Ciekawe, że gdy zaczynam mieć wątpliwości czy coś się uda nagle różne okazje same wpadają mi do ręki, często zupełnie od niechcenia, ot tak po prostu. Co nie znaczy, abym został zwolennikiem nic nie robienia, wręcz przeciwnie. Tylko mam wrażenie, że starając się i coś robiąc zawsze wychodzi inaczej niż bym chciał, ale zwykle dobrze wychodzi. Głupio to pisać, ale ostatnio wszystko zaczyna działać jak należy. Zawsze takie coś budzi mój strach, czy nie nastąpi coś co starożytni nazywali invidia deorum. Jeśli straciłem mój wrodzony pesymizm to dziwny znak, dziwny. Ale cóż mam poradzić. W pewnym sensie świat nie jest nigdy taki jaki byśmy chcieli, ale jest fajny i im jestem starszy tym bardziej to dostrzegam. Dostrzegam piękno w każdym dniu i w każdym promieniu nieba w kolorze motylich skrzydeł i kwitnących kwiatach. I choć nigdy nie zostanę zupełnym optymistą bo na to za bardzo nie ufam ludziom i ciągle jest we mnie wiele sarkazmu i cynizmu i chęci planowania i kontroli nad wszystkim. Choć i tak przynajmniej częściowo udało mi się tego pozbyć. Mam przynajmniej taką nadzieję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz