Ciemnym wieczoru kształtem smutnym
Wrony klekocą dziobami mrocznie,
Nad snu krawędzią wyciem okrutnym,
Paszczę rozwiera ptaszysko żarłocznie,
I chce pochłonąć światła promienie,
Chce swej ciemności oparem zgnieść,
Na świecie zgasić całe istnienie,
I żywot mroczny po wieki wieść.
Walczą siły ciemności ponure,
Słychać syczenie jak węża jęki,
W krzakach kolczastych zmienia skórę,
Opodal krzaków widać wnęki,
Tam jadem kąsa on swą ofiarę,
Zaciska na niej oślizgłe zwoje,
A dalej widać śmierci marę,
Gdzie dąb rozwija swoje powoje.
Ciemność i mara śmierć i zgnilizna,
Krew na twych rękach ,
Krew na twej twarzy,
Woda smakuje dziś jak trucizna,
Ogień nie grzeje, a lód mnie parzy.
Czy czarne mary niebo zakryją?
Czy pętla ujmie szyję wisielca?
Czy wilki które w oddali wyją,
Wyszarpią promień z mojego serca?
Czy mara czarna, która przebiega
Zęby swe szczerząc w trupim mroku?
Pies upiorny do niej przylega,
Jej pocałunek zapewnia spokój.
Czy może promień w niebo wzleci?
Na skrzydłach smoków ogniem zionących,
Twarze upiorów płomień oszpeci,
W tańcu ostatnim się wijących.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz