sobota, 19 grudnia 2015

MCCCXXIV. Sny

Miałem dziś przedziwny sem fabularny, z którego pamiętam fragmenty. Po pierwsze jego dziwność polega na tym, że o ile zawsze moim głównym zainteresowaniem była historia antyczna to ona nigdy nie pojawiała się w moich snach. Owszem śniły mi się wali, ale z czasów rycerskich lub współczesnych. Dziś po raz pierwszy widziałem bitwę - z czasów hellenistycznych. Widziałem las falangi jak kołysał się na wietrze, widziałem greckie miecze i hellenistyczne pancerze. Nigdy dotąd nie widziałem greckiej bitwy.

Bohaterem snu była postać, nie wiem na pewno czy w tym śnie to byłem ja, czy widziałem tą postać tylko, ale bardziej wydaje mi się, ze po prostu postać, którą widziałem. Była ona dowódcą jednej z armii i hellenistycznym królem. Najprawdopodobniej według snu postać była synem Aleksandra (wiem, że synowie Aleksandra lub domniemani synowie zginęli jak byli nastolatkami i nigdy nie zostali królami, ale w snach omnia esse possit), ale mogła być również synem innego ze zdobywców hellenistycznych (Pyrrus?, Seleukos Nikator?). Postać przegrała bitwę i wojska strony, którą reprezentowała zaczęły się cofać, przeciwnicy napierali, strona wygrana zaczęła się cieszyć. Wtem młody hellenistyczny król wyszedł przed szereg cofających się oddziałów i zaczął krzyczeć do zwycięsców. Wygrywacie tylko dlatego, że mój ojciec nie żyje. Póki on żył nigdy nie byliście w stanie nas pokonać. On był jak grom z niebios, nikt nie był w stanie go pokonać. Nikt z was, gdyby on żył nie tylko nie miałby odwagi stanąć przeciw niemu ani nawet spojrzeć mu w oczy. Był niezwyciężony! Jego nigdy byście nie pokonali, on by was starł na proch. Wtedy się obudziłem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Link within

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...