Lubię gdy księżyc porą dzienną
W pochmurnym niebie świeci nikło
Gdy słońce tarczą swą promienną
Wysuwa rękę by nie znikło
Gdy kwiaty kwitną gdzieś na łące
Która się kolorami mieni
A koło lasu dwa zające
Kicają, trwa się zieleni
Lubie, gdy żar się leje z nieba
Pot ciurkiem leci z mojej twarzy
Niczego więcej mi nie trzeba
Tylko się taki obraz marzy
Pięknie na skale stać wysokiej
Patrzeć z niej z góry na krąg świata
Widok jaskółki niebieskookiej
Gdy lotem przestrzeń tam omiata
Pod górę stromą szybko jechać
Gdy słońce w koło jasno świeci
Wtedy jest miło się uśmiechać
Płomień w mym sercu się roznieci
By jeszcze mocniej pędzić w górę
By ponad ziemią lecieć wysoko
Aby nie wjechać w żadną dziurę
I mieć jak sokół bystre oko
Lubię też zapach ksiąg tych starych
Pokrytych kurzem dawnych dni
Pełnych przeróżnych myśli mądrych
I lubię kiedy mi się śni
Powieść niezwykła, surrealna
Spowita białych mar
welonem
Jak zawiesina koloidalna
Gdy zdejmiesz całą z niej zasłonę
Cudnie jest pisać różne teksty
Na kompie lub też na papierze
Znajdować słów nowe konteksty
Jak pobłyskują gdzieś w eterze
Zwłaszcza gdy lato lub też wiosna
Nadchodzi, kiedy kwitną kwiaty
Wtedy znów pora jest radosna
Świat piękny jest i przebogaty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz