Blog poświęcony, przemyśleniom, okolicy, Czeladzi, Jurze, i wszystkiemu co tylko przyjdzie mi do głowy.
środa, 31 lipca 2013
DCLII. El sol
Jeździłem po Jurze i po Częstochowie. Rowerzystów wszędzie mało i nawet ludzi na ulicach mało, nie mam pojęcia, czemu ich tak upał przeraża. Owszem w domu w zamkniętym pomieszczeniu też mi duszno i nie lubię aż takich temperatur, ale na rowerze to jestem w stanie znieść wszytko. Szkoda jedynie, ż eupały jak przyszły tak i szybko się skończyły :( bo jeszcze bym w takim pełnym słońcu pojeździł.
poniedziałek, 29 lipca 2013
DCL. Płoń
DCXLIX. Tetmayer - Wizja pustyni
sobota, 27 lipca 2013
piątek, 26 lipca 2013
DCXLVII. Tłuszcz i inne rozważania
A skoro już napisałem o tabelach i porównywaniu się do grup wiekowych, to jestem poniekąd dość dziwną osobą. Bo z jednej strony z punktu widzenia tytułów czy stanowiska w zasadzie często współpracuję z osobami starszymi od siebie i w pewien sposób porobiłem wiele rzeczy szybko, szybciej niż mój wiek by wskazywał (w porównaniu do średniej bo znam osoby, które robią to w jeszcze młodszym wieku). Czyli z jednej strony patrząc na to można powiedzieć jestem starszy niż mój wiek by wskazywał.
Ale z drugiej strony mentalnie zawsze byłem dużo młodszy niż mój wiek. Na studiach to byłem tak naprawdę dzieckiem na mentalnym poziomie dzisiejszego gimnazjum. Dopiero dziś, jestem mam wrażenie, w wielu aspektach na poziomie dwudziestokilkulatka pod względem emocjonalno-mentalnym. Co razem tworzy dziwny kontrast i zbiór sprzeczności :D Z jednej strony ktoś kto ma tytuły, jakąś tam pozycję, w sumie niezłą pracę, itp. a z drugiej duże dziecko, które nigdy nie chciało dorosnąć. Samo jedno lub drugie byłoby normalne, ale razem w połączeniu jest to mało typowe.
czwartek, 25 lipca 2013
środa, 24 lipca 2013
DCXLIV. Rowerowe ściezki
-przejechane 1299 km (z tego większość na Jurze po wzniesieniach)
-zrobione 10548 metrów różnicy poziomów
Powinienem zrobić ze 2-3 dni przerwy, ale szkoda mi pogody, jakby padało czy coś w tym stylu to rozumiem, a jak świeci słońce to nawet jak mnie już całkiem nogi bolą to coś mnie ciągnie aby wsiąść na rower i jechać dalej :D
DCXLIII. Goethe - Radość
poniedziałek, 22 lipca 2013
DCXLII. Pelnia
sobota, 20 lipca 2013
DCXLI. Sny
Co ciekawe sen nie był przerażający, był raczej zabawny, miałem w nim wrażenie, nie jakby to było na prawdę, ale jakby było czymś w rodzaju komedii.
DCXL. Percy Bysshe Shelley
Zmienność
piątek, 19 lipca 2013
DCXXXIX. Kawafis Konstandinos - świece
DCXXXVIII. O ekshibicjonistach raz jeszcze
czwartek, 18 lipca 2013
DCXXXVII. Rekordy, rekordy
Co więcej wtedy w 2006 to była taka w miarę płaska trasa a teraz jechałem Jura wybierając największe okoliczne wzniesienia. 21 maja napisałem, że wtedy pobiłem ten rekord różnicy poziomów w jeden dzień robiąc 110 metrów, wczoraj przesunąłem to do granicy, która jeszcze 203 lata temu wydawałaby mi się nieprawdopodobne - przekroczyłem 1600 mterów różnicy poziomów.
Czyli moje nowe rekordy jazdy w jeden dzień to:
trasa 160 km
różnica poziomów 1609 metrów
Od 2006 nawet się do tego nie zbliżyłem, bo mój kolejny wynik to było 135 kilometrów w 2007. Za tamtych czasów jeździłem sumarycznie mniej dlatego po takich wycieczkach byłem kompletnie padnięty, zwykle zwalałem się na łóżko i kilka dni nie byłem w stanie jeździć. Natomiast teraz po kilku godzinach mija mi zmęczenie i mimo takiej jazdy wczoraj dziś zrobiłem kolejne 60 km.
DCXXXVI. Shelley Percy Bysshe - Do księżyca
środa, 17 lipca 2013
DCXXXV. O ekshibicjonistach
wtorek, 16 lipca 2013
DCCCCIV. O przeznaczeniu
DCXXXIII. Zaskoczenie
Ciekawe, że gdy zaczynam mieć wątpliwości czy coś się uda nagle różne okazje same wpadają mi do ręki, często zupełnie od niechcenia, ot tak po prostu. Co nie znaczy, abym został zwolennikiem nic nie robienia, wręcz przeciwnie. Tylko mam wrażenie, że starając się i coś robiąc zawsze wychodzi inaczej niż bym chciał, ale zwykle dobrze wychodzi. Głupio to pisać, ale ostatnio wszystko zaczyna działać jak należy. Zawsze takie coś budzi mój strach, czy nie nastąpi coś co starożytni nazywali invidia deorum. Jeśli straciłem mój wrodzony pesymizm to dziwny znak, dziwny. Ale cóż mam poradzić. W pewnym sensie świat nie jest nigdy taki jaki byśmy chcieli, ale jest fajny i im jestem starszy tym bardziej to dostrzegam. Dostrzegam piękno w każdym dniu i w każdym promieniu nieba w kolorze motylich skrzydeł i kwitnących kwiatach. I choć nigdy nie zostanę zupełnym optymistą bo na to za bardzo nie ufam ludziom i ciągle jest we mnie wiele sarkazmu i cynizmu i chęci planowania i kontroli nad wszystkim. Choć i tak przynajmniej częściowo udało mi się tego pozbyć. Mam przynajmniej taką nadzieję.
poniedziałek, 15 lipca 2013
DCXXXII. Książki
DCXXXI. ...
DCXXX. Lorca Federico Garcia - Róża
no buscaba la aurora:
Casi eterna en su ramo
buscaba otra cosa.
La rosa
no buscaba ni ciencia ni sombra:
Confín de carne y sueño
buscaba otra cosa.
La rosa
no buscaba la rosa:
Inmóvil por el cielo
¡buscaba otra cosa!
niedziela, 14 lipca 2013
DCXXIX. Przygód rowerowych ciąg dalszy
Dojechałem do Chechła-Nakła i tam rozwaliło mi się pedało. Przejechałem na tym rowerze już z 10000 km najmniej więc nic dziwnego, tyle, że w niedzielę nie ma otwartych sklepów i warsztatów rowerowych, aby gdzieś to zrobić, wieć musiałem wracać do domu prawie 30km z rozwalonym pedałem z którego została sama rurka. Jechać się da ale niestety dość wolno, zwłaszcza pod górkę bo nie idzie "stanąć" na pedałach. Musiałem się psychicznie przestawić na to, ze cały czas mnie ktoś wyprzedza. Paskudne uczucie :D:D W każdym razie dojechałem i teraz trzeba czekać aż warsztaty otworzą aby to zrobić.
DCXXVIII. Byron - Ciemność
Zdało mi się, że nagle zagasnął blask dzienny,
A gwiazdy, w nieskończoność biorąc lot niezwykły,
Zbłąkawszy się, olsnąwszy, uciekły i znikły
Bez nadziei powrotu. Ziemia lodowata
Wisiała ślepa pośród zaćmionego świata.
Ranki weszły, minęły, ale dnia nie było -
I wszystkie namiętności zatłumiła trwoga.
Serce rodu ludzkiego jedną żądzą biło,
Cały ród ludzki prosił o jedno u Boga:
O światło. – Wszystko płonie: i wspaniałe gmachy
Panów koronowanych, i wieśniacze dachy.
Domy świata całego jako lampy płoną,
Miasta na kształt ogromnych stosów zapalono
I tłum ludzi dokoła pożaru się tłoczy;
Chcą jeszcze raz ostatni zajrzeć sobie w oczy.
O, jak zazdrości godni ci, co się przywlekli
Przed oblicze ognistej Etny albo Hekli!
Jak błogosławią wieczne wulkanów pożogi,
Wszyscy z jednym uczuciem nadziei i trwogi!
Rzucono ogień w puszcze; i doczesnym blaskiem
Puszcze gorą, ciemnieją i walą się z trzaskiem;
Zaryły się w popiele drzew strawione czoła
I zagasły na wieki – znowu noc dokoła.
I twarz ludzi z rozpaczy nie po ludzku błyska
Odbijając ostatnie promyki ogniska.
Jedni padli i oczy schowawszy łzy leją,
Drudzy na chudych łokciach podparłszy się śmieją.
Ten biega tu i ówdzie, suche żagwie zbiera,
Karmi niknącą iskrę i w niebo poziera –
Nieporuszone widzi czarnych chmur zasłony,
Jak kir nad nieboszczykiem światem rozciągniony –
Znowu pada i bluźni, i w piasku się ryje,
Targa włos, zgrzyta zębem, ręce gryzie, wyje.
Dzikie ptastwo strwożone, skrzydły obwisłemi
Mocując się daremnie, czołga się po ziemi
Drapieżny zwierz, co w lasach i pustyniach żyje,
Jak swojski ciągnie w miasto. Gadziny i żmije
Pełzną ludziom pod nogi i żądłami syczą,
Nie kaleczą – i głodnym stają się zdobyczą.
Wojna, nieco ustała, wybuchnęła znowu:
Głodni żelazem sobie szukali obłowu
I z zakrwawionym kąskiem na stronie usiedli,
I w milczeniu rozpaczy samotni go jedli.
Nie została miłości iskra w ludzkim łonie,
Jedna była na całej ziemi myśl – o zgonie
Niechybnym i niesławnym – ząb głodu pożerał
Wszystkich – i narodami świat cały wymierał.
Nikt nie myślał o kości i o ciał pogrzebie,
Chudy karmił się jedząc chudszego od siebie.
Psy darły swoich panów. Jeden pies zachował
Wierność panu swojemu; żywego pilnował,
Teraz się umarłego wyżywieniem trudzi:
Znosi zdechłe lub słabe bydło, ptastwo, ludzi,
Sam nie dotknął pokarmu; z żałosnymi jęki
Lizał twarz pana swego, głaskał się u ręki,
Co go już nie głaskała – i zdechł. – I nareszcie
Wszyscy ludzie wymarli. - W pewnym ludnym mieście
Zostali dwaj ostatni – dwaj nieprzyjaciele.
Zeszli się przy ołtarzu, gdzie jeszcze w popiele
Dogasało ognisko, i kościelne sprzęty
Święte czekały w stosach na ogień nieświęty.
Jak skielety chudymi rękami pospołu
Grzebiąc dostali kilka iskierek z popiołu,
I pracując piersiami słabymi, ognisko
Wydobyli na chwilę – jak na pośmiewisko.
Zwrócili oczy, gdzie się płomień żywiej pali,
Ujrzeli się, wzdrygnęli, padli i skonali:
Zgrozą widoku swego zabili się społem;
Nie poznali się z twarzy, lecz głód nad ich czołem
Wyrył: n i e p r z y j a c i e l e. Świat cały był stepem,
Z ludnego i pięknego – milczącym i ślepym,
Bez pór roku, bez roślin, bez ludzi, bez czucia,
Trup, chaos powolnego żywiołów zepsucia.
Stoją gładkie rzek jezior, oceanu tonie
I nic się nie poruszy w ich milczącym łonie.
Okręty bez żeglarzy pośród morza tkwiły
Maszty ich kawałami padały i gniły,
I tonęły na wieki w spokojnych wód bryle;
Burze usnęły, fale spoczęły w mogile,
Bo nie było księżyca, co by je podźwignął.
Wicher w stęchłym powietrzu uwiązł i zastygnął.
Znikły chmury – to dawne ciemności narzędzie
Stało się niepotrzebnym – ciemność była wszędzie.
sobota, 13 lipca 2013
DCXXVII. Lay of Nimrodel
A shining star by day:
Her mantle white was hemmed with gold,
Her shoes of silver-grey.
A star was bound upon her brows,
A light was on her hair
As sun upon the golden boughs
In Lórien the fair.
Her hair was long, her limbs were white,
And fair she was and free;
And in the wind she went as light
As leaf of linden-tree.
Beside the falls of Nimrodel,
By water clear and cool,
Her voice as falling silver fell
Into the shining pool.
Where now she wanders none can tell,
In sunlight or in shade;
For lost of yore was Nimrodel
And in the mountains strayed.
The elven-ship in haven grey
Beneath the mountain-lee
Awaited her for many a day
Beside the roaring sea.
A wind by night in Northern lands
Arose, and loud it cried,
And drove the ship from elven-strands
Across the streaming tide.
When dawn came dim the land was lost,
The mountains sinking grey
Beyond the heaving waves that tossed
Their plumes of blinding spray.
Amroth beheld the fading shore
Now low beyond the swell,
And cursed the faithless ship that bore
Him far from Nimrodel.
Of old he was an Elven-king,
A lord of tree and glen,
When golden were the boughs in spring
In fair Lothlórien.
From helm to sea they saw him leap,
As arrow from the string,
And dive into water deep,
As mew upon the wing.
The wind was in his flowing hair,
The foam about him shone;
Afar they saw him strong and fair
Go riding like a swan.
But from the West has come no word,
And on the Hither Shore
No tidings Elven-folk have heard
Of Amroth evermore.
DCXXVI. Leśne Licho - Król gór
Przez wieczne skały okute w lód.
Znaczą swój szlak wojennym krokiem.
A na ich czele stoi król gór.
Krzywdy doznane pomścić skorzy
Za swego wodza przeleją krew.
Na wroga ruszą zwarci, gotowi
Szczęk ich mieczy rozedrze czerń.
Zbroje ich błyszczą w świetle błyskawic
Na tarczach niosą z dumą swój herb.
Wszyscy gotowi idą na bój
Wróg niczym cień, skrada się.
Stoją pod zamkiem dzielni wojowie
Choć ich niewielu a liczny jest wróg
Serca ich śmiałe, niezwyciężone.
Los ich rozstrzygnie się właśnie tu.
Ref: Choć nie ujrzeli więcej słońca
Wszyscy polegli w cieniu gór
Jego legendzie nie będzie końca
Choć umarł król niech żyje król
DCXXV. Czego uczy nas zarządzanie
Dwoma zasadami, czy też metodami zarządzania, ale w końcu to blog zabawowy a nie o nauce, więc klasyfikacje można mieć gdzieś, które w praktyce bardzo przydają się w życiu są: zasada Pareto i benchmarking.
Zasada Pareto mówiąca, że zwykle 20% zjawiska wyrażanego ilościowo generuje 80% zjawiska wyrażanego wartościowo, czyli mówiąc po ludzku np. 20% spraw prowadzi do uzyskania 80% korzyści a pozostałe 80% spraw do uzyskania zaledwie 20% korzyści.
Co z tego wynika w praktyce? Otóż to, że zwykle na co dzień zawaleni jesteśmy dziesiątkami różnych spraw, które chciało by się zrobić dobrze, czy przyłożyć do tego. Problem w tym, że łatwo popaść tu w tak zwaną "pułapkę perfekcjonizmu". Taka osoba stara się wykonać dobrze każdą rzecz jaką ma do wykonania (bo jest obowiązkowa i sumienna), w efekcie zwykle zostaje kompletnie zawalona robotą a i tak z większość tych spraw (patrz zasada Pareto) nie ma pożytku, albo jest mały. Na szczęście nigdy perfekcjonistą w takim rozumieniu nie byłem.
Praktyczne zastosowanie zasady Pareto polega na tym, aby w ogromie spraw, czy rzeczy do zrobienia, którymi jesteśmy otoczeni wybrać te najważniejsze to znaczy takie, których zrobienie porządnie i dokładnie przyniesie największe korzyści i tak trzeba je wykonać. Natomiast pozostałe należy robić na odwal się, nie przykładać do tego i jeśli już się musi je wykonać, to trzeba robić to tak, aby zajęły nam minimum czasu i wysiłku, nawet ryzykując, że czasem będą zrobione źle i np. dostanie się za to opieprz. I co z tego? I tak są na tyle mało ważne, że faktyczna strata jest mała a w tym czasie można koncentrować się na tym co przynosi znacznie większe korzyści. Jest tylko jedna trudność - trzeba potrafić wybierać te rzeczy naprawdę ważne, ale tu już nie ma żadnej reguły i każdy musi umieć robić to na własne wyczucie. Najistotniejsze jest jednak, aby NIGDY nie przykładać się i nie angażować w rzeczy nieważne czy przynoszące mało efektu i zawsze robić to tylko aby zbyć.
Druga zasada to benchmarking, który polega na tym, żeby w każdym miejscu jakim jesteśmy znajdywać osoby, które w jakimś aspekcie są lepsze od nas. I przypadkiem nie zaczynać tradycyjnego polskiego myślenia - ktoś jest lepszy to pewnie złodziej, oszust, ma układy itp. Albo jak w kawale, gdzie sąsiad ma krowę, wiec Bóg pyta rolnika czy też chciałby taką, a on mówi, że nie, woli aby sąsiadowi zdechła ta co on ma ;)
To nie ma żadnego sensu i nie przynosi żadnych korzyści, bo co to za korzyść, że ktoś ma gorzej? Nie idzie o to, aby inni mieli gorzej, ale abym ja miał lepiej. Dlatego ważne jest, aby zawsze znajdywać osoby lepsze od siebie w różnych aspektach i zastanawiać się dlaczego są lepsze i co ja powinienem zrobić, jak udoskonalić swoje postępowanie, aby też takim być, albo stać się jeszcze lepszy niż oni. I myślę, że poza paroma idiotami, od większości ludzi z którymi miałem okazję współpracować udało mi się coś nauczyć, podpatrzeć jakieś metody postępowania. Jest to, przynajmniej moim zdaniem bardzo ważne w patrzeniu na świat, aby obserwować innych, ich zachowanie i postępowanie i starać się zrozumieć, dlaczego dane zachowania przynoszą efekty i co ja powinienem zmienić w sobie, aby też takie efekty mieć. I nie chodzi o to, że zawsze się uda bo czasem można być w jakimś zakresie po prostu mniej zdolnym, zresztą ja nigdy nie uważałem się za osobę przesadnie zdolną, więc miałem często do czynienia z wieloma osobami dużo lepszymi a zwłaszcza zdolniejszymi do siebie. Warto przy tym ten bencharking łączyć z Pareto, czyli starać się zwracać uwagę zwłaszcza na takie postępowanie, które przynosi maksimum korzyści przy minimalnym nakładzie pracy, i starać się takie zaobserwowane sposoby postępowania włączać do swojego postępowania o ile jest się w stanie.
DCXXIV. Piwo
piątek, 12 lipca 2013
DCXXI. Sny - Chiński
czwartek, 11 lipca 2013
niedziela, 7 lipca 2013
DCXVIII. Jechać do upadłego
W tym tygodniu padł mój kolejny rekord - ilości kilometrów przejechanych w ciągu tygodnia. Udało mi się zrobić jeżdżąc od wtorku codziennie ponad 450 km a od zeszłej niedzieli w 8 dni ponad 550. Co prawda znów zaczynam mieć lekkie przetrenowanie i prędkość średnia mi trochę siadła, ale jak już wyjadę i przejade z 20km to potem dalej leci.
Zauważam ostatnio jakiś spadek ludzi na Jurze. W wielu turystycznych miejscach parkingi pomomo weekendu były pustawe a w okolicznych knajpkach ludzi niewielu. Rowerzystów też mało. Pewnie dopiero na Jurajskie Lato Filmowe pojawi się więcej osób.
sobota, 6 lipca 2013
DCXVII. Sny
Dziś miałem dziwaczny sen ponieważ śniło mi się, że rozmawiam po francusku. Może nie byłoby w tym nic ekstremalnego, gdyby nie fakt, iż w realnym świecie nie znam zupełnie francuskiego, a w śnie mówiłem po francusku płynnie, całymi zdaniami. Niesamowite :-D:-D
piątek, 5 lipca 2013
DCXVI. O tym, że gadanie przeszkadza mi w funkcjonowaniu
Ot przykład.
We wtorek jadąc na Jurze rowerem złapałem gumę. Był to pierwszy raz gdzie złapałem gumę na nowym rowerze, a że ma on tarczowe hamulce, wiec założenie koła z powrotem nie jest takie proste - a przynajmniej trudniejsze niż w V-breakach, zwłaszcza jak robi się to pierwszy raz w życiu. Stoję sobie, zmieniam dętkę, a tu nagle jakiś miejscowy podchodzi i pyta w czym mi pomóc. Nawet sympatyczny facet coś mi tam potrzymał itp. Problem jeden - chłop się nie zamykał, cały czas mówił. A ja w takich warunkach nie mogę pracować nijak :D
Mówiłem mu, że już nie potrzebuję pomocy, że dam radę. Ale ten nic - gadał i gadał. Miałem ochotę powiedzieć mu aby spieprzał, albo walnąć go jakimś kamieniem :d ale w sumie facet pomocny i pewnie chciał dobrze. Tyle że zakładałem koło pół godziny i tak nie założyłem dobrze. Wiec powiedziałem chłopu, że nie dam rady tego założyć i tak sobie poradzę i poszedłem z rowerem mającym zablokowane tylne koło, a raczej go poniosłem go bo prowadzić się nie dało.
Poniosłem go ale ... tylko do najbliższego zakrętu, aby mnie ten gadacz nie widział. Tam na nowo wszystko rozłożyłem i bez gadania nad głową w kilka minut złożyłem koło właściwie. Jak ludzie są w stanie pracować, gdy ktoś cały czas nad nimi mówi?
wtorek, 2 lipca 2013
DCXV. Wiatr
DCXIV. ...
Jak w 2009 prowadziłem swój pierwszy ogólnopolski projekt, to na każdą rzecz trzeba było kilka! razy mniej dokumentów biurokratycznych niż teraz a minęło zaledwie cztery lata! Jak tak dalej pójdzie to będę tylko wypełniał jakieś durackie papiery a aby wejść do kibla trzeba będzie mieć zaświadczenie podpisane przez ONZ.
poniedziałek, 1 lipca 2013
DCXIII. Rowerowe doświadczenia
-brak kabla (to akurat oczywistość ;))
-lepiej trzymają się głowy - słuchawki douszne często mi z jednego ucha wypadają w czasie jazdy,
-dzięki przyciskom w słuchawce znacznie łatwiej zmieniać głośność i piosenkę w czasie jazdy bez wyciągania odbiornika - bardzo duża zaleta bo przy przyzwyczajeniu się który przycisk jest od czego bez problemu można wszystko zmieniać ręką bez zatrzymywania się co jest ciężkie w przypadku tradycyjnych słuchawek kablowych.
Wadę dostrzegam (a raczej przypuszczam bo jak będzie to się okaże) jedną - słuchawki nauszne są "cieplejsze" co może powodować problemy w czasie jazdy podczas upałów.