Na skraju jaru, mchem porosła
Pień wyciąga pogięta sosna
Wichry nad nią groźnym podmuchem
Wiejąc zakryły zimnym puchem
Skały się błyszczą na grani
śnieżnej
Nie widać igieł, świat tonie w bieli
Orzeł na niebie w manii drapieżnej
Zająca chce mieć w swojej gardzieli
Spętane korzenie kamienie
Gryzą, pień zaś dotyka tchnienie
Wiatru co wyje smoczym chuchem
Sosny zimnym tyka paluchem
Ptak zaś wysoko patrzy na skały
Na wirujący świata kształt płynny
Zając ten nie jest taki zuchwały
Lecz może uciec jeśli jest zwinny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz