Przeraża mnie jak bardzo człowiek uzależnia się od komunikacji elektronicznej w tym od wysyłania i odbierania maili. W pewnym momencie ilość maili jest tak duża, że zaczyna wręcz przytłaczać i męczyć. Jako, że mam zwyczaj chomikowania wszystkiego zbieram również maile i robiąc dzisiaj porządki w moich folderach mailowych z przerażeniem obserwuję, że z roku na rok coraz więcej maili dostaję i wysyłam. I że proces ten nie ma końca. I to mówię tylko o mailach sensownych, nie uwzględniając, spamu, itp.
Ot weźmy same maile odebrane i kolejne lata:
2005 - 497
2006 - 983
2007 - 1363
2008 - 2260
2009 - 3467
2010 - 3761
2011 - 4365
2012 - 4830.
Wysyłam znacznie mniej niż odbieram, ale i tak zatrważająco dużo. Bo 4830 maili to prawie 14 maili dziennie!
A biorąc pod uwagę ten rok dostałem już 933 maile czyli 19 maili na dzień.
Stajemy się powoli niewolnikami cywilizacji i tego wszystkiego. Czasem mam dni, że chciałbym się od tego odciąć. Chyba dlatego na działce nie założyłem sobie internetu. Przynajmniej wtedy nie czuje presji, aby toto wszystko dobierać, odpowiadać, wysyłać. Mam wrażenie, że ta cała elektroniczna komunikacja jest czasem jak smycz i pętla założona na szyję. Nie znaczy to, że tak na serio jej nie lubię. Może nawet lubię za bardzo i to mnie właśnie przeraża najwięcej. Ale nawet jak bym nie lubił to i tak tyle spraw i rzeczy załatwiam przez internet, że maile z których można by zrezygnować byłyby tylko kroplą w morzu ich wszystkich. I jak pewnego roku liczba maili które dostałem przekroczy 10000 to mnie ta lawina chyba zakryje jak lawina śniegowa wędrującego po górach turystę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz