Czytając listy Pliniusza Młodszego nie w wyborze ale w pełnej wersji napotykam się od czasu do czasu na teksty, które arcyciekawymi będąc nie zostały zamieszone w żadnym ze zbiorów jego listów wybranych, z którymi miałem do czynienia. Listy wybrane szkolnymi wyborami będąc zwykle koncentrują się na tematach interesujących dla ucznia, bezpiecznych, pomijając często ważne z antycznej perspektywy, ale i mojej także sprawy, dla umysłowości "normalnego" współczesnego człowieka nieistotnymi się wydające, choć i słowo "współczesnego" w cudzysłów by dać trzeba bo największy wyborek szkolny jaki czytałem czasu swego, dla młodzieży gimnazjalnej przeznaczony, w wieku dwudziestego początkach wydanym będąc, kryterium współczesności spełniać nie może, bo i przecież nullo modo młodzież z okresu tegoż bardzo podobna do współczesnej nie była, jako że czasy to były nie tylko internetu nie znające, czego i ja w szkole nie widziałem ani nawet wyobrazić sobie nie mógłbym, gdybym nawet próbował, ale ani telewizji, ani radia, ani samochodu, tak niedawne, bo przecież tylko sto lat nas od nich dzieli z kawałkiem niewielkim, a tak bardzo inne, czasy w których każdy, kto choć trochę wykształconym być pragnął łacinę znał a i nie jeden greki niemało. Sed ad rem.
W księdze I listów Pliniusza jest list XVIII w którym doradza on przyjacielowi swemu, znanemu historykowi Swetoniuszowi Tranquillusowi, że sen który ten miał dobry jest a nie jak Tranquillus sądzi zły. Pliniusz opisuje w tym liście swoją wykładnię snów, która z moją się potwierdza - czyli, ze zdarza się zwykle coś odwrotnego niż śnimy - jak śnimy, że coś się nie uda to się udaje i na odwrót. Jako przykład podając sprawę sądową Iuniusa Pastorusa, którą prowadził, w czasie której miał sen w którym teściowa błagała go, aby tej sprawy nie prowadził. I choć jak pisze mimo iż sprawa była trudna to uzyskał w niej wynik pozytywny.
"Wszystko jest sen wariata śniony nieprzytomnie.
OdpowiedzUsuńSerwus..."
[K.I.Gałczyński]
Można nie wierzyć w sny, ale próbować zrozumieć starożytnych wycinając sny i omeny to jak konsumowanie makowca bez maku ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam