środa, 16 stycznia 2013

CCCLXXVIII. Birotare

Jako że wiosna się zbliża i niedługo na co mam nadzieję będzie pora na nowy sezon rowerowy :) trzeba by zrobić tu podsumowanie poprzedniego. A jako że od dwóch lat jeżdżę z licznikiem dającym możliwość zgrywania przejechanych tras, ich profilów i wielu innych rzeczy do komputera tak też nic, co przejechałem umknąć mi nie może tylko w komputera odchamianiach, że tak powiedzieć by można, na wieczną rzeczy pamiątkę zostaje. I tym sposobem moja mania opisywania wszystkiego i zbierania danych się na nowo odezwała.

Tak wiec w roku 2012 przejechałem na rowerze 4630km w tym na górskim 2880 a resztę na krosowym.
Podział moich jazd na miesiące przedstawia się następująco:

Jasnozielone słupki to jazdy rowerem krosowym - którym zwykle jeżdżę po miastach.
Ciemnozielone to rower górski którym najczęściej jeżdżę na Jurze.

Suma pokonanych wzniesień to 36,5 km.

Zaczęło się świetnie bo jeździłem już w połowie marca a potem było jeszcze lepiej, wakacje to prawdziwy odlot i jazda prawie non stop codziennie. Niestety z uwagi na brak czasu musiałem odpuścić we wrześniu :( i nie mogłem dociągnąć tego do października, a szkoda bo może udałoby się dobić do 5000 przejechanych kilometrów. Ale cóż poradzić rower rowerem a czasem są ważniejsze rzeczy, których oby było jak najmniej :D

5 komentarzy:

  1. Mój rower jest zamknięty w Beskidach ;_;
    Jak żyć?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja rozwiązałem ten problem prosto mam dwa :d Jeden na działce drugi w domu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przyznać, że ponad 4,5 tysiąca przejechanych km budzi respekt.
    W zeszłym roku, głównie latem, przejechałem około 400 km (bynajmniej nie mam zamiaru się tu porównywać), głównie w terenach leśnych, po których jazda sprawia mi największą przyjemność. Jeżdżę jedynie na MTB Giant, który po zeszłorocznej wymianie podzespołów całkiem dobrze się sprawuje. Ciekawi mnie mianowicie jedna sprawa - czy Ty na Jurę dojeżdżasz na rowerze, czy też dostajesz się tam w inny sposób i dopiero na miejscu rozpoczynasz wyprawę?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie to z czasem takie trasy przyszły najpierw jeździłem 500 rocznie, potem 1000 i to mi się wydawało już dużo :D potem dwa i tak dobrnąłem do 4500 :)
    Ja jednak tak gdzieś 80% jeżdżę asfaltem przez co jest łatwiej. Niby leśną drogą też lubię, ale mi wtedy średnia siada, a to mnie zawsze stresuje :d i dlatego najczęściej wybieram asfalt.

    A na Jurę to było, że i jeździłem z domu i da się, ale obecnie to mam tam działkę i na niej drugi rower i głównie z niej jeżdżę. Ale jak trzeba to do Ogrodzieńca z domu dojadę i wrócę :) Bywałem z domu i w Bieruniu i w Woźnikach, dojechałem i wróciłem z Bukowna i Klucz ale mimo wszystko ostatnimi laty staram się 100km dziennie nie przekraczać bo to za bardzo kolana męczy.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja roweru nie mam jakiegoś super wypasionego. Jeżdżę w domu Krosem Authora takiej średniej klasy już mam go 6 lat i na razie poza oponami nic nie siadło.

    A na Jurze to mam zupełnego starocia górskiego jeszcze z żelazną ramą i bez amortyzatorów. Choć w sumie w nim od nowości to jest tylko rama, łańcuch i tylne zębatki :d Ale i tak jego wartość na dziś to by chyba ze 100zł była :d Dlatego najcenniejszą rzeczą jest w nim licznik wart chyba kilka razy tyle co cały ten rower ze sprzętem. Odkąd go mam to wyrobiłem w sobie nawyk zawsze odpinać licznik :D

    OdpowiedzUsuń

Link within

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...