Gore Vidal "Julian"
Blog poświęcony, przemyśleniom, okolicy, Czeladzi, Jurze, i wszystkiemu co tylko przyjdzie mi do głowy.
sobota, 31 stycznia 2015
MCXLVIII. Pierwsi i ostatni
Z niezwykłą jasnością zdawał sobie sprawę, że nasz dawny świat się skończył. Może chwilami znajdował satysfakcję w świadomości, że jest ostatnim z linii sięgającej dwa tysiące lat wstecz. Ludzie są dziwni. Jeśli nie mogą być pierwsi, nie mają zgoła nic przeciw temu, ażeby być ostatnimi.
piątek, 30 stycznia 2015
MCXLVII. Andrzej Bursa - sylogizm prostacki
Może i lekko głupawe, ale zabawne
Za darmo nie dostaniesz nic ładnego
zachód słońca jest za darmo
a więc nie jest piękny
ale żeby rzygać w klozecie lokalu prima sorta
trzeba zapłacić za wódkę
ergo klozet w tancbudzie jest piękny
a zachód słońca nie
a ja wam powiem że bujda
widziałem zachód słońca
i wychodek w nocnym lokalu
nie znajduję specjalnej różnicy
MCXLVI. Czarny koń
Czarny koń
Czarny koń gdzieś pędzi w dali
Czarny koń gdzieś pędzi w dali
Słońce jego grzbiet dziś pali
Piasek wbijają kopyta
Droga przed nim nieprzebyta
Tam daleko gdzieś w oddali
Gdzie się piasek z niebem styka
Mieczem błyska z twardej stali
I o drogę jeźdźca pyta
Pasek tłumi się, kotłuje
Ptak gdzieś z góry obserwuje
Jak na koniu pędzi czarnym
Jeździec szlakiem tym niegwarnym
Kopyt mocne uderzenia
Piach wzbudzają i złudzenia
Błyska coś - fatamorgana
Wiatrem chusta potargana
Czarny płaszcz i czarne oczy
Widok konia ten zaskoczy
Jedzie, jedzie jeździec w dali
Słońce cały czas czas znów pali
Czarny kaptur twarz otoczy
Zanim mu wypali oczy
I już znika koń skrzydlaty
Przez horyzont popielaty
Czarny płaszcz przecina
krawędź
Jak skrzydlaty, biały łabędź
Nie ma jeźdźca i pustyni
Ranek, nikt dźwięków nie czyni
Gdzie jest koń i gdzie płaszcz czarny
Wschodzi dzisiaj ranek parny
I czy jeszcze coś tam było
Czy to wszystko mi się śniło
MCXLV. Equus, deserta et femina
Die Mercurii permirum vere somnium habui. Somniavi me per deserta in equo nigrissimi sed pulcherrimo currere. Dies erat pulcher sol solebat, arena colore flavo splendebat. Ego nigram tunicam nigrumque palium habui modo militibus veteribus Araborum vectus. Subito vidi puellam vel feminam pulchram in medio deserto stare, gladiumque habere. Ea quoque nigrum vestem habebat atque copilli eae nigrae erant. Ad eam advehi de equo desiliui menu mea ei dedi ad equum eam trahi. Equum ascendimus et una per desertam percurrimus usque ad horizontem.
Nesquo quid de eum somnium sentire. Nam sunt visiones bone et male in eo. Et variis modis possis eum interpretare. Nonulli putant desertum rem malam esse, et eam videre vel aliquid in deserto facere res male fore significare. Putant quoque niger equus vel niger color res malas significare.
Sed possis aliter res interpretare nam equus pulcher pulcherrimus erat et equum pulchrum videre eoque currere bonum est. Quoque solem pulchre lucescentem videre res bonas significare. Atque pulchram feminam videre, vel pulchros longuesque capillos videre quoque visio est bona.
Et nunc nescio et nullo modo enigmatem solvere possum quid somnus ille significavit, quit mens mea vel Dii mihi dicere possent. Nescio, nescio, nescio .
Nesquo quid de eum somnium sentire. Nam sunt visiones bone et male in eo. Et variis modis possis eum interpretare. Nonulli putant desertum rem malam esse, et eam videre vel aliquid in deserto facere res male fore significare. Putant quoque niger equus vel niger color res malas significare.
Sed possis aliter res interpretare nam equus pulcher pulcherrimus erat et equum pulchrum videre eoque currere bonum est. Quoque solem pulchre lucescentem videre res bonas significare. Atque pulchram feminam videre, vel pulchros longuesque capillos videre quoque visio est bona.
Et nunc nescio et nullo modo enigmatem solvere possum quid somnus ille significavit, quit mens mea vel Dii mihi dicere possent. Nescio, nescio, nescio .
wtorek, 27 stycznia 2015
MCXLIV. Polityka i takie tam
To co jest jedną z najgłupszych rzeczy we współczesnej pseudodemokracji (pisałem kiedyś, że dla mnie demokracja to tylko demokracja bezpośrednia, a demokracja przedstawicielska to jedynie jej parodia) to konieczność wybierania partii, która ma zespół określonych poglądów. Poglądy te są najczęściej arbitralnie zebraną mieszaniną nie trzymającą się kupy, a wywodzącą z XX wiecznych podziałów, gdzie zdefiniowano po jednej stronie lewicowość, po drugiej konserwatyzm i prawicowość i większość partii w sporym stopniu tego systemu się trzyma. Systemu, który jest totalnie bez sensu, bo moje poglądy, jak i pewnie wielu innych osób zupełnie do tego nie pasują.
Jak w kwestiach gospodarki, zasiłków, płacy minimalnej itp., blisko mi do umiarkowanej lwicy, jestem przeciwny międzynarodowym koncernom, które są sztucznym XX wiecznym wymysłem i powinny być zdelegalizowane - wystarczy poczytać historię ich powstania - do połowy XIX wieku coś takiego praktycznie nie istniało i nawet nie istniały podstawy prawne ich tworzenia a odkąd powstały stały sie rakiem na gospodarce.
Tak z drugiej strony w wielu sprawach obyczajowo społecznych jestem mocno konserwatywny.
Tymczasem u nas jak ktoś chce dbać o prawa pracownicze od razu chce dbać o emigrantów islamiskich, którzy mu za chwilę utną głowę, albo walczyć o prawa wyborcze szympansów. Nie bardzo widzę związek miedzy płacą minimalną a np. prawem ludzi jednej płci do adopcji dzieci. Nie widzę związku między ograniczeniem międzynarodowych koncernów a swobodnym seksem każdego z każdym czy też nie rozumiem dlaczego ktoś kto jest przeciwnikiem dużych nierówności społecznych musi od razu być zwolennikiem wielokulturowego społeczeństwa czy przeciwnikiem też europejskiej tradycji.
Jest to wszystko moim zdaniem kompletnie chore i pokazuje całkowitą degenerację i bezsens przedstawicielskiej demokracji, gdzie zamiast własnych poglądów dostajemy jakiś niespójny konglomerat rzeczy z którymi się zgadzamy i totalnych bzdur, przy czym musimy się podpisać pod nimi jednocześnie. Tak jakby ktoś dając mi zastrzyk na grypę powiedział, że zastrzyk wyleczy mnie z grypy ale wstrzyknie żółtaczkę. Cały ten system jest z gruntu idiotyczny.
Jak w kwestiach gospodarki, zasiłków, płacy minimalnej itp., blisko mi do umiarkowanej lwicy, jestem przeciwny międzynarodowym koncernom, które są sztucznym XX wiecznym wymysłem i powinny być zdelegalizowane - wystarczy poczytać historię ich powstania - do połowy XIX wieku coś takiego praktycznie nie istniało i nawet nie istniały podstawy prawne ich tworzenia a odkąd powstały stały sie rakiem na gospodarce.
Tak z drugiej strony w wielu sprawach obyczajowo społecznych jestem mocno konserwatywny.
Tymczasem u nas jak ktoś chce dbać o prawa pracownicze od razu chce dbać o emigrantów islamiskich, którzy mu za chwilę utną głowę, albo walczyć o prawa wyborcze szympansów. Nie bardzo widzę związek miedzy płacą minimalną a np. prawem ludzi jednej płci do adopcji dzieci. Nie widzę związku między ograniczeniem międzynarodowych koncernów a swobodnym seksem każdego z każdym czy też nie rozumiem dlaczego ktoś kto jest przeciwnikiem dużych nierówności społecznych musi od razu być zwolennikiem wielokulturowego społeczeństwa czy przeciwnikiem też europejskiej tradycji.
Jest to wszystko moim zdaniem kompletnie chore i pokazuje całkowitą degenerację i bezsens przedstawicielskiej demokracji, gdzie zamiast własnych poglądów dostajemy jakiś niespójny konglomerat rzeczy z którymi się zgadzamy i totalnych bzdur, przy czym musimy się podpisać pod nimi jednocześnie. Tak jakby ktoś dając mi zastrzyk na grypę powiedział, że zastrzyk wyleczy mnie z grypy ale wstrzyknie żółtaczkę. Cały ten system jest z gruntu idiotyczny.
niedziela, 25 stycznia 2015
MCXLIII. Łacina
Język łaciński z samej swej bowiem natury jest najbardziej odpowiedni do propagowania kultury humanizmu wśród ludzi: ponieważ nie wzbudza zazdrości, nie faworyzuje żadnego narodu, jest bezstronny, dla wszystkich w końcu miły i przyjazny. Należy także zwrócić uwagę na fakt, że język łaciński posiada szlachetną strukturę, odznacza się zwięzłością, bogactwem znaczeń, harmonijną pełna majestatu i godności, co w niepowtarzalny sposób nadaje mu przejrzystość i powagę.
Konstytucja apostolska, Veterum Sapientia
wtorek, 20 stycznia 2015
MCXLII. Jacek Kaczmarski- Elekcja
Przesłuchałem w ostatnich dniach bardzo dużo piosenek Jacka Kaczmarskiego. Z mniej dotychczas mnie znanych bardzo spodobała mi się elekcja.
I nich mi ktoś powie, że od sarmackich czasów coś się zmieniło (poza łaciną spienioną na wargach):
"Czas ratować państwo chore,
Szlag mnie trafia - ergo sum!
Po sąsiadach partię zbiorę,
Uczynimy szum!"
"Pojedziemy do stolicy,
Wszak Warszawa to nie Rzym,
Tam rabują przedawczycy,
Poświecimy im!"
:D:D
I nich mi ktoś powie, że od sarmackich czasów coś się zmieniło (poza łaciną spienioną na wargach):
"Czas ratować państwo chore,
Szlag mnie trafia - ergo sum!
Po sąsiadach partię zbiorę,
Uczynimy szum!"
"Pojedziemy do stolicy,
Wszak Warszawa to nie Rzym,
Tam rabują przedawczycy,
Poświecimy im!"
:D:D
Ramiona do nieba wzniesione wzburzeniem
Łacina spieniona na wargach,
Żył sznury na skroniach, przekrwione spojrzenie
Przekleństwo, modlitwa lub skarga.
Pod nos podtykane i palce i pięści,
Na racje oracji trwa bitwa,
Szablistą polszczyzną tnie, świszcze i chrzęści
Przekleństwo, skarga, modlitwa.
"Czas ratować państwo chore,
Szlag mnie trafia - ergo sum!
Po sąsiadach partię zbiorę,
Uczynimy szum!"
Ten Prusom gardłuje, ten Wiednia partyzant,
Ów ruskiej się chwyta sukienki,
A troską każdego szczęśliwa ojczyzna -
Stąd modły, przekleństwa i jęki.
Polityką zwie się ów spór Panów Braci
W kolokwiach elekta z elektem;
Schlebiają szarakom złociści magnaci
Wśród jęków, modlitw i przekleństw.
"Czas ratować państwo chore,
Szlag mnie trafia - ergo sum!
Po sąsiadach partię zbiorę,
Uczynimy szum!"
"Pojedziemy do stolicy,
Wszak Warszawa to nie Rzym,
Tam rabują przedawczycy,
Poświecimy im!"
Co czub i wąsiska - to wróż i historyk,
Niezbite też ma argumenta;
Lecz Wiednie Sobieskich i Pskowy Batorych
Dziś każdy inaczej pamięta!
Więc grunt to obyczaj, obyczaj - rzecz święta,
By Rzeczpospolita zakwitła.
Niech rządzi kto bądź - byle wolnych nie pętał
W przekleństwach, skargach, modlitwach!
"Czas ratować państwo chore,
Szlag mnie trafia - ergo sum!
Po sąsiadach partię zbiorę,
Uczynimy szum!"
"Pojedziemy do stolicy,
Wszak Warszawa to nie Rzym,
Tam rabują przedawczycy,
Poświecimy im!"
"Jest nas patryjotów siła,
Żaden nam nie straszny wróg,
A Ojczyzna sercu miła
I łaskawy Bóg.
Rozniesiemy na szabelkach
Zdrajców, co nam wodzą rej,
Rzeczpospolita jest wielka
Starczy dla nas jej!"
Ramiona do nieba wzniesione przed zgonem,
Krew czarna zaschnięta na wargach,
A w oczach otwartych milczenie zdumione
I skarga...
Rozniesiemy na szabelkach
Zdrajców, co nam wodzą rej,
Rzeczpospolita jest wielka
Czy
Starczy dla nas jej?
Łacina spieniona na wargach,
Żył sznury na skroniach, przekrwione spojrzenie
Przekleństwo, modlitwa lub skarga.
Pod nos podtykane i palce i pięści,
Na racje oracji trwa bitwa,
Szablistą polszczyzną tnie, świszcze i chrzęści
Przekleństwo, skarga, modlitwa.
"Czas ratować państwo chore,
Szlag mnie trafia - ergo sum!
Po sąsiadach partię zbiorę,
Uczynimy szum!"
Ten Prusom gardłuje, ten Wiednia partyzant,
Ów ruskiej się chwyta sukienki,
A troską każdego szczęśliwa ojczyzna -
Stąd modły, przekleństwa i jęki.
Polityką zwie się ów spór Panów Braci
W kolokwiach elekta z elektem;
Schlebiają szarakom złociści magnaci
Wśród jęków, modlitw i przekleństw.
"Czas ratować państwo chore,
Szlag mnie trafia - ergo sum!
Po sąsiadach partię zbiorę,
Uczynimy szum!"
"Pojedziemy do stolicy,
Wszak Warszawa to nie Rzym,
Tam rabują przedawczycy,
Poświecimy im!"
Co czub i wąsiska - to wróż i historyk,
Niezbite też ma argumenta;
Lecz Wiednie Sobieskich i Pskowy Batorych
Dziś każdy inaczej pamięta!
Więc grunt to obyczaj, obyczaj - rzecz święta,
By Rzeczpospolita zakwitła.
Niech rządzi kto bądź - byle wolnych nie pętał
W przekleństwach, skargach, modlitwach!
"Czas ratować państwo chore,
Szlag mnie trafia - ergo sum!
Po sąsiadach partię zbiorę,
Uczynimy szum!"
"Pojedziemy do stolicy,
Wszak Warszawa to nie Rzym,
Tam rabują przedawczycy,
Poświecimy im!"
"Jest nas patryjotów siła,
Żaden nam nie straszny wróg,
A Ojczyzna sercu miła
I łaskawy Bóg.
Rozniesiemy na szabelkach
Zdrajców, co nam wodzą rej,
Rzeczpospolita jest wielka
Starczy dla nas jej!"
Ramiona do nieba wzniesione przed zgonem,
Krew czarna zaschnięta na wargach,
A w oczach otwartych milczenie zdumione
I skarga...
Rozniesiemy na szabelkach
Zdrajców, co nam wodzą rej,
Rzeczpospolita jest wielka
Czy
Starczy dla nas jej?
niedziela, 18 stycznia 2015
MCXLI. Focus T25 - pierwszy tydzień
Przećwiczyłem zgodnie z planem pierwszy tydzień Focus T25. Trening jest świetny i tym razem mój organizm znosi go doskonale, nawet dzień podwójnego treningu. Ćwiczenia bardzo mi się podobają, szybkie, dość ciężkie, działają na wiele mięśni. Doskonały trening i póki co jestem zadowolony mojej formy, pomimo tego, że w nowo robionych filmikach musiałem zrobić kilka przerw na 10-20 sekund bo nie dawałem rady wytrzymać tempa. Ale Cardio i Speed wytrzymałem bez żadnej przerwy w tempie z treningu :)
sobota, 17 stycznia 2015
MCXL. Honor i gniew
Patriotyczne i bardzo ładne.
Na twarzach kurz przebytych wielu dróg
Spod zabłoconych kopyt pryska piach
Przed nami gdzieś Moskal czai się
Za nami został ból i strach
Nikt nie wie dziś co niesie nowy dzień
Powywracane krzyże znaczą szlak
W kolorze krwi objawił diabeł się
Czerwona gwiazda jego znak
Prowadzą Bóg, Ojczyzna, Honor i gniew
Dopóki szabla w dłoni, a w żyłach krew
Dopóki Sam Komendant wiedzie nas na bój
Nie zginiesz, Polsko, kraju mój
Jest taki kraj, kwitnący niby sad
Co się zaczyna hen za linią wzgórz
Tam czeka nas wymarzony dom
Tam złotem szumią łany zbóż
Choć wielu nas, nie wszyscy dojdą tam
Niejeden spocznie w cieniu drzew
Brzozowy krzyż nagrodą będzie mu
A ukołysze ptaków śpiew
Prowadzą Bóg Ojczyzna Honor i Gniew
Dopóki szabla w dłoni, a w żyłach krew
Dopóki Sam Komendant wiedzie nas na bój
Nie zginiesz, Polsko, kraju mój
Prowadzą Bóg Ojczyzna Honor i Gniew
Dopóki szabla w dłoni, a w żyłach krew
Dopóki Sam Komendant wiedzie nas na bój
Nie zginiesz, Polsko, kraju mój
Prowadzą Bóg Ojczyzna Honor i Gniew
Dopóki szabla w dłoni, a w żyłach krew
Dopóki Sam Komendant wiedzie nas na bój
Nie zginiesz, Polsko, kraju mój
MCXXXIX. Z XVI-wiecznym portretem trumiennym rozmowa
Bardzo ładna i mądra ballada Jacka Kaczmarskiego.
Jakże aktualne są słowa:
A my, co rusz, to przed kimś
Kolejnym - na kolanach;
Dalekośmy odeszli
Od siły Waszmość Pana.
Jak przed 90-tym rokiem nasi rządzący lizali rosyjski tyłek, tak teraz zasmakowała im amerykańska dupa ;) Parszywi zdrajcy.
Jakże aktualne są słowa:
A my, co rusz, to przed kimś
Kolejnym - na kolanach;
Dalekośmy odeszli
Od siły Waszmość Pana.
Jak przed 90-tym rokiem nasi rządzący lizali rosyjski tyłek, tak teraz zasmakowała im amerykańska dupa ;) Parszywi zdrajcy.
Nie patrz na nas z wyrzutem pyszny szaławiło,
Bądźże z sercem otwartym dla dzieci swych dzieci.
Od twoich czasów sławnych tyle się zmieniło,
Że aż szkoda zawracać tym głowę Waszeci.
Mało wiemy o tobie, coś na Turka chadzał,
Węgra królem obierał i tratował Szweda,
Ale patrzył i tego, by obrana władza
Nie zabrała ci czasem, czegoś sam jej nie dał.
A nie dałeś jej prawa by ci grozić drewnem
Bo przed Bogiem za posła nie chcesz Jezuity,
By na takie cię pola mogła słać bitewne,
Gdzie krew i rany - twoje, a cudze profity.
A my, co rusz, to przed kimś
Kolejnym - na kolanach;
Dalekośmy odeszli
Od siły Waszmość Pana.
Po wciąż to nowych dworach
Pętamy się nie w porę;
Kochamy się w honorach,
Nie znamy się z honorem.
Łypnij na nas łagodniej okiem wyrazistym
Co widziało królestwa twojego Wiek Złoty,
Zamiast łajać nas z trumny za sprawą artysty,
Że są czasy kolosów i czasy miernoty.
Rzymskim prawem się szczycisz opartym na sile:
Dłoń złocisty pas maca, kręci wąs sumiasty;
Ale wyrozumiałość - to siły przywilej
Urodzony z rozumu na twój wiek szesnasty.
Czemuś synów nie uczył, z czegoś sam korzystał,
Że czapka rozum grzeje, by nie skapiał chyłkiem?
Rychło jeden za drugim - poseł czy statysta -
Czapkowali rozumem, a myśleli tyłkiem.
I my - na byle słowo
Na tylne stajem łapki;
W zawiei z gołą głową
Szukamy własnej czapki.
W tym, co zostało z włości
W dziedzictwie po waszmościach -
Brakuje nam mądrości,
Kochamy się w mądrościach.
Patrz na nas jak uważasz, pyszny szaławiło,
Jest czego ci zazdrościć, jest i za co karcić.
Choć dawno już cię nie ma - cennie ci się żyło,
A ci, co się cenili - byli tego warci.
Znaczyło słowo - słowo, sprawa zaś gardłowa
Kończyła się na gardle - które ma się jedno;
Wtedy się wie jak życie w pełni posmakować,
A ci, w których krew krąży - przed śmiercią nie bledną.
Koniem dla nich istnienie! - Trzeba znać ogiera;
Pięści słucha, czy pieśni, czy rwie się w step czy w tłum;
I umieć nie spaść, kiedy piersi pęd rozpiera
A spadłszy, szepnąć jeszcze - equus polonus sum!
A my, nie z własnej winy,
Aż się przyznawać hadko -
Nie znamy już łaciny
I z polskim nam niełatwo.
Lecz ujrzy przodek w grobie
Na co nas jeszcze stać:
Bo się kochamy - w sobie!
Nie pragnąc - siebie - znać!
Bądźże z sercem otwartym dla dzieci swych dzieci.
Od twoich czasów sławnych tyle się zmieniło,
Że aż szkoda zawracać tym głowę Waszeci.
Mało wiemy o tobie, coś na Turka chadzał,
Węgra królem obierał i tratował Szweda,
Ale patrzył i tego, by obrana władza
Nie zabrała ci czasem, czegoś sam jej nie dał.
A nie dałeś jej prawa by ci grozić drewnem
Bo przed Bogiem za posła nie chcesz Jezuity,
By na takie cię pola mogła słać bitewne,
Gdzie krew i rany - twoje, a cudze profity.
A my, co rusz, to przed kimś
Kolejnym - na kolanach;
Dalekośmy odeszli
Od siły Waszmość Pana.
Po wciąż to nowych dworach
Pętamy się nie w porę;
Kochamy się w honorach,
Nie znamy się z honorem.
Łypnij na nas łagodniej okiem wyrazistym
Co widziało królestwa twojego Wiek Złoty,
Zamiast łajać nas z trumny za sprawą artysty,
Że są czasy kolosów i czasy miernoty.
Rzymskim prawem się szczycisz opartym na sile:
Dłoń złocisty pas maca, kręci wąs sumiasty;
Ale wyrozumiałość - to siły przywilej
Urodzony z rozumu na twój wiek szesnasty.
Czemuś synów nie uczył, z czegoś sam korzystał,
Że czapka rozum grzeje, by nie skapiał chyłkiem?
Rychło jeden za drugim - poseł czy statysta -
Czapkowali rozumem, a myśleli tyłkiem.
I my - na byle słowo
Na tylne stajem łapki;
W zawiei z gołą głową
Szukamy własnej czapki.
W tym, co zostało z włości
W dziedzictwie po waszmościach -
Brakuje nam mądrości,
Kochamy się w mądrościach.
Patrz na nas jak uważasz, pyszny szaławiło,
Jest czego ci zazdrościć, jest i za co karcić.
Choć dawno już cię nie ma - cennie ci się żyło,
A ci, co się cenili - byli tego warci.
Znaczyło słowo - słowo, sprawa zaś gardłowa
Kończyła się na gardle - które ma się jedno;
Wtedy się wie jak życie w pełni posmakować,
A ci, w których krew krąży - przed śmiercią nie bledną.
Koniem dla nich istnienie! - Trzeba znać ogiera;
Pięści słucha, czy pieśni, czy rwie się w step czy w tłum;
I umieć nie spaść, kiedy piersi pęd rozpiera
A spadłszy, szepnąć jeszcze - equus polonus sum!
A my, nie z własnej winy,
Aż się przyznawać hadko -
Nie znamy już łaciny
I z polskim nam niełatwo.
Lecz ujrzy przodek w grobie
Na co nas jeszcze stać:
Bo się kochamy - w sobie!
Nie pragnąc - siebie - znać!
MCXXXVIII. Dokąd idziesz Europo?
Przykro czytać jak w zachodniej Europie protestują sobie z tabliczkami "Jestem Charlie" czy podobnymi bzdurami, gdy wiadomo, że jedyne co działa na terrorystów to siła. Gadanie, manifestacje, smęcenie przeciw przemocy gdy jedynym lekiem dla szaleńca jest kula wymierzona w głowę. I jak w poprzednim wpisie o Obławie, pewnego dnia islamiści pozabijają rodowitych mieszkańców zachodniej Europy. W krajach bliskiego wschodu islamiści podpalają kościoły i mordują a w odpowiedzi spotykają się tylko z jakimiś głupimi kartkami. Jak bardzo daleko mieszkańcy choćby obecnej Francji odeszli od swych przodków krzyżowców.
I widząc to wszystko dostrzegam wiele pozytywów słabego rozwoju gospodarki w naszym kraju, bo dzięki temu islamiści nie zjeżają masowo do nas. A zanim rozwiniemy się gospodarczo stawiam, że ich nie wpuścimy, bo do tego czasu zobaczymy co się stanie w krajach zachodniej Europy, które będą tonąć w krwi nowej wojny religijnej.
I widząc to wszystko dostrzegam wiele pozytywów słabego rozwoju gospodarki w naszym kraju, bo dzięki temu islamiści nie zjeżają masowo do nas. A zanim rozwiniemy się gospodarczo stawiam, że ich nie wpuścimy, bo do tego czasu zobaczymy co się stanie w krajach zachodniej Europy, które będą tonąć w krwi nowej wojny religijnej.
piątek, 16 stycznia 2015
MCXXXVII. Obława II
Nie znałem tej wersji Obławy, a podoba mi się bardziej niż wersja podstawowa, najbardziej znana.
Warto zwrócić uwagę na fragment:
Stara zasada, aby dobić pokonanego przeciwnika sprawdzała się w historii zawsze. Od antyku, przez Hołd Pruski i niedobicie Krzyżackiego Zakonu przez Zygmunta Starego, po wiele współczesnych wydarzeń. Nie dobijesz pokonanego, pewnego dnia on dopadnie ciebie. Dlatego póki jest się silniejszym należy to zrobić :)
Warto zwrócić uwagę na fragment:
Wszędzie wściekła wywęszy go sfora!
I pomyśleć, że kiedyś ją traktował jak łup,
Który niewart wilczych był kłów!
I pomyśleć, że kiedyś ją traktował jak łup,
Który niewart wilczych był kłów!
Stara zasada, aby dobić pokonanego przeciwnika sprawdzała się w historii zawsze. Od antyku, przez Hołd Pruski i niedobicie Krzyżackiego Zakonu przez Zygmunta Starego, po wiele współczesnych wydarzeń. Nie dobijesz pokonanego, pewnego dnia on dopadnie ciebie. Dlatego póki jest się silniejszym należy to zrobić :)
Obce lasy przemierzam, serce szarpie mi krtań!
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy!
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń,
Niedobitki los cierpią sobaczy!
Z gąszczu żaden kudłaty pysk nie wyjrzy na krok,
W ślepiach obłęd lęk chciwość lub zdrada!
Na otwartych przestrzeniach dawno znikł wilczy trop,
Wilk wie dobrze czym pachnie zagłada!
Słyszę wciąż i uszom nie wierzę,
Lecz potwierdza co krok wszystko mi:
Zwierzem jesteś i żyjesz jak zwierzę,
Lecz nie wilki, nie wilki już wy!
Myśli brat, że bezpieczny, skoro schronił się w las,
Lecz go ściga nie bóg! Ściga człowiek!
Śmigieł świst nad głowami, grad pocisków i wrzask,
Co wyrywa źrenice spod powiek!
Strzelców twarze pijane w drzew koronach znad luf,
Wrzący deszcz wystrzelonych ładunków!
To już nie polowanie, nie obława, nie łów!
To planowe niszczenie gatunku!
Z rąk w mundurach, z helikopterów
Maszynowa broń wbija we łby
Czarne kule i wrzask oficerów:
Wy nie wilki, nie wilki już wy!
Kto nie popadł w szaleństwo, kto nie poszedł pod strzał
Jeszcze biegnie klucząc po norach,
Lecz już nie ma kryjówek, które miał, które znał,
Wszędzie wściekła wywęszy go sfora!
I pomyśleć, że kiedyś ją traktował jak łup,
Który niewart wilczych był kłów!
Dziś krewniaka swym panom zawloką do stóp,
Lub rozszarpią na rozkaz bez słów!
Bo kto biegnie - zginie dziś w biegu!
A kto stanął - padnie gdzie stał!
Krwią w panice piszemy na śniegu:
My nie wilki, my mięso na strzał!
Ten skowyczy trafiony, tamten skomli na wznak,
Cóż ja sam? Nic tu zrobić nie mogę.
Niech się zdarzy co musi się zdarzyć i tak,
Kiedy pocisk zabiegnie mi drogę!
Starą ranę na karku rozszarpuje do krwi,
Ale póki wilk krwawi - wilk żyw!
Więc to jeszcze nie śmierć! Śmierć ostrzejsze ma kły!
Nie mój tryumf, lecz zwycięstwo - nie ich!
Na nic skowyt we wrzawie i skarga!
Póki w żyłach starczy mi krwi
Pierwszy bratu skoczę do gardła,
Gdy zawyje - nie wilki już my!
Nie ze strachu - z wściekłości, z rozpaczy!
Ślad po wilczych gromadach mchy pokryły i darń,
Niedobitki los cierpią sobaczy!
Z gąszczu żaden kudłaty pysk nie wyjrzy na krok,
W ślepiach obłęd lęk chciwość lub zdrada!
Na otwartych przestrzeniach dawno znikł wilczy trop,
Wilk wie dobrze czym pachnie zagłada!
Słyszę wciąż i uszom nie wierzę,
Lecz potwierdza co krok wszystko mi:
Zwierzem jesteś i żyjesz jak zwierzę,
Lecz nie wilki, nie wilki już wy!
Myśli brat, że bezpieczny, skoro schronił się w las,
Lecz go ściga nie bóg! Ściga człowiek!
Śmigieł świst nad głowami, grad pocisków i wrzask,
Co wyrywa źrenice spod powiek!
Strzelców twarze pijane w drzew koronach znad luf,
Wrzący deszcz wystrzelonych ładunków!
To już nie polowanie, nie obława, nie łów!
To planowe niszczenie gatunku!
Z rąk w mundurach, z helikopterów
Maszynowa broń wbija we łby
Czarne kule i wrzask oficerów:
Wy nie wilki, nie wilki już wy!
Kto nie popadł w szaleństwo, kto nie poszedł pod strzał
Jeszcze biegnie klucząc po norach,
Lecz już nie ma kryjówek, które miał, które znał,
Wszędzie wściekła wywęszy go sfora!
I pomyśleć, że kiedyś ją traktował jak łup,
Który niewart wilczych był kłów!
Dziś krewniaka swym panom zawloką do stóp,
Lub rozszarpią na rozkaz bez słów!
Bo kto biegnie - zginie dziś w biegu!
A kto stanął - padnie gdzie stał!
Krwią w panice piszemy na śniegu:
My nie wilki, my mięso na strzał!
Ten skowyczy trafiony, tamten skomli na wznak,
Cóż ja sam? Nic tu zrobić nie mogę.
Niech się zdarzy co musi się zdarzyć i tak,
Kiedy pocisk zabiegnie mi drogę!
Starą ranę na karku rozszarpuje do krwi,
Ale póki wilk krwawi - wilk żyw!
Więc to jeszcze nie śmierć! Śmierć ostrzejsze ma kły!
Nie mój tryumf, lecz zwycięstwo - nie ich!
Na nic skowyt we wrzawie i skarga!
Póki w żyłach starczy mi krwi
Pierwszy bratu skoczę do gardła,
Gdy zawyje - nie wilki już my!
czwartek, 15 stycznia 2015
MCXXXVI. Ciemność i słońce
Niebawem w izbie zrobi się ciemno. Zawsze lękaliśmy się, że śmierć, będzie właśnie taka. Ale cóż jest innego? Z Julianem odeszło światło i teraz nie pozostaje nic, jak tylko pozwolić, by nadszedł mrok, i wyczekiwać innego słońca i innego dnia, zrodzonego z tajemnic czasu oraz z umiłowania światła przez człowieka.
Gore Vidal "Julian"
środa, 14 stycznia 2015
MCXXXV. ...
Tym co najbardziej mnie przeraża i męczy w codzienności naszego kraju to jakaś taka powszechna atmosfera, że wszystko jest niefajnie wszystko do dupy, brzydkie i ogólnie be. W 90% miejsc wchodzę i widzę smutne twarze smutnych ludzi wyglądających na zmordowanych własnym życiem. A świat przecież jest taki piękny.
MCXXXIV. Plotyn
Przez cały wieczór czytałem Plotyna. Posiada on moc kojenia mnie, a jego smutek jest dla mnie osobliwie krzepiący. Nawet wówczas, gdy pisze: "Życie tutaj, wśród rzeczy ziemskich, jest opadaniem w dół, porażką, bezsiłą skrzydeł".
Gore Vidal "Julian"
MCXXXIII. Rzecz jest skończona
Jestem sam w mojej pracowni. Schowałem już dokumenty Juliana. Rzecz jest skończona. Świat, który Julian pragnął zachować i przywrócić, już nie istnieje ... ale nie napiszę "na zawsze", któż bowiem może znać przyszłość.
Gore Vidal "Julian"
wtorek, 13 stycznia 2015
MCXXXII. Ćwiczenia
W sobotę udało mi się dobrnąć do końca programu PiYo, bardzo dobry program, dobrze roztrenuje cały organizm, choć oczywiście ktoś kto liczy na efekty jak ze zdjęć się zawiedzie ;) Może jak trzymałby zalecaną restrykcyjną dietę ale i to wątpię. Ćwicząc z tym programem dotarło do mnie, że nie bardzo nadaję się do bezładnych ćwiczeń i lepsze są bardziej zorganizowane programy treningowe przynajmniej dla mnie. Jak przez ostatnie lata ćwiczyłem bez programu to często kończyło się to tak, że mi się nie chciało a jak mam program i na dany dzień przewidziany konkretny trening to mobilizuje mnie to znacznie bardziej.
Program PiYo jest też dobrym przygotowaniem do Focus T25 jak dla kogoś jest to za ciężkie na początek. Od wczoraj wróciłem do Focusa i teraz mój organizm reaguje zupełnie inaczej niż w zeszłym listopadzie, teraz to po prostu dość intensywne, ale normalne ćwiczenia.
Program PiYo jest też dobrym przygotowaniem do Focus T25 jak dla kogoś jest to za ciężkie na początek. Od wczoraj wróciłem do Focusa i teraz mój organizm reaguje zupełnie inaczej niż w zeszłym listopadzie, teraz to po prostu dość intensywne, ale normalne ćwiczenia.
sobota, 10 stycznia 2015
MCXXXI. Nowość
Już o tym swego czasu pisałem na podstawie swoich obserwacji a teraz cytat:
Rzymianie doceniali wielkopomność zasad, ponieważ dla Rzymian "stary" oznaczał "dobry", bowiem sprawdzony w praktyce, a "nowy" - potencjalnie niebezpieczny, bowiem niesprawdzony. Rzeczy nowe (res novae) były rzymskim określeniem rewolucji, której obawiali się jako źródła przemocy i społecznego chaosu.
Rzymianie doceniali wielkopomność zasad, ponieważ dla Rzymian "stary" oznaczał "dobry", bowiem sprawdzony w praktyce, a "nowy" - potencjalnie niebezpieczny, bowiem niesprawdzony. Rzeczy nowe (res novae) były rzymskim określeniem rewolucji, której obawiali się jako źródła przemocy i społecznego chaosu.
piątek, 9 stycznia 2015
MCXXX. Francja
I po raz kolejny przykład Francji pokazuje do czego prowadzą lewackie brednie o wielokulturowym społeczeństwie. I tolerancja dla islamu :D Nie wiem jak można tolerować kogoś kto nie toleruje nas, jak można we własnym kraju pozwolić dyktować swoje warunki obcym? Jak ktoś przychodzi do mnie do domu, to albo stosuje się do warunków gospodarza, albo won! Niestety propaganda wielokuturowości wyżarła wielu osobom w Europie mózg w ostatnim stuleciu. Tymczasem, gdy wielokulturowe społeczności żyją razem w jednym kraju, zwłaszcza mocno różne, zawsze w dłuższej perspektywie kończy się to jednakowo - wielkim przelewem krwi. Jak się w długiej perspektywie skończy islamska migracja do Europy i kto wygra nie wiem, ale wiem i tego jestem pewny, że popłynie morze krwi. A jeśli ktoś myśli, że zatrzyma islamistów pokojowo, to jest szalony.
MCXXIX. Muzyka średniowieczna
Ostatnimi czasy sporo słuchałem serii filmików na youtube z muzyką średniowieczną. Wśród nich do moich ulubionych można zaliczyć filmik poniższy. Piękna nastrojowa muzyka i śpiew po łacinie :)
czwartek, 8 stycznia 2015
MCXXVIII. Z myśli stoickich
Zrób absolutnie wszystko co w twej mocy i wtedy dopiero, jeśli już nic więcej nie da się uczynić, przyjmuj nieuniknione z pogodną rezygnacją.
wtorek, 6 stycznia 2015
MCXXVII. PiYo
Przez okres świąteczno-feryjny dużo trenowałem (16 dni treningu pod rząd), że zaczynam się czuć cały obolały. Często jak filmiki były krótsze to dodawałem coś z siłówki lub kardio poza samym PiYo.
Efekty są dobre, widzę jak trening PiYo poprawił moje rozciągniecie, sprawność mięśni i ścięgien. Do końca zostało mi 3 dni z którymi mam nadzieję powinien uporać się do końca tygodnia. Jak dla mnie najtrudniejszym filmem był Sculpt a zwłaszcza pompki tricepsowe na krześle, ale to pewnie dlatego, że takich nigdy nie robiłem. W drugim miesiącu treningu wreszcie przestał mnie bolec tyłek :D, którego to ból cały czas mi towarzyszył w czasie pierwszego miesiąca PiYo.
Moje ulubione filmy to Sulpt, Hardcore on the Floor i Strength Intervals. Drench jest też dobry ale trochę zbyt długi.
Myślę, że do części treningu PiYo zwłaszcza tego z drugiego miesiąca jeszcze kiedyś wrócę.
Mam nadzieję, że jak skończę PiYo i zrobię kilka dni przerwy to uda mi się tym razem na serio zabrać za Focus25 :)
Efekty są dobre, widzę jak trening PiYo poprawił moje rozciągniecie, sprawność mięśni i ścięgien. Do końca zostało mi 3 dni z którymi mam nadzieję powinien uporać się do końca tygodnia. Jak dla mnie najtrudniejszym filmem był Sculpt a zwłaszcza pompki tricepsowe na krześle, ale to pewnie dlatego, że takich nigdy nie robiłem. W drugim miesiącu treningu wreszcie przestał mnie bolec tyłek :D, którego to ból cały czas mi towarzyszył w czasie pierwszego miesiąca PiYo.
Moje ulubione filmy to Sulpt, Hardcore on the Floor i Strength Intervals. Drench jest też dobry ale trochę zbyt długi.
Myślę, że do części treningu PiYo zwłaszcza tego z drugiego miesiąca jeszcze kiedyś wrócę.
Mam nadzieję, że jak skończę PiYo i zrobię kilka dni przerwy to uda mi się tym razem na serio zabrać za Focus25 :)
MCXXVI. Artes liberales II
Fajny wierszyk mnemotechniczny w celu łatwiejszego zapamiętania wszystkich siedmiu artes liberales :)
Grammatica loquitur, dialectica vera docet, rhetorica ministrat
Musica canit, arithmetica numerat, geometria ponderat, astronomia colit astra
Grammatica loquitur, dialectica vera docet, rhetorica ministrat
Musica canit, arithmetica numerat, geometria ponderat, astronomia colit astra
poniedziałek, 5 stycznia 2015
MCXXV. Artes liberales
Chcesz wiedzieć, co ja sądzę o naukach i sztukach wyzwolonych? Nie szanuję i nie zaliczam do dobrych żadnej innej sztuki, która ogląda się za zyskiem. Najemnicze to sztuki (sztuki oglądające się za zyskiem), użyteczne póty, póki wzmacniają wrodzone zdolności, póki nie powstrzymują ich rozwoju.
Dlatego te pierwsze nazywam naukami wyzwolonymi, ponieważ są godne człowieka wolnego.
Dlatego te pierwsze nazywam naukami wyzwolonymi, ponieważ są godne człowieka wolnego.
Seneka, Listy moralne do Lucyliusza
niedziela, 4 stycznia 2015
MCXXIV. Oczy płonące
Patrze w wieczności oczy płonące
Widząc jak świeci nade mną słońce
I blakną gwiazdy, księżyc przygasa
A ogień płonie, po lesie hasa
Płonąc chce wyrwać w niebo mą duszę
Myśląc okowy ciała dziś skruszę
Która w nim siedzi tam uwięziona
I z przyziemności powoli kona
Gdzie Jowisz z nieba gromem uderza
Na szczytu skałę ona tam zmierza
Bo jak ptak wzlecieć chce uwięziona
W dali kraina świeci wyśniona
Nierzeczywista i irrealna
Może i całkiem nie jest normalna
Lecz wabi aurą przedziwną oczy
Gdy wizja taka z głowy wyskoczy
MCXXIII. Julian Apostata - Asnyk
Znalazłem jeszcze taki wiersz Adama Asnyka o Julianie Apostacie.
Julian Apostata
Na czele bitnych rzymskich legionów
Spaliwszy na Tybrze floty,
Gdzie przed wiekami wódz Macedonów
Rozbijał swoje namioty,
Stanął zazdrosny jego podboju,
Świeżą okryty purpurą
Cezar, co wedle sługi pokoju
Na słońcu prawdy był chmurą.
Pieszcząc w swym sercu przeszłości marę,
Chrystusa sieciom niechętny,
Zamierza wskrzesić imperium stare
Olimp bogów ponętny.
Jedzie i marzy o swoim wrogu,
Co berło świata wydziera,
O tym nieznanym i cichym Bogu,
Co gdzieś na krzyżu umiera.
„Duszę mam - mówi - blasków słonecznych
Pełną i nimi obrzucę
Ludzkość spragnioną jutrzenek mlecznych,
I dawną pogodę wrócę.
Przeze mnie błyśnie dawna potęga
Obrządku, co światem władnie,
A nowa wiara, co Rzym rozprzęga,
Pod stopą moją upadnie.
Nie w ciemnym, na wpół dzikim marzeniu
Leży zbawienie dla świata,
Lecz w tym Heliosa jasnym promieniu
Dojrzewa przyszłość bogata.
Mądrość, na którą wieki się całe
Składały w ciężkiej kolei -
Mamyż wymienić za to niestałe
Zaziemskich widmo nadziei?
I barbarzyńską targnąć się ręką
Na święte przodków spuścizny?
Za galilejską biegnąć jutrzenką
Odstąpić wrogom ojczyzny?
O, nie! Mój mistrzu, co wzrok odrywasz
Od ziemi, gdzie życia cele,
I myślą w sennym niebie spoczywasz,
Ziemią się z tobą nie dzielę;
Lecz ją sam ujmę w żelazne dłonie,
Promienną przeszłość odtworzę,
A na zwycięskim wejdzie zagonie
Słońce, co zgasnąć nie może.”
Tak dumał Julian, patrząc się w gwiazdy,
I szukał swojej w niebiosach,
Aż wtem spod ziemi perskie podjazdy
Przyszły rozstrzygać o losach.
Wzięły zwycięstwo bitne legiony,
Pierzchają hordy przed niemi,
Ale wódz strzałą perską raniony
Chyli się z konia ku ziemi.
I laur ostatni rwąc na tej niwie
Obficie krwią swą go zmywa,
Spojrzał się w górę dumnie, wzgardliwie
I sny stracone przyzywa
Potem, zgarniając w dłonie już drżące
Strumień krwawego koralu,
Cisnął nim w niebo jasne, milczące
Z wymówką skargi i żalu
I zionąc duszę, w namiętnym krzyku
Słabnący rzekł Apostata:
„Dziś zwyciężyłeś, Galilejczyku!
Lecz jutro!.. Gdzie jutro świata?
Cóż - że my padniem przy tych bożyszczach
Tchnących wdziękami młodości?
Cóż, że na naszej potęgi zgliszczach
Ponury krzyż się rozgości;
Że ten świat grecki w mgły się rozwieje
Z harmonią tęczowych mytów
Że w miejsce niego niebo zadnieje
Męczeńskich pełne zachwytów?
Czy krzyż otworzy swoje ramiona
Tułaczej narodów rzeszy?
Czy w cieniu jego spocznie strudzona
Ludzkość, co nie wie, gdzie śpieszy?
Czy tak, jak teraz kona świat stary
Pod znakiem boskiego zbawcy
Nie będą padać ludów ofiary,
Wleczone pod miecz oprawcy?
Czy w imię tego czarnego krzyża
Świat się nie spławi krwi strugą
I wiara, co dziś niebo przybliża,
Ciemności nie będzie sługą?
O! Przyjdzie chwila, w której o Tobie
Gromady zwątpią cierpiące,
Gdy ujrzą na swych nadziei grobie
Jak ja dziś niebo milczące.
I wołać będą w dzikim okrzyku,
Padając pod topór kata:
Dziś zwyciężyłeś, Galilejczyku!
Lecz jutro! Gdzie jutro świata?”
sobota, 3 stycznia 2015
MCXXII. Λυκειον
W średniowieczu wilki były zazwyczaj kojarzone z czymś złym, niebezpiecznym, które to wyobrażenie przeszło do współczesnych czasów. I dlatego, nie dla wszystkich, ale w powszechnym odbiorze wilk kojarzy się negatywnie.
A od wilka przecież pochodzi jeden z przydomków Apollona - Λυκειον czyli wilczy. A przy świątyni Apollona Likejosa powstało Λυκειον Artstotelesa, Lykeion od którego potem powstała nazwa współczesnego liceum, mająca w swym żródłosłowiu imię wilka.
A od wilka przecież pochodzi jeden z przydomków Apollona - Λυκειον czyli wilczy. A przy świątyni Apollona Likejosa powstało Λυκειον Artstotelesa, Lykeion od którego potem powstała nazwa współczesnego liceum, mająca w swym żródłosłowiu imię wilka.
piątek, 2 stycznia 2015
MCXXI. Szatan - Tetmayer
Szatan
Nad oceanu przywiódł brzeg
szatan, zły duch, człowieka
i rzekł mu: patrz na fale te,
co idą tu z daleka.
Jedna zśród wszystkich owych fal
płynie pomiędzy niemi;
jeśli na wodzie ujrzysz ją,
posiądziesz raj na ziemi.
Odszedł. Zaś człowiek patrzy w dal,
wytęża zadnie oczy -
miriady swoich wiecznych fal
pod brzeg ocean toczy.
On patrzy, czeka. Żre go głód,
pali słoneczna spieka,
członki mu łamie ciągły trud,
sen morzy go - on czeka.
Nadzieja i wątpliwość mu
na przemian sercem miota,
a wszystką duszę chłonie w nim
pragnienie i tęsknota.
Wtem traci z oczu widok fal -
zapadła noc ponura;
może szła fala szczęścia tam,
lecz nie mógł poznać: która?
I z żalu włosy z głowy rwie,
a szatan drwi zeń: biedny!
Idź w las jodłowy - igły tam
szukaj - tej igły jednej..."
Nad oceanu przywiódł brzeg
szatan, zły duch, człowieka
i rzekł mu: patrz na fale te,
co idą tu z daleka.
Jedna zśród wszystkich owych fal
płynie pomiędzy niemi;
jeśli na wodzie ujrzysz ją,
posiądziesz raj na ziemi.
Odszedł. Zaś człowiek patrzy w dal,
wytęża zadnie oczy -
miriady swoich wiecznych fal
pod brzeg ocean toczy.
On patrzy, czeka. Żre go głód,
pali słoneczna spieka,
członki mu łamie ciągły trud,
sen morzy go - on czeka.
Nadzieja i wątpliwość mu
na przemian sercem miota,
a wszystką duszę chłonie w nim
pragnienie i tęsknota.
Wtem traci z oczu widok fal -
zapadła noc ponura;
może szła fala szczęścia tam,
lecz nie mógł poznać: która?
I z żalu włosy z głowy rwie,
a szatan drwi zeń: biedny!
Idź w las jodłowy - igły tam
szukaj - tej igły jednej..."
MCXX. Bissextilis
Luty był w starożytnym Rzymie miesiącem przestępnym tak jak u u nas. jednak w przeciwieństwie, do obecnie panujących obyczajów, nie polegało to na dodaniu dnia na końcu miesiąca, ale na dwukrotnym powtórzeniu dnia 24 lutego. Ten dzień to w rzymskim kalendarzu dzień szósty przed idami marcowymi. Podwójny szósty natomiast to bissextilis.
Do dziś nazwa ta żyje w nazwie roku przestępnego w jeżykach takich jak np. włoski czy francuski.
Do dziś nazwa ta żyje w nazwie roku przestępnego w jeżykach takich jak np. włoski czy francuski.
czwartek, 1 stycznia 2015
MCXIX. Antoni Słonimski -- Odszczepieniec
Wiersz o moim ulubionym, a przynajmniej jednym z ulubionym Cesarzy rzymskich Julianie Apostacie. Jednej z najciekawszych i najbardziej niesamowitych postaci w historii świata.
Za helleńską miłość tego co piękne, za Bogów, za zamiłowanie do książek, Chwała Ci Julianie, Cześć i Chwała!!!
Za helleńską miłość tego co piękne, za Bogów, za zamiłowanie do książek, Chwała Ci Julianie, Cześć i Chwała!!!
Podaj mi kubek wina, Prokopiusie.
Rana jest teraz mniej bolesna. Nigdym
Nie widział nieba tak rozgwieżdżonego.
Gwiazdy domowe z Galii i znad Rzymu
Jakże dziś wrogo świecą nad pustynią.
Zostańcie przy mnie. Chciałbym jeszcze chłodem
Nocy odetchnąć. Zawsze się lękałem
Bezbrzeżnych piasków pustynnych, lecz teraz
Odszedł strach nierozumny. Miejsca nie ma
Na lęki, które wyobraźnia rodzi,
Gdy wypełniła mnie już do dna serca
Pewność nieubłaganej rychłej śmierci.
Codzienne troski, drobne niepokoje
Są jak szakale, sępy czy hieny,
Które spłoszone pierzchają w popłochu,
Kiedy lew zbliża się do swej ofiary.
Mówią, że człowiek, zanim umrze, widzi
Historię życia w rozpaczliwym skrócie.
Jakie obrazy pamięć mi przywraca?
Nie widzę twarzy stryja Konstancjusza.
Lecz jakże blisko i boleśnie widzę
Dziecięce ciała braci mordowanych,
Białe, jak gdyby wszystka krew spłynęła
W pościel czarnymi plamami znaczoną.
Uszedłem śmierci, gdy mnie i Gallusa
Wierny niewolnik ukrył za kotarą.
I znowu widzę biel. Biel marmurowych
Schodów wysokich domu, gdzie bezpieczne
Dał nam schronienie biskup Aretuzy;
To on mnie pierwszy kształcił w chrześcijaństwie,
Uczył pokory i chwalił ubóstwo.
Chętnie przyjmując na dworze biskupim
Daninę sutą prawem nakazaną:
Owce, oliwę, zboże, wosk i wino,
Które zwoziły okręty ładowne,
Płody bogate krain nie nazwanych,
Róże zimowe i wiosenne śniegi.
Ubóstwo! Znam je z kościołów Antiochii,
Z bazylik złotych Konstantynopola.
To on pochwalał rzeź Wallentrojanów,
Śmierć Aremusa i diuka Egiptu,
Zaćwiczonego knutami eunuchów.
Bezgrzeszne mordy, bo w konfesjonale
Zbójca mordercy dawał rozgrzeszenie
I znalazł zawsze jakiś werset ciemny,
Który przydawał racje wyższej miary
Zbrodni popełnionej dla zemsty lub zysku.
Kazał miłować własnych nieprzyjaciół.
Kochać nieprzyjacioły? Jakże kochać?
Cóż więc zostanie dla przyjaciół? Czyżby
Nienawiść? Tyleż są warte uczucia?
Już jako dziecko miałem przykazane
Modlić się do kalectwa i brzydoty,
Gdy na cokołach dawnych bogów
Poustawiano malowane kukły,
Figury świętych o twarzach gipsowych
Wykoślawionych męką ujawnioną.
Czyż miałem tracić moje lata młode
W mrocznym przedsionku zamkniętej świątyni,
Wyrzec się światła nie mając pewności,
Co nam przyniesie śmierć i byt nieziemski?
Czy może wybrać niepohamowaną
Żądzę rozkoszy, która smutek budzi?
Wybrałem los żołnierza. Wasz los. Bowiem
Męska to sprawa walczyć z nieprawością.
Bronić honoru. Zbrodnia nie nazwana
Jest jak trucizna utajona w winie.
Któż ma czelność zwać mnie odszczepieńcem?
Kto tu jest zdrajcą, kto pozostał wierny?
Gdzież jest to wszystko, w co chętnie wierzyłem?
O Euzebiuszu, drogi Prokopiusie,
Dzisiaj, w godzinę porachunku z życiem,
Nie żal mi walki i nie żal mi klęski,
Lecz strach mnie trawi, czy nie przeoczyłem,
Nie uroniłem czegoś trudniejszego,
Czegoś, co ponad człowieczą naturą,
Nad przywarami zwierzęcego stada
Jest jak materia lotna, jak promienie
Z nieznanych źródeł na nas spływające.
Galilejczyku. Znów biel widzę czystą,
To wirujące barwy zlewają się w jedno.
Wszystko, w com wierzył, czegom nienawidził,
Wykrzywia mi się w tej chwili ostatniej.
Ciąg zdarzeń dziwnie skraca się i myśli,
Które towarzyszyły dawnym czynom,
Stoją osobno, jak gdyby na stronie,
Jedne wśród wrogów, inne wśród przyjaciół.
Z szeregu dawnych moich dni niektóre
Odchodzą, rosną i stają na czele
Armii pobitej dni mojego życia...
Rana jest teraz mniej bolesna. Nigdym
Nie widział nieba tak rozgwieżdżonego.
Gwiazdy domowe z Galii i znad Rzymu
Jakże dziś wrogo świecą nad pustynią.
Zostańcie przy mnie. Chciałbym jeszcze chłodem
Nocy odetchnąć. Zawsze się lękałem
Bezbrzeżnych piasków pustynnych, lecz teraz
Odszedł strach nierozumny. Miejsca nie ma
Na lęki, które wyobraźnia rodzi,
Gdy wypełniła mnie już do dna serca
Pewność nieubłaganej rychłej śmierci.
Codzienne troski, drobne niepokoje
Są jak szakale, sępy czy hieny,
Które spłoszone pierzchają w popłochu,
Kiedy lew zbliża się do swej ofiary.
Mówią, że człowiek, zanim umrze, widzi
Historię życia w rozpaczliwym skrócie.
Jakie obrazy pamięć mi przywraca?
Nie widzę twarzy stryja Konstancjusza.
Lecz jakże blisko i boleśnie widzę
Dziecięce ciała braci mordowanych,
Białe, jak gdyby wszystka krew spłynęła
W pościel czarnymi plamami znaczoną.
Uszedłem śmierci, gdy mnie i Gallusa
Wierny niewolnik ukrył za kotarą.
I znowu widzę biel. Biel marmurowych
Schodów wysokich domu, gdzie bezpieczne
Dał nam schronienie biskup Aretuzy;
To on mnie pierwszy kształcił w chrześcijaństwie,
Uczył pokory i chwalił ubóstwo.
Chętnie przyjmując na dworze biskupim
Daninę sutą prawem nakazaną:
Owce, oliwę, zboże, wosk i wino,
Które zwoziły okręty ładowne,
Płody bogate krain nie nazwanych,
Róże zimowe i wiosenne śniegi.
Ubóstwo! Znam je z kościołów Antiochii,
Z bazylik złotych Konstantynopola.
To on pochwalał rzeź Wallentrojanów,
Śmierć Aremusa i diuka Egiptu,
Zaćwiczonego knutami eunuchów.
Bezgrzeszne mordy, bo w konfesjonale
Zbójca mordercy dawał rozgrzeszenie
I znalazł zawsze jakiś werset ciemny,
Który przydawał racje wyższej miary
Zbrodni popełnionej dla zemsty lub zysku.
Kazał miłować własnych nieprzyjaciół.
Kochać nieprzyjacioły? Jakże kochać?
Cóż więc zostanie dla przyjaciół? Czyżby
Nienawiść? Tyleż są warte uczucia?
Już jako dziecko miałem przykazane
Modlić się do kalectwa i brzydoty,
Gdy na cokołach dawnych bogów
Poustawiano malowane kukły,
Figury świętych o twarzach gipsowych
Wykoślawionych męką ujawnioną.
Czyż miałem tracić moje lata młode
W mrocznym przedsionku zamkniętej świątyni,
Wyrzec się światła nie mając pewności,
Co nam przyniesie śmierć i byt nieziemski?
Czy może wybrać niepohamowaną
Żądzę rozkoszy, która smutek budzi?
Wybrałem los żołnierza. Wasz los. Bowiem
Męska to sprawa walczyć z nieprawością.
Bronić honoru. Zbrodnia nie nazwana
Jest jak trucizna utajona w winie.
Któż ma czelność zwać mnie odszczepieńcem?
Kto tu jest zdrajcą, kto pozostał wierny?
Gdzież jest to wszystko, w co chętnie wierzyłem?
O Euzebiuszu, drogi Prokopiusie,
Dzisiaj, w godzinę porachunku z życiem,
Nie żal mi walki i nie żal mi klęski,
Lecz strach mnie trawi, czy nie przeoczyłem,
Nie uroniłem czegoś trudniejszego,
Czegoś, co ponad człowieczą naturą,
Nad przywarami zwierzęcego stada
Jest jak materia lotna, jak promienie
Z nieznanych źródeł na nas spływające.
Galilejczyku. Znów biel widzę czystą,
To wirujące barwy zlewają się w jedno.
Wszystko, w com wierzył, czegom nienawidził,
Wykrzywia mi się w tej chwili ostatniej.
Ciąg zdarzeń dziwnie skraca się i myśli,
Które towarzyszyły dawnym czynom,
Stoją osobno, jak gdyby na stronie,
Jedne wśród wrogów, inne wśród przyjaciół.
Z szeregu dawnych moich dni niektóre
Odchodzą, rosną i stają na czele
Armii pobitej dni mojego życia...
MCXVIII. Annus MMXIV
Annus MMXIV vere bonus mihi fuit. Paene omnia quae agebam volebamque prospere erat. Interdum me via Sacra in triumpho properare sentivi ;) Nescio qualis nunc annus erit sed si peius quam praeteritus non fuerit optimus erit. Et ego quoque omnibus me legentibus omnem prosperitatem in anno MMXV ab immo corde opto. Prosperate, crescete et omnibus opibus fruite :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)