Blog poświęcony, przemyśleniom, okolicy, Czeladzi, Jurze, i wszystkiemu co tylko przyjdzie mi do głowy.
środa, 18 lipca 2012
CCCXIV. Letnie reminiscencje
Latem nigdy wiele mi się bloga nie chciało prowadzić, bez względu na to w jakie tematy on podąża. Nie mam pojęcia czemu ale zawsze bloga lepiej mi się pisze jak mam zły humor a takowy miewam najczęściej w zimie. Latem natomiast nie mam specjalnej ochoty do pisania. Owszem zdarzały się wyjątki, ale taka reguła daje się zauważyć, gdyby poczytać notki na tym i poprzednim moim blogu. Ale, że pogoda taka, iż więcej w domu siedzę od kilku dni, to i coś skrobnę ;)
Ciekawe jest czemu zawsze więcej pisze jak mam zły nastój. Mam ogólnie wrażenie, że dużo łatwiej przelewa się na bloga złe myśli i nastroje niż te pozytywne. Może tylko czasem te najbardziej złe wolałem opisać po łacinie, aby za dużo ludzi nie czytało tych moich wywodów. Natomiast będąc zadowolonym właściwie o czym tu pisać. I chyba też dlatego jak patrzymy na jakieś wiadomości, dzienniki i książki, to zawsze pierwszą obserwacją będzie nadmiar nieszczęść, katastrof i tym podobnych wydarzeń. Jakby cały świat był strasznym miejscem. Ale przecież to tylko złudzenie, złudzenie wynikające z tego, że o tym co jest źle piszemy częściej, chętniej, łatwiej zwracały uwagę niż na to co dobre. Zadowolenie i dobro przychodzi i odchodzi po cichu, zło natomiast łatwo rzuca się w oczy, jest fotogeniczne, ale czy jest go więcej? Niekoniecznie, powiedział bym jedynie, że jest bardziej medialne, i to powoduje, z często mamy zniekształcone widzenie świata.
A wracając do tematu, od którego w poprzednim akapicie, jak to ja, mocno od niego odszedłem ;) Ostatnimi czasy nadmiar jazdy na rowerze doprowadził mnie do jakiegoś wyczerpania. Po tym jak w pierwszych dniach lipca przejechałem na rowerze ponad 550 km po jurze w tym kilka razy po 100 dziennie i jeszcze ćwiczyłem w domu hantlami trochę byłem przetrenowany (sam się dziwiłem skąd mam tyle siły, aby dzień po dniu tyle jeździć i czekałem kiedy padnę :D). I następne dni ledwo mogłem się ruszać. Nawet 3 dniowy odpoczynek w zeszłym tygodniu mi nie pomógł. Tak mam zawsze jak przegnę z nadmiarem roweru, ale jak tu nie przesadzić, jak codziennie był upał czyli moja ukochana pogoda ;) Wiec nawet z pewnym zadowoleniem powitałem pogorszenie pogody bo wreszcie odpocząć można inaczej bym chyba padł gdzieś po drodze. Niemniej już mogła by się ta pogoda skończyć i znów wyjść słońce, bo tak to zostają tylko hantle w domu a trzeba by wrócić do jeżdżenia. A coraz bardziej czuję, ze wraca mi stan totalnego niewyżycia z początku miesiąca.
Subskrybuj:
Posty (Atom)