czwartek, 5 maja 2016

MCCCLXXIX. Tempestas

Wczoraj była pierwsza wiosenna burza. Uwielbiam burze, gdy blisko bija pioruny rzucane ręką Zeusa. Wtedy czuć prawdziwa moc i siłę nieokiełznanej przyrody. I to jest w niej piękne, gdy blask ognistych błyskawic rozświetla niebo, a potężne grzmoty rozbrzmiewają po okolicy. To siła Bogów, którzy są w poszumie wiatru, w grzmocie błyskawic w blasku tęczy przychodzącej po opadającym deszczu. Oni tam są, tylko ludzie dzisiaj stracili możliwość ich oglądania, ale ja chcę ich widzieć, chce być taki jak starożytni, chcę myśleć jak oni, czuć jak oni, chcę podążać ich ścieżką rozświetlaną świetlistą ręką Zeusa. Zawsze współczesny świat był mi częściowo obcy, choć w sumie w pewnym sensie zawsze się w nim jakoś w miarę dobrze odnajdywałem. Chyba ta obcość miała w tym pewien udział, bo ponieważ, to nigdy nie był mój świat zawsze podchodziłem do niego beznamiętnie, jedynie aby zrealizować swoje cele i mieć z nim jak najmniej do czynienia.  To ciekawe doświadczenie, doświadczenie częściowej nieobecności i byciu jakby emigrantem we współczesnym świecie, emigrantem z innego świata.. Świata antyku, starych języków, napisów zaklętych w kamieniu i startych Bogów. W grzmotach burzy oni przychodzą, mam nadzieję, że pewnego dnia spotkam się z nimi po drugiej stronie Styksu z daleka od współczesności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Link within

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...