Ile ja tych postów napisałem, aż mnie to o zawrót głowy przyprawia. W upale ostatnich dni od zeszłej środy zrobiłem rowerem 550 kilometrów i zaczynam trochę odczuwać kryzys. Dziś już nie było tak prosto, niby nie ma zakwasów, a jakoś mocy też nie ma dużej. Niemniej jest dobrze a nawet bardzo dobrze ale jestem mocno padnięty, zwłaszcza, że ostatnie dni sypiałem po 5 godzin :D Ale trzeba być twardym jak stal.
Kolejny dzień pięknej pogody i znów jakoś mało rowerzystów było jak na taką pogodę. Inni chyba nie lubią upałów do jazdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz