Przeczytałem w ostatnim tygodniu Scriptores Historiae Augustae i muszę przyznać bardzo przyjemna lektura. W książkach o literaturze łacińskiej dziełko nie ma dobrej opinii bo historycznie momentami wątpliwe a łacina niby marna. Ale marna chyba dla miłośnika łaciny klasycznej, bo jak dla mnie całkiem fajna, komunikatywna. Taka bardzo momentami "żywa" łacina mało posągowa, chyba znacznie bardziej zbliżona do realnej łaciny jaką posługiwano się w IR w porównaniu do posągowych zabytków. Listy, krzyki w senacie, czuć ryk tłumów na ulicy i aplauz wrzeszczących senatorów. Pewnym utrudnieniem może być to, że jest tam sporo nieklasycznego słownictwa, dawno czytając coś po łacinie nie musiałem sięgać tak często po słownik, zwłaszcza żywo Heliogalala był najeżony "odjechanymi" słówkami, niektórych nie było nawet w 2 tomowym słowniku Korpantego, a po 5 tomowego Plezię nie chciało mi się sięgać, bo mało poręczny.
Z życiorysu na życiorys widać postępującą barbaryzację IR, coraz więcej postaci ma imiona pochodzące z języku germańskich, choć cywilizacja trzyma się dzielnie i jak wiadomo w IV wieku za czasów tetrarchii ruszy do kontnatarci to barbarzyńska dzicz jest coraz silniejsza i to do dziczy należy przyszłość a nie do potomków grecko-latynskiej cywilizacji. Ale takie są koleje świata dzicz zawsze zwycięża, współcześnie też tak będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz