Słonce oświetla mą twarz promieniem
Rankiem oczy otwieram zamknięte
Dotyka twarzy świata istnienie
Mijają chwile długie, zaśnięte
Na niebie błękit piękny,
bezchmurny
Tafli
niebieskiej nic nie zakrywa
Chcę się w tym niebie zanurzyć, durny
Muzyka w głowie mi dziś pogrywa
Wiatr zaś swym zimnym, lotnym podmuchem
Twarz moją lekkim dotykiem gładzi
Szepce on pieśni stare za uchem
Których dusza mnie zawsze prowadzi
O Re przedwieczny lśnij, lśnij wysoko
Jak nad Hapiego lśniłeś wodami
Nie daj ciemności zwyciężyć mrokom
Krainę Kemet napełniaj snami
Rydwan Hyksosów nas nie pokona
Ni ludów morza szeregi wraże
Sława Atona nigdy nie skona
Słońce nad ziemią się znów pokaże
Patrzę w twe oczy Chepri, gdy wstajesz
Na piasku widać zaś cień Horusa
Promieniem ziemi swój pokarm dajesz
Choć Grek już sięga do kalanusa
I nie ma bogów starych na niebie
Nikt już nie czeka na wschód Chepriego
Ale ja czekam tu dziś na ciebie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz