Tytuł dałem, jakbym miał za chwilę iść się powiesić lub skoczyć z niedawno opisanej Propasti Macocha, ale nic z tego :D I choć podobno mam dostać w pracy osobny pokój, co chyba świadczy o tym, że należy mnie już izolować od zdrowej części społeczeństwa, to jednak skończyć z sobą póki co nie zamierzam. Co chyba oznacza, że jestem tak wredny, iż zamierzam za to dalej zatruwać żywot innym swą obecnością :D Ale do rzeczy.
Nie mam pojęcia, czemu na to nie zwróciłem uwagi, ale nazwa pożegnania w wielu językach europejskich (zwłaszcza romańskich, choć nie tylko bo także bywa i w germańskich czy też słowiańskich) to oddanie rozmówcy pod opiekę Boga. Wyczytałem to dziś w pewnej książce na przykładzie 3 języków, ale zaraz poszperałem po innych i faktycznie.
Bo na ten przykład:
hiszpańskie adios - z Bogiem
angielskie goodbye - - niech Bóg będzie z tobą
francuskie adieum - z Bogiem
portugalskie audeu - z Bogiem
serbskie збогом - z Bogiem
złowacki zbohom - z Bogiem
A w większości innych jest to odpowiednik naszego do widzenia czyli zwrócenie uwagę na chęć zobaczenia się z kimś znowu. Ciekawe czy te dwa typowe rodzaje pożegnania stosowane w Europie tylko przypadkiem występują w danych językach, czy też wypływają w jakiś sposób z charakteru i kultury mieszkańców danego regionu? W każdym razie proste codzienne słówko, a dzieli Europę na dwa wymieszane mocno ze sobą terytorialnie zbiory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz