Cuantos siglos de Historia Cuanta sangre derramada en tu Honor. Estas siendo amenazada, va siendo hora de ponerse en acción. Catorce palabras tan solo definen toda nuestra ilusión. Catorce palabras tan solo, defendamos nuestra convicción.
Vieja Europa despierta, te tienes que levantar. Vieja Europa despierta, Tus hijos están listos. Tienes que luchar.
Luchara. Hasta que muera. Luchara hasta el fin.
Aunemos nuestros esfuerzos. Todos juntos buscando el mismo fin. Nuestra raza esta siendo amenazada. Vieja Europa ?Que ha sido de ti?
Por tu honor, tu valor y tu historia, no lo debes permitir. Alzemos una sola bandera, que nos una para combatir.
Vieja Europa despierta, te tienes que levantar. Vieja Europa despierta, Tus hijos están listos. Tienes que luchar.
Po wielu zimowych i deszczowych dniach znowu zaświeciło słońce, co od razu wpłynęło na mnie dobrze i pozytywnie. Od razu wcześniej wstaję i wszystko mi się chce. Sol quam ego amo te. Czyż jest coś piękniejszego od świecącego słońca, Sol Invictus, które zwycięża mrok wychodząc zza chmur i pokonując siły ciemności. Sol Invictus semper vincere posse, et sine sole nulla est vita nulla potestas, nulla iucundidas et nullum gaudium. Sol nos ad felicitatem te omnibus rebus bonis ducit et ducebit.
Trenując treningi Shawna zrobiłem sobie najpierw jesienią miesiąc pierwszy Max 30 a teraz robię właśnie od 2 tygodni miesiąc drugi. Miesiąc pierwszy poszedł mi stosunkowo ok, bo robiłem go już wiosną i byłem na to przygotowany. Natomiast miesiąc 2 jest ciężki. Jest kilka ćwiczeń w bardzo dziwnych pozycjach, pępek z jednoczesnym skakaniem nogami, itp., które może nie są jakieś bardzo ciężkie, ale w długich seriach nie ma lekko je zrobić Póki co daję radę robić treningi, ale nie zawsze nadążam za Shawnem i jego ekipą i czasem muszę zrobić kilkunastosekundowe przerwy, ale to normalne przy nowym typie treningów. Ciągle też moje ręce nie doszły do poziomu nóg, choć przez ostatnie dwa lata wzmocniły się bardzo. Dalej wszelkei treningi na nogi - wykroki, wyskoki, itp. są dla mnie stosunkowo łatwe, nawet te z Max 30, a ćwiczenia "przy podłodze", dziwne rodzaje pompek, ćwiczenia na brzuch, itp. dużo trudniejsze i pot się przy nich leje strumieniami.
Zabawne jest przeczytać czasem teksty pisane przez liberalne media, ot jak teraz przy wyborze Trumpa na prezydenta, które mieszają z błotem każdego kto się z nimi nie zgadza, uważając ich jak w jednym felietonie wyczytałem za barbarzyńców a samych siebie za intelektualistów i "elitę", dziwiąc się, że dużo ludzi ma dość takiej "elity". O ile mam wątpliwości czy to co nadchodzi na świecie i co będzie będzie dobre i widzę też wiele zagrożeń, to pycha obecnej elity jest tak odrażająca, że czytając tego rodzaju teksty ma się odruch wymiotny.
O obronie wartości zachodnich piszą ludzie, którzy nawet po łacinie czytać nie umieją, czyli z wartościami zachodnimi są tak na bakier jak ja z sanskrytem. Współczesna pseudo elita to jedynie banda zdegenerowanych durni, która przenośnie mówiąc "nasikała" na groby przodków niszcząc wszystko to co było piękne i wartościowe w zachodniej kulturze. Zbrodniarze, kanalie i zdrajcy, którzy dokonali zmiażdżenia całej naszej europejskiej cywilizacji. I o ile nie mam jakichś większych złudzeń, że ci co przyjdą będą lepsi, to tych antyłacińskich pseudointelektualistów nie szkoda mi nic a nic. Krzyczą, że wywala się ich na śmietnik historii, a przecież to samo sami zrobili ze swymi przodkami i całą łacińską, europejską tradycją.
Fajny wiersz choć nie podpisałbym się pod stwierdzeniem nie wierzę w nic.
Nie wierzę w nic
Nie wierzę w nic, nie pragnę niczego na świecie, Wstręt mam do wszystkich czynów, drwię z wszelkich zapałów: Posągi moich marzeń strącam z piedestałów I zdruzgotane rzucam w niepamięci śmiecie...
A wprzód je depcę z żalu tak dzikim szaleństwem, Jak rzeźbiarz, co chciał zakląć w marmur Afrodytę, Widząc trud swój daremnym, marmury rozbite Depce, plącząc krzyk bólu z śmiechem i przekleństwem.
I jedna mi już tylko wiara pozostała: Że konieczność jest wszystkim, wola ludzka niczym - I jedno mi już tylko zostało pragnienie
Nirwany, w której istność pogrąża się cała W bezwładności, w omdleniu sennym, tajemniczym I nie czując przechodzi z wolna w nieistnienie.
Nesciebam grex ille Factus de Ferro cantionem de Alexandro Magno fecisse. Sed placet mihi videre nam bene est scriptus textus eius quo in texto de vita Alexandri, magnisque factis eius describitur.
Audite autem et delectate.
Kakao, od ponad roku pijam go codziennie i jest to prawdziwie świetny środek przyczyniający się do poprawy wielu procesów we własnym organizmie. Prawdziwa bomba w zakresie magnezu i wielu innych przydatnych składników. Przy moim trybie funkcjonowania, gdy śpi się około 5 godzin na dobę (i tak za dużo muszę zejść kiedyś do 4) zdecydowanie się przydaje.
Myślę, że nigdy specjalnie nie bałem się śmierci i choć chciałbym żyć wiecznie i być wiecznie młody to wierzę starożytnym, że gdy my jesteśmy to nie ma śmierci a gdy on jest nas już tu nie ma, nie ma więc po co się jej bać, bo w gruncie rzeczy niewiele ma ona z mamy do czynienia. O wiele bardziej strach mój budzi aby nigdy nie stać się słabym, chory, słaby, żyjący na łasce innych. To musi być potworne i to mnie przeraża, wolałbym po stokroć umrzeć niż zależeć od innych i żyć z ich łaski. Taka refleksja pod Dniu Omnium Sanctorum.
Myślę, że najważniejszym dniem mego życia był dawno temu dzień w którym zrozumiałem, że cały świat nie ma żadnego znaczenia, jest tyko wielką ułudą, a jedynym celem i sensem istnienia jest udoskonalenie samego siebie. Udoskonalenie psychiczne, intelektualne i fizyczne. Aby mieć jak największa wiedzę i być jak najsprawniejszym. Świat jest tylko ułudą, choć w zasadzie go lubię bo przecież jest taki piękny, ale on nie ma znaczenia, ma znaczenie jedynie własna droga do doskonałości lub tego co za nią dana osoba uważa. I choć doskonałość ze swej natury ma to do siebie, że nigdy jej się nie osiągnie, to sama droga do niej jest podążaniem właściwą ścieżką. Dlatego nie rzeczy materialne są celem to ja sam jestem celem.
Gdy rok temu zacząłem używać smartfona do potarzania słówek przy pomocy programu Anki chodząc ulicami najpierw było to dla mnie dość trudne i musiałem chodzić stosunkowo powoli, aby jednocześnie nie potykać się i jakość sobie z chodzeniem radzić i jednocześnie słówka powtarzać a i samo powtarzanie początkowo szło gorzej niż jak robiłem to siedząc lub stojąc. W końcu chodzenie i jednoczesne powtarzanie słówek to dwie czynności jednocześnie, gdzie w obu trzeba być dość mocno skupionym, więc wydawałoby się, że ciężko będzie coś takiego zrobić.
Ale jak powiedziałem w poprzednim wpisie, mózg to bardzo plastyczna bestia i szybko się uczy i dziś mogę w zasadzie chodzić z normalną szybkością (moja normalna szybkość to znaczy szybciej niż większość wokół :) ) i jednocześnie powtarzać sobie słówka i zdania na smartfonie. Jedynie czasem na mnie niektórzy dziwnie patrzą gdy idę czy to ulica czy korytarzami uczelni wpatrzony w telefon a przecież i jednocześnie ze światem kontaktujący bo w tym czasie i innych wymijam i na schody wchodzę i inne podobnego rodzaju czynności wykonuję. Ale jako, że zdanie innych na mój temat nigdy mnie specjalnie nie obchodziło a z wiekiem obchodzi mnie jeszcze mniej, jeśli to mniej jest w ogóle możliwe, to jedynie mnie to bawi.
Mózg jest jednak bardziej plastyczny niż się tego po nim spodziewałem. Po dłuższych ćwiczeniach doszedłem w zakresie żonglowania doszedłem w końcu do momentu, gdy żonglowanie czterema piłkami przychodzi mi bez większego kłopotu, na tyle, że mogę przy tym jednocześnie chodzić po pomieszczeniu. Teraz kolejne wyzwanie, które udaje mi się tylko od czasu do czasu to podczas żaglowania czterema piłkami od czasu do czasu przerzut dwóch pomiędzy rękami. Doświadczenia z żonglowaniem z pewnością pozwoliły mi wzmocnić lewą rękę, która mam dużo sprawniejszą niż kiedyś, mam też wrażenie że pozwoliły na lepsze osobne funkcjonowanie dwóch półkul, co przydaje się w innych sytuacjach wykonywania dwóch czynności na raz, gdzie na obu trzeba być skupionym, o czym w kolejnej notce.