Mroczny ogień wzburza krew
W deszczu słychać śmierci zew
Trupim blaskiem świeci woda
Gdy jej księżyc dłoń swą poda
W deszczu słychać mroczny śmiech
Jakby z piekieł to dął miech
Liście z drzew porwane lecą
Wilcze oczy w lesie świecą
A ze źródła toń zatrutą
Lejąc w kubka czerń okutą
By ją podać w dłoń wędrowca
By go mroczy chwycił łowca
Się uśmiecha zimnym wzrokiem
Mierząc świat stalowym okiem
W mroku nocy pośród burzy
Gdy plusk słychać gdzieś kałuży