Z okazji ostatnich wyjść w góry kupiłem sobie buty do chodzenia po górach. Wszyscy niby twierdzą, że w takich butach idzie się lepiej niż w zwykłych cienkich adidasach. I poniekąd tak jest, ale nie do końca. Jak zwykle wszystko w życiu, każda rzecz ma swe blaski i cienie, wady i zalety.
Z jednej strony faktycznie idzie się dobrze, nie przemakają, można iść po błocie, są dobrze przyczepne i w jesienną pogodę, lub po kamieniach warto w nich iść, nie czuję się wtedy błota i jest małe ryzyko poślizgnięcia się czy wywrotki. Nie czuje się tez kamieni, co jest ważne w Tatrach bo zbiegając z Kasprowego Wierchu w cienkich adidasach czułem każdy kamień na stopie.
Ale z drugiej strony o ile idzie się w nich dobrze i bezpiecznie, to bieganie w takich butach jest ciężkie, by nie powiedzieć prawie niemożliwe. Nie można w nich zbiegać ze stoku moim ulubionym stylem, którzy niektórzy nazywają "jak kozica" a który powoduje, że z każdej góry jestem w stanie bezproblemowo i błyskawicznie zbiec w kilkanaście minut. Czasem ten styl przeraża ludzi, którzy to widzą, bo wydaje im się, że zaraz się wywalę ale to całkiem dobry sposób. Obserwując to z góry podobno przypominam szybko przemieszczający się punkt mijający wszystko na drodze. Niestety w typowych górskich butach nie da się skakać jak kozica i nie da się tak zbiegać, stąd nie bardzo wyobrażam sobie aby iść w nich dłuższą trasę mieszcząc się w 50% tego co pisze na tabliczkach na szlaku jak zdarzało mi się w zwykłych, lekkich butach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz