Dziś wybrałem się na Świerklaniec i Chechło-Nakło. Oczywiście rowerem. Pogoda taka sobie, bo wiatr silnym ludzi mało, ale mając na sobie kurtkę dało się jechać. Pogoda gdyby było toi kwiecień lub październik to można by ja nazwać neizłą a jak na lipiec to marnawa, ale jak się nie ma co się lubi trzeba lubić to co jest :)
Dojechałem do Chechła-Nakła i tam rozwaliło mi się pedało. Przejechałem na tym rowerze już z 10000 km najmniej więc nic dziwnego, tyle, że w niedzielę nie ma otwartych sklepów i warsztatów rowerowych, aby gdzieś to zrobić, wieć musiałem wracać do domu prawie 30km z rozwalonym pedałem z którego została sama rurka. Jechać się da ale niestety dość wolno, zwłaszcza pod górkę bo nie idzie "stanąć" na pedałach. Musiałem się psychicznie przestawić na to, ze cały czas mnie ktoś wyprzedza. Paskudne uczucie :D:D W każdym razie dojechałem i teraz trzeba czekać aż warsztaty otworzą aby to zrobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz