tak wyszło.


Why?
Who, me?
Why?

Feet don't fail me now
Take me to the finish line
Oh my heart it breaks every step that I take
But I'm hoping at the gates
They'll tell me that you're mine

Walking through the city streets
Is it by mistake or design?
I feel so alone on a Friday nights
Can you make it feel like home
If I tell you you're mine
It's like I told you honey

Don't make me sad, don't make me cry
Sometimes love is not enough
And the road gets tough
I don't know why
Keep making me laugh, let's go get high
The road is long, we carry on
Try to have fun in the meantime

Come and take a walk on the wild side
Let me kiss you hard in the pouring rain
You like your girl's insane
Choose your last words
This is the last time
'Cause you and I
We were born to die

Lost but now I am found
I can see but once I was blind
I was so confused as a little child
Tried to take what I could get
Scared that I couldn't find
All the answers honey

Don't make me sad, don't make me cry
Sometimes love is not enough
And the road gets tough
I don't know why
Keep making me laugh, let's go get high
The road is long, we carry on
Try to have fun in the meantime

Come and take a walk on the wild side
Let me kiss you hard in the pouring rain
You like your girl's insane
Choose your last words
This is the last time
'Cause you and I
We were born to die

We were born to die
We were born to die

Come and take a walk on the wild side
Let me kiss you hard in the pouring rain
You like your girl's insane

Don't make me sad, don't make me cry
Sometimes love is not enough
And the road gets tough
I don't know why
Keep making me laugh, let's go get high
The road is long, we carry on
Try to have fun in the meantime

Come and take a walk on the wild side
Let me kiss you hard in the pouring rain
You like your girl's insane
Choose your last words
This is the last time
'Cause you and I
We were born to die

We were born to die
We were born to die
We were born to die

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

DXXXIX. Magnolia

Pewnie nie jestem całkiem normalny bo jak zobaczyłem dziś rozkwitnięte magnolie, to przyszedł mi do głowy taki obrazek:


W kwietniu w czasie wiosny, nie gorącym latem
Drzewo magnolii pięknym zakwita kwiatem
Płatków różowych zwisają wonne ciała
Wiatrem dotknięte pokrywa ziemia cała

Kierowca  jadąc  drzewo za oknem widzi
Spojrzeć w jego stronę wcale się nie wstydzi
Patrzy jak na drzewie wiszą znów kielichy
Słońce świeci wysoko, ranek bardzo cichy

Głowę odwrócił, kwiaty oczami mierzył
Samochodu kadłub dębu pień uderzył
Kierowca jest martwy, leży na fotelu
Skończyło tak wcześniej już kierowców wielu

Więc z tej opowieści, co ją tu spisuję
Taki morał myślę, że się mi rymuje

Gdy sądzisz że magnolii kwiaty padną twych oczu łupem
W inną stronę popatrz, bo staniesz się zakrwawionym trupem


DXXXVIII. γνωθι σεαυτον

Poznaj siebie, niech Boga myśl twa nie docieka
Sam człowiek jest właściwą nauką człowieka

Alexander Pope


Michel de Montaigne pewnego dnia zdecydował się na radykalne zmiany w swym życiu. Zrezygnował z publicznego stanowiska i zamieszkał w wieży na tyłach swej posiadłości, gdzie przeniósł swój cąły księgozbiór. Spędził resztę życia pisząc eseje o poznaniu samego siebie.

niedziela, 28 kwietnia 2013

DXXXVII. Ironia dziejów

Argos, Homerowa legendo! Święta ziemio
Hellady! Perseusza twierdzo, niegdyś złota!

Otoście zgasły, a z wami światło herosów, którzy
Zrównali z ziemią Troję zbudowaną przez bogów.

Ona teraz jest silniejsza, niż była, a was upadłe,
Pokazuje się jako obory ryczącej trzody.

Alfejos
tł. Zygmunt Kubiak

DXXXVI. Urodzeni by umrzeć

Urodzeni by umrzeć w bezsensie wszechświata
Dotknięci zimną ręką jak całunem zjawy
Jakiż jest sens życia, czy tylko dla zabawy
Człowieka dusza i ciało na  świecie lata

I choć na drzewach liście pięknie się zielenią
Śpiewają ptaki na gałęziach drzew kwitnących
Słońce na niebie świeci w blasku dni gorących
Maki zaś wśród zbóż złotych kapią swą czerwienią

To jednak jak gdzieś w szklance osad dna dotyka
O śmierci nadchodzącej zapomnieć nieskory
Bo cóż życie jest warte, jakie ma wybory
Jeśli i tak w efekcie świat z twych oczu znika.


sobota, 27 kwietnia 2013

DXXXV. Mit Syzyfa

Albert Camus uważał, że człowiek poszukuje sensu w świecie, który go nie posiada. W tym kontekście uważał, ze podstawowym pytaniem filozoficznym jest czy popełnić samobójstwo, czy nie.
Doszedł do wniosku, że lepiej się nie zabijać tylko żyć dalej, aby buntować się przeciw absurdowi życia.

I w sumie słuszny wniosek :D

piątek, 26 kwietnia 2013

DXXXIV.Varietas delectat

Ktokolwiek wgląda w siebie z uwagą, znajdzie w sobie odmienność i niezgodność.

Michel de Montaigne

czwartek, 25 kwietnia 2013

DXXXIII Pożegnanie

Tytuł dałem, jakbym miał za chwilę iść się powiesić lub skoczyć z niedawno opisanej Propasti Macocha, ale  nic z tego :D I choć podobno mam dostać w pracy osobny pokój, co chyba świadczy o tym, że należy mnie już izolować od zdrowej części społeczeństwa, to jednak skończyć z sobą póki co nie zamierzam. Co chyba oznacza, że jestem tak wredny, iż zamierzam za to dalej zatruwać żywot innym swą obecnością :D Ale do rzeczy.

Nie mam pojęcia, czemu na to nie zwróciłem uwagi, ale nazwa pożegnania w wielu językach europejskich (zwłaszcza romańskich, choć nie tylko bo także bywa i w germańskich czy też słowiańskich) to oddanie rozmówcy pod opiekę Boga. Wyczytałem to dziś w pewnej książce na przykładzie 3 języków, ale zaraz poszperałem po innych i faktycznie.

Bo na ten przykład:

hiszpańskie adios - z Bogiem
angielskie goodbye - - niech Bóg będzie z tobą
francuskie adieum - z Bogiem
portugalskie audeu - z Bogiem
serbskie збогом -  z Bogiem
złowacki zbohom - z Bogiem

A w większości innych jest to odpowiednik naszego do widzenia czyli zwrócenie uwagę na chęć zobaczenia się z kimś znowu. Ciekawe czy te dwa typowe rodzaje pożegnania stosowane w Europie tylko przypadkiem występują w danych językach, czy też wypływają w jakiś sposób z charakteru i kultury mieszkańców danego regionu? W każdym razie proste codzienne słówko, a dzieli Europę na dwa wymieszane mocno ze sobą terytorialnie zbiory.

DXXXII. Telemann

Bardzo ładne utwory niemieckiego XVII wiecznego kompozytora Georga Philippa Telemanna. Co ciekawe związanego z Polska bo pewien czas przebywał w Żarach a także Pszczynie i Krakowie. Usłyszałem pierwszy raz około miesiąca temu i dobrze mi się słucha przy czytaniu książek.



W żarach jest obecnie nawet ławeczka Telemanna 



środa, 24 kwietnia 2013

DXXXI. Myśli i jabłka

Człowiek to roślina, która rodzi myśli,
tak jak krzew różany rodzi róże, a jabłoń jabłka.

Antoine Fabre d'Olivet


Czyli inaczej mówiąc Kartezjańskie Cogito ergo sum w nieco innej postaci ;)

DXXX. Działanie mózgu

Wyczytałem dziś, że fakt iż człowieka popychają do działania nieuświadomione potrzeby, a wiec to co opisałem w poprzedniej notce pierwszy opisał Leibnitz. Czyli jeden z moich ulubieńców. Ciekawe.

W pewnym sensie ulubieńców, bo kiedyś przeczytanie życiorysu Lebnitza uświadomiło mi jak mały, głupi i beznadziejny jestem jak tylko porównać się z kimś naprawdę mądrym.

wtorek, 23 kwietnia 2013

DXXIX. Endorfiny

Jazda na rowerze wywołuje we mnie zawsze taki poziom endorfin, że odcięcie do tego powoduje jakbym przestawał być sobą. Wielka szkoda, że w naszym klimacie nie można jeździć cały rok, jak na takiej Sycylii. Brak endorfin przyprawia mnie o szaleństwo.
A także testosteron i adrenalina wywołane rywalizacją. Nic tak nie robi na moc organizmu jak one. Przez kilka dni nie mogłem ze średnią na rowerze wyjść ponad 20km na godzinę. A wczoraj pojechałem popołudniem na Pogorię i jeden facet mnie wyprzedził to wdałem się z nim wielki wyścig ponad 30km na godzinę brzegiem jeziora trwający gdzieś koło 10 kilometrów. I nawet nie idzie o samą średnia nabitą na tym odcinku, czy fakt, że udało się zamęczyć go i wyprzedzić, ale po tym byłem tak naładowany energią, że na 80km trasie zrobiłem średnią 22km na godzinę. A w momencie rozpoczęcia ścigania miałem średnią 19,3 i jechałem smętnawo.

Choć z drugiej strony logiczna cześć mnie, która zawsze chciała mieć wszystko pod kontrolą i panować nad wszystkim krzyczy, że to jest całkowicie bez sensu. Dlaczego to jakieś dziwne substancje o tym decydują a nie moja zimna logika? Powinienem jechać szybko bo ja chcę jechać szybko, a nie dlatego, że pod wpływem wyścigu z kimś wytworzyły się we mnie jakieś substancje, które bezczelnie mną sterują. :D

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

DXXVIII. O przestrzeganiu prawa

Nigdy nie lubiłem przestrzegać żadnych reguł, tych które mi ktoś narzuca. Przejść na czerwonym, przejechać ciągłą linie, wjechać tam gdzie nie wolno :d Toż to sama przyjemność. Tak, chyba nie byłbym dla nikogo dobrym przykładem, o nie! Zwłaszcza na rowerze, choć pewnie w ogóle trudno byłoby mnie za dobrego wychowawcę uznać. Bo w sumie co ja mógłbym kogoś nauczyć - miej w dupie to co ci mówią i rób wszystko po swojemu idąc własną ścieżką, to chyba nie jest najlepszy przykład :D

 Podobnie w przypadku zasad moralnych, religijnych i innych, nigdy nie lubiłem jak mi ktoś coś narzuca. Ale bynajmniej nie znaczy to, abym nic nie przestrzegał. W sumie pod pozornym nihilizmem zawsze lubiłem zasady, tyle, że moje własne. Tylko te, które sam uznaję i przyjmuję za swoje. Wtedy przestrzegam ich zawsze i wszędzie. Zawsze. Albo takie, które sam ustanowiłem, sam komuś lub sobie obiecałem. A nie że mi ktoś narzucił jakiś przepis. Wymyślił sobie frajer przepis to niech go przestrzega ja mam to gdzieś, ja uznaję tylko to na co sam się zgodziłem czy obiecałem. :D Ja zawsze wybierałem wszystko jak dania z karty sam uznając co przestrzegam i uznaję a czego nie.

Kilka tygodni temu ktoś mi w rozmowie powiedział, że nadużywam słowa ja :D:D. I pewnie tak jest bo w końcu jestem intelektualistą i indywidualistą a nie jakimś komunistą wierzącym, ze wszyscy ludzie są równi. W końcu nie po to coś ćwiczę (czy fizycznie czy intelektualnie), aby być równy z tymi co tego nie robią  ;)

Ale wracajac do tematu, dziwi mnie zawsze i to bardzo, że zwykle ci, którzy wycierają sobie usta prawem, zasadami i tym podobnymi rzeczami jak tylko nikt nie widzi sami ich nie przestrzegają. W gruncie rzeczy bardzo często można na nich polegać dużo mniej niż czasem na ludziach pozornie bez zasad i są wielkimi hipokrytami. Usta ich są pełne pięknych słów a pod nimi, gdy zetrzesz pozłotę, która je kryje jest tylko wielkie, śmierdzące gówno. I dlatego nawiązując do mojego wpisu o Dzikiej Bandzie zawsze wolałem takich sukinsynów jak Pike z tego filmu, którzy może i byli sukinsynami, ale swoich własnych zasad zawsze się trzymali, niż stróżów prawa, którzy pod pięknymi słowami okazywali się ludźmi pozbawionymi jakichkolwiek zasad.

DXXVII. Pieśń neobarska

Dawno nie zamieszczałem pieśni Jacka Kowalskiego. Ta którą zamieszczam jest jedną z moich ulubionych i ładne słowa i ciekawe wykonanie. Jest to pieśń neobarska pochodząca z czasów Konfederacji Barskiej, dokładnie z roku 1770.

A tak sobie słuchając tej  piosenki i innych utworów Jacka Kowalskiego pomyślałem co by o tym ludzie "normalni" powiedzieli, że ktoś lubi słuchać chrześcijańskich piosenek czy muzyki gregoriańskiej, a jednocześnie antychrześcijańskiego skandynawskiego pagan metalu :D


Ciemne dnie,
Wicher dmie,
Z chmur wypada grom.
Zdrada chce
Nająć mnie
W służbę panom dwom!

Cóż mi więc zostaje?
Idę tam,
Kędy mam
Wiekuisty dom.

Mówią: 'Stój!
Na nic bój
Przeciw hufcom stom!'
Mówię sam:
'Jakże mam
Służyć panom dwom?'

Cóż mi więc zostaje?
Idę tam,
Kędy mam
Wiekuisty dom.

Rad, nie rad,
Nie chcę zdrad,
Na pohybel łzom
Wolej krzyż
Przyjąć, niż
Służyć panom dwom;

Cóż mi więc zostaje?
Idę tam,
Kędy mam
Wiekuisty dom.

Bo tam blask
Bożych łask
Świeci wiecznym dniom.
W świetle cnót
Boży lud
Widzi chwałę swą;

Cóż mi więc zostaje?
Idę tam,
Kędy mam
Wiekuisty dom.

Gdzieżbym śmiał
Rajski dział
I do niebios prom
Stracić przez
Grzeszny kres:
Służbę panom dwom!

Cóż mi więc zostaje?
Idę tam,
Kędy mam
Wiekuisty dom.

niedziela, 21 kwietnia 2013

DXXVI. Birotare

Dzisiaj piękna traska przejechana - prawie 111 km. Jest bardzo dobrze, tylko jeszcze prędkość średnia mnie nie satysfakcjonuje, bo tylko 19,7 :/ nie mogę na dłuższej trasie przekroczyć 20, chyba muszę zacząć jeździć znowu z pulsometrem bo mam wrażenie, że za bardzo jeżdżę w strefach małego wysiłku. Pulsometr dodaje motywacji, bo jak wysiłek spada, to jest chęć aby przyspieszać.

Profil trasy jest następujący.


Wzniesienia takie sobie bo jeździłem głownie po miastach - Czeladź - Katowice - Ruda - Zabrze - Świętochłowice, Chorzów - Katowice - Czeladź. Po drodze kilka parków dokładnie objeżdżając. Choć z drugiej strony, choć wzniesienia były mało ostre to suma różnicy poziomów na poziomie 753m nie jest zła. W gruncie rzeczy na Jurze rzadko tyle mam, choć tam jeżdżę najczęściej krótsze trasy. W tym roku czeka na mnie zeszłoroczny rekord różnicy poziomów 1064m z 6 sierpnia. Trzeba będzie go pobić :D

We are strong and not afraid to die
We have an urge to kill and our lust for blood has to be fulfilled
We'll fight 'til the end and send our enemies straight to hell 

DXXV. Wschód słońca

Słonce oświetla mą twarz promieniem
Rankiem oczy otwieram zamknięte
Dotyka twarzy świata istnienie
Mijają chwile długie, zaśnięte

Na niebie błękit piękny,  bezchmurny
Tafli  niebieskiej nic nie zakrywa
Chcę się w tym niebie zanurzyć, durny
Muzyka w głowie mi dziś pogrywa

Wiatr zaś swym zimnym, lotnym podmuchem
Twarz moją lekkim dotykiem gładzi
Szepce on pieśni stare za uchem
Których  dusza mnie zawsze prowadzi

O Re przedwieczny lśnij, lśnij wysoko
Jak nad Hapiego lśniłeś wodami
Nie daj ciemności zwyciężyć mrokom
Krainę Kemet napełniaj snami

Rydwan Hyksosów nas nie pokona
Ni ludów morza szeregi wraże
Sława Atona nigdy nie skona
Słońce nad ziemią się znów pokaże

Patrzę w twe oczy Chepri, gdy wstajesz
Na piasku widać zaś cień Horusa
Promieniem ziemi swój pokarm dajesz
Choć Grek już sięga do kalanusa

I nie ma bogów starych na niebie
Nikt już nie czeka na wschód Chepriego
Ale ja czekam tu dziś na ciebie
By bóstwa ujrzeć wschód słonecznego


DXXIV. Śnienie

Śnienie ma fundamentalne znaczenie dla ludzkiej historii, dla naszego przetrwania i ewolucji, dla twórczych prób we wszystkich dziedzinach i po prostu dla życia.

Robert Moss - Tajna historia snów

Imaginacja jest fundamentem dziejów ludzkości, powinna stanowić podstawę pisarstwa i nauczania dziejów. Świat wyobraźni zasila ludzkość i skłania ją do działania. Historia bez imaginacji byłaby okaleczoną historią żywych trupów.

Jacques le Gofff - Świat średniowiecznej wyobraźni

Perrmiros somnos habeo, tan mirors somnos neque latine scribere volo. ο υπνος καλος ουκ εστι και res miras mihi dicit per somnos, res miras video de me et non solum de me. Difficile est dicere quid id significare potest sed in libro interpretationum interpretationes καλη εισιν. Αλλα ουκ scio tales res esse possunt, certae ουκ scio. 

piątek, 19 kwietnia 2013

DXXIII. Dzika banda

Dziś naszło mnie na napisanie krótko o moim ulubionym filmie z czasów jak chodziłem do średniej szkoły i początków studiów. Dziwnym westernie - antywesternie Sama Peckinpaha Dzika banda. W tamtych czasach widziałem ten film multum razy wiec mimo tego, iż nie oglądałem go od lat dużo pamiętam.

To co mnie uderzyło już przy pierwszym obejrzeniu wtedy to fakt, iż w tym filmie nie istnieje dobro co idealnie wpisywało się w mój nihilistyczny sposób myślenia. Można ile razy chce się ten film oglądać i nigdy nie znajdzie się tam nawet śladu pozytywnego bohatera. Jak w większości przypadków jest jakiś mniej lub bardziej klarowny podział na dobrą i złą stronę tu takiego nie ma. Tu wszyscy są źli, jedni bardziej inni trochę mniej źli ale zawsze źli.

Faceci to kanalie i mordercy kobiety to pazerne na kasę dziwki. Stróże prawa to banda morderców i sukinsynów, w Meksyku i rząd i powstańcy są podobnymi kanaliami. Najmniej negatywnymi postaciami, jeśli tak to można nazwać są niektórzy członkowie tytułowej bandy, zwłaszcza Pike, dlatego że kierują się czasem jakimś swoiście pojętym gangsterskim honorem i potrafią np. stanąć po stronie kumpla, niemniej i tak pozostają jedynie zbieraniną szumowin i morderców gotowych bez mrugnięcia okiem zabić każdego kto stanie im na drodze. Z tym, ze wszyscy pozostali są jeszcze gorsi, bo oni nie mają w sobie już nawet śladu jakiegokolwiek honoru czy jakichkolwiek zasad. Film przenika atmosfera kompletnej dekadencji i poczucie schyłku wszystkiego. Co ciekawe dziś aż takim fanem dekadencji totalnej nie jestem, ale kiedyś lubiłem to bardzo, poczucie bezsensu świata, bezsensu życia.

Nie żebym w sens tego nagle uwierzył, no bez przesady, ale poczucie bezsensu aż tak mnie nie męczy, bo znalazłem wiele rzeczy, które dają mi w życiu przyjemność. To zresztą tak na marginesie chyba najbardziej zaskakuje ludzi, którzy mnie dużo lat nie widzieli, a zwłaszcza od czasu średniej szkoły. Podobno, a przynajmniej niektórzy tak twierdzą, że przez całą średnią szkołę nie uśmiechnąłem się nigdy, a i na studiach bywało to rzadkie. Nie wiem czy nie przesadzają, ale jeśli tak to musiałem być niezłym oszołomem :D Dlatego czasem teraz niektórzy bywają zszokowani, że się śmieję z czegoś, dużo więcej gadam i podobno jestem zupełnie inny niż kiedyś. Nie wiem czy aż tak, ale może faktycznie wtedy miałem ludzi tak bardzo w dupie, że nawet mi się do nich zwykle gadać nie chciało.

Ale wracając do Dzikiej Bandy, ta atmosfera bezsensu i poczucie końca wszystkich wartości jakie istnieją bardzo mi się podobała. Może dziś ona aż tak nie szokuje, bo powstało wiele innych nihilistycznych filmów, ale jednak jakiś czas temu rzadko można było znaleźć film pokazujący tak bardzo negatywny obraz świata. Brutalność, cynizm, okradanie trupów i kompletny brak pozytywnych wartości. Czy to nie piękne, nawet jeśli nie, to przynajmniej ciekawsze niż cukierkowy świat.

wtorek, 16 kwietnia 2013

DXXII. Birotare

Po 7 miesiącach niejeżdżenia jeździłem 4 dni pod rząd i przejechałem 220 kilometrów i nic nawet nie bolą mnie nogi. Aż czekam kiedy się to skończy ale raczej na razie mam wrażenie, że z dnia na dzień mam więcej siły.
Mój  nowy, kupiony dziś górski rower, też jeździ świetnie, sporo szybciej niż poprzedni, inny sposób zmieniania biegów i tarczowe hamulce, czego się trochę obawiałem, gdyż znajomi ostrzegali mnie, że zbyt gwałtownie hamując tarczówkami można łatwo wylecieć z roweru i się potrzaskać, ogarnąłem momentalnie. Nie wiem jakie oni  mieli tarczówki i jak to używali, ale owszem są minimalnie mocniejsze  niż v-bake, ale działają bez problemu i starczy kilka minut, aby się przyzwyczaić i chyba trzeba by jadąc z góry na całej szybkości na siłę przedni wcisnąć, aby wylecieć, tylko pytanie po co?
W ogóle  w związku z poprawą pogody i rowerem mam taki power i zadowolenie ze wszystkiego, że tylko czekać aż z jakieś strony zbiorę w łeb :d

niedziela, 14 kwietnia 2013

DXXI. Propast Macocha

Propast Macocha ciekawa skała na Morawach podobno ulubione miejsce do skakania tamtejszych samobójców :D

Na początku XX wieku z tym miejscem podobno była związana ciekawa profesja - zbieracz zwłok - tylu było fanów skakania ze skały. Roztrzaskiwali się zwykle na dole na tak zwanym kamieniu samobójców. Ciekawe czy to było przyjemne doświadczenie? Niestety nie było kogo zapytać. Namawiałem znajomych, aby ktoś skoczył niestety nie było chętnych a ja wyrosłem z czasów, kiedy miałem ochotę dać dobry przykład :D


Faktycznie miejsce do skakania jest niezłe

I szansa na przeżycie dla potencjalnego samobójcy wydaje się mała

Gorzej jak nieudacznik zamiast na skałę wpakuje się do jeziorka na dole i przeżyje :d
Skoczyć bo ktoś nie radzi sobie z życiem i nie poradzić sobie nawet z własnym samobójstwem to musi być żal ;)







sobota, 13 kwietnia 2013

DXX. Birotare

Czekałem, czekałem i w końcu się doczekałem pogody na tyle dobrej, by dało się jeździć. I w dzisiejsze popołudnie machnąłem 72,5 kilometra rowerem. Rewelacja, pomimo deszczu, który mnie zmoczył, ale co tam deszcz, deszcz to w gruncie rzeczy też frajda. Brakuje mi jeszcze bardzo mocy i mięśnie zewnętrzne ud bolały zwłaszcza na podjazdach za 50 km. Ale biorąc pod uwagę, że ostatnio byłem na rowerze 10 września (już od iluś lat nie miałem takiej długiej przerwy) to moja forma jest rewelacyjna, bo jeszcze nigdy na pierwszą jazdę nie przejechałem tyle, kiedyś po 40 km byłem padnięty.

Podsumowując kilka uwag:
- ćwiczenia nóg zimą naprawdę działają - przysiady różnych typów, przysiady z obciążeniem itp., przysiady w seriach interwałowych, niemniej jest kilka mięśni w nogach na które to nie zadziałało, albo jeszcze brak mi jakiegoś ćwiczenia,
- ćwiczenia cardio w domu też wiele dają - tętno praktycznie prawie nie szło mi w górę, co częściowo spowodowane było brakiem dużego poweru w nogach ale i tak dawniej szybciej skakało,
- kurtka rowerowa z softshellu też naprawdę działa, nie wierzyłem w to, ale byłem w samej koszulce rowerowej i tej kurtce nie mając nic innego na sobie i nawet przy 13 stopniach i wietrze było mi ciepło, co biorąc pod uwagę, że jestem raczej ciepłolubny zadziwia, normalnie w taką pogodę potrzebowałem podkoszulek, koszulę z długim rękawem, dres i kurtkę, a tu sama koszulka bez podkoszulka i kurtka rowerowa i jest ciepło, rewelacja;
-dałem radę się wpakować na sam szczyt góry Św Doroty w Grodźcu, jak na pierwszą jazdę rewelacja, pomimo, że ostanie 100m musiałem czego nie lubię prowadzić rower :D,
- kilka osób mnie wyprzedziło na Pogorii bo miałem już w nogach ponad 50km i kompletny brak mocy i nawet mnie to nie wkurzyło, to chyba też jest jakiś pozytyw :D, ale policzyć ich policzyłem - były to 3 osoby (1 facet i 2 dziewczyny, czyli potwierdza się moja teoria) :d
- łamanie przepisów nadal mnie kręci, jak zwykle, gdy tylko mam okazję :d  (In the sky a mighty eagle Doesn't care 'bout what's illegal).

DXIX. Schönbrunn


Ogrody pałacu w Schönbrunnie - kilka wybranych rzeźb w klasycystycznym stylu - zdjęcia z zeszłego roku.










piątek, 12 kwietnia 2013

DXVIII. ...

To co zwyczajne, banalne i normalne jest nudne i odrzuca, pociągające jest tylko to co inne i niezwykłe.

DCXVII. Amaral - Como un martillo en la pared


¿Quién nos ha llamado
a ser juez, jurado y verdugo?
¿Quién nos dio el poder para saber
que es trivial y que es profundo?

¿Cual es el motivo elevado
que mueve vuestros actos?
Sé que es imposible que la envidia
haya manchado tantas manos

Pero podría suceder
Todo podría suceder
La historia se repite una y otra vez
Como un martillo en la pared

Ya no es importante quien tiró la primera piedra
Porque la siguiente sepultaron mi alma
De pies a cabeza

En las puertas de una nueva era
que nos haga a todos libres
Sé que es imposible
que mi libertad no sea inconcebible

Pero podría suceder
Todo podría suceder
La historia se repite una y otra vez
Como un martillo en la pared

Sé que podría suceder
Todo podría suceder
La historia se repite una y otra vez
Como un martillo en la pared

Como un disparo por la espalda
Vacía el cargador una y otra vez
Como un martillo en la pared

czwartek, 11 kwietnia 2013

DXVI. Osobowość

Jako, że ostatnio ten blog stał się dziwacznym blogiem o samym sobie, więc nie będę sobie żałował zamieszczenia testów mojej osobowości.  Czasem, raz na jakiś czas lubię takowe robić i co ciekawe, może nie zawsze, ale często zgadzam się w miarę z ich wynikami. To chyba dobrze, bo gdyby moje postrzeganie samego siebie było jakoś drastycznie różne od tego co wychodzi z testów to by mogło świadczyć o jakimś rozdwojeniu jaźni, albo inszym dziwactwie. Pomyślałem też sobie, że wiele razy robiłem różne testy, ale potem nie pamiętam co mi dokładnie wyszło, to jak tu wrzucę to zostanie :D

Więc zrobiłem sobie test z takiej stronki:

http://www.testosobowosci.eu/

I wyszło mi, że jestem obserwatorem. Co według twórców testu daje takie cechy.

Obserwator to osoba pełna napięć i przeciwieństw. Podgląda życie z bezpiecznego dystansu. Osoby o tym typie osobowości to często geniusze i szaleńcy, wynalazcy i innowatorzy, ekscentryczni intelektualiści posiadający problemy z poczuciem bezpieczeństwa. Obserwator uważa, że jego otoczenie jest nieprzewidywalne i stanowi potencjalne źródło zagrożeń. Stara się postrzegać otaczający świat, lecz często postrzeganie to zostaje zakłócone przez otaczające go lęki. W triadzie myśli, głównym problemem obserwatora jest zastąpienie działania, myśleniem i rozważaniem problemów otaczającej rzeczywistości. Obserwator swoje rozmyślania koncentruje na świecie zewnętrznym, jednak bez koniecznej potrzeby podejmowania w nim działań.

Twoje najlepsze cechy: Obserwator to pionierski wizjoner, potrafiący postrzegać otaczający świat z niezwykłą wnikliwością i zrozumieniem. Ma jasny umysł, jest ciekawy świata, ma rozbudowany zmysł badawczy i wielki pęd do wiedzy. Jest dalekowzroczny, potrafi koncentrować się na tym co go pociąga. Obserwator jest twórczy, pełen pomysłów i sposobów nowatorskiego rozwiązywania problemów. Jest niezależnym indywidualistą, czasem kapryśnym. Obserwator może być wizjonerem, potrafiącym odkrywać tajemnice otaczającego świata. Jest otwarty, zdolny do pionierskich odkryć i poszukiwania nowych sposobów rozwiązywania problemów. Lubi też poświęcać czas dla rodziny i najbliższych, we wspólnych podróżach stara się wyrażać miłość do najbliższych.

Cechy przeciętne: Obserwator koncentruje się na swoich myślach i wizjach, odrywając się od otaczającej rzeczywistości. Jest zafascynowany zagadnieniami nietypowymi, mającymi związek z ezoteryką, jednak potrafi reagować emocjonalnie i bardzo nerwowo. Jest skrupulatnym ekspertem w wybranej dziedzinie i mistrzem w bawieniu się własnymi koncepcjami. Czasem zachowuje się prowokacyjnie, celowo prezentując skrajne postawy. Ma bardzo specjalistyczną wiedzę, często podbudowaną wiedzą praktyczną wynikającą z prac badawczych i naukowych. Bywa jednak osobą irytującą otoczenie, cyniczną i kłótliwą.

Cechy, które mogą negatywnie wpływać na Twoje postępowanie i odbiór przez innych: Obserwator jest samotnikiem oderwanym od społeczeństwa, ekscentrykiem i nihilistą. Bywa bardzo niestabilny emocjonalnie, szczególnie kiedy obawia się agresji innych. Zamyka się w sobie, odrzuca otoczenie i jakiekolwiek więzi społeczne. Czasem obsesyjnie obawia się własnych pomysłów. Szukając zapomnienia obserwator skłonny jest do autodestrukcji.

Główne motywacje: potrzeba bycia osobą kompetentną i wysoko wykwalifikowaną, potrzeba bycia mistrzem w wybranej dziedzinie, potrzeba nieustannego badania otaczającej rzeczywistości.

Stosunek do życia: Obserwator próbuje kontrolować i podporządkować sobie rzeczywistość. Nie boi się wyzwań i przeciwności, nie odczuwa świata zewnętrznego jako zagrożenie.

Rozwiązywanie problemów: Obserwator w obliczu problemów przyjmuje postawę wycofania. Jest nadopiekuńczy w stosunku do samego siebie. Stara się samodzielnie poszukiwać sposobów na życie. Sprawia wrażenie człowieka pewnego siebie, lecz czasem nie dostrzega najważniejszych problemów.


Cóż mogę powiedzieć jako komentarz. Zgadzam się właściwie ze wszystkim poza niestabilnością emocjonalną i autodestrukcją.  Bo wiele testów jakie robiłem swego czasu pragnąc poznać samego siebie :D zawsze wykazywało, że osobowości bordeline nie ma we mnie nic a nic. Wręcz zawsze wychodziła mi można tak powiedzieć nadstabilność emocjonalna. Na 100% osobowości bordeline bywało zwykle, że schodziłem poniżej 5-10%. Ale trudno, aby jeden test i jeden opis mierzył wszystko natomiast reszta faktycznie w wielu sprawach sensownie brzmi.

Co im się udało - na pewno stwierdzenie samotnik oderwany od społeczeństwa, ekscentryk i nihilista. Dziś już nie tak jak kiedyś, ale swego czasu to w 100% moje zachowanie spełniało to wszystko.


I jeszcze taki komentarz autorów testu - że niby obserwator chcąc się rozwijać powinien stać się badaczem:

Stawanie się Badaczem...

Obserwator staje się Badaczem, gdy przestaje ulegać pragnieniu samotnych rozmyślań. Zaczyna wówczas wykorzystywać swoją ogromną wiedzę dla dobra ludzkości. Zdolność sprawnego i elastycznego rozumowania pozwala mu rozwinąć skomplikowane, wielowarstwowe problemy. Jeśli wyzbędzie się lęku przed zaangażowaniem, będzie potrafił uporać się z życiowymi zadaniami, zanim narosną i staną się problemami.

Obserwatora ceni się za otwartość myślenia oraz gotowość do przyjmowania nowych informacji i pomysłów. Uwielbia nowe, ciekawe teorie, będące okazją do wprowadzenia zmian. Zdecydowanie z humorem oraz dużą znajomością rzeczy, przedstawia nowe propozycje. Szanuje wolność jednostki, a szczególnie swobodę myślenia. Uczy się też respektowania wolności innych ludzi. Zachęca ich do wypracowywania własnych opinii.

W napiętych sytuacjach powstrzymuje się od wydawania sądów. Kieruje uwagę na uczucia i potrzeby ludzi, które szanuje i próbuje zrozumieć. Zaczyna zwracać uwagę na sprawy innych. Współczucie przez niego okazywane podnosi świadomość społeczności, pomaga dojść do prawdziwej sprawiedliwości. Obserwator często odnajduje swoje powołanie w nauczaniu. Praca ta zmienia jego relacje z ludźmi; staje się bardziej komunikatywny. W miarę rozwijania kontaktów z ludźmi przekazywanie wiedzy zaczyna mu sprawiać wielką satysfakcję. Udaje mu się bowiem budować związki oparte w równym stopniu na kontakcie intelektualnym, co emocjonalnym.

A oto Klucz do przemiany Obserwatora. Złotą zasadą, którą powinien się w życiu kierować, jest dzielenie się wiedzą, którą dotąd chciał zachować wyłącznie dla siebie. Kierując się wypaczoną motywacją pragnie odosobnienia, czasu na refleksję, analizowanie, abstrahowanie i rozumowanie. W rzeczywistości jednak potrzebuje zaangażowania w życie innych ludzi. To dyscyplinuje jego myślenie zasilając je odmiennymi punktami widzenia i wzmacnia pozytywny stosunek do świata. Obserwator błędnie szuka swego szczęścia w samotności. Szczęście przyjdzie do niego dzięki współuczestnictwu i związkom z ludźmi. Wtedy swoją chciwość zamieni w bezinteresowną hojność.



Chciwość wobec wiedzy fajne sformułowanie i chyba bardzo dobrze mnie charakteryzujące :D



środa, 10 kwietnia 2013

DXV. La Música en Tiempos de Velázquez

Kolejny z moich ulubionych kawałków z muzyki barokowej - La Música en Tiempos de Velázquez. Ciekawa składanka instrumentalnej muzyki hiszpańskiej z XVII wieku. A do tego na składance z youtuba ładne zdjęcie - Książę Olivares namalowany oczywiście przez Velazqueza.


DXIV. Magazyn klubu zagłębiowskiego

Jako, że mój jeden post znalazł się na stronie klubu zagłębiowskiego, a może i zamieszczą tam inne, wiec również polecam ten internetowy magazyn - stronę.

Bardzo ciekawe informacje o historii zagłębia i jego poszczególnych miast i regionów. Z przyjemnością przeczytałem na tej stronie kilka różnych tekstów.

http://magazyn.klubzaglebiowski.pl/

wtorek, 9 kwietnia 2013

DXIII. Eagle fly free

Helloween - Eagle Fly Free.

Dawno nie słuchałem Helloweenu, a przecież w ich stosunkowo starych utworach jest też wiele pięknych piosenek, które lubiłem i dziś, gdy ich słucham, również mi się podobają. Jednym z moich ulubionych utworów tego zespołu i to ze względu i na muzykę, ale również na tekst, a może nawet przede wszystkim z uwagi na tekst, jest ta piosenka - Orle, leć wolny.



People are in big confusion
they don't like their constitutions
Everyday they draw conclusions
And they're still prepared for war

Some can say what's ineffective
Some make up themselves attractive
Build up things they call protective
Well your life seems quite bizarre


In the sky a mighty eagle
Doesn't care 'bout what's illegal
On its wings the rainbow's light
It's flying to eternity

Eagle fly free
Let people see
Just make it your own way
Leave time behind
Follow the sign


Together we'll fly someday

Hey, we think so supersonic
And we make our bombs atomic
Or the better quite neutronic
But the poor don't see a dime

Nowadays the air's polluted
Ancient people persecuted
That's what mankind contributed
To create a better time

In the sky a mighty eagle
Doesn't care 'bout what's illegal
On its wings the rainbow's light
It's flying to eternity

Eagle fly free
Let people see
Just make it your own way
Leave time behind
Follow the sign
Together we'll fly someday / Forever we'll fly someday 

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

DXII. Wolność

Prawdziwa wolność polega na możliwości wyboru. Jest wtedy, gdy możemy uwolnić się od obowiązków, które przywiązują nas do życia. Jest również wówczas, kiedy paradoksalnie, potrafimy z niej zrezygnować.

Marek Aureliusz

DXI. Amaral - Subamos al cielo

Mówiąc o Amaral gdybym miał odpowiedzieć na pytanie, która z jej piosenek jest moją zupełnie ulubioną to chyba ze wszystkich wybrałbym tą, zwłaszcza w szalonym wykonaniu, tym co zamieszczam poniżej, z Concierto Basico.


Esta noche crecerá como hiedra trepadora
La semilla de la rosa,la flor de guaguasi.
Esta noche crecera encaramada al cielo,
Subiremos en sus hojas como alfombras voladoras
Quiero que nos subamos al cielo,

Yo quiero que nos subamos al cielo.
Quiero ver desde el aire, la tierra y el mar,
Yo no quiero morirme, yo quiero subir y poder bajar.
Yo quiero que nos subamos al cielo.

Esta noche sonaran los tambores de fiesta,
El latido enloquecido del alma de la ciudad,
Esta noche nuestras voces remontaran el viento,
Contaremos las estrellas para auyentar las penas.
Quiero que nos subamos al cielo,

Yo quiero que nos subamos al cielo.
Quiero ver desde el aire, la tierra y el mar,
Yo no quiero morirme, yo quiero subir y poder bajar.
Yo quiero que nos subamos al cielo.

Quiero ver desde el aire, la tierra y el mar,
Yo no quiero morirme,
Yo quiero subir y poder bajar.
Y esta noche crecera la semilla de luna,
Y dara de frutos otras estrellas,
Y subiremos a recogerlas.

Yo quiero que nos subamos al cielo,
Yo solo quiero que nos subamos al cielo, al cielo...

DX. Fata viam invenient

Kolejne losowanie sentencji wskazało taką:

Fata viam invenient - Los znajdzie drogę.

Az niesamowite, że moje losowanie cytatów jako drugi cytat po poprzednim prezentującym życie jako walkę wybrało cytat o wadze losu. Połączenie tego to jak egzemplifikacja dla mnie światopoglądu stoickiego o jakim wcześniej pisałem. Aż trudno uwierzyć, że tak mi się to po prostu wylosowało. Jestem zadziwiony. Wylosowanie tych dwóch cytatów jednego po drugim ma wszak swoja symbolikę.

Bo wszystko musi mieć dwa składniki - trzeba o to walczyć, ale z drugiej strony zdać się na wyroki losu. Jakże to spytać by można przecież to jest sprzeczne - albo o coś walczymy, albo na los się zdajemy? Otóż nie koniecznie. Stoicy lubili przedstawiać życie ludzkie taką fajną metaforą psa przywiązanego do wozu na długiej linie. Wóz jedzie sobie na przód a pies jest do niego przywiązany, jednak lina na której on jest jest długa, bardzo długa. Pies może w zasadzie biegać sobie swobodnie o ile mniej więcej biegnie w kierunku takim jak wóz. Jeśli biegnie w taką stronę co wóz, to ma dużą wolność i od jego starań i chęci w zasadzie zależy wszystko - co będzie robił, jak i gdzie pobiegnie. Ale niech tylko pies spróbuje pobiec zupełnie w inną stronę niż jadący wóz. Wtedy i tak lina wbije mu się w szyję a wóz będzie go ciągnął na siłę w tą stronę w którą jedzie. Stoicyzm polega na tym więc, aby używać swej wolności i starać się, ale uprzednio zdając sobie sprawę, w którą stronę jedzie wóz do którego jesteśmy przywiązani, aby jak mówią nie kopać się z koniem, czyli w inną stronę niż wóz jedzie biegać nie próbować.

Tak więc należy zawsze zdawać się na los bo to on nas prowadzi i jeśli nie będziemy mieli szczęścia czy też coś nam nie będzie przeznaczone to bez względu na starania i tak się tego nie da dostać. Nie i tyle. I trzeba się z tym po prostu pogodzić, inaczej jest się jak ten pies za wszelką cenę chcący biec w inną stronę niż wóz, ciągnięty z bólem przez sznur po kamieniach. Z drugiej wszak strony łącząc to z poprzednim cytatem należy pamiętać, że sam los nic nam nie da jeśli nie będziemy walczyć o to co chcemy osiągnąć. Rzadko co bowiem staje się cudem tylko zwykle, poza pewnymi wyjątkami, w połączeniu z pracą i staraniem. Powiedziałbym wiec, że należy starać się, próbować, a widząc że coś się nie da nie próbować na siłę. Gdybym miał tu innego cytatu łacińskiego użyć powiedziałbym zachować aurea mediocritas. Lub używając powiedzenia angielskich żołnierzy z XVII wieku - miej ufność w Bogu lecz bacz by ci proch nie zamókł ;)


niedziela, 7 kwietnia 2013

DIX. Sentencje łacińskie - Militia est vita hominis super terram

Postanowiłem sobie zrobić taką zabawę, losowania łacińskich sentencji i dodawania do nich mojego komentarza. Pomysł stary jak świat bo nie tylko, że w średniowieczy często wróżono, czy losowano z biblii ale w Rzymie często do tego celu stosowano Eneidę Wergiliusza, Grecy natomiast poematy Homera. Pewnie i wcześniej jakichś tekstów w takim celu również używano.

No więc losuję i wychodzi mi tak:
Militia est vita hominis super terram - Wojowaniem jest życie człowieka na ziemi

Bardzo słuszna sentencja z którą w stu procentach się zgadzam. W życiu wszystko w zasadzie trzeba sobie wywalczyć, wydrzeć nic nie przychodzi całkiem za darmo a za każde zwycięstwo cząstką duszy swej tzreba zapłacić. I nawet jeśli ma się szczęście, które jest równie ważne, to bez walki nie przychodzi nic. Bo tylko walcząc można je w ogóle mieć, jeśli nie walczymy żadne szczęście zazwyczaj nic nam nie pomoże. Najtrudniejszą jednak walkę, którą zawsze stoczyć trzeba jest walka z samym sobą, swoimi słabościami i małością lub wręcz przeciwnie diabłem, który tkwi we własnej duszy. Jest to walka najtrudniejsza, bo choć wróg zwykle znany jest dobrze, to nigdy nie można go zwalczyć do końca (chyba, że ktoś samobójstwo jako ścieżkę, do zwycięstwa wybierze, ale ja póki co na razie się nie wybieram :D, co nie znaczy, ze jak mi się znudzi nie zmienię zdania) i zawsze choćby wydawał się pokonany gdzieś na nowo się odradza.

Ale i wszystko inne można sobie jako walkę wyobrażać można wręcz wyobrazić sobie życie w postaci metafory - życie jako walka. W gruncie rzeczy, jako, że lubiłem o różnych bitwach książki czytać zawsze wiele rzeczy, które robiłem, lubiłem porównywać do walki i do różnych stoczonych w historii bitew. Nawet jak byłem w szkole i np. miałem egzamin lubiłem go porównywać do bitwy do której muszę stanąć. Z tej perspektywy każdy dzień jest bitwą, walką o to aby dotrwać do jego wieczora, a z drugiej strony zaś, aby z dnia tego jak najwięcej wynieść, aby coś poznać, czegoś się nauczyć, w jakiś sposób zakończyć go "lepszym" niż było się rano, w sensie jakiegoś samodoskonalenia. Życie jest więc walką, ciągłą walką by w każdym zakresie stawać się coraz doskonalszym, wiedzieć coraz więcej, być coraz sprawniejszym. I to poznawanie nowych rzeczy jest walką, ale ono daje też chęć do życia. Powoduje, że widząc to można potraktować świat jak przeciwnika, w wyskoczyć z mieczem w dłoni jak wojownicy w bitewnym szale krzycząc naprzód. Sam przeciw całemu światu :) Najgorszym jest zaś, gdy w taki stan popadamy, że przestajemy walczyć i życie staje się pokryte marazmem i żyjemy jakby dzień się ciągnął długimi godzinami a my nie wiemy co z nimi zrobić. Ale i wtedy znów metafora ta przydaje się, bo aby z bagna tego wyjść znowu walkę stoczyć trzeba, a więc jak do tego nie podejść życie walką ciągłą z otoczeniem ale zwłaszcza z samym sobą się okazuje. I myślę, że to dobrze, bo bez tego nudno by było, a nuda to w końcu rzecz jest straszna, gdybym zaś miał przestać liczyć, że każdy następny dzień będzie mnie wiódł dalej na ścieżce do doskonałości, to po cóż miałbym go chcieć przeżyć?


DVIII. Sabaton - Counterstrike

A skoro ostatnio zamieszczam dużo piosenek to jeszcze mój number one z zeszłego roku wśród piosenek do słuchania na rowerze. Counterstrike Sabatonu. Tekst jak tekst - opowiada o wojnie sześciodniowej Izraela i są lepsze. Ale sama piosenka jest tak szybka i bojowa, że uwielbiam przy niej jeździć.





DVII. Amaral - El universo sobre mi

Kolejna piękna ballada Amaral - El univesro sobre mi - Wszechświat nade mną 


Sólo queda una vela encendida en medio de la tarta, y se quiere consumir...
ya se van los invitados tú y yo nos miramos sin saber bien que decir.
Nada que descubra lo que siento
que este día fue perfecto
y parezco tan feliz
nada como que hace mucho tiempo
que me cuesta sonreir

Quiero vivir
quiero gritar
quiero sentir
el universo sobre mi
quiero correr en libertad
quiero encontrar mi sitio

Una broma del destino
una melodia acelerada
en una canción que nunca acaba
ya he tenido suficiente
necesito alguien que comprenda
que estoy sola en medio de un montón de gente
que puedo hacer

Quiero vivir
quiero gritar
quiero sentir
el universo sobre mi
quiero correr en libertad
quiero llorar de felicidad
quiero vivir
quiero sentir
el universo sobre mi
como una náufrago en el mar
quiero encontrar mi sitio,
sólo encontrar mi sitio

Todos los juguetes rotos
todos los amantes locos
todos los zapatos de charol
todas las casitas de muńecas
donde celebraba fiestas
donde sólo estaba yo
Vuelve el espíritu olvidado
del verano del amor...

Quiero vivir
quiero gritar
quiero sentir
el universo sobre mi
quiero correr en libertad
quiero llorar de felicidad
quiero vivir
quiero sentir
el universo sobre mi
como una náufrago en el mar
quiero encontrar mi sitio
sólo encontrar mi sitio

Quiero vivir
quiero gritar
quiero sentir
el universo sobre mí
quiero correr en libertad
quiero llorar de felicidad
quiero vivir
quiero sentir
el universo sobre mí
como una náufrago en el mar
quiero encontrar... mi sitio!

sobota, 6 kwietnia 2013

DVI. El Blues de la generación perdida

Jak napisałem jakiś czas temu, moja kolejna, jedna z ulubionych, piosenka Amaral - Blues straconej generacji - El Blues de la generación perdida.  Dodatkowo  hiszpanie w fajnych klimatach czarnobiałe zdjęcia nagrali jako filmik na youtubie do tego utworu.

Mnie to bardzo przypomina Krakowski spleen Maanamu. Wykluczam tu raczej jakieś wpływy i może komu innemu aż tak się te piosenki ze sobą nie łączą, ale ja jakoś słusznie lub nie zawsze widziałem w nich pewne podobieństwo.

El Blues de la generación perdida

Krakowski spleen


El Blues de la generación perdida

Dices que yo
No tengo casi nada en la cabeza
Me miras, me juzgas, me condenas
Qué importa mi opinión?  
Dices que yo
No he combatido en un millón de guerras
Que me da igual la voz de la experiencia
Dices que yo
Me dices que yo

Dices que sólo soy una veleta
A la que el viento se lleva sin querer
Dices que sólo soy una cometa
Que se eleva y que un día va a caer
Dices que yo
A veces te resulto incomprensible
Mitad vulgar, mitad un ser sensible
Dices que yo
Dices que yo
Escribo solamente tonterías
El blues de una generación perdida
Dices que yo
Me dices que yo

Dices que sólo soy una veleta
A la que el viento se lleva sin querer
Dices que sólo soy una cometa
Que se eleva y que un día va a caer

Si yo pudiera me llevaría la tristeza
De tu cabeza, de tu cabeza

Dices que me pierdo a cada instante
Que el futuro está en el aire y mi vida del revés
Ya sé que siempre dices lo que piensas
Por eso siempre escucharé aunque me duela
Cómo me dices que sólo soy una veleta
A la que el viento se lleva sin querer
Dices que sólo soy una cometa
Que se eleva y que un día va a caer

piątek, 5 kwietnia 2013

DV. Internet

Internet to straszny nałóg. Odkąd z niego dużo korzystam zacząłem czytać znacznie mniej książek niż kiedyś. Jest to przydatne narzędzie, ale za bardzo wciąga. Nie zamierzam z niego rezygnować, bo się nie da, a poza tym 50%  lub więcej mojej pracy polega na korzystaniu z kompa lub kontaktowaniu się z innymi przez net, ale muszę go ograniczyć i nie korzystać z niego tyle bez potrzeby.

Częste wchodzenie na fejsa, łażenie po różnych stronach, przecież to zupełnie bez sensu, trzeba to ograniczyć i zająć się więcej tym co zawsze lubiłem najbardziej - czyli książkami. To straszne, jak mało książek przeczytałem na przestrzeni ostatniego roku - dwóch. Choć może dla wielu byłoby to ciągle dużo lub nawet bardzo dużo, zwłaszcza jak widzę statystyki czytania to pewnie cięgle łapę się na czołówkę albo jestem ponad skalą: D Jednak jak porównam to z ilością jakie czytałem kiedyś to aż mi głupio - chyba niedługo zacznę się uwsteczniać o ile, a takie mam coraz częściej wrażenie, już nie zacząłem się uwsteczniać. Trzeba zacząć ograniczać korzystanie z neta. Bez fanatyzmu oczywiście, ale zachować umiar, który zatraciłem.

Ograniczyłem już jakiś czas temu gg, bo niekończące się tam rozmowy jakie przez niego w pewnym momencie dwa lata temu prowadziłem, to zupełna i bezproduktywna strata czasu i lepiej z kimś godzinę widzieć się osobiście niż 10 godzin gadać na jakichś durnych komunikatorach. Ale muszę to samo zrobić z chodzeniem po stronach, fejsem i innymi tego typu wynalazkami.

Nie znaczy to, że mam zamiar nie pisać dalej bloga. Blog akurat nie zaliczyłbym do zupełnie bezproduktywnych zajęć. W końcu jak swego czasu pisałem na onecie moje notki były często polecane przez onet, kiedyś o moim blogu napisali nawet artykuł na główną stronę. Inna sprawa, że takie polecanie nie zawsze jest miłe, znaczy jest niby, ale z drugiej strony powoduje nalot na blog nieciekawego towarzystwa, którzy niewiele rozumiejąc z tego co jest napisane lubią w każdej sprawie się wypowiedzieć :D Poza tym jest to też w jakimś stopniu mój pamiętnik, może nie opisujący wprost konkretnych zdarzeń, bo tego tu mało i ktoś kto by takich informacji szukał rozczaruje się srodze, nawet jeśli da radę przebrnąć przez wpisy po łacinie, ale coś w rodzaju moich stanów świadomości w danym czasie.
Dodatkowo, wczoraj dostałem propozycję, od pewnej strony o Zagłębiu Dąbrowskim, aby moje teksty na temat Czeladzi i Jury umieścić również na ich stronie, więc chyba z poziomem mojego pisania w necie nie jest aż tak tragicznie ;) I nie to, żebym miał jakieś kompleksy, bo poza netem na tyle napisałem, aby ich nie mieć, ale jednak moja netowa pisanina innego jest rodzaju i aż czasem dziwi mnie trochę, że kogoś potrafi zainteresować.

DIV. O stoicyźmie raz jeszcze

Podsumowując moje rozważania o stoicyzmie i kilku cytatach z ostatnich dni to oczywistym jest, że nie zawsze i nie wszędzie da się zastosować reguły stoickie i trzymać się cytatów jakie ostatnio omawiałem. Najlepiej się to sprawdza w sprawach zawodowych i tam działa idealnie. Podobnie dobrze nadaje się do ćwiczeń, sportu itp rzeczy. W takich sytuacjach trzymanie się tego wręcz w 99% przypadków prowadzi do osiągnięcia tego co się chce. W innych kwestiach skuteczność stoickich zasad bywa różna i nie zawsze daje się tak zachowywać.

Niemniej stoicyzm łączący się jednocześnie z wiarą w przeznaczenie i z chęcią do zachowywania spokoju i kontroli nad sobą  w każdej sytuacji (nawet jak nie zawsze to wychodzi) jest z pewnością najlepszym możliwym sposobem postępowania jaki w historii wymyślono.

czwartek, 4 kwietnia 2013

DIII. Ćwiczenia i zakwasy

Jaki człowiek jest dziwny, jak po ćwiczeniach ma się zakwasy to wydaje się sobie słabym i chciałbym ich nie mieć. Wczoraj zrobiłem ponad 200 nożyc pionowych i poziomych według treningu tabaty. Nota bena ostatnio wiele ćwiczeń robię według treningu tabaty odkąd fajną apkę na tableta na to ściągnąłem i faktycznie nieźle to działa - chyba taki trening interwałowy działa lepiej niż normalne ćwiczenia ciągłe. Oczywiście nie byłbym sobą jakbym nie zaczął od razu w tym grzebać i o ile czystej tabacie są interwały 20sek. ćwiczenie - 10 odpoczynek, to ja sobie porobiłem też inne treningi z np. 30 sek. interwałami, ale ogólnie fajnie to działa.
No i zrobiłem sobie te 200 nożyc i powinna mnie dziś boleć dolna cześć brzucha, ale nie boli. I zaczynam tęsknic za zakwasami, bo jak ich nie ma to trochę się czuję jakbym nic nie ćwiczył :d Dobrze że choć nogi bolą po przysiadach robionych też seriami interwałowymi, bo bym pomyślał, że może jak Baldwin IV dostałem trądu i jak on będę teraz mógł sobie w nogę nóż wbić nic nie czując :D

I tak z blogu o łacinie i poważnych tekstów doszedłem do pisania głównie o sobie. Ale w końcu od początku miał to być śmietnik wszystkiego co się rodzi w mej głowie. Nawet mnie to cieszy bo jest to prawdziwe Silva rerum jak wyjęte z XVII wiecznej opowieści. W końcu Silva rerum szlacheckie jako gatunek, gdyby trzymało się jednego tematu przestałoby być sobą.

DII. Somnus de pisce

Hodie somniavi me in aqua esse et natare (mirus somnus, nam natare non scio) et subito magnum piscem vidi. Piscis prope me natavit et nihil mihi fecit.

Specto ad interpretationem somniorum et quid video:
pisces ad te natat - omnia optata tua facta erunt et res tue prospere erunt - wtf?
magnus piscis - prosperitas, laetitia
aqua - est status animae tuae
natare - vita sine curibus vel mors aliquis valdae aegri
natare in aqua - somni de natando sunt symbolum prosperitatis in omnibus rebus quae optas - wtf?

Dificile est dicere interpretationem sed videtur somnus bonus fuit. Hm.

środa, 3 kwietnia 2013

DI. Fejsowe inspiracje

Nigdy tak jeszcze nie miałem, ale fejs staje się ostatnio inspiracją dla moich notek na blogu :d

Wiec rozwinę tu myśl, którą tam krótko opisałem, a która powstała w mej głowie, albo rzec można narodziła się jak Atena z głowy Zeusa, gdy przeczytałem pewien cytat, znany mi wcześniej.

Cytat brzmiał:
"Człowiek, który wiele osiąga, popełnia wiele błędów, ale nigdy nie popełnia największego błędu, jakim jest nie robienie niczego"
Benjamin Franklin

Niby wiele razy to wcześniej słyszałem, ale i tak jeden z moich ulubionych cytatów. Bo zawsze lepiej spróbować i coś spieprzyć niż nie zrobić nic. Nie ma innej drogi by się czegoś nauczyć niż wiele razy coś zepsuć. W ogóle mam wrażenie, że w różnych sferach życia w tym w pracy największą przeszkodą dla wielu osób w zwyciestwie jest nadmierny strach przed porażką.Ten strach tak ich paraliżuje, że zamiast działać wolą nie robić nic. Ile razy to widziałem i najgorsze, że wiele takich osób tak bardzo tkwi w tym marazmie i niechęci do wstania i walczenia, że choćbyś bił w głowę młotkiem nic nie pomaga.

Nigdy się nic nie osiągnie nie próbując. I ileż to razy robiąc coś słyszałem jak ktoś mówił, po co ci to, przecież to się nie może udać. Nikomu się nie udało, to czemu ma się udać tobie. Tak, osoby, które boja się spróbować znajdą zawsze tysiące pięknych i pseudomądrych wymówek, dlaczego czegoś nie zrobić. A jeśli tobie się nie uda, mają wielką radość, i znów wydaje im się - jak to? oni przecież od początku dobrze wiedzieli, że to nie ma sensu.

Czytając ten cytat napisałem taki manifest :D, który w zasadzie zwykle stosowałem w 80% tego co robię.

Gdy ktoś mówi, że coś ci się nie uda, nie ma sensu, nie warto tego robić to NIGDY, przenigdy nie słuchaj takich osób, bo dziesiątki razy to co pozornie niemożliwe jest łatwe a nikt tego nie zrobił po prostu dlatego, że nigdy nie spróbował. I jeśli spróbujesz to wtedy może ci się uda, a gdy nie spróbujesz to nie uda ci się na pewno. Co więc tracisz? NIC. Dlatego jeśli czegoś chcesz po prostu wyciągnij po to rękę to jedyna metoda i nigdy nie słuchaj ludzi, którzy mówią, że się nie uda, oni nigdy nie spróbowali, bo paraliżuje ich strach, marazm i niechęć do życia. Chcą cię zniechęcić bo są słabi i chcą, abyś ty był taki jak oni, ale nigdy im to się nie uda!

I nie, bynajmniej nie jest tak, że nie czuję strachu, wręcz zwykle nie lubię brawury, i wole robić wiele rzeczy spokojnie i po zastanowieniu. W końcu moja ścieżka to nie brawurowa pewność siebie, ale planowanie na zimno, i raczej tendencja do robienia dwóch kroków w tył by zrobić trzy w przód niż bicie głową w mur. Ale wiem, że jedyna droga to zwalczyć strach w sobie. Jestem często dużo bardziej pełny wahań, wątpliwości i strachu niż to może pozornie wyglądać. Każdy ma wątpliwości i każdy często myśli, że się nie uda, ale jak się nie udaje trzeba próbować jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz do skutku. Oczywiście skutek nie musi przyjść, nie ma takiego automatyzmu, ale i nie ma innej drogi aby go osiągnąć.

D. Adverbia moralia

Ten wiersz pięknie nadaje się na rocznicowy pięćsetny post na moim blogu. Herakliusz Lubomirski i Adverbia Moralia - Adverbium V.  Komentowanie myślę byłoby zbędne.

Gdy nie chcesz upaść,
obwaruj się duchem,
gdy nie chcesz zginąć,
uzbrajaj się w myśl.
I wobec wszystkiego,
co z twym duchem walczy,
okazuj się nieprzezwyciężonym.
Nie ma pomnika zaszczytniejszego
niż
myśl niezłomna i niewzruszona,
żelazem nieokiełzana, złotem niepokonana,
słowem nieprzebłagana, strachem nieprzełamana

CDXCIX. Smart matherfucker

Przeczytałem kilka dni temu trochę przypadkowo na Facebooku słowa Tomasa Jefersona - Nic nie daje takiej przewagi nad innymi jak opanowanie i zimna krew w każdej sytuacji. Piękne słowa, choć ich nie znałem one chyba w gruncie rzeczy były zawsze tym co prowadziło mnie w życiu. Nie ma nic piękniejszego od spokoju i opanowania, bo wtedy wszelkie kłopoty czy problemy spływają po tobie jak woda po kaczce. Coś nie wychodzi starczy powiedzieć sobie - mam to gdzieś i dokąd się w to faktycznie wierzy to tak jest.

Jedną z podstawowych spraw w związku z tym, której należy się trzymać, to nie przejmować rzeczami, na które nie mamy wpływu i przyjmować ze spokojem. Ot jak pogodę za oknem, niby jest zima, niby wkurza mnie to trochę, że jest w kwietniu taka pogoda, ale nie jakoś bardzo, bo wiem, że i tak to nie ode mnie zależy. A skoro nie mam na coś wpływu to po prostu trzeba się tym pogodzić i tyle. Na tym właśnie polega stoicyzm. Wiec po co się przejmować?

A, że jak to jeden z komentatorów napisał pod tym wpisem na fejsie taka osoba jawi się wielu jako smart matherfucker, to w końcu nie jest mój problem :d Wiem jedno, że kiedykolwiek trzymałem się, choć nieświadomie, tego zdania Jeffersona, a w gruncie rzeczy poza pewnymi wyjątkami zwykle się go trzymałem, wtedy wszystko mi wychodziło, a jakiekolwiek wychodzenie poza tą postawę było jak wejście w głębokie bagno (acz mimo wszystko zdarzało mi się to bardzo, bardzo rzadko). Po co wiec biegać po bagnach? No właśnie. Nic nie jest lepsze od planowania na zimno i spokojnej realizacji tego co się zaplanowało bez ulegania jakimkolwiek emocjom.

Z trzymaniem stoickiej maski jest z zasadzie tylko jeden problem, jak czasem ma się ochotę powiedzieć co się myśli, to jest bardzo trudno, tak mocno postawa niewyrażania emocji wchodzi w nawyk i staje się drugą naturą. I jak zwykle bardzo pomaga, to zdarza się, że przeszkadza i uwiera i bardzo trudno z niej wyjść. Ale w życiu nie ma nic za darmo, i zawsze dostaje się tylko coś za coś, nigdy nie ma nic za darmo, zawsze trzeba coś stracić, aby coś zyskać.

wtorek, 2 kwietnia 2013

CDXCLVIII. ...

I mój sen z 24 marca, że fatalna pogoda będzie do lata póki co się sprawdza. Zaczynam bać się chodzić spać. :D Może za dużo sypiam?

CDXCVII. Somni - trzy żółwie

Znowu dziwne sny, tym razem widziałem trzy duże żółwie biegające po zielonej trawie :d Gdym pił powiedziałbym, że muszę mniej pić, a tak to tylko muszę sobie pointerpretować, ale nie po polsku :D

Heri somnivi me tres testudines videre.

Et interpretationes sunt tales:

testudinem videre - habes defensorem bonum in rebus gestis tuis, debes sicut testudo esse - intrinsecus molis, extrinsecus - durus; alii autem inteprretatores putant si testudinem vides debes proverbium illud ab Augusto imperatore dictum - Festina lente - sequare (et sentio ii recte dicunt)

tres - paene omnes putant est signum bonum - exempli grata - tres beatudinem tuam significare, tres est numerus coniunctus cum relatione inter virum et feminam ex qua posteritas nascitur - hm?

gramen - gramen viridum est signum bonum res tuae prospere erunt, prosperitas magna, itaque video gramen virida est signum bonum (si recte putent interpretatores)

Itaque tales sunt interpretationes rerum singulorum - qualem autem interpretationem totius visionis meae dare possum? Qui scit quid tres magnos testudines in gramine virida videre significat? Ego nullo modo scire possum, sed unam rem in mente habeo - festina lente, rem cito solvere non cona.

CDXCVI. Dolina we mgle

Nocą mroczną i ponurą
Gdy wśród wichru grzmią pomruki
Las pokryty chmura burą
Wiatr wygina stare buki

Gdzieś na wzgórzu wśród kamienia
Całunem pokryty czarnym milczenia
Zamek się wznosi, szyję podnosi
Swym murem starym niebo prosi

Aby pioruny ustały dzikie
Bić w jego mury trawą porosłe
By kruk nie krakał czarnym okrzykiem
Widząc iskry na cegłach rozbłysłe

Łąka kolorem wrzosu zakwita
Ziemia na ścieżce jest nieubita
Na kwiatu wrzosach konia kopyta
Podkowa deszczem mokrym obmyta

Dolinę mleczną wypełnia mgławica
Koń zwraca głowę patrzy na mury
Z rany na drzewie kapie żywica
Na ziemi cienie tworzą figury

Jeździec je widzi, na ciała spoziera
Chyba na zamek on się wybiera
Widzi oczami mury wysokie
Szybkim kształt ich przemyka okiem

Lecz w głowie ma on takie pytanie
Co będzie gdy się na zamek dostanie?
Czy tam jest zamek w dolinie mgielnej?
Czy tam czyhają siły piekielne?
A co jeżeli tam zamku nie staje?
A wszystko tylko się mu wydaje?
Gdy w mgle dolinę ktoś obserwuje?
Skąd wie co w mroku jej zamieszkuje?


poniedziałek, 1 kwietnia 2013

CDXCV. Leopold Staff - Marek Aureliusz czyli o stoicyźmie

Nie mam pojęcia jakim to sposobem przez jakiś czas zwłaszcza w pewnych okresach zeszłego roku mogłem od mojej ulubionej stoickiej filozofii odejść, która zawsze była moją wiarą prawdziwą. Dziwne. W każdym razie ten wiersz Leopolda Staffa bardzo dobrze podsumowuje idee stoickie, na przykładzie filozof na tronie Marka Aureliusza. To jest prawdziwy stoicyzm.

Marek Aureliusz

"Świata koronę na głowie nosząc, a w sercu tysiące
Grotów losu, do liczby dawnych przyjmuję dziś nowy,
Co, jak tamte, nie zdoła, zachwiać niezłomnej mej duszy:
Śmierć twą, synu. Nie będziesz berłem już trudził się po mnie.
Nic nie spotkało cię złego. Choćbyś żył lat trzy tysiące,
Wiedz: nikt życia nie traci innego, jako tę chwilę,
Którą żyje, a inną nie żyje, jeno tą właśnie,
Którą traci. Nie ginie przeszłość dla niego ni przyszłość:
Czego kto nie posiada, tego utracić nie może.
Gdy zaś żywiołom nie było straszne się złączyć w człowieka,
Przecz ma straszne być jemu rozłożyć się na żywioły?
Śpij więc spokojnie! A teraz, losie, jak godny zapaśnik,
Dłoń wyciągam do ciebie, któremu wszyscy złorzeczą.
Dzięki tobie, surowy, nieprzejednany i twardy,
Żem przez ciebie jest skałą, co przełamuje twe fale
I oporem swym kiełza wściekłość huczących bałwanów.
Czylim nie jest szczęśliwy, żem zdolen stawić ci czoło,
Teraźniejszością nie zgięty, nie zatrwożony przyszłością
Że co mogło innego spotkać i czego by nie zniósł,
Mnie spotyka, co przetrwam wszystko, jak posąg pogodny
I jak pożar trawiący w sobie, cokolwiek weń wpadnie:
A co zdolne by było małe zatłumić ognisko,
Mnie bogaci, że jeno wyższym wystrzelam płomieniem.


CDXCIV. Piosenki piłkarskie

Co prawda fanatycznym kibicem byłem ostatnio w podstawówce, a i to nie aż tak, a obecnie oglądam jedynie mistrzostwa świata i europy natomiast na codzień prawie w ogóle nie oglądam meczów lubię czasem posłuchać piłkarskich piosenek. Zwłaszcza po hiszpańsku - a trzeba tu zwrócić uwagę, że a Ameryce Południowej, nagrywa się często utwory o poszczególnych piłkarzach.

Dzisiaj zamieszczam dwa utwory Chilijskie o znanym swego czasu napastniku Marcelo Salasie. Treść jak treść banalnawa, ale muzyka  ładna, w połączeniu jednocześnie z tym, że lubię melodię języka hiszpańskiego, który dla mnie jest jednym z najładniejszych na świecie, słucha się tego przyjemnie.







Link within

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...