Patrze w wieczności oczy płonące
Widząc jak świeci nade mną słońce
I blakną gwiazdy, księżyc przygasa
A ogień płonie, po lesie hasa
Płonąc chce wyrwać w niebo mą duszę
Myśląc okowy ciała dziś skruszę
Która w nim siedzi tam uwięziona
I z przyziemności powoli kona
Gdzie Jowisz z nieba gromem uderza
Na szczytu skałę ona tam zmierza
Bo jak ptak wzlecieć chce uwięziona
W dali kraina świeci wyśniona
Nierzeczywista i irrealna
Może i całkiem nie jest normalna
Lecz wabi aurą przedziwną oczy
Gdy wizja taka z głowy wyskoczy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz