Blog poświęcony, przemyśleniom, okolicy, Czeladzi, Jurze, i wszystkiemu co tylko przyjdzie mi do głowy.
niedziela, 28 września 2014
MXLI. Jesienny rower
Przy ładnej jesiennej pogodzie wybrałem się ponownie na rower. Po przerwie w jeżdżeniu załapałem znów świetną formę - przejechałem 80km w dobrym tempie, praktycznie nic nie zmęczony, jakby nie fakt, że już robi się szaro mógłbym jeszcze z 60 zrobić spokojnie. Aż żal, że już zaraz koniec jeżdżenia, i na kolejne trasy trzeba będzie czekać do kolejnej wiosny. Szkoda, że nie mamy klimatu śródziemnomorskiego, aby jeździć cały rok. Zimą nawet jak próbuje uprawiać inne sporty - ćwiczenia w domu, taniec, itp., to jednak roweru mi strasznie brak. Najdziwniejsze jest w tym to, że za czasów podstawówki i średniej szkoły byłem w ogóle nie usportowiony, jeszcze na studiach byłem raczej mało sportowy, poza chodzeniem po górach. A teraz bez sportu i ćwiczenia trudno mi wytrzymać kilka dni :d I z roku na rok mam większą ochotę do ćwiczeń to jest trochę jak narkotyk.
sobota, 27 września 2014
MXL. Kopiec Kościuszki
Będąc na Kopcu Kościuszki tydzień temu wyszedłem na niego kupując, jak jest to moim zwyczajem ulgowy. Skoro na taki mnie wszędzie póki co wpuszczają to po co mi inny ;), wiec wszystkie zamki, muzea, itp. miejsca odwiedzam na takim bilecie. Ale zwykle sam muszę o niego spytać, ewentualnie pytają mnie czy chcę normalny czy ulgowy. Na Kopcu po raz pierwszy od dawna kobieta, która sprzedawała bilety zaproponowała mi ulgowy, nie podejrzewając, że mógłbym chcieć normalny. Czyżbym wyglądał aż na takiego oszołoma wchodząc do pomieszczenia jednocześnie żonglując kasztanami :d
MXXXIX. Egy az Isten, Egy a Nemzet
Piękna piosenka. Ostatnimi czasy słucham Karpatii prawie codzień i bardzo mi się podoba wiele piosenek tego zespołu, takie połączenie radosnego rytmu i nuty smutku, chęci życia i walki i nostalgii.
piątek, 26 września 2014
MXXXVIII. Poza horyzontem
Na przestrzeni kilku ostatnich tygodni parę osób niezależnie spytało mnie po co ja właściwie tyle robię, skoro większość rzeczy do osiągnięcia w swojej dziedzinie już w zasadzie osiągnąłem, i mógłbym robić z 5 razy mniej, i że właściwie powinienem zadowalać się tym co jest i dać sobie spokój z większością tego co robię. Zszokowało mnie to, bo raz uważam, że wiele rzeczy jeszcze przede mną do zrobienia, a dwa musiałbym się chyba w żywego trupa zamienić, aby myśleć, że to co jest wystarcza i nie chcieć iść dalej. Tylko marzenia, plany i to co będzie dalej jest tym co napędza nas do funkcjonowania, dlatego wierzę, że bez względu na to co udało mi się lub nie lepiej czy gorzej zrobić, moje największe zwycięstwa w każdej dziedzinie są jeszcze daleko przede mną, gdzieś poza zakrytym mgłą horyzontem. A gdy któregoś dnia uznam, że nie ma już nic przede mną, to stanę się jak zombi pochowany za życia, mam nadzieję, że dzień ten nigdy nie nadejdzie.
niedziela, 21 września 2014
MXXXVII. O jak dobrze nam zdobywać góry
O jak dobrze nam zdobywać góry - świetna piosenka, o której przypomniałem sobie ostatnio, w moim zdaniem, najlepszej wersji z tych co są na youtube.
1. O jak dobrze nam zdobywać góry
i młodą piersią chłonąć wiatr,
prężnymi stopy deptać chmury
i palce ranić o szczyt Tatr.
Ref.
Hejże hej, hejże ha!
Żyjmy wiec, póki czas,
bo kto wie, bo kto zna ,
kiedy znowu ujrzę was.
2. O jak dobrze nam głęboką nocą
wędrować jasna wstęgą szos,
patrzeć ja gwiazdy niebo złocą,
i czekać, co przyniesie los...
Ref.
Hejże hej, hejże ha!
Żyjmy wiec, póki czas,
bo kto wie, bo kto zna ,
kiedy znowu ujrzę was.
3. O jak dobrze nam po wielkich szczytach
wracać w doliny, progi swe,
przyjaciół jasne twarze witać,
o młoda duszo raduj się!
Ref.
Hejże hej, hejże ha!
Żyjmy wiec, póki czas,
bo kto wie, bo kto zna ,
kiedy znowu ujrzę was.
sobota, 20 września 2014
MXXXVI. Kraków we mgle
W Krakowie na konferencji było bardzo fajnie, zwłaszcza, że taką pogodę mieć w połowie września to prawie jak wygrać w totka, gdzie nawet o 3 w nocy było na mieście tak ciepło, że nie trzeba było wkładać kurtki. Po raz kolejny przekonałem się o tym co zawsze wiedziałem - jak bardzo uwielbiam to miasto :)
Jedyne co mnie rozczarowało to był Wierzynek. Kolacja u Wierzynka to fajny bajer, ale właśnie w praktyce okazuje się, że głownie bajer, za którym kryje się całkiem przeciętna rzeczywistość. Ale taka jest właśnie siła marketingu. Tym co mnie zaskoczyło pozytywnie to multimedialne muzeum pod Krakowskim rynkem ale również w tyskich browarach. Od pewnego czasu nie chodziłem za wiele po muzeach bo zdawało mi się, że w większości miast w których bywam te co są znam. Ale tylko "wydawało mi się", bo przeoczyłem powstanie nowoczesnych multimedialnych muzeów. Trzeba będzie w przyszłości poszukać czy jest takich więcej i to nadrobić.
Poza fajnymi imprezami z ciekawymi i sympatycznymi ludźmi i krakowskim klimatem podobało mi się jeszcze moje poranne wejście na Kopiec Kościuszki, niestety czynny dopiero od 9 więc od 8 musiałem czekać (wrócić z imprezy o 4 w nocy a o 7 rano już wyjść na wycieczkę na kopiec :D). Rano wszystko pokryte było lekką mgłą, w której lekko tonęło Wawelskie Wzgórze widziane przez Błonia, piękny widok. Mgła, oniryczne wizje, wszystko pokryte całunem białym i zwiewnym, w świetle skąpanym, lubię takie widoki, i mglisto zagmatwane wizje.
Ale jak kiedyś napisałem czytając mój blog można myśleć że ma się do czynienia z kimś całkowicie oderwanym od realiów, a w sumie to pojechałem tam załatwiać bardzo konkretne interesy :D, które udało się załatwić wszystkie a może nawet więcej niż się spodziewałem, cała reszta była tylko miłą przystawką do objazdu :D, ale jakże przyjemną ;)
A im starszy jestem tym bardziej nie lubię polskiego ponurego narzekactwa, a coraz bardziej lubię, aby wszystko było pięknie i przyjemnie. Bo skoro ten sam wynik uzyskujemy zwykle ze smutkiem i z przyjemnością to rozsądniejszym jest wybrać to drugie.
Jedyne co mnie rozczarowało to był Wierzynek. Kolacja u Wierzynka to fajny bajer, ale właśnie w praktyce okazuje się, że głownie bajer, za którym kryje się całkiem przeciętna rzeczywistość. Ale taka jest właśnie siła marketingu. Tym co mnie zaskoczyło pozytywnie to multimedialne muzeum pod Krakowskim rynkem ale również w tyskich browarach. Od pewnego czasu nie chodziłem za wiele po muzeach bo zdawało mi się, że w większości miast w których bywam te co są znam. Ale tylko "wydawało mi się", bo przeoczyłem powstanie nowoczesnych multimedialnych muzeów. Trzeba będzie w przyszłości poszukać czy jest takich więcej i to nadrobić.
Poza fajnymi imprezami z ciekawymi i sympatycznymi ludźmi i krakowskim klimatem podobało mi się jeszcze moje poranne wejście na Kopiec Kościuszki, niestety czynny dopiero od 9 więc od 8 musiałem czekać (wrócić z imprezy o 4 w nocy a o 7 rano już wyjść na wycieczkę na kopiec :D). Rano wszystko pokryte było lekką mgłą, w której lekko tonęło Wawelskie Wzgórze widziane przez Błonia, piękny widok. Mgła, oniryczne wizje, wszystko pokryte całunem białym i zwiewnym, w świetle skąpanym, lubię takie widoki, i mglisto zagmatwane wizje.
Ale jak kiedyś napisałem czytając mój blog można myśleć że ma się do czynienia z kimś całkowicie oderwanym od realiów, a w sumie to pojechałem tam załatwiać bardzo konkretne interesy :D, które udało się załatwić wszystkie a może nawet więcej niż się spodziewałem, cała reszta była tylko miłą przystawką do objazdu :D, ale jakże przyjemną ;)
A im starszy jestem tym bardziej nie lubię polskiego ponurego narzekactwa, a coraz bardziej lubię, aby wszystko było pięknie i przyjemnie. Bo skoro ten sam wynik uzyskujemy zwykle ze smutkiem i z przyjemnością to rozsądniejszym jest wybrać to drugie.
piątek, 19 września 2014
MXXXV. ...
Jak kiedyś już napisałem, gdy udaje mi się po kolei wszystko za co się wezmę zaczyn am się bać, bo to jest bardzo niebezpieczne, i tak czuję się w tej chwili, jest tak dobrze, że aż za dobrze.
niedziela, 14 września 2014
MXXXIV. Wrześniowy rower
Po prawie dwutygodniowej przerwie spowodowanej różnymi wyjazdami ponownie pojeździłem na rowerze. Ponad 170km w 3 dni to jak na wrzesień porównując do poprzednich lat nie najgorzej. W tym roku doszedłem już do 5740km, ilości która jeszcze kilka lat temu wydawałaby mi się niewyobrażalna. Szkoda tylko, ze cały przyszły tydzień mimo ładnej pogody nie będę mógł jeździć :/ Choć z drugiej strony będę przebywał w moim ulubionym polskim mieście - Krakowie :)
piątek, 12 września 2014
czwartek, 11 września 2014
MXXX. ...
Gdzie snu cisza ogrania skroń
A nocy cień łapie za dłoń
Wypełza z kąta mara dzika
Noga o nią się potyka
Skowyt słychać wilkołaka
Który łazi gdzieś po krzakach
I zdobywczy wypatruje
Zaraz zabić cie spróbuje
Otwórz oczy, w twarz im pluń
Wszystko z drogi swej usuń
Leć jak w niebo, pędź przed siebie
To zwycięstwo czeka ciebie
środa, 10 września 2014
MXXIX. Tarnica
Tytuł co prawda o górze, ale rozważania będą o moich nogach :d Jak byłem na wiosnę w czerwcu w górach to bolały mnie po niedługiej wycieczce mocno łydki, więc w wakacje poćwiczyłem je trochę i po wejściu i zbiegnięciu z Tarnicy nie bolały mnie nic :) Ale aby nie było tak prosto tym razem po wycieczce (no dobra i dwóch dniach tanczenio-skakania po 5 godzin dziennie) bolały mnie uda, na tyle, że ciężko mi się schodziło po schodach. Zastanawiam się już trzeci dzień, jakie ćwiczenie na te uda trzeba, aby nie bolały przy czymś takim :d Chyba tym razem zaniedbałem przysiady, nie robiłem ich aby nie kolidowały z rowerem i wydaje mi się, że był to błąd.
Moja forma choć w zasadzie była bardzo dobra jednak ciągle mnie nie satysfakcjonuje. Jeśli któregoś dnia wejdę na jakąś dużą górę i z niej zbiegnę i mnie NIC nie będzie bolało, wtedy będę usatysfakcjonowany. Powinienem być twardy jak stal i szybki jak błyskawica. A tu ciągle nie jest tak jak ma być. Choć pewnie, dla obserwatora "zewnętrznego" jest dobrze lub nawet bardzo dobrze, to mnie to cały czas mało, ciągle coś we mnie woła, że nie jestem jeszcze dość dobry, że mogę być jeszcze lepszy.
Moja forma choć w zasadzie była bardzo dobra jednak ciągle mnie nie satysfakcjonuje. Jeśli któregoś dnia wejdę na jakąś dużą górę i z niej zbiegnę i mnie NIC nie będzie bolało, wtedy będę usatysfakcjonowany. Powinienem być twardy jak stal i szybki jak błyskawica. A tu ciągle nie jest tak jak ma być. Choć pewnie, dla obserwatora "zewnętrznego" jest dobrze lub nawet bardzo dobrze, to mnie to cały czas mało, ciągle coś we mnie woła, że nie jestem jeszcze dość dobry, że mogę być jeszcze lepszy.
wtorek, 9 września 2014
MXXVIII. Ébredj Magyar
Pobyt w Budapeszcie przypomniał mi piosenki Karpatii, których swego czasu słuchałem. Ponowne przeszukanie neta pozwoliło znaleźc wiele świetnych utworów, w szybkim szalonym stylu jaki lubię, podniosłym i bojowym. Jak to:
Subskrybuj:
Posty (Atom)