Wrócę raz kolejny do ukraińskiego tematu, gdyż wydaje mi się, że powinien być on interesujący dla każdego wykazującego ciekawość w zakresie konfliktów zbrojnych. W dotychczasowych wojnach było często tak, że strona zwyciężająca (przynajmniej w początkowym okresie czasu) zaczynała prowadzić wojnę przełamując dotychczasowy paradygmat - stosując nową broń, nowy sposób prowadzenia wojny itp.
Można to zaobserwować począwszy od np. marszu Hannibala przez Alpy, czy jego manewru kanneńskiego aż do zastosowania broni pancernej przez Niemców w pierwszej fazie drugiej wojny światowej. Zastosowanie nowego, innego podejścia pozwala zaskoczyć przeciwników i umożliwia szybkie sukcesy osiągane często w walce z liczniejszym czy lepiej przygotowanym wrogiem, ale przygotowanym na inny rodzaj wojny niż ma miejsce.
Trudno powiedzieć, jakie przyniesie sukcesy obecna wojna na Ukrainie Rosji, ale mam wrażenie, że właśnie wymyślili oni zupełnie nowy, dotychczas niespotykany rodzaj wony. Można ją nazwać wojną bez formalnego prowadzenia wojny, teoretycznie podobną do zimnej wojny, ale zimna wojna była robiona bardziej rękami innych państw, była nastawiona bardziej na odstraszanie i nie prowadziła do klasycznej aneksji. Tymczasem tu mamy klasyczną chęć aneksji części terytorium przeciwnika połączoną z nieklasyczną wojną prowadzoną w stylu zimno-wojnenno partyzanckim. Ciekawe kto wymyślił taką doktrynę wojenną.
Strategicznie wydaje się ona ciekawa - zamiast po prostu zaatakować wojna konwencjonalną przeciwnika - co mogłoby spowodować reakcję społeczności międzynarodowej i dużą izolację na arenie międzynarodowej, wpuszczamy własnych żołnierzy bez dystynkcji, których tam oficjalnie nie ma (słynne zielone ludziki) i prowokatorów. Oni podburzają miejscową ludność, przejmują ważniejsze punkty - organy administracji itp., dozbrajamy miejscowych. Organizujemy nielegalne referendum, które albo wypada na nasza korzyść, albo jak trzeba fałszujemy. "Zajęty" teren zostaje niepodległym państwem, które uznajemy. Następnie to niepodległe państwo wystosowuje do nas noty z prośbą o przyłączenie, wtedy od razu lub odczekując dla uspokojenia sytuacji międzynarodowej, zgadzamy się na to i teoretycznie legalnie wprowadzamy swe wojska na życzenie miejscowej ludności, która sama chciała się do nas przyłączyć.
W ten sposób teoretycznie zamiast zajmować jakiś kraj próbując go "połknąć" na raz, odkrawamy kawałek po kawałku, spokojnie monitorując sytuację międzynarodowa i uspokajając działania w sytuacji wzrostu napięcia czy sankcji, by po chwili kontynuować plan. Nie kojarzę, aby dotychczas ktoś w ten sposób prowadził wojnę.
Pojawia się tu pewien problem - na terenie na który się w ten sposób wchodzi chcąc zająć musi być pewne poparcie dla działań. Referenda można oczywiście sfałszować, ale pewien poziom poparcia musi być, inaczej nie pojawią się miejscowi separatyści. I tu ciekawą jest kwestią, jaki procent separatystów, czy ogólnie ludności popierającej najeźdźcę wystarczy, aby taka akcja zakończyła się powodzenie. Wydaje się, że będzie to kluczowe nie tylko w sprawie ukraińskiej, ale ogólnie do szerszego zastosowania tej strategii w przyszłości.
Spodziewam się bowiem, że Ukraina to początek. Inne kraje nie będą się nowej doktrynie wojennej przyglądać z założonymi rękami. jeśli Rosja odniesie w przypadku Ukrainy sukces - to znaczy anektuje na raty spory jej obszar, to wtedy znajdzie się więcej chętnych do jej zastosowania.
Mam wrażenie, że rodzi się właśnie nowa doktryna wojenna która może panować na świecie przez najbliższe kilkadziesiat lat. I obym był fałszywym prorokiem, ale jak wyjdzie Rosji to taki sposób prowadzenia wojny rozprzestrzeni się po świecie i być może również inne kraje europejskie zaczną takie podejście wobec siebie stosować.
Biorąc pod uwagę postępujący kryzys na świecie, wzrost bezrobocia, radykalizację nastrojów, może wręcz być to początek nowej wojny, może nawet nowej III wojny światowej, ale nie klasycznej na jaką się czeka, tylko być może realizowanej w zupełnie nowy sposób. Przez lata spodziewano się, że III wojna światowa będzie wojną atomową, a jeśli nie? Jeśli będzie to bardziej zamienianie kolejnych krajów w burdel w stylu Syrii czy obecnej wschodniej Ukrainy, a potem odkrajanie przeciwnika po kawałku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz