Blog poświęcony, przemyśleniom, okolicy, Czeladzi, Jurze, i wszystkiemu co tylko przyjdzie mi do głowy.
piątek, 30 maja 2014
DCDLXXX. Fenestra aperta
Fenestra aperta sedens aves foro canentes audio. Vere pulchrae eae canint. Olim cum puer fuerim in urbe ubi habito fodina erat et aer non munda ut nunc sed valde sordida erat. Eaere sordida mundoque sordido non multis animalibus vivere non placebat, itaque parvum numerus eorum erant. Nunc quamvis non limpissima tamen aer melior sit quam olim fuerit. Hac de causa et multae aves quae olim non fuerant et multa alia animalia in urbe mea vivunt. Exempli grata saepe sciurros video, non ante multos menses etiam leporem in horto non prope a domo mea situm vidi. Et etsi dies non pulchra sit et sol nubibus occultetur, tamen ridens hilarisque quando lego aliquid vel scribo sive in charta sive in machina computatoria, placens mihi fenestram aperire et ea non clausa sedere, pulchris cantibus fruere et mundum se delectari, tum et bene laborare et pone cogitare et vere dicens bene vivere possum. His rebus agnes omnis mundus pulcher mihi videtur et gratus sum quod vivo, et quod non sum mortuus, quamvis de morte in nota ultima aliquot scriptus sum.
DCDLXXIX. Mors
Czytając książki o dawnych czasach, jedną z uderzających różnic między nimi a naszymi czasami jest kwestia śmierci i podejścia do nie. Kiedyś śmierć była wszechobecna, dotykalna, otaczała nas ze wszech stron, teraz jest gdzieś daleko schowana. Pomyślałem sobie, że mając trochę lat nigdy nie widziałem naocznie, jak ktoś umiera. Nie to, żebym chciał czy było mi to potrzebne, po prostu stwierdzam fakt. fakt, który przez XX wiekiem byłby chyba absolutnie niemożliwy.
Bardziej jeszcze uderzające jest wyrugowanie śmierci z jakiegokolwiek dyskursu. Ludzi mam wrażenie przestała interesować sama śmierć i to co będzie po niej. Nie to nawet, że zmienili poglądy na to co będzie po niej, bo i dawniej poglądy były różne, tylko przestali się tym interesować. Życie stało się głownie życiem TU i TERAZ, a wszystko co nie jest tu i teraz zostało wyeliminowane, zamiecione pod dywan. Żyć dniem dzisiejszym stało się modelem i wzorem. Śmierć została zamknięta w szpitalnych ośrodkach, nikt jej nie widzi na codzień, żyjemy jakby odgrodzeni od niej murem, nie chcąc znieść jej widoku, wybudowaliśmy go, aby się od niej odgrodzić. Z jednej strony daje to na pewno większy spokój z drugiej zniknęło wielkie źródło inspiracji, ileż to bowiem dzieł sztuki, ile wiersz i książek w historii zainspirowanych śmiercią i jej motywem było, mnóstwo niezliczone.
Człowiek bowiem żył gdzieś zawieszony jak pająk na pajęczynie, miedzy dziesiątkami pokoleń przeszłości o których pamiętał i bezkresnym oceanem wieczności, który po jego śmierci przed oczami miał mu się ukazać. Na tle tych dwóch bezkresów, życie wydawało się tylko chwilką, punktem na nieskończonej bezkresnej prostej, zawsze było tylko jak drobinka pyłu wobec bezkresu wszechświata. Dziś oba bezkresy zredukowano, bo i przeszłość mało kogo obchodzi i śmierć i to co po niej przestała być tematem publicznej debaty i prywatnych rozmyślań, został tylko dzień dzisiejszy i to punktem niegdyś było do wielkiego koła się rozrosło, które pochłonęło wieczność. Wąż Urorobos dogonili i zjadł własny ogon. Dziwny jest dzisiejszy świat, bardzo dziwny i zrozumieć go trudno.
Bardziej jeszcze uderzające jest wyrugowanie śmierci z jakiegokolwiek dyskursu. Ludzi mam wrażenie przestała interesować sama śmierć i to co będzie po niej. Nie to nawet, że zmienili poglądy na to co będzie po niej, bo i dawniej poglądy były różne, tylko przestali się tym interesować. Życie stało się głownie życiem TU i TERAZ, a wszystko co nie jest tu i teraz zostało wyeliminowane, zamiecione pod dywan. Żyć dniem dzisiejszym stało się modelem i wzorem. Śmierć została zamknięta w szpitalnych ośrodkach, nikt jej nie widzi na codzień, żyjemy jakby odgrodzeni od niej murem, nie chcąc znieść jej widoku, wybudowaliśmy go, aby się od niej odgrodzić. Z jednej strony daje to na pewno większy spokój z drugiej zniknęło wielkie źródło inspiracji, ileż to bowiem dzieł sztuki, ile wiersz i książek w historii zainspirowanych śmiercią i jej motywem było, mnóstwo niezliczone.
Człowiek bowiem żył gdzieś zawieszony jak pająk na pajęczynie, miedzy dziesiątkami pokoleń przeszłości o których pamiętał i bezkresnym oceanem wieczności, który po jego śmierci przed oczami miał mu się ukazać. Na tle tych dwóch bezkresów, życie wydawało się tylko chwilką, punktem na nieskończonej bezkresnej prostej, zawsze było tylko jak drobinka pyłu wobec bezkresu wszechświata. Dziś oba bezkresy zredukowano, bo i przeszłość mało kogo obchodzi i śmierć i to co po niej przestała być tematem publicznej debaty i prywatnych rozmyślań, został tylko dzień dzisiejszy i to punktem niegdyś było do wielkiego koła się rozrosło, które pochłonęło wieczność. Wąż Urorobos dogonili i zjadł własny ogon. Dziwny jest dzisiejszy świat, bardzo dziwny i zrozumieć go trudno.
niedziela, 25 maja 2014
DCDLXXVIII. Jurajskie ciconiae
Na Jurze można często spotkać bocianie gniazda (mam wrażenie, ze obecnie częściej niż dawniej), niemniej zwykle występują pojedynczo. Jedynym miejscem, które znam, gdzie są one w większej ilosci to okolice Koniecpola. Na trasie Świeta Anna - Koniecpol i Koniecpol - Lelów (w momencie zbliżania się do Koniecpola) naliczyłem ich osiem. W większej ilości stężenie występowania bocianich gniazd zdarzyło mi się widzieć jedynie w okolicach nad Bugiem.
środa, 21 maja 2014
DCDLXXVII. Na skrzydłach wiatru
Wreszcie pogoda jaką lubię i załapałem świetną formę rowerową. W ostatnie 4 dni zrobiłem 280km za każdym razem mając spore jak na mnie średnie między 22-23km na godzinę. Szkoda jedynie, że ten tydzień pięknej pogody jest chyba jedynie przerywnikiem, od od soboty zapowiadają burze i deszcz na nowa. Ale póki świeci słońce trzeba jechać póki sił :) Najbardziej lubię taki moment podczas jazdy, który przychodzi po kilku latach częstego jeżdżenia i tysiącach przejechanych kilometrów, że jazda praktycznie przestaje męczyć. Jedzie się, jedzie i cały czas ma poczucie, że można więcej, a następnego dnia wstaje rano całkowicie rześki i mogę jechać od nowa. A jeszcze zawsze tak mam, że jak dużo jeżdżę to dpstaję takiego odpału adrenaliny, że mało sypiam - około 5 godzin maksimum nie będąc specjalnie zmęczony.
poniedziałek, 19 maja 2014
DCDLXXVI. Quid certum est
Quod agimus breve est, quod acturi sumus dubium, quod edimus certum - i właśnie dlatego to co było ważniejszym jest od tego co jest i będzie.
piątek, 16 maja 2014
DCDLXXV. Ciconia et rana
Ciconia et rana
Stat ciconia pratum spectat
Ventus lente mulcet herbam
Avis ranam tum expectat
Appropinquat nunc acerbam
Corvo bestiam cito capit
Stulte fugere conatur
Devoratura eam sapit
Mox virida pueris datur
czwartek, 15 maja 2014
DCDLXXIV. Przerwane sny
Ostatnimi czasy w przeciągu tygodnia spotkałem się z kilkoma znajomymi, przy spotkaniach dowiadując się przy okazji o ich poważnych chorobach, ludzi w moim wieku lub kilka lat młodszych. Musze przyznać, ze mnie to trochę przeraziło, nie wiem czy to dobre słowo, może wybiło z dobrego nastroju.
Przez kilka lat z roku na rok coraz bardziej wchodziłem w nastrój "jestem wielki i nikt i nic mi nie dorówna" :D. Wszystko, no możne prawie wszystko ale wszystko co dla mnie ważne, się udawało, byłem z roku na rok coraz mądrzejszy :P a na pewno coraz bardziej wysportowany, przejechać sto kilkadziesiat kilometrów na rowerze, wbiec biegiem na górę, ściągnąć się ze wszystkim co się rusza. Lecz gdy to wszystko usłyszałem, to choć nic mi nie jest ogarnął mnie jakiś smutek, smutek, że wystarczy jeden dzień, jakieś badania ze złym wynikiem i z pięknego snu, z wilka któremu mało kto dorówna zostanie tylko kupa gówna. Wystarczy jedna chwila, jeden moment, jeden dzień i mój piękny sen się skończy. Choć chcę aby trwał to przyjdzie dzień, że się skończy.
Przez kilka lat z roku na rok coraz bardziej wchodziłem w nastrój "jestem wielki i nikt i nic mi nie dorówna" :D. Wszystko, no możne prawie wszystko ale wszystko co dla mnie ważne, się udawało, byłem z roku na rok coraz mądrzejszy :P a na pewno coraz bardziej wysportowany, przejechać sto kilkadziesiat kilometrów na rowerze, wbiec biegiem na górę, ściągnąć się ze wszystkim co się rusza. Lecz gdy to wszystko usłyszałem, to choć nic mi nie jest ogarnął mnie jakiś smutek, smutek, że wystarczy jeden dzień, jakieś badania ze złym wynikiem i z pięknego snu, z wilka któremu mało kto dorówna zostanie tylko kupa gówna. Wystarczy jedna chwila, jeden moment, jeden dzień i mój piękny sen się skończy. Choć chcę aby trwał to przyjdzie dzień, że się skończy.
wtorek, 13 maja 2014
DCDLXXIII. Gra o tron - ulubiona postać
Obejrzałem ostatnio serial Gra o tron serie trzecią (wcześniejsze oglądałem w styczniu). Film ciekawy, choć nie czytałem wcześniej książki, pokazujący splątane intrygi i stosunkowo skomplikowany świat. Pełny postaci, mocno splatanych nie dających się jednoznacznie zakwalifikować jako złe lub dobre.
Czytałem też w różnych miejscach neta o ulubionych postaciach. Moje jednak zdanie co do ulubionej postaci jest nieco odmienne niż poglądy, które zwykle spotykam. owszem Starkowie są "fajni", ale jak dla mnie zbyt dobrzy, czasem zbyt banalnie dobrzy, co mnie mało pociąga, dlatego nie kibicowałem Starkom, choć trzeba przyznać, że autor chyba zdając sobie sprawę, że ludzie będą ich lubić traktuje ich wyjątkowo okrutnie. Daenerys Targaryen owszem ciekawa, ale krucjata przeciw niewolnictwu to zdecydowanie nie moje klimaty :) Bardzo ciekawą postacią jest Tyrion Lannister i nie dziwię się, że ma dużo zwolenników, bo niby cyniczny wyrachowany, a okazuje się często najlepszym z Lanisterów, uważanych zwykle za czarne charaktery. Symbol też w pewnym stopniu walki z ułomnościami, kalectwem, itp. co mocno wpisuje się we współczesne tendencje równych szans dla wszystkich, itp., ale że współczesne tendencje nie są całkiem moimi tendencjami, to mimo, że bardzo ciekawa postać, to jednak nie.
Kto w takim razie jest moim ulubieńcem? Postać drugoplanowa ojciec Tyriona Lannistera - Tywin Lannister. Rzadko dostrzegany w klasyfikacjach, bo nie jest postacią pierwszoplanową i jest postacią z gatunku rzadko lubianych - ani dobry, ani sprawiedliwy, owszem to się czasem wybacza, ale tym z gatunku gorącogłowych nicponiów, może źli, ale waleczni, dzielni w walce, honorowi, a nic z tego u Tywina się nie znajdzie. Co zatem? Chyba najlepiej przytoczyć charakterystykę z jednego z anglojęzycznych portali:
Tywin is a cold, ruthless, arrogant, highly intelligent and calculating man.
Zimny, wyrachowany, inteligentny, kiedy trzeba brutalny, zawsze dążący do swych celów. Świetny strateg, wspaniały dowódca, wyrachowany manipulator, nie dający ponosić się emocjom, nigdy nie okazujący uczuć. Wystarczy spojrzeć na jego wzrok, jego jedno przeszywające spojrzenie wystarczy jak milkną wszyscy sprytny Tyrion, jego siostra, okrutny Joffrey, tacy mądrzy przebiegli silni, starczy jedno spojrzenie Tywina stają się mali jak pył na drodze. To jest prawdziwa wielkość i siła, tak jak w cytacie który jest na jednym ze zdjęć, które zamieszczam "any man who must say I'm the king is no true king". Rewelacyjna postać.
Tywin przypomina mi kogoś kogo Liwiusz myślę nazwałby prawdziwym rzymianinem.
Czytałem też w różnych miejscach neta o ulubionych postaciach. Moje jednak zdanie co do ulubionej postaci jest nieco odmienne niż poglądy, które zwykle spotykam. owszem Starkowie są "fajni", ale jak dla mnie zbyt dobrzy, czasem zbyt banalnie dobrzy, co mnie mało pociąga, dlatego nie kibicowałem Starkom, choć trzeba przyznać, że autor chyba zdając sobie sprawę, że ludzie będą ich lubić traktuje ich wyjątkowo okrutnie. Daenerys Targaryen owszem ciekawa, ale krucjata przeciw niewolnictwu to zdecydowanie nie moje klimaty :) Bardzo ciekawą postacią jest Tyrion Lannister i nie dziwię się, że ma dużo zwolenników, bo niby cyniczny wyrachowany, a okazuje się często najlepszym z Lanisterów, uważanych zwykle za czarne charaktery. Symbol też w pewnym stopniu walki z ułomnościami, kalectwem, itp. co mocno wpisuje się we współczesne tendencje równych szans dla wszystkich, itp., ale że współczesne tendencje nie są całkiem moimi tendencjami, to mimo, że bardzo ciekawa postać, to jednak nie.
Kto w takim razie jest moim ulubieńcem? Postać drugoplanowa ojciec Tyriona Lannistera - Tywin Lannister. Rzadko dostrzegany w klasyfikacjach, bo nie jest postacią pierwszoplanową i jest postacią z gatunku rzadko lubianych - ani dobry, ani sprawiedliwy, owszem to się czasem wybacza, ale tym z gatunku gorącogłowych nicponiów, może źli, ale waleczni, dzielni w walce, honorowi, a nic z tego u Tywina się nie znajdzie. Co zatem? Chyba najlepiej przytoczyć charakterystykę z jednego z anglojęzycznych portali:
Tywin is a cold, ruthless, arrogant, highly intelligent and calculating man.
Zimny, wyrachowany, inteligentny, kiedy trzeba brutalny, zawsze dążący do swych celów. Świetny strateg, wspaniały dowódca, wyrachowany manipulator, nie dający ponosić się emocjom, nigdy nie okazujący uczuć. Wystarczy spojrzeć na jego wzrok, jego jedno przeszywające spojrzenie wystarczy jak milkną wszyscy sprytny Tyrion, jego siostra, okrutny Joffrey, tacy mądrzy przebiegli silni, starczy jedno spojrzenie Tywina stają się mali jak pył na drodze. To jest prawdziwa wielkość i siła, tak jak w cytacie który jest na jednym ze zdjęć, które zamieszczam "any man who must say I'm the king is no true king". Rewelacyjna postać.
Tywin przypomina mi kogoś kogo Liwiusz myślę nazwałby prawdziwym rzymianinem.
DCDLXXII. Ukraina raz jeszcze
Wrócę raz kolejny do ukraińskiego tematu, gdyż wydaje mi się, że powinien być on interesujący dla każdego wykazującego ciekawość w zakresie konfliktów zbrojnych. W dotychczasowych wojnach było często tak, że strona zwyciężająca (przynajmniej w początkowym okresie czasu) zaczynała prowadzić wojnę przełamując dotychczasowy paradygmat - stosując nową broń, nowy sposób prowadzenia wojny itp.
Można to zaobserwować począwszy od np. marszu Hannibala przez Alpy, czy jego manewru kanneńskiego aż do zastosowania broni pancernej przez Niemców w pierwszej fazie drugiej wojny światowej. Zastosowanie nowego, innego podejścia pozwala zaskoczyć przeciwników i umożliwia szybkie sukcesy osiągane często w walce z liczniejszym czy lepiej przygotowanym wrogiem, ale przygotowanym na inny rodzaj wojny niż ma miejsce.
Trudno powiedzieć, jakie przyniesie sukcesy obecna wojna na Ukrainie Rosji, ale mam wrażenie, że właśnie wymyślili oni zupełnie nowy, dotychczas niespotykany rodzaj wony. Można ją nazwać wojną bez formalnego prowadzenia wojny, teoretycznie podobną do zimnej wojny, ale zimna wojna była robiona bardziej rękami innych państw, była nastawiona bardziej na odstraszanie i nie prowadziła do klasycznej aneksji. Tymczasem tu mamy klasyczną chęć aneksji części terytorium przeciwnika połączoną z nieklasyczną wojną prowadzoną w stylu zimno-wojnenno partyzanckim. Ciekawe kto wymyślił taką doktrynę wojenną.
Strategicznie wydaje się ona ciekawa - zamiast po prostu zaatakować wojna konwencjonalną przeciwnika - co mogłoby spowodować reakcję społeczności międzynarodowej i dużą izolację na arenie międzynarodowej, wpuszczamy własnych żołnierzy bez dystynkcji, których tam oficjalnie nie ma (słynne zielone ludziki) i prowokatorów. Oni podburzają miejscową ludność, przejmują ważniejsze punkty - organy administracji itp., dozbrajamy miejscowych. Organizujemy nielegalne referendum, które albo wypada na nasza korzyść, albo jak trzeba fałszujemy. "Zajęty" teren zostaje niepodległym państwem, które uznajemy. Następnie to niepodległe państwo wystosowuje do nas noty z prośbą o przyłączenie, wtedy od razu lub odczekując dla uspokojenia sytuacji międzynarodowej, zgadzamy się na to i teoretycznie legalnie wprowadzamy swe wojska na życzenie miejscowej ludności, która sama chciała się do nas przyłączyć.
W ten sposób teoretycznie zamiast zajmować jakiś kraj próbując go "połknąć" na raz, odkrawamy kawałek po kawałku, spokojnie monitorując sytuację międzynarodowa i uspokajając działania w sytuacji wzrostu napięcia czy sankcji, by po chwili kontynuować plan. Nie kojarzę, aby dotychczas ktoś w ten sposób prowadził wojnę.
Pojawia się tu pewien problem - na terenie na który się w ten sposób wchodzi chcąc zająć musi być pewne poparcie dla działań. Referenda można oczywiście sfałszować, ale pewien poziom poparcia musi być, inaczej nie pojawią się miejscowi separatyści. I tu ciekawą jest kwestią, jaki procent separatystów, czy ogólnie ludności popierającej najeźdźcę wystarczy, aby taka akcja zakończyła się powodzenie. Wydaje się, że będzie to kluczowe nie tylko w sprawie ukraińskiej, ale ogólnie do szerszego zastosowania tej strategii w przyszłości.
Spodziewam się bowiem, że Ukraina to początek. Inne kraje nie będą się nowej doktrynie wojennej przyglądać z założonymi rękami. jeśli Rosja odniesie w przypadku Ukrainy sukces - to znaczy anektuje na raty spory jej obszar, to wtedy znajdzie się więcej chętnych do jej zastosowania.
Mam wrażenie, że rodzi się właśnie nowa doktryna wojenna która może panować na świecie przez najbliższe kilkadziesiat lat. I obym był fałszywym prorokiem, ale jak wyjdzie Rosji to taki sposób prowadzenia wojny rozprzestrzeni się po świecie i być może również inne kraje europejskie zaczną takie podejście wobec siebie stosować.
Biorąc pod uwagę postępujący kryzys na świecie, wzrost bezrobocia, radykalizację nastrojów, może wręcz być to początek nowej wojny, może nawet nowej III wojny światowej, ale nie klasycznej na jaką się czeka, tylko być może realizowanej w zupełnie nowy sposób. Przez lata spodziewano się, że III wojna światowa będzie wojną atomową, a jeśli nie? Jeśli będzie to bardziej zamienianie kolejnych krajów w burdel w stylu Syrii czy obecnej wschodniej Ukrainy, a potem odkrajanie przeciwnika po kawałku?
Można to zaobserwować począwszy od np. marszu Hannibala przez Alpy, czy jego manewru kanneńskiego aż do zastosowania broni pancernej przez Niemców w pierwszej fazie drugiej wojny światowej. Zastosowanie nowego, innego podejścia pozwala zaskoczyć przeciwników i umożliwia szybkie sukcesy osiągane często w walce z liczniejszym czy lepiej przygotowanym wrogiem, ale przygotowanym na inny rodzaj wojny niż ma miejsce.
Trudno powiedzieć, jakie przyniesie sukcesy obecna wojna na Ukrainie Rosji, ale mam wrażenie, że właśnie wymyślili oni zupełnie nowy, dotychczas niespotykany rodzaj wony. Można ją nazwać wojną bez formalnego prowadzenia wojny, teoretycznie podobną do zimnej wojny, ale zimna wojna była robiona bardziej rękami innych państw, była nastawiona bardziej na odstraszanie i nie prowadziła do klasycznej aneksji. Tymczasem tu mamy klasyczną chęć aneksji części terytorium przeciwnika połączoną z nieklasyczną wojną prowadzoną w stylu zimno-wojnenno partyzanckim. Ciekawe kto wymyślił taką doktrynę wojenną.
Strategicznie wydaje się ona ciekawa - zamiast po prostu zaatakować wojna konwencjonalną przeciwnika - co mogłoby spowodować reakcję społeczności międzynarodowej i dużą izolację na arenie międzynarodowej, wpuszczamy własnych żołnierzy bez dystynkcji, których tam oficjalnie nie ma (słynne zielone ludziki) i prowokatorów. Oni podburzają miejscową ludność, przejmują ważniejsze punkty - organy administracji itp., dozbrajamy miejscowych. Organizujemy nielegalne referendum, które albo wypada na nasza korzyść, albo jak trzeba fałszujemy. "Zajęty" teren zostaje niepodległym państwem, które uznajemy. Następnie to niepodległe państwo wystosowuje do nas noty z prośbą o przyłączenie, wtedy od razu lub odczekując dla uspokojenia sytuacji międzynarodowej, zgadzamy się na to i teoretycznie legalnie wprowadzamy swe wojska na życzenie miejscowej ludności, która sama chciała się do nas przyłączyć.
W ten sposób teoretycznie zamiast zajmować jakiś kraj próbując go "połknąć" na raz, odkrawamy kawałek po kawałku, spokojnie monitorując sytuację międzynarodowa i uspokajając działania w sytuacji wzrostu napięcia czy sankcji, by po chwili kontynuować plan. Nie kojarzę, aby dotychczas ktoś w ten sposób prowadził wojnę.
Pojawia się tu pewien problem - na terenie na który się w ten sposób wchodzi chcąc zająć musi być pewne poparcie dla działań. Referenda można oczywiście sfałszować, ale pewien poziom poparcia musi być, inaczej nie pojawią się miejscowi separatyści. I tu ciekawą jest kwestią, jaki procent separatystów, czy ogólnie ludności popierającej najeźdźcę wystarczy, aby taka akcja zakończyła się powodzenie. Wydaje się, że będzie to kluczowe nie tylko w sprawie ukraińskiej, ale ogólnie do szerszego zastosowania tej strategii w przyszłości.
Spodziewam się bowiem, że Ukraina to początek. Inne kraje nie będą się nowej doktrynie wojennej przyglądać z założonymi rękami. jeśli Rosja odniesie w przypadku Ukrainy sukces - to znaczy anektuje na raty spory jej obszar, to wtedy znajdzie się więcej chętnych do jej zastosowania.
Mam wrażenie, że rodzi się właśnie nowa doktryna wojenna która może panować na świecie przez najbliższe kilkadziesiat lat. I obym był fałszywym prorokiem, ale jak wyjdzie Rosji to taki sposób prowadzenia wojny rozprzestrzeni się po świecie i być może również inne kraje europejskie zaczną takie podejście wobec siebie stosować.
Biorąc pod uwagę postępujący kryzys na świecie, wzrost bezrobocia, radykalizację nastrojów, może wręcz być to początek nowej wojny, może nawet nowej III wojny światowej, ale nie klasycznej na jaką się czeka, tylko być może realizowanej w zupełnie nowy sposób. Przez lata spodziewano się, że III wojna światowa będzie wojną atomową, a jeśli nie? Jeśli będzie to bardziej zamienianie kolejnych krajów w burdel w stylu Syrii czy obecnej wschodniej Ukrainy, a potem odkrajanie przeciwnika po kawałku?
poniedziałek, 12 maja 2014
DCDLXXI. De malis et morte
De malis et morte
Hodie edi duo mala,
Pulchra, rubra, colorata,
Sicisne semper esse καλα,
Ad edendum sunt parata,
Suntne tibi hodie grata?
Dicebant de eis fata,
Et at morte sunt parata,
Ventro tuo sic necata,
Supra mensam vides mala,
Est historia nunc dicata,
Forma habent semper καλα,
Sed ad finem sunt parata.
DCDLXX. ..
Niemniej, jak widzę pogodę za oknem i prognozy na ten tydzień, jak pomyślę, że jest to tydzień w którym mam najwięcej wolnego aż do drugiej połowy czerwca, to z wielką chęcią bym za nią odpowiedzialnego zastrzelił z tej snajperki :D
DCDLXIX. Somni
Dziś kolejny raz w tym roku śniło mi się, że strzelam do ludzi ze snajperki. Zastawiam się, czemu wielu ludziom śnią się pieski, kotki, znajomi, wspomnienia z dzieciństwa i młodości a mnie jak coś się śni to strzelanie ze snajperek, a to ścinanie głowy mieczem, a to tym podobne ciekawostki. Dzisiaj był szturm komandosów na umocnione wzgórze, który od tyłu osłaniałem strzelając ze snajperki :D
niedziela, 11 maja 2014
DCDLXVIII. Achilles και Eneasz, doskonałość i droga χορισ του τελου
Zawsze będziemy bardziej podziwiać Achillesa opisanego przez Homera, z wszystkimi jego niedostatkami, niż idealnego bohatera, jakiego wcieleniem jest Eneasz Wergiliusza, ponieważ dzięki złudzeniu i sile przekonywania ten pierwszy wydaje się bardziej wiarygodny.
Ładne zdanie przeczytane ostatnio w jednej z książek o interpretacji Iliady. Doskonałość do której z jednej strony chciało by się dążyć z drugiej jest strasznie nudna, bezbarwna, i choć zanim w jakimś zakresie ją zobaczysz wydawać się może najbardziej pożądana, potem okazuje się, że paradoksalnie wszystko mając wszystkiego jej brak, bo przecież nie najważniejszy jest cel, i nie najważniejszy jest aby do tej doskonałości dojść, gdyż do niej nie dojdzie się nigdy, co z istoty samej tejże doskonałości wynikać powinno, a najważniejsza jest droga, bo skoro na końcu drogi nie ma nic to i dojść nie ma do czego, ale aby nie stanąć w miejscu, co także nudne i głupie mi się wydaje, tzreba do niej dążyć, ale w taki sposób aby nigdy tam nie dotrzeć, co nie jest trudne przecież, bo choć początek drogi zawsze wydaje się prosty, jasny i wyraźny, to jej kraniec zaciera się gdzieś jak horyzontu krawędź w gorącym upalnym słońcu, gdzie wszystko faluje, wiruje i nie wiesz czy to co tam gdzieś jakimś punktem jest na horyzoncie fatamorganą czy może prawdziwą rzeczą jest, ale nawet wtedy iść tzreba iść w drogę, która końca nie ma.
Ładne zdanie przeczytane ostatnio w jednej z książek o interpretacji Iliady. Doskonałość do której z jednej strony chciało by się dążyć z drugiej jest strasznie nudna, bezbarwna, i choć zanim w jakimś zakresie ją zobaczysz wydawać się może najbardziej pożądana, potem okazuje się, że paradoksalnie wszystko mając wszystkiego jej brak, bo przecież nie najważniejszy jest cel, i nie najważniejszy jest aby do tej doskonałości dojść, gdyż do niej nie dojdzie się nigdy, co z istoty samej tejże doskonałości wynikać powinno, a najważniejsza jest droga, bo skoro na końcu drogi nie ma nic to i dojść nie ma do czego, ale aby nie stanąć w miejscu, co także nudne i głupie mi się wydaje, tzreba do niej dążyć, ale w taki sposób aby nigdy tam nie dotrzeć, co nie jest trudne przecież, bo choć początek drogi zawsze wydaje się prosty, jasny i wyraźny, to jej kraniec zaciera się gdzieś jak horyzontu krawędź w gorącym upalnym słońcu, gdzie wszystko faluje, wiruje i nie wiesz czy to co tam gdzieś jakimś punktem jest na horyzoncie fatamorganą czy może prawdziwą rzeczą jest, ale nawet wtedy iść tzreba iść w drogę, która końca nie ma.
sobota, 10 maja 2014
DCDLXVII. Veni pulchra tempestas
Jakiś póki co brzydki ten maj, pogoda marna wietrzna, zmienna, czasem deszczowa a prognozy nie są lepsze, a wręcz gdy czytam je to tylko imbris, ventus, et nihil bonum, caelum sine sole, sine pulchritudine, sine coloribus quae terram amplectant. Sed najbardziej mnie wkurzy jak znowu jak przed rokiem, gdy mense Iunio dum in Czeach ero denuo tempestas mala erit ut anno praeterito fuerat. I tak po zeszłorocznym fajnym po górach pochodzeniu z powodu kolegi z którym chodziłem na nartach zimowego wypadku, kontynuować fajnych wycieczek nie mogę, to jak jeszcze tym razem przesiedzę w hotelu koło Jabłonkowa dni trzy sine ulla potestate na zewnątrz wyjścia jako więzień zamknięty w lochu za sprawki niecne jego, to nullo mogo nie zdzierżę. Zwłaszcza, że w okolicy tamtejszej są takie ładne góry.
czwartek, 8 maja 2014
DCDLXVI. Z epigramów nagrobnych
Dawczyni snu, noc, nad światłem mego życia zapadła,
słodkim snem ciało od bolesnych uwolniła chorób,
z nakazu Mojry zanosząc mi dary zapomnienia.
Z piersi jednak, jak powiew wiatru, ku Eterowi dusza pospieszyła
lekkie skrzydła w pędzie wznosząc poprzez chmur gęstwinę.
środa, 7 maja 2014
DCDLXV. ΛΑΚΕΔΑΙΜΩΝ
Piosenka o Spartanach.
Just a child with a blade and a shield
There's no fondness no place for the weak
In our childhood we just learn to fight
Children trained to kill for their Land
Lakedaimon - the man with no fear
Lakedaimon - the faith and the spear
Dying like a man, the way of the Warrior
All my life at war, under the laws of Sparta
Spartan man of war - Lakedaimon
Spartan man of war - Lakedaimon
In my eyes so cold what do you see?
Is the will of the gods or is love?
For my land so beloved and so strong
Spartan warrior you fight with your heart
Lakedaimon - the man with no fear
Lakedaimon - the faith and the spear
Dying like a man, the way of the Warrior
All my life at war, under the laws of Sparta
Spartan man of war - Lakedaimon
Spartan man of war - Lakedaimon
Brothers in arms, giving their life
Fathers and sons, brave men of Sparta
They stand as one, against the foes
Hellenic Pride, fight with Andreia
[Solo: Eros]
Thunder from the sky, Gods of the Olympus
Marching by my side, Zeus Soter Nike
Ares God of War with Phobos and Deimos
Spartan with no fear, praise the Lakedeimon
Spartan man of war - Lakedaimon
Spartan man of war - Lakedaimon
There's no fondness no place for the weak
In our childhood we just learn to fight
Children trained to kill for their Land
Lakedaimon - the man with no fear
Lakedaimon - the faith and the spear
Dying like a man, the way of the Warrior
All my life at war, under the laws of Sparta
Spartan man of war - Lakedaimon
Spartan man of war - Lakedaimon
In my eyes so cold what do you see?
Is the will of the gods or is love?
For my land so beloved and so strong
Spartan warrior you fight with your heart
Lakedaimon - the man with no fear
Lakedaimon - the faith and the spear
Dying like a man, the way of the Warrior
All my life at war, under the laws of Sparta
Spartan man of war - Lakedaimon
Spartan man of war - Lakedaimon
Brothers in arms, giving their life
Fathers and sons, brave men of Sparta
They stand as one, against the foes
Hellenic Pride, fight with Andreia
[Solo: Eros]
Thunder from the sky, Gods of the Olympus
Marching by my side, Zeus Soter Nike
Ares God of War with Phobos and Deimos
Spartan with no fear, praise the Lakedeimon
Spartan man of war - Lakedaimon
Spartan man of war - Lakedaimon
wtorek, 6 maja 2014
DCDLXIV. Birotare pulchrum est
Dzis poczułem ją znowu, że jest ze mną moją αρητη - pisalem ostatnio, że brak mi trochę formy rowerowej, ale wreszcie rozjeździłem się i ona wróciła :) 100km pokonane w ładnym tempie ponad 22km/h średniej a do 60 km miałem prawie 24km/h. Ładna pogoda trasa po okolicznych miastach włącznie z jednym z moich ulubionych miejsc - jeziorami Pogoria III i IV. Birotatio pulchra erat et valde mihi placebat, et talem tempestatem longe fore velim. Di tempestatem non disturbite neque mutate nisi meliorem eam facere velitis.
niedziela, 4 maja 2014
DCDLXIII. O reformatorach raz jeszcze sive de rerum novarum cupidis
Ciekawą rzeczą jest jak zmienia się przez wieki stosunek ludzi do wszelkiego rodzaju pojęć, i to co w jednym okresie mogło kojarzyć się źle w innym pozytywne ma znaczenie.
Obecnie, w wynaturzonym umyśle pooświeceniowego człowieka, słowa: reforma, reformować, nowość - kojarzą się zwykle dobrze i pozytywnie. Tak mówi się, jak chce się coś pochwalić, słowa, ze coś jest "nowością" używa się w reklamach. Ogólnie mają one dodatnią, pozytywną konotację.
Tymczasem, gdy czytamy autorów antycznych bardzo często napotkamy tam, gdzie mowa o ocenie jakiejś postaci (zwłaszcza często u Liwiusza czy też Cezara) sformułowanie "rerum novarum cupidus" co można przetłumaczyć jako "chciwy nowości", "człowiek skłonny do nowości", mówią wtedy o kimś że był on cupidus rerum novarum.
Przy czym sformułowanie to ma w ich pismach zdecydowanie negatywną konotację. Zwykle określa się w antyku tymi słowami swego wroga czy ogólnie kogoś, kogo uważa się, za ostatnią kanalię. Jest to sformułowanie, które np. Liwiusz używa, mam wrażenie, w formie wyzwiska, jak dziś autor by napisał, że był to wielki skurwysyn, to Liwiusz pisze, że on był rerum novarum cupidus :)
Jest to rzecz na którą rzadko zwraca się uwagę, a myślę, że jest to jedna ze spraw, które nas ludzi dzisiejszych drastycznie różnią od ludzi antyku.
Obecnie, w wynaturzonym umyśle pooświeceniowego człowieka, słowa: reforma, reformować, nowość - kojarzą się zwykle dobrze i pozytywnie. Tak mówi się, jak chce się coś pochwalić, słowa, ze coś jest "nowością" używa się w reklamach. Ogólnie mają one dodatnią, pozytywną konotację.
Tymczasem, gdy czytamy autorów antycznych bardzo często napotkamy tam, gdzie mowa o ocenie jakiejś postaci (zwłaszcza często u Liwiusza czy też Cezara) sformułowanie "rerum novarum cupidus" co można przetłumaczyć jako "chciwy nowości", "człowiek skłonny do nowości", mówią wtedy o kimś że był on cupidus rerum novarum.
Przy czym sformułowanie to ma w ich pismach zdecydowanie negatywną konotację. Zwykle określa się w antyku tymi słowami swego wroga czy ogólnie kogoś, kogo uważa się, za ostatnią kanalię. Jest to sformułowanie, które np. Liwiusz używa, mam wrażenie, w formie wyzwiska, jak dziś autor by napisał, że był to wielki skurwysyn, to Liwiusz pisze, że on był rerum novarum cupidus :)
Jest to rzecz na którą rzadko zwraca się uwagę, a myślę, że jest to jedna ze spraw, które nas ludzi dzisiejszych drastycznie różnią od ludzi antyku.
DCDLXII. Называў чараўніцаю
Prymaki -
Называў чараўніцаю
Przyjemna białoruska piosenka w wykonaniu zespołu z Podlesia.
Przyjemna białoruska piosenka w wykonaniu zespołu z Podlesia.
1. Ля крыніцы толькі шумяць чараты
Доўга я чакала мілы Не прыходзіў ты
Не прыходзіў ты Бо не ведаў, не гадаў
Бо спаткання ля крыніцы Мне не прызначаў
Ты мяне над крыніцаю
Называў чараўніцаю
Я цябе зачаравала варажбой
А сама зачараваная табой
2. Можа ты не мой Чараўніцаю другой
Прычарованы таемнай Прыгавор травой
Буду варажыць Ці ждаць буду ці кахаць
Разкахаў ты ці кахаеш Гдзе цябе чакаць
Ты мяне над крыніцаю
Называў чараўніцаю
Я цябе зачаравала варажбой
А сама зачараваная табой
3. На ўсёй зямлі Мы з табой адні
Праляцяць над чаратамі Белы туманы
І каханне зноў прывядзе цябе сюды
Да крыніцы запаведнай Да жывой вады
Ты мяне над крыніцаю
Называў чараўніцаю
Я цябе зачаравала варажбой
А сама зачараваная табой
sobota, 3 maja 2014
DCDLXI. Αρετη
Powiada się,
Że dzielność mieszka na urwistych skalach,
I z prędkimi nimfami odprawia święty taniec,
Nie wszystkim śmiertelnym
Widzialna, tylko temu,
Kto w pocie żrącym serce,
Dochodzi do szczytu męstwa
Simonides
DCDLX. Szał reformowania
Od czasów oświecenia ludzkość ogarnęło coś co określiłbym nazwą szał reformowania. Gdy przychodzi nowy premier, nowy minister, nowy szef firmy, rektor na uczelni, itp. każdy jeden chciałby przeprowadzić reformy - czytaj spieprzyć wszystko co jego poprzednicy w pocie czoła przez lata lub dziesiątki lat wypracowali. To jak jakiś wirus, który zapanował nad umysłami mam wrażenie, że każdym z nich kieruje jakaś żądza niszczenia. Ot choćby w szkolnictwie wyższym każda reforma to oczywiście coraz gorzej a jednocześnie każdy świr wybrany na to stanowisko zacznie zwykle mówić o tym co chciałby zreformować, czyli jeszcze bardziej zepsuć :D
Ale nie do końca o tym chciałem napisać tylko o dzisiejszej rocznicy. Jakby nie pogoda dzisiaj to normalnie lubię nawet to święto jako dzień wolny, bo maj długi weekend, etc. Ale nawet do głowy by mi nie przyszło czcić konstytucję 3 maja jako jakieś wydarzenie. Wielkie wydarzenie w historii Polski. To są jakieś jaja. Polska w XVIII wieku miała burdel to prawda i burdel wartało co nieco naprawić też prawda, ale do tego naprawiania wybrano czas i okoliczności najgorsze z możliwych.
W sytuacji słabości i zależności od sąsiadów, podburzani przez pruską agenturę zabraliśmy się za reformowanie, które nas zabiło. Polski bowiem nie zabiła anarchia i bałagan - Polskę zamordował szał reformatorski.
Aby to dostrzec wystarczy proste spojrzenie na daty
- Konstytucja III maja i jako konsekwencja II rozbiór Polski
- potem bzdurne powstanie pseudo-bohatera Kościuszki - i mamy kolejny III rozbiór
Gdyby ni mania reformatorów i szaleńców którzy chcieli ich reform bronić nie byłoby najprawdopodobniej rozbiorów, przynajmniej w tym momencie. Tymczasem za chwilę - ledwie za kilka lat, były wojny napoleońskie które mogły wyglądać inaczej gdyby w ten czas Polska weszła jako państwo całe - wtedy można było reformować. I wtedy byłaby szansa na zwycięstwo nad Rosją, a jeśli nawet nie to starczyło dotrwać do 1815 roku i gdyby Polska przetrwała bez rozbiorów do tego roku i Kongresu Wiedeńskiego to dotrwałaby do I wojny światowej, bo kongres jako ciało bardzo konserwatywne nie rozwiązał by dużego europejskiego państwa. Wszystko to było możliwe i wszystko to było o krok - kilkanaście lat od nas, gdyby nie głupota reformatorów, zaczadzonych ideami oświecenia, nie potrafiących czekać, chcących zepsuć wszystko co ich przodkowie przez setki lat stworzyli - i zepsuli. Zepsuli jak lekarz, który pacjentowi w ciężkiej chorobie podaje drastyczne leki od których pacjent umiera.
A dziś tych psujów wychwala się jako twórców jednej z najbardziej postępowych konstytucji na świecie. I co z tego, że była postępowa, skoro i tak nie obowiązywała bo zaraz były rozbiory? Że konstytucję tą chwalili wtedy różni myśliciele. I co nam z tego przyszło? Czy nie lepiej, gdybyśmy uchwalili najgłupszą konstytucję na świecie, na którą inne narody by pluły, a byśmy przetrwali bez rozbiorów. Moim zdaniem lepiej.
Ale nie do końca o tym chciałem napisać tylko o dzisiejszej rocznicy. Jakby nie pogoda dzisiaj to normalnie lubię nawet to święto jako dzień wolny, bo maj długi weekend, etc. Ale nawet do głowy by mi nie przyszło czcić konstytucję 3 maja jako jakieś wydarzenie. Wielkie wydarzenie w historii Polski. To są jakieś jaja. Polska w XVIII wieku miała burdel to prawda i burdel wartało co nieco naprawić też prawda, ale do tego naprawiania wybrano czas i okoliczności najgorsze z możliwych.
W sytuacji słabości i zależności od sąsiadów, podburzani przez pruską agenturę zabraliśmy się za reformowanie, które nas zabiło. Polski bowiem nie zabiła anarchia i bałagan - Polskę zamordował szał reformatorski.
Aby to dostrzec wystarczy proste spojrzenie na daty
- Konstytucja III maja i jako konsekwencja II rozbiór Polski
- potem bzdurne powstanie pseudo-bohatera Kościuszki - i mamy kolejny III rozbiór
Gdyby ni mania reformatorów i szaleńców którzy chcieli ich reform bronić nie byłoby najprawdopodobniej rozbiorów, przynajmniej w tym momencie. Tymczasem za chwilę - ledwie za kilka lat, były wojny napoleońskie które mogły wyglądać inaczej gdyby w ten czas Polska weszła jako państwo całe - wtedy można było reformować. I wtedy byłaby szansa na zwycięstwo nad Rosją, a jeśli nawet nie to starczyło dotrwać do 1815 roku i gdyby Polska przetrwała bez rozbiorów do tego roku i Kongresu Wiedeńskiego to dotrwałaby do I wojny światowej, bo kongres jako ciało bardzo konserwatywne nie rozwiązał by dużego europejskiego państwa. Wszystko to było możliwe i wszystko to było o krok - kilkanaście lat od nas, gdyby nie głupota reformatorów, zaczadzonych ideami oświecenia, nie potrafiących czekać, chcących zepsuć wszystko co ich przodkowie przez setki lat stworzyli - i zepsuli. Zepsuli jak lekarz, który pacjentowi w ciężkiej chorobie podaje drastyczne leki od których pacjent umiera.
A dziś tych psujów wychwala się jako twórców jednej z najbardziej postępowych konstytucji na świecie. I co z tego, że była postępowa, skoro i tak nie obowiązywała bo zaraz były rozbiory? Że konstytucję tą chwalili wtedy różni myśliciele. I co nam z tego przyszło? Czy nie lepiej, gdybyśmy uchwalili najgłupszą konstytucję na świecie, na którą inne narody by pluły, a byśmy przetrwali bez rozbiorów. Moim zdaniem lepiej.
DCDLIX. Prima birotatio maialis
Valde molestus sum, propter quod hodie tempestas mala fit et malam fore. Sed heri kalendis Maiis multum birotavi, paene nonaginta kilometros. Tempestas erat pulchra, omnes flores florebant, aves cantabant et valde gavisus eram. In Jura, ubi birotavi, erant multi homnies, tempestate fruentes. Praecipue in loco ubi castellum medievale Bobolicensis est, aliquot ante annos restaurato. Multi homines ibi ambulabant, birotabant et multae autocinaetae erat. Non procul autem castello Bobolicense est alterum castellum Mirovicense - non scio accurate sed circa duo kilomentros ab suprascripto castello. Id castellum ante aliquod annos idem domunus habet it nunc eum restaurare incipit. Vidi murum restaurari et sentio intra 3-4 annos hoc in loco castellum raedificatum erit. Non scio bene vel male est castellos medievales restaurare. Nunc exempli grata castellum Bobolicenese pulchre mihi videtur et quod scripsi multi homines eum videre volunt. Sed ex altera parte vetus castellum non instauratum ut ante decem annos erat, quoque praecipuum nitorem habebat, tum eum castellum romanticum vel ruinam romanticam decere potuisse. Et nescio quid est melius ruina romantica vel castellum restauratum? Et unum et alterum habet aliquid pulchrum et magnificum.
piątek, 2 maja 2014
DCDLVIII. Odessa
Poziom kłamstwa i oszołomstwa prezentowany przez rządzących nami amerykańskich agentów jaki dziś można oglądać i czytać na portalach jest przerażający. Oczywiście Putin jest groźny i najlepiej byłoby aby całej rozróby nie było z tym się zgadzam, ale niestety zachód podsyci zamieszki na Ukrainie i teraz zbiera tego efekty.
Natomiast dzisiejszy sposób narracji wydarzeń w Odessie przez polską telewizję to przykład propagandy w iście gebelsowskim stylu. Faszyści z prawego sektora podpalili w Odessie budynek z około 40 osobami zabijając ich, tymczasem u nas relacjonuje się, że "wybuchł pożar w budynku". Zaraz okaże się że separatyści weszli do budynku, sami obrzuci się koktajlami mołotowa a potem w akcie zbiorowego samobójstwa podpalili.
Gdy za Janukowicza berkut strzelał do protestujących była to niebywała zbrodnia, gdy to samo robią obecne władze a to co innego to legalne działanie porządkowe. Tego się nawet oglądać nie da.
Natomiast dzisiejszy sposób narracji wydarzeń w Odessie przez polską telewizję to przykład propagandy w iście gebelsowskim stylu. Faszyści z prawego sektora podpalili w Odessie budynek z około 40 osobami zabijając ich, tymczasem u nas relacjonuje się, że "wybuchł pożar w budynku". Zaraz okaże się że separatyści weszli do budynku, sami obrzuci się koktajlami mołotowa a potem w akcie zbiorowego samobójstwa podpalili.
Gdy za Janukowicza berkut strzelał do protestujących była to niebywała zbrodnia, gdy to samo robią obecne władze a to co innego to legalne działanie porządkowe. Tego się nawet oglądać nie da.
Subskrybuj:
Posty (Atom)