Internet to straszny nałóg. Odkąd z niego dużo korzystam zacząłem czytać znacznie mniej książek niż kiedyś. Jest to przydatne narzędzie, ale za bardzo wciąga. Nie zamierzam z niego rezygnować, bo się nie da, a poza tym 50% lub więcej mojej pracy polega na korzystaniu z kompa lub kontaktowaniu się z innymi przez net, ale muszę go ograniczyć i nie korzystać z niego tyle bez potrzeby.
Częste wchodzenie na fejsa, łażenie po różnych stronach, przecież to zupełnie bez sensu, trzeba to ograniczyć i zająć się więcej tym co zawsze lubiłem najbardziej - czyli książkami. To straszne, jak mało książek przeczytałem na przestrzeni ostatniego roku - dwóch. Choć może dla wielu byłoby to ciągle dużo lub nawet bardzo dużo, zwłaszcza jak widzę statystyki czytania to pewnie cięgle łapę się na czołówkę albo jestem ponad skalą: D Jednak jak porównam to z ilością jakie czytałem kiedyś to aż mi głupio - chyba niedługo zacznę się uwsteczniać o ile, a takie mam coraz częściej wrażenie, już nie zacząłem się uwsteczniać. Trzeba zacząć ograniczać korzystanie z neta. Bez fanatyzmu oczywiście, ale zachować umiar, który zatraciłem.
Ograniczyłem już jakiś czas temu gg, bo niekończące się tam rozmowy jakie przez niego w pewnym momencie dwa lata temu prowadziłem, to zupełna i bezproduktywna strata czasu i lepiej z kimś godzinę widzieć się osobiście niż 10 godzin gadać na jakichś durnych komunikatorach. Ale muszę to samo zrobić z chodzeniem po stronach, fejsem i innymi tego typu wynalazkami.
Nie znaczy to, że mam zamiar nie pisać dalej bloga. Blog akurat nie zaliczyłbym do zupełnie bezproduktywnych zajęć. W końcu jak swego czasu pisałem na onecie moje notki były często polecane przez onet, kiedyś o moim blogu napisali nawet artykuł na główną stronę. Inna sprawa, że takie polecanie nie zawsze jest miłe, znaczy jest niby, ale z drugiej strony powoduje nalot na blog nieciekawego towarzystwa, którzy niewiele rozumiejąc z tego co jest napisane lubią w każdej sprawie się wypowiedzieć :D Poza tym jest to też w jakimś stopniu mój pamiętnik, może nie opisujący wprost konkretnych zdarzeń, bo tego tu mało i ktoś kto by takich informacji szukał rozczaruje się srodze, nawet jeśli da radę przebrnąć przez wpisy po łacinie, ale coś w rodzaju moich stanów świadomości w danym czasie.
Dodatkowo, wczoraj dostałem propozycję, od pewnej strony o Zagłębiu Dąbrowskim, aby moje teksty na temat Czeladzi i Jury umieścić również na ich stronie, więc chyba z poziomem mojego pisania w necie nie jest aż tak tragicznie ;) I nie to, żebym miał jakieś kompleksy, bo poza netem na tyle napisałem, aby ich nie mieć, ale jednak moja netowa pisanina innego jest rodzaju i aż czasem dziwi mnie trochę, że kogoś potrafi zainteresować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz