niedziela, 30 czerwca 2013

DCXI. Zjawa ze skały

Zjawa ze skały

Nad skały szczytu pieczara ciemna
Otwiera pustki swej oczy czarne
Siedzi w niej szara zjawa tajemna
Powietrze duszne dziś jest i parne

Dołem zaś ścieżka wije się kręta
Porosła mleczem i kwiatem białym
Pomiędzy lasem jest zawinięta
Wół zaś tam zmierza krokiem ospałym

Ciągnąc twarde deski carrusa
Wozu co wiedzie kupców towary
Nie mieli bowiem wędrowcy busa
Choć by wystarczył im nawet stary

Zmierzają grupą do miasta w dali
Słońce na niebie świeci wysoko
Ze skały szczytu są bardzo mali
Zjawa w pieczarze ma na nich oko

Uśmiecha się  lecz nie jest przyjemny
Wyraz twarzy demona ze skały
Obraz jej duszy mroczny i ciemny
Zamiar zaś zjawa nosi zuchwały

Chce zepchnąć kamień ciężki, kanciasty
Na wóz i jego całą ekipę
Aby zostały z nich tylko plastry
Pcha kamień w górę pod wielką lipę

Kupcy grozy spostrzec nie mogą
Nie są świadomi co  się stanie
Zrobią dziś kilka kroków nogą
I cisza, świat dziać się przestanie

Lecz to nie świata koniec jest przecie
Tylko tych którzy grozy nie widzą
Na każdym kroku na tym świecie
Czyhają zjawy i wielce się trudzą

Aby kamień krwią upaćkać cudzą.
Nigdy ufaj  słońcu na niebie
Gdy się demony na skale budzą
One gdzieś w dali czekają ciebie

Dlatego nawet gdy dzień spokojny
A błogość wiatru twą twarz omiata
Wytężaj umysł swój zawsze znojny
Aby przewidzieć wrogość świata


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Link within

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...