Kumpel mówił mi, że
to od nadmiaru testosteronu i że to z wiekiem mi przejdzie. Ale mówi to od
dawna i dalej mi to nie przechodzi. Co prawda on mówi, że musi przejść bo
przechodzi każdemu, ale znając moją dziwność to wcale nie byłbym taki pewien. I
jak powiada, „normalni” ludzie jak idą na rower czy idą w góry to po prostu idą
się przejść, pojechać, pooglądać widoki, a tylko szajbusy ze wszystkiego muszą
urządzać wyścig i rywalizację. Od innego kumpla usłyszałem kiedyś, że ciężko
się ze mną normalnie jeździ ponieważ zachowuję się jak bestia napędzana
testosteronem a jak zobaczę podjazd czy jakąś górę to w moich oczach widać obłęd :D Może coś w tym jest bo o ile na co dzień jestem zwykle raczej
spokojny to w takich okolicznościach jeszcze jak puszczę sobie jakąś dziką
muzykę wychodzi cały diabeł, który na co dzień siedzi głęboko stłumiony w mej
duszy. Mam wrażenie, że im bardziej tłumię go normalnie tym bardziej on wtedy wyłazi,
bo musi znaleźć sobie gdzieś ujście.
Cóż kilka razy
powiedziano mi, że faceci są zwykle mało skomplikowani i chcą zwykle prostych
rzeczy, za to ja gromadzę w sobie poziom komplikacji za wielu naraz i nigdy do
końca nie wiadomo, jaka część mojej osobowości wyskoczy w danych
okolicznościach prawdziwie jak diabeł z pudełka. I gdy komuś się wydaje, że wie
o mnie wszystko w pewnym momencie okazuje się, że wie bardzo mało. W gruncie
rzeczy ja sam tego nie wiem. Słaby i silny, łagodny i brutalny, marzycielski i
do bólu pragmatyczny, strachliwy i odważny, leniwy i pracoholiczny a wszystko
to całkowicie splątane ze sobą jak jakiś przedziwny zawijaniec.
Taka postawa – chęć
ścigania się z każdym, męczy mnie trochę, bo od kilku lat mam ochotę zacząć
jeździć autem. Niby mam prawo jazdy tyle, że jeździć nie umiem. Można się co
prawda nauczyć bo jego brak nieraz mnie bardzo męczy. Tyle, że trochę boję się
sam siebie. W tym sensie, że jak to moje szaleństwo zacznie mi się włączać
również jak będę jechał autem, to będzie źle. Bo jak zacznę się ścigać autem to
już nie będzie żartów i pewnego dnia skończę tak, że moje zwłoki wyciągną z
jakiegoś słupa przy drodze, albo jeziora. Chyba że będę umiał samego siebie i
swoje szaleństwo utrzymać w ryzach. W końcu na rowerze nieraz mi się to udaje,
tyle że nawet jak udaje się jakiś czas to potem odzywa się i tak. Jak powiadali
Rzymianie naturam expelles furca usque tamen recurret. I co bym nie zrobił to
ona i tak po jakimś czasie recurret, nawet gdy mnie samemu wydaje się to
całkowicie bezsensowne. Bać się samego siebie to chyba trochę dziwna postawa :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz