Mam taką typowo męską (a przynajmniej książki uważają ją za męską) cechę, że aby coś robić muszę się skupić tylko na tej jednej czynności i wszystko wkoło mnie łatwo rozprasza. Na przykład nic nie mogę robić jak ktoś stoi nade mną i gada. Często ludzie przeszkadzają mi w sprawnym funkcjonowaniu, bo są za wolni :D:D, ale już najgorsze jest, jak ktoś stoi nade mną i gada, wtedy nie jestem w stanie nic zrobić i wszystko mi się miesza, a jedyną moją myślą jest, aby taka osoba się zamknęła.
Ot przykład.
We wtorek jadąc na Jurze rowerem złapałem gumę. Był to pierwszy raz gdzie złapałem gumę na nowym rowerze, a że ma on tarczowe hamulce, wiec założenie koła z powrotem nie jest takie proste - a przynajmniej trudniejsze niż w V-breakach, zwłaszcza jak robi się to pierwszy raz w życiu. Stoję sobie, zmieniam dętkę, a tu nagle jakiś miejscowy podchodzi i pyta w czym mi pomóc. Nawet sympatyczny facet coś mi tam potrzymał itp. Problem jeden - chłop się nie zamykał, cały czas mówił. A ja w takich warunkach nie mogę pracować nijak :D
Mówiłem mu, że już nie potrzebuję pomocy, że dam radę. Ale ten nic - gadał i gadał. Miałem ochotę powiedzieć mu aby spieprzał, albo walnąć go jakimś kamieniem :d ale w sumie facet pomocny i pewnie chciał dobrze. Tyle że zakładałem koło pół godziny i tak nie założyłem dobrze. Wiec powiedziałem chłopu, że nie dam rady tego założyć i tak sobie poradzę i poszedłem z rowerem mającym zablokowane tylne koło, a raczej go poniosłem go bo prowadzić się nie dało.
Poniosłem go ale ... tylko do najbliższego zakrętu, aby mnie ten gadacz nie widział. Tam na nowo wszystko rozłożyłem i bez gadania nad głową w kilka minut złożyłem koło właściwie. Jak ludzie są w stanie pracować, gdy ktoś cały czas nad nimi mówi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz