Na marginesie pewnych moich dzisiejszych rozmów.
Nie mam zupełnie pojęcia, dlaczego ludzie współcześnie często uważają działanie, zwłaszcza działalność praktyczną za ważniejsze od pisania. Przecież dla nikogo nie powinno ulegać wątpliwości, że książki i rzeczywistość w nich opisana są bardziej realne niż faktyczna rzeczywistość. Bo fakt nie opisany nie tylko, że jest nie ważny, ale faktycznie w ogóle nie istnieje, przynajmniej z historycznego punktu widzenia. Pozornie paradoksalne? No to zobaczmy.
Załóżmy, że w miejscu gdzie mieszkam ktoś w XVI wieku miał manufakturę w której produkował kosze wiklinowe. I że ta manufaktura mu dobrze prosperowała i kosze sprzedawał w całej okolicy. To teraz jeśli ktoś historię tejże manufaktury opisał, to wtedy dziś rozmawiając powiemy, że tu, w tym miejscu kiedyś w XVI wieku istniała manufaktura, która wytwarzała kosze wiklinowe.
Ale jeśli nikt by historii tejże manufaktury nie opisał, to wtedy powiemy, że w tym miejscu nic nigdy nie było. I nie ważne czy była czy nie - jak nikt nie opisał to dla nas po prostu jej nie było. Bez względu jak prosperowała, ilu ludzi w niej pracowało, jak bardzo się starali - ona po prostu zwyczajnie w ogóle nie istnieje. Można wiec w pewnym sensie powiedzieć, że ten co opisuje powołuje rzeczywistość do życia, kreuje ją. Bez tej kreacji ta rzeczywistość bowiem faktycznie wcale nie istnieje. I dlatego bez opisania nie istnieje nic, i dlatego ten co opisuje a nie ten co działa faktycznie przywołuje ją do życia i unieśmiertelnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz