Byłem dziś na rowerze pierwszy raz w tym roku. Była to moja najwcześniejsza wycieczka rowerowa odkąd mam licznik, który dokładnie robi ich statystyki. Moja forma mnie trochę podłamała, bo zrobiłem zaledwie 45 kilometrów. Na stromych podjazdach byłem kompletnie bez formy i nogi puchły. Ale zalety statystyk są takie, że można porównać z poprzednimi latami. I okazuje się, że to pierwszy raz od lat, gdy zacząłem jeżdżenie od Jurajskich wzgórz, a nie od jeżdżenia po mieście, co już utrudnia. A moje pierwsze jurajskie jazdy też zawsze miały podobny dystans i o dziwo mniejsza różnice poziomów i mniejszą średnią na trasie niż dziś. A myślałem, że wlokę się strasznie i jestem cienki :D
Na Jurze porobili świetne nowe wyasfaltowane trasy rowerowe. Dziś jechałem jedną z nich od Ostrężnika do Trzebniowa - około 2,5 km a kiedyś na około było koło 10. Ale poprowadzili ją stromo, miejscami było 11 stopni nachylenia, jak na pierwszą jazdę było mocno stromo. A Jura bez liści jest super, wszystkie skały widać jak na dłoni, piękne, piękne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz